Nauka
Na tropie życia w kosmosie. Nowe odkrycie astrofizyków
02 grudnia 2024
Pokolenie wkraczające w dorosłość zawsze charakteryzował bunt wobec zastanego porządku świata. Młodzi ludzie zawsze mają energię, aby zmieniać świat, a skonsolidowana grupa rówieśnicza daje im w tym wsparcie i motywację. Ich rodzice, którzy muszą oddać władzę, robią to bardzo niechętnie. O ile sama różnica w rozumieniu rzeczywistości nie jest niczym dziwnym, o tyle wzajemna pogarda, a nawet wrogość, może napawać niepokojem. Wewnątrz systemu społecznego bowiem, który powinien być spójny, powstaje rozłam, który poza konfliktami powoduje daleko idące animozje, wywołując wzajemne niezrozumienie i brak chęci pojednania.
Same określenia „lemingi” i „dziadersi” mają wydźwięk jednoznacznie pejoratywny. Przymiotnikami tymi posługują się konkretne grupy wiekowe, aby wyrazić swoją pogardę wobec innej. Co się stało z porozumieniem międzypokoleniowym, które pełniło niezwykle ważną funkcją społeczną mającą na celu podtrzymanie rozwoju ludzkości? Dlaczego pomiędzy młodym a dojrzałym pokoleniem brakuje porozumienia? Czy nie stanowi to makroobrazu kryzysu i konfliktu wewnątrz pojedynczych rodzin, rozgrywającego się w zbiorowej nieświadomości?
Jednym z zadań cywilizowanego państwa jest opiekuńczość, czyli zapewnienie każdemu obywatelowi minimum bezpieczeństwa socjalnego i godnej egzystencji. Jest to zasada, która obowiązuje w większość krajów na świecie, niezależnie od rządów wyznających czy to liberalną, czy socjaldemokratyczną doktrynę polityczną.
Elementem zawierającym się w tym systemie jest solidarność społeczna. Częściowo, zjawisko to nie zostało wypracowane wraz z rozwojem cywilizacji (jak chociażby opieka zdrowotna), a swoje początki ma w naturalnej skłonności człowieka do zapewnienia bezpieczeństwa słabszym i bezbronnym. To na pokoleniu, które jest w tzw. wieku produkcyjnym, a więc ekonomicznie najsilniejszym, spoczywa odpowiedzialność za dzieci i starszych. O ile opieka nad potomstwem jest naturalnym instynktem, wspólnym dla ludzi i zwierząt, o tyle troska o bardzo chorych i starszych jest już wyrazem humanitaryzmu, a więc cechy typowo ludzkiej (wystarczy wspomnieć, że w świecie zwierząt istnieje tzw. selekcja naturalna, a więc aktywna lub bierna eliminacja słabych osobników, w celu zapewnienia efektywności i bezpieczeństwa stada lub gatunku).
Ile kosztuje wychowanie dzieci, wiedzą tylko rodzice. Pochłaniają one zasoby materialne i emocjonalne. Posiadanie dziecka wiąże się, przynajmniej na początku, z wieloma wyrzeczeniami. W pewnym sensie, chcąc zapewnić jak najlepszy byt swojemu potomstwu, rodzice oddają mu cząstkę siebie. Dzieje się tak, ponieważ w wyrafinowanej strukturze ludzkiego mózgu wraz z pojawieniem się świadomości zaistniały emocje, w tym wielowymiarowa miłość.
Potężny wysiłek, jakim jest rodzicielstwo poniekąd tłumaczy obecną tendencję mieszkańców najbogatszych państw świata, w których na pierwsze, a często również i jedyne dziecko, decydują się ludzie w coraz późniejszym wieku.
Nakład pracy i wydatek zasobów, wywołuje niejako dług, którego spłaty, na poziomie świadomym lub nieświadomym, domagają się rodzice od swoich dzieci. W społeczeństwach o kolektywistycznym modelu kulturowym (Polska, Japonia) ludzie starsi cieszą się dużym szacunkiem. Opieka nad schorowanymi i starszymi rodzicami spoczywa na dzieciach. Funkcja państwa w tym wymiarze sprowadza się do zapewnienia opieki zdrowotnej, emerytury oraz wsparcia socjalnego. W społeczeństwach indywidualistycznych (Norwegia, Stany Zjednoczone), w których priorytetem jest rozwój osobisty i samorealizacja, częściej opiekę nad starszymi powierza się zinstytucjonalizowanym ośrodkom, a niemal całą odpowiedzialność za egzystencję ludzi w jesieni życia, przejmuje państwo.
Zanim rozwinęło się społeczeństwo informacyjne, a świat stał się globalną wioską, przepływ informacji był zdecydowanie wolniejszy, a ich źródła drastycznie trudniej dostępne. Obecnie, to posiadanie aktualnych danych stanowi o zwycięstwie w wyścigu zbrojeń, dominacji gospodarczej i biznesowej.
Jeszcze wcześniej, gdy poziom analfabetyzmu w społeczeństwie był stosunkowo wysoki, a dostęp do książek był przywilejem arystokracji, w cenie była tzw. „mądrość życiowa”, a więc zbiór wiedzy i doświadczeń dojrzałej jednostki, którą zdobyła na przestrzeni lat swojego życia. Z ogromnym zainteresowaniem słuchano wioskowych włóczęgów czy bardów, przynoszących wieści z niedostępnych zakątków świata. Jeszcze niedawno, z wypiekami na policzkach dzieci słuchały swoich dziadków, od których, jako jedynych, mogli się dowiedzieć, jak niegdyś wyglądał świat, a chłonąc te wszystkie historie zrozumieć, dlaczego dziś jest taki, a nie inny. Ogrom dorobku kulturowego poszczególnych narodów nie przetrwałby, gdyby nie tradycja przekazywana ustnie, od baśni i legend poczynając, na muzyce i sztuce ludowej kończąc.
