Humanizm
Pomoc niewidomym z echolokacją. Tak dźwięk wspiera orientację
13 listopada 2024
„Na pewno ważne jest samo znaczenie symbolu Auschwitz” – mówi Paweł Sawicki, pytany o źródła sukcesu twitterowego profilu @AuchwitzMuseum. Ale czy symbol, nawet najbardziej rozpoznawalny, wystarczyłby do ściągnięcia przeszło 550 tys. osób?
Polskie instytucje kultury już dawno odkryły Twittera. Wiele z nich działa na nim bardzo aktywnie. Publikują setki i tysiące postów. Efekty osiągają jednak… wyjątkowo skromne. Muzeum Narodowe w Warszawie ma około 12 tys. followersów; głośne i kontrowersyjne Muzeum II Wojny Światowej – zaledwie 1,8 tys., a Muzeum Krakowa… mniej niż połowę tego. Nawet nowe i ważne z perspektywy zagranicy Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN jest śledzone na Twitterze przez niespełna 7,8 tys. osób.
Niełatwo o sukces, gdy tematem nie są bieżące newsy polityczne, ale zagadnienia kultury i pamięci. Jednak pojedyncza instytucja nie dość, że wyprzedziła cały polski peleton, to jeszcze dołączyła do światowej czołówki, a potem ją przegoniła.
Muzeum Auschwitz-Birkenau działa w mediach społecznościowch niemal tak długo, jak one istnieją. „Rozwijamy obecność w nich od 2009 r.” – tłumaczy Paweł Sawicki, który zawiaduje nie tylko muzealnym Twitterem, ale też profilami na Facebooku, Instagramie, Pintereście czy YouTubie oraz odpowiada za stronę internetową placówki.
Zaznacza, że na Facebooku Muzeum Auschwitz pojawiło się wcześniej niż jakakolwiek „tego typu instytucja na świecie”. Wie, co mówi. To Social Media Manager, jakich mamy w Polsce tysiące – można by pomyśleć i być w ogromnym błędzie.
Sawicki pracował już jako dziennikarz Radia ZET i Polskiego Radia, gdzie prowadził popularny „Poranek Dwójki”. Od przeszło dekady jest związany z Muzeum Auschwitz-Birkenau i choć z pozoru zniknął z publicznego widoku, to dzisiaj ma o wiele większy wpływ na opinię publiczną niż zdecydowana większość przedstawicieli polskich mediów. Może i gwiazdy telewizji szczycą się milionami widzów i fanów, ale treści przygotowywane przez Sawickiego docierają do dziesiątek milionów. Kształtują opinie i pogłębiają wiedzę ludzi z całego świata.
Obecnie profil @AuschwitzMuseum śledzi na Twitterze 568 tys. osób, a przynajmniej tyle jest ich w momencie pisania tego tekstu. Każdego dnia przybywa średnio 1,6 tys. nowych followersów.
„W ciągu dwóch lat odnotowaliśmy ogromny przyrost obserwujących, z 50 tys. we wrześniu 2017 r. do 500 tys. we wrześniu 2019 r.” – wyjaśnia Sawicki. Szczegółowe liczby brzmią jeszcze bardziej imponująco. „W 2018 r. wśród 10 najlepszych tweetów w Polsce (najwięcej podań dalej i polubień) było sześć napisanych przez Muzeum Auschwitz. We wrześniu 2019 r. nasze tweety zostały wyświetlone ponad 35 mln razy” – dopowiada pracownik Biura Prasowego.
„Mamy nadzieję osiągnąć 750 tys. obserwujących na 75. rocznicę wyzwolenia Auschwitz” – można przeczytać w przyklejonym tweecie z 23 sierpnia. Kiedy go publikowano, cel wydawał się niezwykle ambitny. Ale przez siedem tygodni już przybyło 150 tys. osób.
„To nie będzie możliwe bez twojego wsparcia i zaangażowania” – brzmiało oficjalne wezwanie. „Pomóż nam uhonorować wszystkie ofiary i zachować pamięć o nich”.
Na dobrą sprawę to działalność profilu w pigułce.
