Humanizm
Zagadki umysłu. Możliwe, że Twój przyjaciel to zombie
12 października 2024
Drastyczny spadek przyrostu naturalnego sprawił, że tamtejsze szkoły świecą pustkami. Sytuacja jest szczególnie trudna na prowincji
Każdego ranka 70-letnia Hwang Wol-geum wsiada do autobusu szkolnego razem z trójką wnuków, by następnie zasiąść z nimi w jednej ławce. Przez całe życie była niepiśmienna, bo gdy jej rówieśnicy chodzili do szkoły, ona musiała zajmować się trzodą chlewną, zbierać drewno na opał i opiekować się młodszym rodzeństwem.
Niespodziewanie w jej życiu pojawiła się szansa na naukę czytania. Liczba uczniów szkoły podstawowej Daegu w okręgu Gangjin spadła tak bardzo, że placówka postanowiła zaproponować nauczanie także dorosłym – czytamy w dzienniku „The New York Times”.
W ostatnich dekadach przyrost naturalny w Korei Południowej zmniejszył się w drastyczny sposób. W ubiegłym roku na każdą kobietę przypadło średnio mniej niż jedno dziecko. To jeden z najniższych przyrostów naturalnych na świecie. Sytuacja jest szczególnie trudna na prowincji, skąd młodzi ludzie wyjeżdżają do miast, by znaleźć lepiej płatną pracę.
Kiedy najmłodszy syn Hwang Wol-geum, obecnie 42-letni mężczyzna, rozpoczynał edukację szkolną, szkoła podstawowa Daegu przyjmowała co roku 90 uczniów. Obecnie w placówce jest ich zaledwie 22. „Jeździliśmy po okolicznych wioskach, szukając choćby jednego dziecka, które poszłoby do pierwszej klasy. Żadnego nie znaleźliśmy” – mówi dyrektor Lee Ju-young.
Chcąc ocalić 96-letnią szkołę, dyrekcja wpadła na pomysł, by zaproponować naukę starszym mieszkańcom okolicznych wiosek, którzy nie potrafią czytać i pisać. Natychmiast zgłosiło się osiem kobiet w wieku od 56 do 80 lat. Cztery kolejne są zainteresowane rozpoczęciem nauki w przyszłym roku.
Dziś starsze uczennice są zdeterminowane, by nadrobić stracony czas. „Garną się do nauki. Jako jedyne proszą o więcej zadań domowych” – mówi ich nauczycielka pani Jo. Wiele z nich poświęca się, by pogodzić naukę z codziennymi obowiązkami.
W czasie zbiorów truskawek pani Hwang wstawała o 4 rano, by jeszcze przed szkołą pomagać rodzinie w zbieraniu owoców. Jej plany na przyszłość są bardzo ambitne. „Zamierzam kandydować na prezeskę stowarzyszenia kobiet w naszej wiosce. Ludzie namawiali mnie do tego od dawna, ale zawsze odmawiałam. To zajęcie dla kogoś, kto potrafi czytać i pisać” – opowiada.
Źródło: New York Times