Nauka
Homo sapiens i tajemniczy gatunek człowieka. Mamy jego geny
01 grudnia 2024
Życie człowieka nie jest zawieszone w próżni. Od początku swojego istnienia funkcjonuje on w różnych systemach, zazwyczaj w wielu jednocześnie: rodzinie, społeczności szkolnej czy służbowej, grupie przyjaciół. Konstelacja czynników, które wpływają na jednostkę, jest bardzo bogata i nie jest to proces jednokierunkowy, a raczej model wymiany wzajemnych oddziaływań.
Życie we współczesnym świecie jest szybkie, intensywne i bardzo wymagające. Nasza energia skupia się na produkcji dóbr materialnych, co kosztuje mnóstwo zasobów wewnętrznych. Nieraz dążymy do osiągnięcia celu, nie bacząc na to, że nasze wewnętrzne dobra nie są nieskończone. Niegdyś poszukiwaliśmy wzmocnienia w swoim środowisku. Dzisiaj coraz częściej kreuje się postać człowieka omnipotentnego, który wszystko może sam i nikogo nie potrzebuje.
Arystoteles twierdził, że człowiek jest istotą społeczną. To znaczy, że nie może funkcjonować bez innych ludzi. Rzeczywiście, jednym z największych ludzkich lęków jest perspektywa samotności. Brak więzi powoduje realne cierpienie. Naturalnym modelem rozwoju jednostki jest stopniowe dojrzewanie do przyjęcia ról partnera, partnerki, matki lub ojca.
Polecamy: Prawda, dobro i humanizm to nie są puste słowa. Udowadniamy to!
Założenie rodziny i funkcjonowanie w tym systemie nie jest jednak jedynym wyrazem budowania więzi społecznych. Poza najbliższymi osobami zaplatamy sieci wzajemnych powiązań, poprzez którą nawzajem się nagradzamy.
Będąc członkiem grupy, która zaspokaja nasze potrzeby, w pewnym sensie internalizujemy, a więc „uwewnętrzniamy” wyobrażenia poszczególnych relacji traktując je jako element naszej własnej tożsamości. Wskutek tego wykształca się w nas troska o rodzinę czy przyjaciół – chroniąc członków tych grup, chronimy tak naprawdę samych siebie, a atak na „stado” traktujemy jak atak na nas samych.
Poczucie przynależności i możliwość identyfikacji są podstawowymi czynnikami wpływającymi na kształtowanie się własnego „ja”. Wpływają więc na obraz siebie i pozwalają nam odwoływać się do wartości, które wyznaje nasza grupa, co pomaga nam nie pogubić się w codzienności. Przynależność daje również poczucie bezpieczeństwa, gdyż funkcjonuje w nas wewnętrzne, często nieświadome przeświadczenie, że w momencie zagrożenia inne osoby, które identyfikują się z naszą grupą, pośpieszą nam z pomocą. Dlatego więc w obliczu poważnych wyzwań takich jak np. sesja egzaminacyjna czy projekt w pracy, w sposób spontaniczny i stosunkowo szybki formują się nieformalne grupy (studenci jednego roku, współpracownicy). Są one kolektywem wspólnych interesów, których członkowie dbają o zaspokajanie wzajemnych potrzeb.
Sposób postrzegania siebie jako członka społeczności może przyjmować różne postaci. W społeczeństwach, które tradycyjnie kojarzą się z kapitalizmem, panuje model indywidualistyczny. Wzorcowym przykładem mogą tu być Stany Zjednoczone, a wyjątkiem Japonia. W USA wraz z powstaniem wielkich korporacji oraz wykształceniem stylu życia, który nazwać możemy stylem „mieszkańców wielkich metropolii”, powstał kulturowy wzorzec człowieka, który ponad dobro wspólne przedkłada indywidualny rozwój i dobrostan. Objawem takiego stylu myślenia jest skupienie na karierze zawodowej, samorealizacji oraz przywiązywaniu dużej wagi do swojej niezależności. W Japonii, mimo iż jest to kraj demokratyczny i kapitalistyczny, tradycyjny wzorzec kulturowy nakazuje niemalże poddańczy stosunek do przełożonego. Taka percepcja władzy uniemożliwia więc wykształcenie się indywidualistycznego podejścia do funkcjonowania społecznego.
Kolektywizm charakteryzuje większe przywiązanie do wartości wspólnotowych, m.in. rodzinnych. Ponad interes jednostki akcentuje się tu dobro społeczności. Model taki panuje w społeczeństwach silnie zhierarchizowanych, a także w dalszym ciągu, mniej lub bardziej, w społeczeństwach postkomunistycznych. Państwa byłego bloku wschodniego mają za sobą lata socjalizmu. Ustrój ten w utopijnym rozumowaniu miał stworzyć idealne warunki do rozwoju jednostki, dając jej poczucie bezpieczeństwa i równości w dostępie do dóbr. Idea ta jednak została zniekształcona, co spowodowało istnienie zaborczych dyktatur i autorytaryzmu. Powstała jednak koncepcja tzw. trzeciej drogi, a więc modelu pomiędzy kapitalizmem a komunizmem. Socjaldemokracja, o której mowa, jest obecnie głęboko zakorzeniona m.in. w Szwecji czy Francji. Korzysta się tam z dorobku idei państwa opiekuńczego, zachowując jednocześnie wolność jednostki.
Równowaga pomiędzy zadbaniem o samego siebie wyrażającym się w umiejętności wyznaczania swoich granic a troską o wspólnotę, w której żyjemy to trudna sztuka będąca wyrazem dążenia do właściwego funkcjonowania w społeczeństwie. W zależności od dominującego w danej społeczności światopoglądu jedne cechy spotkają się z aprobatą, inne z ostracyzmem.
