Humanizm
Psychiatra przestrzega: pigułkami nie naprawimy życia ani związku
22 listopada 2024
„Mama dzwoniła w czwartym dniu strajku i mówiła, że szukają kasjerek do Biedronki. Na początek 3200 zł brutto. Ja, nauczycielka, mam mniej”
PONIEDZIAŁEK, 8 KWIETNIA, 1. DZIEŃ STRAJKU
Magdalena, 52 lata, nauczycielka matematyki * (SP w woj. pomorskim):
Do szkoły przyniosłam sałatkę jarzynową, koleżanki upiekły ciasta, a kto nie chciał gotować, kupił jakieś śledziki. U nas strajkuje cała kadra, oprócz dyrektorów, katechetek i księdza. Wikaremu ktoś obkleił auto napisami „łamistrajk”. Po tym nie przyszedł już do pracy.
Egzaminy gimnazjalne miały się nie odbyć, ale rząd, w akcie desperacji, na szybko zmienił prawo. W komisji może zasiadać każda osoba, która ma wykształcenie pedagogiczne. Przyszli strażacy, strażnicy więzienni, leśnicy. Nie mieli wyboru. W służbach mundurowych rozkaz, to rozkaz.
Bogumiła, 50 lat, nauczycielka języka polskiego (SP w woj. pomorskim):
Trzy osoby ze służb przyszły do pokoju nauczycielskiego z kwiatami i słowami wsparcia. Przepraszali nas, że pilnowali uczniów w trakcie egzaminów. Dostali prosty przekaz: „Idziesz na egzamin albo wylatujesz”. Była też moja przyjaciółka z nadleśnictwa. Jak się dowiedziała, że ma iść na komisję zadzwoniła do mnie z płaczem: „Przecież to jest jak za komuny! Rząd każe, sługa musi, a jak nie to pracę zabierzemy, gówno z życia ci zrobimy…”.
Małgorzata, 32 lata, nauczycielka historii i WOS-u (SP w woj. lubuskim)
Mój mąż jest strażakiem w PSP, ale wcześniej skończył AWF i ma uprawnienia do nauczania. Komendant zadzwonił do niego o godz. 22 w niedzielę i poinformował, że jutro zostanie oddelegowany do komisji egzaminacyjnej. Zapytał, czy ma wybór, bo żona jest nauczycielką i strajkuje. Dowiedział się, że udział w komisji jest dobrowolny, więc zrezygnował. Następnie zadzwonił jego kolega: „Radzę ci zarejestrować się do komisji, bo komendant chce się wykazać i będzie robić ci problemy”.
Maciej, 40 lat, nauczyciel języka polskiego (SP w woj. kujawsko-pomorskim):
W naszej szkole uczą się dzieci z terenów wiejskich, gdzie PiS cieszy się ogromną popularnością, a propagandowe media szczują na nas 24 godziny na dobę. Próbowaliśmy, mimo trudnej dla nas sytuacji, wspierać swoich uczniów przed egzaminem. Jednak gimnazjaliści nie odpowiadali nam „dzień dobry”. Pierwszego dnia odwracali się na nasz widok. Te zachowania przynieśli z domów.
Izabela, 43 lata, wicedyrektorka (SP w woj. lubelskim):
Popieram strajk, ale nie mogłam zostawić dyrektora na czas egzaminów. U nas strajkujący opuścili pokój nauczycielski i schowali się w bibliotece. Nie chcieli spotykać się z uczniami, by nie prowokować niepotrzebnych spięć.
Hubert, 28 lat, nauczyciel matematyki (SP w woj. mazowieckim):
Łamistrajki wyszły z gabinetu dyrektora by udać się w kierunku sali gimnastycznej gdzie uczniowie zdawali test. Kilkunastu kolegów po fachu zrobiło im walk of shame (ang. spacer hańby). Wybuczano ich przy gimnazjalistach.
Grażyna, 51 lat, nauczycielka języka polskiego (LO, woj. śląskie):
W niedzielę wikary, mój kolega z pracy, w trakcie mszy potępił strajk nauczycieli. U nas co powie ksiądz, to jest absolutna świętość. Po prostu napuścił na nas lokalną społeczność. A nauczycielom nie jest łatwo, bo na wsi nawet rodziny się od nas odwracają. W tej sprawie napisaliśmy skargę do kurii.
