Nauka
Świat jawi Ci się niesprawiedliwy? Cofnij się do swojego dzieciństwa
13 września 2025
Ponad sto lat temu Polacy spierali się o kanalizację w Warszawie. Dziś podobne emocje wywołuje edukacja zdrowotna w szkołach. Czy potrafimy wyciągnąć wnioski z historii, zanim konflikt podzieli nas jeszcze bardziej? - zastanawia się w swoim felietonie Andrzej Kucybała.
Przeglądając ostatnio Internet, natknąłem się na interesującą broszurę wydaną w 1900 roku w Krakowie przez księgarnię G. Gebethner i Spółka, wydrukowaną przez drukarnię krakowską W. Anczyc i Spółka, zatytułowaną Kanalizacja Miasta Warszawy – Jako narzędzie Judaizmu i Szarlatanerii, w celu zniszczenia rolnictwa polskiego i wytępienia ludności słowiaństwa nad Wisłą.
Autor podał tylko swe inicjały F.R. – nadwiślański rolnik, jakby wstydził się swych prezentowanych w tej broszurze poglądów. Kontekst tego opracowania wynikał z faktu, iż w latach 1876–1886 w Warszawie powstał nowoczesny system wodociągów z filtrami (projekt Williama Lindleya). Budowę tego systemu kanalizacji kontynuował jego syn William Heerlein Lindley, a następnie kanalizowano etapami Warszawę aż do 1915 r. Modernizacja trafiała na szalony opór w debacie publicznej.
Ścierały się argumenty techniczne (higiena, zdrowie publiczne) z lękiem przed kosztami, nowinkami i np. „marnowaniem nawozu” (bo wcześniej ludzkie nieczystości bywały używane w rolnictwie). Na tym tle pojawiał się spiskowy repertuar: przypisywanie infrastrukturze miejskiej ukrytych, „antypolskich” celów i łączenie ich z rzekomymi działaniami Żydów. Przykładem jest właśnie omawiana broszura, która błędnie sugerowała nawet „żydowskie pochodzenie” Lindleyów. Idąc tropem poglądów autora broszury, warszawskie gó..a i ścieki płynące ulicami miasta mogły uratować polskie rolnictwo i zachować tożsamość słowiańską. Piękna idea!
Badania historyków pokazują, że właśnie prasa i tanie broszury były kluczowym nośnikiem nowych, „programowych” form antysemityzmu i snucia różnego rodzaju teorii spiskowych. Projektowana infrastruktura kanalizacyjna przedstawiana była jako „narzędzie” obcego spisku, a inwestycje higieniczne jako „broń” przeciw polskiemu rolnictwu i „Słowiańszczyźnie”.
Straszono wyjałowieniem ziemi przez kanalizację i używano tym podobnych bzdurnych argumentów. To była podstawowa retoryka takich broszur i ówczesnej prasy, których teksty sprowadzały się przy okazji do polaryzacji, antysemityzmu i snucia różnorakich teorii spiskowych, w których głównym motywem było wynaradawianie społeczeństwa polskiego, a w efekcie takich działań – jego zagłada.
Przytaczam te historyczne fakty, aby nam uzmysłowić, iż przez stulecie nic się nie zmieniło. Podobnie jak na początku XX wieku powszechność i dostępność bzdurnych informacji, popartych pseudonaukowymi wywodami, pleni się w naszym społeczeństwie jak zaraza. A dzięki wszechobecnemu Internetowi dociera – z różnymi, niepopartymi nawet zdrowym rozsądkiem argumentami – do każdego zakątka naszego kraju. Oczywiście Internet we współczesnym świecie jest niezastąpionym źródłem informacji, zarówno tych prawdziwych, jak i tych, które nazywamy „fake newsami”, i trudno sobie wyobrazić życie bez Internetu.
Teraz pozwolę sobie wtrącić „trzy swoje zdania”, korzystając z rozpoczęcia nowego roku szkolnego i nawiązać do dyskusji na temat wprowadzonej w szkołach edukacji zdrowotnej.
Powszechna dyskusja – oczywiście w innej proporcji i z inną argumentacją – przypomina mi jak żywo tę z początku XX wieku o warszawskiej kanalizacji. Też bez argumentów popartych dowodami naukowymi, a jedynie poglądami, wzmacnianymi wypowiedziami hierarchów Kościoła katolickiego w telewizji, prasie, radiu, portalach społecznościowych. Pseudonaukowe argumenty, głównie redagowane przez kościelną stronę konfliktu. Argumenty oparte nie na nauce, a na dogmacie wiary.
