Nauka
Serce ma swój „mózg”. Naukowcy badają jego rolę i funkcje
20 grudnia 2024
Wydaje się, że wstyd towarzyszy człowiekowi od samego początku. Aż wstyd się przyznać, ale właśnie od tego historii rozpoczyna się przecież Pismo Święte. Historia o Ewie, która wbrew woli Boga zerwała jabłko, po czym namówiła do tego samego Adama, sprawiła, że okryła się wstydem.
Wydaje się, że wstyd towarzyszy człowiekowi od samego początku. Aż wstyd się przyznać, ale właśnie od tego historii rozpoczyna się przecież Pismo Święte. Historia o Ewie, która wbrew woli Boga zerwała jabłko, po czym namówiła do tego samego Adama, sprawiła, że okryła się wstydem.
Zażenowanie spowodowało, że nagle Adam i Ewa zobaczyli swoją nagość, której także zaczęli się krępować. Przypowieść ta jest bardzo wymowna i w prosty sposób pokazuje nam konsekwencje złego postępowania. Wstyd wydaje się trudny do przełknięcia.
Pierwsi ludzie okryli się wstydem, co według legendy miało swoje konsekwencje w kolejnych pokoleniach. Ludzkość wychowywała się od tej pory w poczuciu wstydu. Rodzice uczyli i uczą nadal swoje dzieci, by postępowały uczciwie i godnie, inaczej będą musiały się za siebie wstydzić. A przecież nikt nie lubi się wstydzić i wiedzą o tym już bardzo małe dzieci.
Człowiek jest stworzeniem ambitnym. Wydaje nam się, że zawsze możemy osiągnąć więcej, że możemy być lepsi. Dążymy do doskonałości, a kiedy nam się to nie udaje, ogarnia nas wstyd. Człowiek zawstydzony, który zawiódł się zwłaszcza na sobie, chce zniknąć. W takiej sytuacji nikt nie chce wystawiać się na ocenę innych. Ze wstydu chcemy zapaść się pod ziemię. Wydawało nam się, że chwyciliśmy pana Boga za nogi, że urosły nam skrzydła, a kiedy okazało się, że to wszystko to był tylko żart okrutnego losu, zawstydzamy się. Mówi się, że wstyd to kraść, ale każdy z nas wie, że wstyd ma dużo większe zasięgi.
Bezwstydnik traci twarz. To właśnie tę część ciała zawstydzony człowiek chce ukryć przed światem. Wyraz twarzy zdradza wszystko to, co chcemy ukryć. Nie jesteśmy wyjątkowi, bo nasza twarz pokazuje, że jesteśmy zwykłymi śmiertelnikami. Tak zwykłymi, że aż wstyd, bo przecież miało być inaczej. Wstyd różni się od poczucia winy tym, że dotyczy samego bytu człowieka, a nie czynu. Poczucie winy jest skutkiem naszego postępowania, wstyd zaś zakorzeniony jest głęboko w poczuciu wartości każdego z nas.
Na dłuższą metę dźwiganie wstydu staje się niemożliwe. Poczucie wstydu może być bardzo głębokie i przytłaczające. Jak zatem można się od niego uwolnić? Wydaje się, że jedynym znanym sposobem jest konfrontacja z własną winą. Jest to możliwe jedynie wtedy, kiedy przyznamy się do winy. I to nie tyle przed innymi, ile przed samym sobą. Tylko taki proces zapewni nam uwolnienie się od wstydu. Im więcej występków utrzymujemy w tajemnicy, tym wstyd jest większy.
Toksyczny wstyd może powodować wręcz rozdwojenie jaźni, co wzmaga też poczucie społecznej izolacji. Zawstydzony człowiek czuje się wykluczony z grupy społecznej, co jest powodem ogromnego cierpienia.
Co innego wstydliwość, która jest cechą o zabarwieniu pozytywnym, czyli cnotą. Osoba wstydliwa postrzegana jest nie jako grzesznik, ale przeciwnie, jako ktoś naturalny, kto chroni swojej intymności. Wstydliwość często utożsamiana jest ze skromnością.
