Nauka
Naukowcy zbudowali elektroniczny nos. To technologia jutra
27 listopada 2024
Globalne ocieplenie i agresywne połowy ryb drastycznie zmniejszyły ich populację – wynika z najnowszych badań amerykańskich naukowców Po raz szósty w historii świata olbrzymia liczba gatunków znika w zastraszającym tempie. Kolonia pingwinów królewskich w ciągu 30 lat zmalała o 88 proc., a z mórz i oceanów zniknęło 97 proc. tuńczyków. Ze 100 płetwali błękitnych w Oceanie Południowym – statystycznie – został jeden. Ta litania w zasadzie się nie kończy. W amerykańskim […]
Po raz szósty w historii świata olbrzymia liczba gatunków znika w zastraszającym tempie. Kolonia pingwinów królewskich w ciągu 30 lat zmalała o 88 proc., a z mórz i oceanów zniknęło 97 proc. tuńczyków. Ze 100 płetwali błękitnych w Oceanie Południowym – statystycznie – został jeden. Ta litania w zasadzie się nie kończy. W amerykańskim czasopiśmie „Science” zaproponowano wprowadzenie nowego terminu – „defaunacji”, oznaczającego proces wymierania zwierząt.
Kolejnymi ofiarami działalności człowieka są ryby. Zanieczyszczenie oceanów i eksploatacja morskiej fauny w wielu miejscach zaburzyły cały ekosystem. Teraz dostarczono dowodów na to, że co druga z 235 sprawdzonych na całym świecie populacji ryb nie radzi sobie z coraz cieplejszą wodą.
Badania przeprowadzili naukowcy z Uniwersytetu Rudgersa w New Jersey, którzy porównywali wielkość połowów z lat 1930-2010 z danymi o temperaturze wody. Wyniki ich badań są niepokojące – jak twierdzą, tak gigantyczny spadek zasobu ryb na świecie może zagrozić egzystencji i zaopatrzeniu milionów ludzi w żywność.
Naukowcy podkreślają, że ponad 56 mln ludzi na całym świecie pracuje w przemyśle rybnym, a owoce morza stanowią nawet połowę białka zwierzęcego spożywanego w krajach rozwijających się. Największy wpływ na taki stan wód ma globalne ocieplenie, wywołane działalnością człowieka.
Ryby mają bowiem tzw. limit termiczny. Coraz cieplejsze wody są dla nich pułapką, ponieważ wiele gatunków nie wytrzymuje wyższej temperatury swojego naturalnego środowiska. Pierwsza fala masowych wyginięć ryb dotknęła gorące regiony równikowe.
Tony martwych ryb pływają w wodach laguny Rodrigo de Freitas, obok góry Corcovado w Rio de Janeiro w Brazylii. W latach 30. i 40. XX w. łowiono kilkadziesiąt tysięcy tuńczyków błękitnopłetwych w Morzu Północnym, dziś nie ma ich tam prawie wcale. Podobny los spotkał halibuta, który prawie zniknął z Atlantyku w XIX w. W Morzu Wschodniochińskim połowy muszą być dziś o 15-35 proc. mniejsze niż w latach 30., ponieważ nasila się problem związany z reprodukcją gatunków.
Dziennik „The New York Times” cytuje dra Malina Pinsky’ego, jednego z autorów badania, który w prosty sposób wyjaśnia mechanizmy unicestwiania ryb. Jak tłumaczy, łowiska są niczym konta bankowe, których użytkownicy próbują żyć z odsetek. Z raportu wynika jednak, że odsetki i kapitał kurczą się znacznie szybciej, niż dotąd przypuszczano.
Naukowcy z zespołu badawczego apelują do światowych przywódców o bardziej zrównoważone połowy oraz podjęcie wyraźnych kroków w celu zatrzymania globalnego ocieplenia. Z kolei kolorowa prasa w państwach anglosaskich straszy nagłówkami w rodzaju: „Pożegnajcie się z fish and chips”, choć równie dobrze mogłyby one brzmieć: „Pożegnajcie się z planetą”.
Oceany są domem dla 90 proc. stworzeń żyjących na Ziemi. Zagrożenia związane z zanieczyszczeniem, przełowieniem i zmianami klimatycznymi są zbyt dużym obciążeniem dla ekosystemu, by natura sama mogła naprawić wyrządzone szkody.
Źródła: CNN/Polityka