Stało się jednak, że dzieci przestały słuchać rodziców, wnuczkowie dziadków, a i ci starsi z niejednokrotnie z pogardą patrzą na swoich zstępnych, powtarzając utarty slogan: „ta dzisiejsza młodzież”…
Zmierzch pokolenia, którego jest się członkiem, z pewnością stanowi wyzwanie przystosowawcze dla jednostki. Oto bowiem należy uznać, że nie jest się już całkowicie niezależnym, a w niektórych sprawach codziennych trzeba poprosić o pomoc. Nawet starając się nadążać za postępem nauki i techniki, można się pogubić, gdy nowinki stają się standardem, szczególnie jeśli dzieje się to w sposób rewolucyjny, zamiast ewolucyjny.
Wielkie miasta w celu usprawnienia usług publicznych takich jak transport czy opieka zdrowotna wprowadzają informatyzację, która dla wielu starszych osób przysporzyć może wielu problemów. Przykładem może tu być Białystok, który z dnia na dzień zlikwidował papierowe karty parkingowe na rzecz elektronicznych parkometrów. Poziom zagubienia starszych kierowców był ogromny, szczęściem okazała się jednak wciąż istniejąca empatia młodych ludzi, najczęściej skłonnych do pomocy. Takie przykłady boleśnie jednak wskazują, że władza nad światem jest już w rękach młodszych.
Strategie radzenia sobie z utratą pełnej kontroli nad otaczającą rzeczywistością są różne. Silna osobowość, tkwiąca w odważnej świadomości jednostki o dużych zdolnościach adaptacyjnych z pewnością doprowadzi do łagodnego przejścia w stan „zasłużonego odpoczynku”. Poczucie zagubienia i dezorientacji może jednak wywołać mechanizm wyparcia i negacji, spowodowanej narastającą frustracją. W sposób pośredni przedkłada się to na wykształcenie instynktu samozachowawczego, który nakazuje konkurencję traktować jako zagrożenie. Wyrazem tego, są często pogardliwe traktowanie ludzi młodszych, poprzez deprymowanie i dewaluację ich zdolności do funkcjonowania. Może się to objawiać krytyką stylu życia, nieakceptowaniem egzystencjalnych wyborów czy prześmiewczym wizjami katastrof spowodowanych np. „wyłączeniem internetu”. Barwnym przykładem takiego zachowania jest wypowiedź pewnego mężczyzny skierowana do swoich dzieci: „jak zamkną sklepy i nie będzie jedzenia, to ja chociaż wiem, jak złapać bociana. A wy, co zrobicie”?
Kondycja psychiczna współczesnych młodych ludzi jest alarmująco słaba. Wskazują na to zarówno dane Światowej Organizacji Zdrowia jak i medialne doniesienia o drastycznych zdarzeniach. Wydaje się, że świat w rękach chwiejnych, słabych i niestabilnych jednostek tworzących rozregulowane społeczeństwa, czeka nieciekawa przyszłość.
Taki wstęp, to jednak punkt widzenia z perspektywy osób obecnie „dzierżących władzę”. Literatura, kinematografia i inne nośniki myśli pokoleniowej pełne są postaw osób załamujących ręce nad młodzieżą. Tymczasem, jak dotąd, ziemia nie przestała istnieć, a dzieje toczą się dalej. Za sprawą wpływu nowego pokolenia zmienia się jednak rzeczywistość, którą „młodzi gniewni” dostosowują do swoich uwarunkowań.
Pojawiające się poczucie sprawczości i przejęcie steru na okręcie cywilizacji siłą rzeczy kształtuje, niekiedy wymuszoną, ale jednak, odpowiedzialność. Przejęcie władzy w stanie deficytu empatii i szacunku, wywołuje często naganną moralnie wyższość i pogardę wobec osób starszych. Szczęśliwie, społeczeństwo stanowi przekrój różnorodnych osobowości, w każdym pokoleniu są również i te, dla których uniwersalne zasady moralne i etyczne są wciąż obowiązujące. Być może nawet, na odbiór obrazu młodego pokolenia, wpływają statystyczni dewianci, którzy w sposób diametralny przekłamują wyniki badań wyrażonych w średnich arytmetycznych. Niemniej, zjawisko walki pokoleń, to element rzeczywistości. O ile bunt i negacja to komponent dojrzewania i procesu indywiduacji, a więc oddzielenia się od opiekuńczego obiektu i wykształcenie własnej tożsamości, o tyle utrwalony gniew w stosunku do swoich przodków, stanowi zjawisko niepożądane. Grozi to rozpadem więzi rodzinnych, a co za tym idzie całego społeczeństwa, które jest tlenem w krwiobiegu cywilizacji.
Jest nieco legendarny i iluzoryczny, a zgodnie z filozofią Arystotelesa oznacza umiar. Złoty środek w wypadku relacji międzypokoleniowej to porozumienie wyrażające się w miłości. Z jakiegoś powodu, ewolucja nadała znaczenie konkretnym gestom i postawom, a na poziomie afektywnym, spowodowała, że wykształciliśmy w sobie to uczucie. Wychwalana od zawsze jako eros, niech zaistnieje również jako agape. Niezależnie czy przyjmujemy jako źródło wewnętrznych nakazów ewolucję, Koran czy Dekalog. Bądźmy dla siebie wyrozumiali i dobrzy. Lub chociaż starajmy się zrozumieć syna, córkę, ojca, matkę, wnuczka, babcię czy dziadka. Wszak, wszyscy byliśmy kiedyś młodzi. Wszyscy będziemy kiedyś starzy.