W tej dyskusji postulaty oparte na dowodach naukowych, które w niej powinny być dominujące, ścierają się z argumentacją niepopartą żadną merytoryczną wiedzą, a jedynie zabobonną wiarą. To rzeczywiście utrudnia dyskusję, bo jak dowód naukowy może polemizować z wiarą? Nie ma takiej możliwości. Przecież nawet dzisiaj znajdziemy tysiące takich „mędrców”, którzy wierzą, że Ziemia jest płaska. Czy z nimi dyskusja jest możliwa? Nie, bo oni wierzą!
Wprowadzana edukacja zdrowotna w szkołach podstawowych (klasy IV–VIII) oraz w szkołach ponadpodstawowych ma obejmować szerokie spektrum tematów: zdrowie fizyczne, psychiczne, seksualne, społeczne i środowiskowe. Ale argumenty, którymi polski Kościół katolicki głównie zwalcza ten przedmiot, nie wynikają z uwarunkowań naukowych i racjonalnych, ale wyłącznie irracjonalnych.
Kościół wyraża obawy, że niektóre treści tego przedmiotu mogą być sprzeczne z jego nauczaniem i wartościami. Metropolita gdański, abp Tadeusz Wojda, w liście skierowanym do wiernych wyraził potrzebę ochrony dzieci „przed zgubnymi ideologiami, które ubrane w szlachetne pojęcia, niosą w sobie treści przeciwne naszej wierze”. Kościół głosem hierarchów wyraża obawy, że niektóre treści tego przedmiotu mogą być sprzeczne z jego nauczaniem i głoszonymi wartościami.
Zadajmy sobie podstawowe pytanie: czy szkoła ma ideologizować, czy wpajać szacunek do wiedzy naukowej i uczyć umiejętnego jej wykorzystywania w życiu codziennym, rodzinnym, społecznym, narodowym, państwowym? Czy nauka w szkołach ma opierać się na wierze, czy na dowodach naukowych?
Wydaje się, że to „oczywista oczywistość” – pojęcie szkoła i kształcenie równa się nauka. Okazuje się jednak, że podobnie jak na początku XX wieku kanalizacja w Warszawie była traktowana jako próba wynarodowienia Słowian mieszkających w zaborze rosyjskim, ale także austriackim (Kraków), tak przygotowanie młodego człowieka do życia we współczesnym świecie na podstawie naukę o zdrowiu psychicznym, seksualnym, rodzinnym, społecznym, narodowym i państwowym staje się sprzeczne z nauczaniem Kościoła katolickiego, a nawet pojawiły się takie argumenty użyte przez jedną z posłanek o próbie wynarodowienia.
Oczywiście te dwa przykłady to zdecydowanie inny kontekst, ale argumenty polaryzujące przeciwników tego przedmiotu również opierają się na dogmacie wiary, a nie nauce.
Po więcej ciekawych treści zajrzyj na nasz kanał Youtube
Niestety, niechęć do przyjmowania argumentów naukowych okazuje się ponadczasowa i nawet 100 lat to mało. Można zrozumieć mieszkańców tamtych regionów Polski znajdującej się pod zaborami, gdzie większość z nich nie potrafiła pisać i czytać, a swą wiedzę pozyskiwała z informacji ustnych i przekazów z pokolenia na pokolenie. Ale dzisiaj, gdzie każdy polski obywatel ukończył przynajmniej szkołę podstawową, powinien przyjmować jako prawdę naukę, a nie wiarę. Niestety, uczestniczącym w tej publicznej dyskusji posłankom i posłom oraz niektórym samorządom lokalnym, szczególnie we wschodniej Polsce, bliżej w swych poglądach do argumentacji, jaką posłużył się F.R. we wspomnianej broszurze o warszawskiej kanalizacji, niż do argumentacji naukowej.
Wraca ciemnota, a druga ćwiartka XXI wieku bardziej przypominać będzie w myśleniu społecznym średniowiecze niż współczesność. Koło historii naszego bytu zatacza krąg: przesądy, wiara, a nie nauka; walki plemienne; prymitywna muzyka i sztuczna inteligencja źle wykorzystywana, która zastąpi nasze myślenie. Piękna przyszłość przed nami!
Darmowa dostawa* w Księgarni Holistic News: użyj kodu DOSTAWA0
* Oferta ważna tylko do końca września!