Edukacja
Dr Monika Wasilewska: czasami trzeba potrząsnąć rodziną
23 maja 2025
„Nauczyłem się z tym funkcjonować. Jak robię coś ważnego, jak z kimś rozmawiam… jak ktoś straszną głupotę [palnie], to śmieją się. […] To jest takie dziwne, jakby cały czas mnie obserwowali […] Tak to u mnie wygląda z tą schizofrenią. Po mnie nie idzie się połapać, że coś ze mną jest nie tak, ale w głowie… No czasami sieczka” – opowiada w jednym z nagrań Eryk z kanału Outsider Schizofrenik. Schizofrenia to poważna choroba, co ją łączy z naszą zdolnością do mówienia?
Schizofrenia to stan chorobowy, w którym człowiek doświadcza intensywnych objawów wytwórczych, takich jak halucynacje czy urojenia. Halucynacje są bardzo tajemniczym zjawiskiem. Polega ono na tym, że chory słyszy głosy lub widzi obrazy, które w rzeczywistości nie istnieją. Nie jest on w stanie zachować krytycyzmu wobec nich, gdyż jest przekonany, że to, co słyszy lub widzi, jest rzeczywiste. Jego mózg działa tak, jakby zmysły rzeczywiście odbierały bodźce. Treści produkowane podczas omamów (jak też nazywamy halucynacje) mogą być różne. Zazwyczaj jednak są nieprzyjacielskie, krytyczne, komentujące lub nakłaniające do zrobienia sobie krzywdy.
„Ja mam te swoje quasi-głosy. To nie są głosy, ja nie słyszę głosów, to wszystko jest w myślach. To tak, jakbyś myślał o czymś, ale to coś do ciebie mówi, rozmawiasz z tym czymś […] Mam taki myk w bańce. Coś się otworzyło i się nie domknęło. I teraz sobie gadam czasami z różnymi istotami” – opowiada Eryk.
Nie każdy chory panuje nad swoim stanem. W niektórych przypadkach doświadcza on ogromnego cierpienia. Potęgowane jest tym, że sam nie potrafi zapanować nad docierającymi do niego „bodźcami”. Tak naprawdę ich źródło tkwi przecież w nim samym. Istnieją różne hipotezy na temat sposobów, w jaki wykształca się choroba. Według jednej z nich schizofrenia jest powiązana z rozwojem mowy. Sztandarowy objaw zaburzenia jest bowiem efektem zakłóceń w tych samych obszarach mózgu, które odpowiadają również za rozumienie i produkcję mowy.
Zdolność człowieka do mówienia i rozumienia tego, co mówi ktoś inny, jest jedną z największych tajemnic, którymi zajmują się badacze ewolucji. Niektóre teorie zakładają, że na pojawienie się tej drogi komunikacji wpływ miały potrzeby środowiskowe i… przypadkowa mutacja genetyczna.
Homo sapiens zaczął tworzyć coraz bardziej wyrafinowane (jak na świat zwierząt) sieci społeczne. Wraz z rozwojem mózgu i poprawą bytową (ograniczanie zagrożeń, powszechna dostępność pożywienia) pojawiły się również nowe potrzeby. Idąc za myślą Maslowa, zaspokojone potrzeby niższego rzędu pozwalają na pojawienie się w polu widzenia kolejnych, bardziej wysublimowanych pragnień. Aby jednak je zaspokoić, musieliśmy po prostu zacząć ze sobą rozmawiać.
Mutacja genu FOXP2, który zmienił się zasadniczo w porównaniu do naszych najbliższych krewnych, szympansów, stała się kluczowym czynnikiem ewolucji zdolności językowych. Sonja C. Vernes wraz z zespołem naukowców między innymi z Uniwersytetu Oksfordzkiego wskazuje, że FOXP2 jest jednym z kluczowych genów, który umożliwił rozwój zdolności mowy. A zmiany w tym genie u ludzi są związane z rozwojem mózgu i artykulacji. Unikalna budowa krtani i jamy ustnej pozwala człowiekowi na produkcję szerokiego zakresu dźwięków. Rozwój obszarów Broki i Wernickego pozwolił natomiast wykorzystać te zmiany anatomiczne, umożliwiając ludziom rozmawianie ze sobą. (Uproszczając zagadnienie tysiąca lat ewolucji). Pojawienie się mowy sprawiło, że pojawił się w nas również dialog wewnętrzny. Był to wyraz naszej samoświadomości i narzędzie do tworzenia własnych myśli.