WTOREK, 9 KWIETNIA, 2. DZIEŃ STRAJKU
Małgorzata, 32 lata, nauczycielka historii i WOS-u (SP w woj. lubuskim):
Namówiłam męża strażaka, żeby zarejestrował się na listę rezerwową do komisji egzaminacyjnej. Baliśmy się represji ze strony jego pracodawcy. Mąż marzył o tym zawodzie, latami pracował na swoją karierę. W straży pożarnej pracuje się przez dwa dni 48 godzin, następnie dwa dni mąż ma wolne.
Ustaliliśmy, że nie będzie odbierał telefonów od nieznanych numerów. Było sporo takich połączeń. Tymczasem w mediach rządowych przekaz jak za komuny: „Tysiące wolontariuszy zgłasza się by zastąpić nauczycieli w komisjach egzaminacyjnych”. Mój mąż skomentował: „Jacy wolontariusze, kur… mać?!”. Od tamtej pory nie oglądamy telewizji.
Magdalena, 52 lata, nauczycielka matematyki (SP w woj. pomorskim):
W trakcie egzaminów absolutny chaos. Ten sprawdzian to farsa! Pięć minut przed rozpoczęciem testów naprędce zwerbowani egzaminatorzy dostali krótkie szkolenie „na kolanie”, jak reagować na zachowania uczniów. To jest szereg procedur, których my uczymy się w trakcie rady szkoleniowej. Jeśli w komisji egzaminacyjnej może zasiadać każdy, to niech te same osoby przyjdą uczyć dzieci.
Kaja, 45 lat, nauczycielka języka niemieckiego (LO w woj. mazowieckim):
Dzieci rozmawiały ze sobą w trakcie testów. Gdy zapytałam mundurową „wolontariuszkę” czemu na to pozwoliła odpowiedziała: „Nie wiedziałam, że nie można”. Cały ten egzamin jest do podważenia. Mieliśmy kurnik, a nie państwowy test. Dla dobra dzieci nie zgłaszamy tego dalej.
Izabela, 43 lata, wicedyrektorka (SP w woj. lubelskim):
Rano dyrektor zapewnił pracowników, że popiera strajk, lecz sam nie może wziąć w nim udziału (mógłby stracić pracę). Apelował także o zakończenie hejtu wycelowanego w „łamistrajków”. Dzień wcześniej przedstawicielka związków zawodowych groziła im, że zostaną obrzuceni zgniłymi pomidorami i zbukami.
Mariusz, nauczyciel fizyki, (LO w woj. mazowieckim):
Łamistrajki zasłaniają się dobrem dzieci, mówią o tym, że nie strajkują, bo nie chcą narobić problemów zdającym egzaminy. To nieprawda, zazwyczaj mówią tak najmniej zaangażowani belfrzy, którzy tyrają na kilku etatach, byleby się dorobić. Jeśli nie chodzi o pieniądze, to zazwyczaj o politykę. Wyłamują się ci, którzy kochają prezesa. Mówią, że to protest polityczny.
Robert, 27 lat, nauczyciel wychowania fizycznego (LO w woj. wielkopolskim)
Do pokoju nauczycielskiego przyszła siostra zakonna, by odmówić różaniec za nasze nawrócenie. Dzwonił mój kolega pracujący w jednej z małopolskich szkół. U niego wikary poinformował radę pedagogiczną, że osoby strajkujące nie dostaną rozgrzeszenia na Wielkanoc.
ŚRODA, 10 KWIETNIA, 3. DZIEŃ STRAJKU
Izabela, 43 lata, wicedyrektorka (SP w woj. lubelskim):
Dowiedziałam się nieoficjalnie, że strajkujący nauczyciele poinformowali łamistrajków, że nie są mile widziani w pokoju nauczycielskim oraz w bibliotece, gdzie wciąż przebywali z powodu testów.
Maryla, 54 lata (SP w woj. pomorskim):
W najgorszej sytuacji są małżeństwa nauczycieli z małymi dziećmi. Ich pensje ścięte o połowę będą naprawdę niewielkie. Dużo osób bało się wziąć udział w strajku, bo my żyjemy od pierwszego do pierwszego. „Nie ma co się bać za dwa tysiące złotych” – usłyszałam od młodszego kolegi. Racja. Na szczęście u nas strajkują wszyscy. Wspieramy się i integrujemy. Przychodzimy do szkoły na tyle godzin, ile mamy w planie. Dużo rozmawiamy o systemie edukacji, o tym jak go naprawić. To było nam potrzebne.
