Nauka
Nadchodzi noc spadających gwiazd. Kiedy i jak oglądać Orionidy
17 października 2025
Minął rok od kiedy reforma edukacji w 2024 zniosła prace domowe w polskich szkołach. Instytut Badań Edukacyjnych opublikował właśnie pełny raport i wyniki są bardziej niejednoznaczne, niż ktokolwiek przewidywał. Uczniowie rzeczywiście mniej się stresują i mają więcej czasu po lekcjach, ale płacą za to wysoką cenę – spada ich motywacja, samodzielność i nawyk uczenia się.
Reforma edukacji 2024 wywołała jedną z największych dyskusji w polskiej szkole od lat. Decyzja o wprowadzeniu braku prac domowych podzieliła nauczycieli, rodziców i ekspertów. Zwolennicy mówili o odciążeniu dzieci i większym komforcie psychicznym, przeciwnicy – o ryzyku spadku jakości nauczania i zaniku systematyczności.
Dziś, po roku, widać już pierwsze skutki tej zmiany. Problem w tym, że nikt nie przewidział, jak szybko zarówno pozytywnie, jak i negatywnie odbiją się one na uczniach.
Aby ocenić skutki reformy, Instytut Badań Edukacyjnych (IBE) przeprowadził ogólnopolskie badanie rok po wprowadzeniu zmian w szkołach. Analizą objęto 2081 szkół podstawowych, a w badaniu wzięło udział ponad 7500 osób – dyrektorów, nauczycieli oraz przedstawicieli kadry szkolnej. To pierwsza tak szeroka diagnoza pokazująca realne konsekwencje nowego systemu.
Jakie płyną z niego wnioski?
Okazało się, że zmiana ma swoje zarówno jasne jak i ciemne strony.
Choć reforma została oficjalnie wdrożona, wielu nauczycieli otwarcie przyznaje, że nie było przygotowanych na tak głębokie zmiany w szkołach podstawowych. Dotychczas brakujący materiał można było nadrobić dzięki zadaniom domowym. Dziś ta możliwość zniknęła, a wraz z nią utrwalony przez lata model nauczania.
W efekcie część pedagogów czuje się pozostawiona bez narzędzi do pracy w nowym systemie. Nic więc dziwnego, że likwidacja obowiązkowych prac domowych wywołała w środowisku uczniowskim i nauczycielskim niepewność, a nawet sprzeciw. Blisko połowa nauczycieli deklaruje, że wciąż szuka skutecznych metod realizacji podstawy programowej bez wsparcia pracą zadawaną do domu.
Choć reforma miała odciążyć uczniów i unowocześnić szkołę, jej skutki okazały się bardziej złożone. Pedagodzy przyznają, że wciąż brakuje im narzędzi i wsparcia, by skutecznie pracować w nowym systemie.
Jednak największe konsekwencje pojawiły się nie w pokoju nauczycielskim, ale w domach uczniów. Wielu z nich ma trudności z organizacją nauki i samodzielnością, a motywacja do wykonywania zadań spadła niemal natychmiast po zniesieniu obowiązku ich oddawania. Bo skoro prace domowe nie są oceniane, to po co je robić?
„Pamiętam, że prace domowe potrafiły być źródłem stresu, ale też uczyły mnie obowiązkowości, samodzielności i sprawczości. Widzę, jak moim dzieciom – bez tego szkolnego „przymusu” – trudno wyrobić nawyk systematycznej nauki, mimo że mają więcej wolnego czasu. Cieszę się z wolnych weekendów, ale martwię się, czy sama zdołam zarazić je pasją do wiedzy, którą kiedyś wspierała właśnie szkoła”
– mówi Anna, mama trójki dzieci w wieku 8, 10 i 12 lat, uczniów szkoły podstawowej.
Czy zatem rzeczywiście były to więc zmiany na lepsze? To pytanie, które dziś coraz częściej zadają sobie nie tylko nauczyciele, ale i rodzice. I właśnie w tym miejscu powinna zacząć się prawdziwa dyskusja o jakości polskiej edukacji.
Szukasz inspirujących treści w wersji wideo? Znajdziesz je na naszym kanale na YouTube.
Duża część rodziców, a także nauczycieli krytykowała brak prac domowych. Obawiali się, że jeśli dzieci nie będą utrwalać materiału w domu, ich osiągnięcia w nauce znacznie się pogorszą. Jak się okazało: rzeczywistość nie jest czarno-biała. Reforma faktycznie coś poprawiła, ale jednocześnie uruchomiła nowy, groźny problem.
Aby ocenić, czy zmiany w szkołach podstawowych wpłynęły na poziom wiedzy uczniów, Instytut Badań Edukacyjnych przeanalizował wyniki pierwszego egzaminu ósmoklasisty przeprowadzonego po wprowadzeniu reformy. Badacze porównali rezultaty z dwóch typów szkół: tych, które mimo zmian nadal zadawały uczniom prace domowe, oraz tych, które całkowicie z nich zrezygnowały. Wyniki okazały się zaskakująco jednoznaczne.
Wyniki analizy zaskoczyły nawet samych badaczy. Różnice między szkołami, które zadawały prace domowe, a tymi, które z nich zrezygnowały, okazały się minimalne i statystycznie nieistotne. Innymi słowy – regularne odrabianie zadań w domu nie przełożyło się na lepsze wyniki na egzaminach.
Można powiedzieć, że to mocny sygnał, że w ocenianiu jakości nauczania kluczowa jest skuteczność lekcji w szkole, a nie przerzucanie odpowiedzialności na pracę po godzinach.
Reforma edukacji 2024, dzięki której wprowadzono zmiany w szkołach podstawowych, miała doprowadzić do zmniejszenia liczby obowiązków uczniów i podarowania im więcej czasu wolnego. Choć reforma rzeczywiście odciążyła uczniów i obniżyła poziom szkolnego stresu, nie rozwiązała najważniejszych problemów – w wielu miejscach tylko je przesunęła.
Brak prac domowych ujawnił inny problem: coraz więcej uczniów ma kłopot z samodzielnością, planowaniem nauki i podstawową motywacją do działania. Gdy zniknął system obowiązkowych zadań, okazało się, że wielu młodych ludzi nie potrafi samodzielnie się uczyć bez presji zewnętrznej.
Warto przeczytać: Wkrótce lekcje matematyki będą inne. Uczniów czekają duże zmiany
Do 31 października możesz skorzystać z darmowej dostawy paczkomatem.
Wpisz kod HNEWS0 finalizując zakupy w Księgarni Holistic News