Polecamy: Naukowcy odkrywają tajemniczy związek między kotami a schizofrenią
„Schizofrenia jest ceną, jaką płacimy za ludzką asymetrię mózgu, która umożliwiła rozwój języka” – pisze Tim Crow, brytyjski psychiatra i badacz w artykule Schizophrenia as the Price that Homo Sapiens Pays for Language. Rozwój ludzkiego mózgu następował stosunkowo szybko i intensywnie. Istnieją w nim dwa ośrodki odpowiedzialne za rozumienie i produkcję mowy: obszary Broki i Wernickego. Crow przypuszcza, że schizofrenia może być efektem nieco innego działania prawej i lewej części mózgu (tak zwanej lateralizacji mózgu). Szczególnie w podobszarach, które są kluczowe dla rozwoju języka. „Halucynacje słuchowe mogą być zakłóceniem wewnętrznego dialogu – procesu, który ewoluował wraz z językiem. Słyszenie głosów jest efektem nieprawidłowego przypisywania własnych myśli zewnętrznemu źródłu” – pisze naukowiec.
Inni badacze zauważają, że gen FOXP2, biorący udział w rozwoju języka, również może mieć związek z podatnością na zachorowanie na choroby psychiczne w przypadku, gdy nastąpi jakaś aberracja odpowiadająca za nieprawidłowe działanie genu. Ponadto problemy z myśleniem abstrakcyjnym, charakterystyczne dla chorych w spektrum schizofrenii, mogą mieć podłoże w nieprawidłowościach działania tych samych obszarów mózgowych, które są odpowiedzialne także za ludzką mowę.
Polecamy wystąpienie dr. Tomasza Witkowskiego w trakcie Holistic Talk 2025:
Inną teorię, nieco kontrowersyjną, zaproponował Julian Jaynes. Mimo krytyki, której została poddana, położyła podstawy do hipotezy Crowa. Amerykanin rozwijał swoją koncepcję bikameralnego mózgu, którą opisał w książce The Origin of Consciousness in the Breakdown of the Bicameral Mind. Według Jaynesa podział w funkcjach poszczególnych półkul mózgu człowieka miał być bardziej radykalny. Około 3000 lat p.n.e. półkula lewa odpowiadała za funkcje stricte praktyczne: wykonywanie codziennych zadań i podejmowanie decyzji. Proces myślenia odbywał się natomiast wyłącznie w półkuli prawej. Generowane przez nią myśli odbierane były przez półkulę lewą jako zewnętrzny głos bogów lub duchów.
„Halucynacje słuchowe mogły być pozostałością po dawnym sposobie funkcjonowania ludzkiego mózgu, w którym mowa była odbierana jako nakazy od wyższych istot, a nie jako wewnętrzne myśli”, pisze Jaynes. Oznaczałoby to, że człowiek nie miał świadomości tego, że wewnętrzna narracja to tak naprawdę myśli jego samego. Teoria ta, mimo iż jest kontrowersyjna – zakłada bowiem brak komunikacji pomiędzy półkulami – pozwoliła na spojrzenie na rozwój ludzkiego mózgu z zupełnie innej perspektywy.
Podobny punkt widzenia znajdziemy także u Chrisa Fritha w pracy Making up the Mind: How the Brain Creates Our Mental World. Jak pisze brytyjski neuropsycholog, „U osób ze schizofrenią zaburzona jest zdolność do rozpoznania własnych myśli jako należących do nich samych, co prowadzi do doświadczenia, że są one generowane przez zewnętrzne siły”. Frith także akcentuje istotny fakt nieumiejętności rozpoznania u chorego siebie samego jako źródła własnych myśli. Trudno wyobrazić sobie cierpienie, które w taki sposób człowiek zadaje sam sobie.
Przeczytaj także: Mowa ujawnia nasze sekrety i pokazuje, jakimi jesteśmy ludźmi
Mowa jest jednym z największych osiągnięć ewolucyjnych ludzkości, ale jak drogo musieliśmy za nią zapłacić? Najpoważniejszą konsekwencją jest możliwość wykształcenia się u człowieka ciężkiej choroby psychicznej. Ewolucja języka postawiła radykalne wymagania wobec struktury mózgu i sposobu przetwarzania informacji. Dzięki temu ludzie wykształcili świadomość siebie, myślenie abstrakcyjne i wewnętrzny dialog. Jednak te same procesy, które umożliwiają nam mówienie o sobie i rozmawianie z innymi, sprawiają, że jesteśmy podatni na zakłócenia w postrzeganiu rzeczywistości. Mowa pomogła nam zdobyć świat, znajduje się ona w centrum ludzkiej kultury i myśli, okazuje się jednak, że to broń obosieczna. Nie tylko zapewniła nam dominację, ale mogła również przynieść cierpienie.
Może Cię także zainteresować: Ucieczka w marzenia. Kiedy wyobraźnia staje się zaburzeniem