Arkadiusz, 33 lata (ZS w woj. zachodnipomorskim):
Dotacja zaproponowana przez Kaczyńskiego, czyli 100 złotych na tucznika to prawie dwa razy tyle, ile dostaję jako wychowawca klasy. Za godziny zebrań, 10 tys. stron papierów, odpowiedzialność za dzieciaki, rozwiązywanie problemów, organizowanie wyjść i imprez, żeby szkoła im się nie tylko kojarzyła z piątkami i jedynkami itd.
Za to wszystko mogę zaprosić narzeczoną na kebab i wspólną colę. Tak, wiem, mógłbym robić coś innego i dlatego od przyszłego roku szkolnego rezygnuję z objęcia wychowawstwa i skupię się na drugiej pracy.
CZWARTEK, 11 KWIETNIA, 4. DZIEŃ STRAJKU
Kaja, 45 lat, nauczycielka języka niemieckiego (LO w woj. mazowieckim):
Dziś zadzwoniła moja mama: „Szukają pracowników na sklep do Biedronki. Obok marketu powiesili billboardy – na dobry początek 3,2 tys. zł brutto za pracę kasjerki. Może zastanów się, pomyśl?”.
Zawsze płaczę po tych matki telefonach. Kolega historyk odszedł ze szkoły do marketu trzy lata temu. Awansował, zarabia około czterech tysięcy jako magazynier. Strajkuję, bo odebrano mi godność. Po co były te moje marzenia, lata studiów, setki dokształcających książek, tysiące godzin pracy? Żeby zarabiać mniej niż kasjerka w Biedronce?
Iga, 45 lat, nauczycielka biologii (LO w woj. kujawsko-pomorskim):
W końcu! Strajk! Czekałam na to te wszystkie lata ekonomicznego poniżenia. Czy ja chcę dużo? Tyle co 500+, to akurat 30 proc. mojej pensji. Mam takie marzenie, że wchodzę do księgarni i kupuję parę książek, które chcę przeczytać. Przy obecnych zarobkach to niemożliwe. Muszę czekać aż nowe tytuły się przedawnią i znikną z półki „TOP 10”. Potem dzwonię do biblioteki, namawiam na zakup książki. Zapisuję się w kolejkę i czekam.
Co do zakupów w księgarni mam zasadę „jedna książka na miesiąc”. Na więcej nie mogę sobie pozwolić. Brakuje nam pieniędzy na własne pasje. Co to za nauczyciel bez pasji? Jak ma przekazać je dzieciom?
PIĄTEK, 12 KWIETNIA, 5. DZIEŃ STRAJKU
Kaja, 48 lat, nauczycielka języka niemieckiego (LO w woj. mazowieckim):
Beza mi wyszła wyjątkowa, w pokoju nauczycielskim wszyscy pytali o przepis. To jedyna słodka informacja, bo rząd atakuje nas w swoich mediach. Dziennikarze TVP wymyślają ohydne i nieprawdopodobne kłamstwa. Brakuje nam sił, by to wszystko dementować.
Izabela, 43 lata, wicedyrektorka (SP w woj. lubelskim):
Dziś usłyszałam wypowiedź marszałka Senatu: „Znowu zostanę zhejtowany i skrytykowany, bo kiedyś już mówiłem, przy sporze z rezydentami, że powinno się pracować dla idei. Ja pracowałem dla idei, pracuję dla idei i będę pracował dla idei, a dla dzieci jeszcze tym bardziej powinniśmy pracować” – powiedział Stanisław Karczewski, z pensją 20 tys. złotych miesięcznie i 236 tysięcy rocznie.
Za taką pensję to mogę pracować dla idei! A niech tam! Za 15 tysięcy miesięcznie, to ja ze szkoły w ogóle mogę nie wychodzić; opiekę 24-godzinną wprowadzić. Co za syf, co za hipokryzja, ta wypowiedź jest po prostu obleśna.
Piotr, 28 lat, nauczyciel języka polskiego (LO w woj. mazowieckim):
Przyszła do nas nauczycielka historii i mówi: „Ludzie opamiętajcie się! Przecież rząd dał nam 1200 złotych podwyżki”! Ta kobieta ślepo wierzy mediom narodowym i przekazom z Nowogrodzkiej. (Jeśli dostała taki przelew, ta kwota to wyrównanie z pierwszego kwartału za 5 proc. podwyżki – wynikającej z poprzednich ustaleń). Nawet osoba wykształcona nabiera się na sztuczki Kaczyńskiego. Inna jego zwolenniczka weszła do pokoju nauczycielskiego i powiedziała do nas: „Powinniście zawisnąć na drzewach”.
