Nauka
Komputery bez krzemu. Elektronika molekularna wchodzi na scenę
17 maja 2025
U zdrowych osób na diecie ketogenicznej bardzo wysoki cholesterol nie prowadził do miażdżycy. Amerykańskie badanie pokazuje, że tradycyjne wskaźniki ryzyka chorób serca mogą nie działać u wszystkich. To może zmienić podejście lekarzy do diagnozowania i leczenia pacjentów.
Przez lata sądzono, że wysoki poziom cholesterolu LDL-C prowadzi prosto do choroby wieńcowej. Tymczasem nowe badanie z Uniwersytetu Kalifornijskiego sugeruje, że ryzyko chorób serca może zależeć od wielu innych czynników.
W badaniu wzięło udział 100 dorosłych osób, które od lat stosowały dietę ketogeniczną – ubogą w węglowodany, za to bogatą w tłuszcze. W efekcie miały one bardzo wysoki poziom cholesterolu LDL-C i apolipoproteiny B. Są to substancje powszechnie kojarzone z ryzykiem chorób serca. Jednak poza tym były zdrowe metabolicznie, miały niskie ciśnienie krwi, niski poziom trójglicerydów, wysoki HDL, a ich masa ciała była w normie.
Polecamy: Wybierają śmierć z rozpaczy. System nazywa to postępem
Tę specyficzną grupę nazwano Lean Mass Hyper-Responders (LMHR). To osoby, które reagują wzrostem cholesterolu na dietę ketogeniczną, ale jednocześnie zachowują wszystkie inne wskaźniki zdrowia w idealnym stanie. Uznano ich za dobrych kandydatów do sprawdzenia, czy wysoki cholesterol sam w sobie rzeczywiście prowadzi do miażdżycy i innych chorób.
Przez rok naukowcy monitowali zmiany w układzie krążenia badanych za pomocą zaawansowanego obrazowania serca. Wynik? Nie zaobserwowano żadnej istotnej progresji blaszki miażdżycowej. Co więcej, lekarze nie stwierdzili występowania zależności między poziomem cholesterolu a zmianami w naczyniach. To potwierdziło, że inne czynniki także wpływają na ryzyko chorób serca. Osoby, które miały wcześniej pewien poziom blaszek w tętnicach, mogły spodziewać się dalszych zmian. U reszty osób, nawet z bardzo wysokim LDL-C, nie zanotowano pogorszenia.
Zdaniem głównego autora badania, dr. Matthew Budoffa, profesora medycyny na Uniwersytecie Kalifornijskim, te dane powinny wpłynąć na codzienną praktykę lekarską.
„Ważne jest, aby lekarze wraz z opinią publiczną byli świadomi, że spersonalizowane, oparte na danych podejście do oceny ryzyka powinny być rozważane na podstawie indywidualnych warunków” – stwierdził Budoff w rozmowie z portalem Sci Tech Daily.
Innymi słowy, to, że ktoś ma wysoki cholesterol, nie oznacza automatycznie, że potrzebuje leczenia. Jeśli inne wskaźniki są dobre, może to być po prostu cecha jego metabolizmu, szczególnie jeśli stosuje dietę niskowęglowodanową.
Warto przeczytać: Strata dziecka zmienia wszystko. I nic już nie jest takie samo
Badanie wywołało duże zainteresowanie, bo podważa obowiązującą od dziesięcioleci tzw. hipotezę lipidową, według której podwyższony LDL-C to główny winowajca chorób serca. Tymczasem u osób z grupy Lean Mass Hyper-Responders ta zależność po prostu nie występuje.
Dr Budoff podkreśla, że przyszłość należy do spersonalizowanej diagnostyki – takiej, która nie opiera się wyłącznie na liczbach z wyników badań krwi, lecz bierze pod uwagę cały kontekst zdrowotny pacjenta.
Współautorami badania byli także dr Nick Norwitz, dr Adrian Soto-Mota oraz Dave Feldman. Wszyscy oni podkreślają, że choć badanie dotyczyło dość specyficznej grupy, to jego wyniki są ważnym sygnałem. Trzeba patrzeć szerzej i nie bać się kwestionować utartych schematów w kontekście ryzyka chorób serca.
Szukasz treści, które naprawdę dają do myślenia? Sięgnij po kwartalnik Holistic News!
To oczywiście nie oznacza, że można całkowicie zignorować poziom cholesterolu. U wielu osób nadal będzie on ważnym wskaźnikiem ryzyka. Niemniej w świetle nowych danych staje się jasne, że nie zawsze mówi całą prawdę. Naukowcy apelują o dalsze badania i większe próby kliniczne. Tymczasem osoby na diecie ketogenicznej i z profilem LMHR mogą, oczywiście pod opieką lekarza, zamiast od razu sięgać po leki, wykonać dokładniejsze badania serca, np. tomografię komputerową naczyń wieńcowych.
Bo w medycynie, jak w życiu. Nie wszystko da się zmierzyć jedną miarą. A cholesterol, choć nadal ważny, nie zawsze musi być czarnym charakterem ryzyka chorób serca.
Polecamy: To serce nie zna zmęczenia. Badania dały rewelacyjne wyniki