„Twitter jest w tej chwili naszym najważniejszym kanałem komunikacji. W naszych wpisach nie tylko przypominamy o ofiarach obozu, pokazujemy zdjęcia Miejsca Pamięci, przypominamy fakty z historii obozu Auschwitz, ale także kontaktujemy się z przedstawicielami mediów, prowadzimy publiczną dyskusję, publikujemy oświadczenia, reagujemy na zawierające merytoryczne błędy publikacje prasowe, czy interweniujemy w sytuacjach naruszenia dobrego imienia ofiar Auschwitz” – tłumaczy Sawicki.
„Wszystko to staramy się robić w sposób wyważony, obiektywny, posługując się właściwą terminologią i odpowiednim językiem. Być może właśnie dlatego nasza obecność jest dostrzegana przez użytkowników Twittera” – dodaje.
O osiągnięciach Sawicki opowiada z pewnym dystansem, nawet skromnie. Cieszą go wymierne skutki, ale przyznaje, że „nie wie, czy jest w stanie dokładnie” podać, w czym tkwi źródło wielkiego powodzenia prowadzonego przez niego profilu. Zwraca uwagę na siłę samego symbolu Auschwitz. Słusznie, ale warto podkreślić, że inne powszechnie kojarzone miejsca związane z pamięcią Zagłady nie zdołały ściągnąć uwagi setek tysięcy internautów. Nawet sławne Yad Vashem ma na Twitterze tylko 62 tys. obserwujących.
Sawicki wspomina też o tym, że Twitter oznaczył profil muzeum jako „zweryfikowany”.
„To z pewnością odgrywa dużą rolę” – mówi. Wydaje się jednak, że za najważniejszą decyzją podjętą już na samym starcie było to, by profil adresować nie tylko, ani nawet nie przede wszystkim, do Polaków.
„Główne wpisy publikowane są zarówno po polsku, jak i po angielsku” – wyjaśnia. „Zdecydowana większość naszych obserwujących to osoby ze świata anglojęzycznego. Obserwujący z Polski to około 2 proc.” – zaznacza.
Jeśli o czymś nie wspomina, to o intensywności działań. Są dni, gdy na profilu pojawia się 50 nowych tweetów. Są i takie, gdy jest ich przeszło 300.
„Generalnie całą aktywnością w mediach społecznościowych zajmuje się jedna osoba, choć oczywiście korzystam ze wsparcia wielu osób w muzeum po to, by publikowane treści były na jak najwyższym poziomie merytorycznym” – tłumaczy Sawicki, do którego obowiązków w Miejscu Pamięci Auschwitz-Birkenau należy nie tylko cała komunikacja społecznościowa, ale także wydawanie dwujęzycznego miesięcznika „Memoria”.
Dziesiątki i setki wiadomości każdego dnia sprawiają, że niektóre przebijają się do powszechnej świadomości, nawet gdy duża ich część pozostaje bez odzewu.
„Dzięki użytkownikom Twittera – często osobom rozpoznawalnym czy medialnym – którzy sami z siebie zdecydowali się nas wesprzeć, zaapelować do innych, by dołączyli do naszej wirtualnej wspólnoty pamięci i obserwowali nasze konto, udało nam się w ostatnim czasie przekroczyć najpierw barierę 200 tys., a następnie 500 tys.” – podkreśla Sawicki.
„Najważniejsza jest codzienna praca przypominania o faktach z historii obozu, o konkretnych ludziach, ofiarach, historiach, pokazywanie, jak bardzo trudna, skomplikowana i wielowymiarowa jest historia obozu” – wyjaśnia rozmówca i przypomina o podstawowym ograniczeniu, jakie narzuca użytkownikom ta konkretna platforma. „Zawarcie tego w objętości tweeta to wielkie wyzwanie” – zauważa.
Bezpośredni kanał kontaktu z ludźmi kultury, mediów, polityki pozwala osiągać wymierne rezultaty. W sytuacji gdy w ciągu kilku sekund można dotrzeć do redaktorów naczelnych najważniejszych portali na świecie, do członków rządów i najpopularniejszych celebrytów, profil @AuschwitzMuseum jest w stanie nie tylko korygować fałszywe wiadomości, ale też przypadki jawnego naruszania godności ofiar.