Mateusz, 33 lata, nauczyciel fizyki i matematyki (ZS w woj. dolnośląskim):
Nie strajkuję, bo uważam, że protest może wyrządzić krzywdę dzieciom. Jeśli coś pójdzie nie tak, to właśnie one będą miały problemy przy rekrutacji do szkół średnich. Poza tym w naszej szkole nauczyciele są jacyś niepoważni. W ramach strajku wstawili do internetu zdjęcia – grają na nich w gumę, rysują kwiatki i chmurki na tablicy, wuefista biega wokół szkoły. A potem się skarżą, że im rząd podkopuje autorytet.
PONIEDZIAŁEK, 15 KWIETNIA, 8. DZIEŃ STRAJKU
Grażyna, 55 lat, nauczycielka języka polskiego (LO w woj. śląskim):
Zostałam sama. Nikt oprócz mnie nie wpisał się na listę strajkową. Moja najlepsza przyjaciółka mnie zdradziła. Zawsze razem dojeżdżamy do pracy. Dziś wsiadła do auta łamistrajków i przeszła na ich stronę. Jest mi cholernie przykro. Nie tak to miało wyglądać.
Bogumiła, 50 lat, nauczycielka języka polskiego (SP w woj. pomorskim):
U nas morale osłabły. Atmosfera jest ścięta. Sporo nauczycieli zrezygnowało ze strajku. W zeszłym tygodniu największy problem mieli wychowawcy roczników, które egzaminowano. Wyrzuty sumienia, bóle głowy i brzucha. Są jakieś uczucia, że tej wojny nie wygramy.
Dziś w pokoju nauczycielskim rozmowy o tym, jak to przeżywamy: pobudki w środku nocy, kołatanie serca, tabletki na sen. Bo za coś trzeba zrobić święta, zaraz maj, niektórzy prowadzą dzieci do komunii, a za dni strajku wypłat nie będzie.
Robert, 27 lat, nauczyciel wychowania fizycznego (LO w woj. wielkopolskim):
Dziś zdołował mnie sondaż, przeprowadzony przez jeden z wiodących tygodników opinii. Zapytano Polaków, ile powinien zarabiać nauczyciel. Według danych z badania – nie więcej niż „między dwa a trzy tysiące złotych na rękę”.
Społeczeństwo chce naszej biedy, nie wiem, może z zemsty za szkolne lata. Ci sami rodacy posyłają nam swoje dzieci na naukę i oczekują najlepszej jakości edukacji. Nie mam już sił na to wszystko. Kocham swoją pracę, ale chcę wyjechać.
WTOREK, 16 KWIETNIA, 9. DZIEŃ STRAJKU
Izabela, 43 lata, wicedyrektorka (SP w woj. lubelskim):
Dziś przypada dzień sądu nad morale strajkujących. To ważny dzień z perspektywy dyrektora szkoły: te osoby, które jutro wrócą do pracy, otrzymają pensję za dni świąteczne. Nauczyciele strajkujący w środę nie otrzymają wynagrodzenia za cały okres świąt (także za wolny od zajęć dydaktycznych czwartek i piątek).
Zabawne i smutne – przewodnicząca związków zawodowych, która nawoływała do strajku i podburzała innych jeszcze w zeszłym tygodniu poszła na L4 i właśnie dziś poinformowała, że jutro pracuje. To samo z tym nauczycielem, co groził łamistrajkom obrzuceniem zgniłymi pomidorami. On już dzisiaj uczy.
Maryla, 54 lata (SP w woj. pomorskim):
Nad ranem dostałam SMS: „Wieści z narady dyrektorów z Warszawy: rady klasyfikacyjne się odbyły, ale maturzyści nie zostali sklasyfikowani, bo nie było kworum. Rząd ma pełne gacie z powodu porozumienia szkół średnich o nieklasyfikowaniu uczniów. Kaczyński zakazał swoim wypowiadania się. Stąd spotkanie w czwartek, bo na poważnie boją się, że nawet jeśli matury się odbędą, to nie będzie komu sprawdzać. Poza tym jest tak wiele uchybień na egzaminach gimnazjalnych, że boją się o unieważnienia matur”. W szkole poruszenie, dużo osób przesyła sobie tę wiadomość.
Łucja, 27 lat, nauczycielka etyki i WOK (LO w woj. kujawsko-pomorskim):
Zwykle o tej porze maturzyści mają już wystawione oceny. Odbywają się rady klasyfikacyjne, na których omawiamy wyniki uczniów podchodzących do matur. Żeby w ogóle podejść do egzaminu dojrzałości potrzebne jest świadectwo ukończenia szkoły. My nie poszliśmy na radę. Tegoroczni maturzyści go nie dostaną.