Wspólnotowość i sprawczość to dwie skale będące polskimi odpowiednikami idei Davida Bakana oraz Vicki Helgeson, zaproponowane przez polskich psychologów Bogdana Wojciszkego i Monikę Szlendak.
Może Cię zainteresować:
Ideałem funkcjonowania społecznego jest odpowiednie natężenie cech właściwych obu skalom. Otaczająca nas rzeczywistość powoduje, że często czujemy się zagubieni, co skłania nas do pozostawania w jednej ze skrajności. Zbytnia koncentracja na sobie i własnej przyjemności, wyrażające się brakiem wrażliwości na potrzeby innych, a także nierealistycznie wysoka ocena własnej skuteczności powoduje, że stajemy się jednostką, która wykorzystuje innych do zaspokajania swoich egoistycznych potrzeb. Traktujemy takie osoby jedynie jako przeszkodę do pokonania lub też jako środek do osiągnięcia celu. Z drugiej strony: nieraz możemy tak bardzo wierzyć we własne siły, że brakuje nam poszerzonego spojrzenia na to, że do osiągnięcia satysfakcji w niektórych obszarach potrzebujemy innych ludzi, których można traktować nie tylko instrumentalnie, ale również i podmiotowo, co wcale nam nie umniejsza, a jedynie pomaga w osiągnięciu samorealizacji i dążeniu do doskonałości.
Na przeciwnym biegunie znajduje się brak wiary we własne możliwości oraz rezygnacja z własnych potrzeb jako wyraz niezdrowej uległości. Niska samoocena nie pozwala nam na wiarę w to, że jesteśmy „wystarczający”. Wyznajemy fałszywe przekonanie, że sami nie możemy sprostać wyzwaniom codziennego życia.
Osiągnięcie równowagi jest bardzo trudne, szczególnie w spolaryzowanym świecie, który proponuje nam opowiedzenie się za jedną ze skrajności. Życie jest jednak kompromisem pomiędzy dbaniem o siebie i samorealizacją a potrzebami innych i działaniem na rzecz wspólnoty, w której żyjemy.
Jako ludzie potrzebujemy punktu odniesienia, który pozwoli nam przetestować różne koncepcje tego kim jesteśmy. Wykształtowanie się tożsamości nie może nastąpić wyłącznie w wewnętrznym świecie jednostki. Musi dokonać się w ramach interakcji społecznych wyrażających się w otrzymywaniu informacji zwrotnych dotyczących naszych zachowań i postaw. Pierwszym i najważniejszym środowiskiem, w którym możemy dokonywać pierwszych prób przekonania się o tym, kim jesteśmy, jest rodzina. Tylko ona, jako podstawowa komórka społeczna, stworzyć może odpowiednie, bezpieczne warunki do dojrzewania młodego człowieka.
W pewnym momencie swojego życia dziecko zaczyna rozumieć, że jest odrębną istotą i że jest podobne do jednego rodzica, a różne od drugiego. Następuje więc identyfikacja z rodzicem tej samej płci, która wymaga potwierdzenia swojej przedświadomej jeszcze hipotezy przez ojca lub matkę. Spotkanie się z życzliwym przyjęciem i akceptacją stwarza warunki do zdrowego rozwoju. Odrzucenie lub obojętność spowodować może załamanie rozwoju i zagubienie wyrażające się w niewykształconej tożsamości i braku świadomości tego, kim jestem.
Położenie zbyt mocnego nacisku na indywidualizm i sprawczość powoduje, że dzisiejszy człowiek często nie jest w stanie sprostać swoim zadaniom rozwojowym oraz nie wypełnia swoich obowiązków właściwych przyjętej roli społecznej. W społeczeństwie istnieje coraz więcej rodzin dysfunkcyjnych, w których brak działań wspólnotowych, a poszczególni jej członkowie funkcjonują jakby byli „zlepkiem” skrajnych indywidualności. Źle postrzegany rozwój osobisty oraz samorealizacja za wszelką cenę, rozumiana jako osiąganie własnej satysfakcji kosztem innych powodują, że zanika podstawowa grupa społeczna, która jako jedyna może zapewnić warunki do rozwoju i wzrastania człowieka o ukształtowanej tożsamości i wiedzy o tym, kim jest.
Nie należy ulegać złudzeniu, że niegdyś jako ludzkość osiągniemy zdolność do stworzenia społeczeństwa idealnego. Taka iluzja towarzyszyła twórcom wielu utopii, które z natury rzeczy okazały się niemożliwe do osiągnięcia. Człowiek jest bowiem tylko człowiekiem. Zawsze będzie zmagał się ze swoimi ograniczeniami, tęsknotami i namiętnościami. Sukcesem będzie jednak uświadomienie sobie, że życie jest procesem, który najlepiej traktować jako przyjemną podróż do celu. Okazać się może, że, nawet jeśli nie osiągnęliśmy wszystkiego, o czym marzyliśmy, to samo wytrwałe dążenie sprawiło, że staliśmy się wartościowymi i dobrymi ludźmi.
Dowiedz się więcej:
Źródła:
Cudowska, Agata. „Wspólnota w kulturze indywidualizmu”. Trans Humana Wydawnictwo Uniwersyteckie, 2009.
Jan Paweł II. „Rodzina jako podstawowe środowisko wychowawcze”.
Wojciszke, Bogdan, Monika A. Szlendak. „Skale do pomiaru orientacji sprawczej i wspólnotowej”. Psychologia społeczna