„Oczywiście dają satysfakcję interwencje, które są skuteczne, kiedy na przykład udaje się doprowadzić do poprawiania błędów w publikacjach prasowych czy usuwane są uderzające w pamięć ofiar produkty w sklepie internetowym” – mówi Sawicki. Przykładem może być tu amerykański sklep RedBubble, który jeszcze wiosną tego roku sprzedawał poduszki, torby i spódniczki ze zdjęciami torów prowadzących do Auschwitz i kominów krematoryjnych.
Sawicki, używając konta twitterowego tego sklepu, zadał pytanie, czy „naprawdę sądzi (sklep)”, że coś takiego jest dopuszczalne. „To raczej niepokojące i lekceważące” – skomentował. Tweet polubiło prawie 8,2 tys. osób, a prawie 5 tys. go skomentowało. W ciągu kilku godzin szokujące produkty zniknęły z oferty, a sklep zapewnił, że nie były one zgodne z jego regulaminem.
„To pokazuje, że dzięki wirtualnemu narzędziu mamy wpływ na to, jak kształtuje się pamięć, a my możemy bardzo szybko pokazać, ze Miejsce Pamięci stara się dbać o nią nie tylko w autentycznej przestrzeni byłego obozu, ale także w przekazie medialnym czy internetowym” – uważa Sawicki.
Czasem nie trzeba nawet czekać na korektę czy reakcję. Wystarczy, że setki tysięcy osób dowiedzą się o błędzie i poznają komentarz Sawickiego. Rzetelny, ale nieraz cięty. Tak było latem 2017 r., gdy amerykański kongresmen Clay Higgins nagrał polityczne wideo w komorze gazowej Auschwitz, wzywając w nimi do zwiększenia nakładów Stanów Zjednoczonych na zbrojenia.
W reakcji Sawicki zamieścić tweet: „Każdy ma prawo do osobistej refleksji. Ale wewnątrz komory gazowej powinna panować żałobna cisza. To nie jest scena”. Wiadomość szybko powtórzyły media na całym świecie, od „New York Timesa”, NPR i Politico, po BBC czy „Independent”.
Poza wielkimi akcjami są też te codzienne, drobne działania, wymagające wprost benedyktyńskiej pracy. Sawicki od lat koryguje teorie spiskowe, fałszywe oskarżenia, fake newsy. W stonowany, rzetelny sposób odpowiada nawet tym, którzy jawnie usiłują szkalować Muzeum lub rozsiewać niesprawdzone pogłoski.
„Nie istnieje zakaz wnoszenia polskiej flagi na teren Muzeum Auschwitz”, „Nie zostały zniszczone żadne pamiątki po więźniach” – pisze w tweetach kierowanych do konkretnych użytkowników. Tam, gdzie to tylko możliwe, stara się dołączać fakty o zatrważającej skali zbrodni dokonanych w obozie oraz o tym, że Auschwitz to miejsce pamięci nie tylko Polaków, ale wielu narodowości.
„Nie ma zakazu grania (polskiego) hymnu” – pisze w jednej z wiadomości. „Jest prośba o zachowanie ciszy i uszanowanie szczególnego charakteru dziedzińca bloku 11, gdzie Niemcy rozstrzelali ponad 5,5 tys. osób”. „Miejsce Pamięci odwiedza ponad dwa miliony osób rocznie. Zdarzają się incydentalne przypadki zachowań nieodpowiednich, prowokacyjnych, naruszających pamięć. Wówczas reagujemy” – podkreśla w innej wiadomości.
„Na szczęście prawie 30 lat wspólnej pracy edukatorów z Polski i Izraela, seminariów, konferencji czy programów wymiany wpływa na zmianę sytuacji. Proszę pamiętać, że dochodzą do tego tragedia sowieckich jeńców, pamięć romska, a także wiele innych, mniejszych – równie ważnych” – dopowiada.
Łącznie wysłał już 68 829 tweetów. Czy kolejne ty też będziesz śledzić?