Piotr, 28 lat, nauczyciel języka polskiego (LO w woj. mazowieckim):
Tym razem rząd nic nie wskóra. Nie uda się ściągnąć strażaków i leśników, by klasyfikowali uczniów. Prawo mówi wyraźnie: do klasyfikacji uczniów potrzebna jest połowa grona pedagogicznego. Na ostatniej radzie był dyrektor i dwóch łamistrajków.
Kaja, 48 lat, nauczycielka języka niemieckiego (LO w woj. mazowieckim):
Jedna z pisowskich kuratorek oświaty powiedziała, że dyrektorzy będą sami klasyfikować uczniów. To ciekawe. Celowo nie wstawiliśmy jeszcze do dzienników ocen za aktywność itd. Niektórzy uczniowie mają z przedmiotów po trzy oceny, a potrzeba pięciu ocen do podsumowania umiejętności ucznia. Kto ma je dopisać do dziennika? Dyrektor, który nawet nie zna uczniów i ich wyników? Wystawienie oceny na podstawie trzech wyników ucznia będzie równe ze złamaniem prawa.
ŚRODA, 17 KWIETNIA, 10. DZIEŃ STRAJKU
Piotr, 28 lat, nauczyciel języka polskiego (LO w woj. mazowieckim):
Większość rodziców przestała nas wspierać. Mają problem z tym co zrobić z dziećmi, które wciąż zostają w domach. Dla nich to wszystko jest uciążliwe. Ale strajk powinien być uciążliwy. Możecie mówić, że bierzemy zakładników. Nie mamy wyboru, bo traktują nas jak ścierwa. Jesteśmy trupami, a gwoździem do trumny była reforma minister Zalewskiej. Ta trumna właśnie się otworzyła, a trup wyszedł i śmierdzi. Trup dla ministerstwa, a dla nas to żywe ciało, ciało pedagogiczne.
Robert, 27 lat, nauczyciel wychowania fizycznego (LO w woj. wielkopolskim):
Nauczyciele wiedzą, że jutrzejsze dyskusje z rządem to tylko medialne wydarzenie. Jeśli strajk upadnie po świętach… zostaniemy najbardziej zgnojoną grupą zawodową w Polsce. Z autorytetu nauczyciela został wiecheć, rząd nastawił przeciwko nam uczniów, rodziców, całe społeczeństwo. Teraz musimy wytrzymać do końca, inaczej to wszystko pójdzie na marne.
Magdalena, 52 lata, nauczycielka matematyki (SP w woj. pomorskim):
Nadeszły nowe instrukcje. Przekazujemy sobie informacje. Jeśli negocjacje po świętach nic nie dadzą, a PiS wprowadzi kolejne prawo spisane na kolanie, pozwalające dyrektorom liceów na samotną klasyfikację maturzystów, to kończymy strajk, wracamy do pracy i robimy absolutnie minimum. Żadnych wycieczek, przygotowywania dodatkowych materiałów, prezentacji, wyjść do kina czy muzeów. Żadnych wypracowań, ciekawostek, pracy w grupach. Czysta recytacja podręcznika.
Izabela, 43 lata, wicedyrektorka (SP w woj. lubelskim):
W smrodku pedagogicznego bagienka ustalamy, co dalej. Jeśli strajk upadnie, Polska dostanie taką szkołę, za jaką płaci. Będziemy faktycznie, tak jak nam wmawiają, pracować trzy godziny dziennie. Poklepiemy coś tam przy tablicy, bez względu na to, czy ktoś słucha, czy to interesujące. Totalne minimum. Nawet prac domowych nie będę zadawać. Nie sprawdzę ani jednego testu w domu. Zostaniemy kukłami, tak jak rząd sobie nas wymarzył.
CZWARTEK, 18 KWIETNIA, 11. DZIEŃ STRAJKU
Magdalena, 52 lata, nauczycielka matematyki (SP w woj. pomorskim).
Znowu przyniosłam do szkoły sałatkę, ale tym razem z gyrosem. Koleżanki upiekły ciasta, a kto nie chciał gotować kupił jakieś śledziki. U nas wciąż strajkuje prawie cała kadra. Porozumienia nie widać. Rząd proponuje 120 zł podwyżki. Starczy na składniki do sałatek na kolejny strajk.