To pytanie każdy usłyszał w swoim życiu przynajmniej raz. Okazuje się jednak, że wstydzimy się nie dlatego, że zrobiliśmy coś złego. Wstyd pojawia się dopiero wtedy, gdy uwierzymy, że sami jesteśmy źli. „To wtedy wstyd zatruwa naszą duszę i zagnieżdża się w jej najgłębszych zakamarkach”, pisze Regina Brett w swojej książce pt.: „Kochaj. 50 lekcji jak pokochać siebie, swoje życie i ludzi wokół”. Jakże często zawstydzamy też samych siebie, wymieniając w myślach własne niedoskonałości: wstydzimy się swojego wzrostu, wyglądu czy tego, że nie mówimy biegle w obcym języku. Powodów do pogrążania się można łatwo znaleźć, nie trzeba nawet daleko szukać. Najtrudniej mają osoby, które były maltretowane psychicznie w dzieciństwie, wtedy nasiąkają poczuciem wstydu, który noszą w ciele. Bardzo trudno jest taki rodzaj wstydu wyrzucić z siebie bez specjalistycznej pomocy psychoterapeutycznej. Wstyd jest też przenoszony na kolejne pokolenia i to rodzice uczą dzieci, czego powinny się wstydzić.
Łatwo w nie wpaść dążąc do doskonałości. Gdy popełniamy błąd, ogarnia nas panika, że wpakowaliśmy się w prawdziwe kłopoty. Zamiast uznać to za zwykłą pomyłkę, która zdarza się przecież każdemu, zaczynamy myśleć, że całe nasze życie to jedna, wielka pomyłka. Można wtedy całkiem łatwo rozsypać się na kawałki i zamienić w bezradną ofiarę.
Aby uwolnić się od poczucia wstydu, który krępuje i powstrzymuje nas w działaniu, trzeba nauczyć się inaczej go odbierać. Najczęściej obciążenia psychiczne powoduje branie na swoje barki uczynków, których nie popełniliśmy. Nie wstydźmy się za innych, nie obarczajmy siebie postępkami tych, którzy nam wyrządzili zło. To nie nasza wina, tylko tych, którzy powinni się za nie wstydzić. Niezależnie od tego, co się nam przytrafiło, nie świadczy to w żaden sposób o nas samych. Nawet potworne przeżycie nie czyni nas potworami. Musimy bardziej myśleć o własnej niewinności niż winie.
Nie powinniśmy też wstydzić się swojego wyglądu czy blizn, a nawet tego, co uczyniliśmy. Postąpiliśmy tak, jak się dało, podjęliśmy najlepszą decyzję, jaka w tamtych okolicznościach była możliwa.
Wstyd powoduje naszą izolację społeczną. Osoba zawstydzona czuje się niepełnowartościowa, boi się także konfrontacji z innymi ludźmi, których reakcji zwyczajnie się boi.
Psycholog do kogoś, kto był molestowany seksualnie w dzieciństwie, mówi: „Nie wstydź się dłoni, które cię raniły. Niech to one się tego wstydzą”. I to jest najlepsze podejście do tego, by uporać się z poczuciem wstydu. Nie powinniśmy wstydzić się krytyków, którzy chcą na nas przelać swój własny wstyd i kompleksy. Uwolnienie się od kogoś, kto nas wiecznie zawstydzał, da nam wolność. Szczytem najwyższym jednak jest tu pozbycie się wewnętrznego krytyka, który zadomowił się w naszej własnej głowie.
By wyjść z fatalnego kręgu wstydu, w którym się znaleźliśmy, warto o tym uczuciu porozmawiać nie tylko z profesjonalistą, ale przede wszystkim z kimś zaufanym. Otwierając się przed przyjacielem i nazywając wstyd po imieniu niejako „odczarowujemy go”. Rozmowa sprawia, że głęboko skrywane emocje mają okazję wyjść na światło dzienne, być usłyszane i zrozumiane nie tylko przez przyjaciela, ale głównie przez nas samych. Zdarza się, że do tej pory uciekaliśmy od tego tematu, spychając go w najdalsze zakamarki pamięci. Unikanie rozmów na ten temat to tylko chwilowe lekarstwo.
Wstyd jako taki jest zjawiskiem pozytywnym. Potrzebujemy go, by ustalić, kim jesteśmy. Wstyd pokazuje nam też nasze znaczenie w społeczeństwie. Wstyd istnieje po to, by chronić naszych bezbronnych cech, których nabyliśmy w dzieciństwie. Dzięki niemu uczymy się postępować według zasad, pilnujemy granic, których nie wolno przekraczać. To właśnie wstyd kontroluje pychę czy arogancję. Wstyd pilnuje nas i stale przypomina o ograniczeniach. Człowiek, który przekracza granice, nazywany jest bezwstydnikiem. W kulturze zachodniej brak wstydu uważany jest za cechę naganną. Dobrze jest mieć poczucie wstydu i wiedzieć, kiedy przestać. Ktoś, kto nie rozumie tych zasad, nie może liczyć na społeczną akceptację.
Czytaj więcej na Holistic News