Nauka
Niepokojąca zmiana w Morzu Bałtyckim. Naukowcy biją na alarm
06 lipca 2025
Turcja przeżywa kolejne polityczne wstrząsy – a jednocześnie rośnie jej znaczenie w NATO i całej architekturze europejskiego bezpieczeństwa. Recep Tayyip Erdoğan, balansując między autorytaryzmem a strategiczną współpracą z Zachodem, przekształca kraj w kluczowego, choć nieprzewidywalnego gracza. Czy można ufać państwu, które flirtuje z Rosją, tłumi opozycję, a zarazem dominuje w regionie? Jak długo Europa i USA będą w stanie ignorować wewnętrzne napięcia w Turcji, skupiając się wyłącznie na jej geopolitycznej przydatności?
Coraz częściej mówi się, że turecka demokracja znalazła się w odwrocie. Nie tak dawno, bo 19 marca 2025 roku, turecka policja zatrzymała Ekrema İmamoğlu, a wraz z nim blisko 100 osób, w tym urzędników i działaczy CHP. Prokuratura zarzuciła im tworzenie „siatki korupcyjnej” w stambulskim magistracie oraz współpracę z Partią Pracujących Kurdystanu (PKK), uznawaną za organizację terrorystyczną. Dowody? Głównie zeznania anonimowych świadków.
Protesty, które wówczas wybuchły w Stambule, Ankarze i Izmirze, przyciągnęły setki tysięcy ludzi, głównie młodych, zmęczonych dwiema dekadami rządów Erdoğana. Według organizatorów, w jednym z wieców w Stambule mogło uczestniczyć nawet dwa miliony osób. Policja użyła gazu łzawiącego, gumowych kul i armatek wodnych, a władze wprowadziły zakazy zgromadzeń i ograniczyły dostęp do mediów społecznościowych, takich jak X czy YouTube. Cały świat obiegły wtedy obrazki – tureckich protestujących wsparły postaci z kreskówek, filmów i gier – Batman, Pikachu, Spider Man, czy Joker.
Dziś, kilka miesięcy po tamtych wydarzeniach, sytuacja pozostaje napięta. İmamoğlu nadal przebywa w areszcie, a proces sądowy – relacjonowany przez nieliczne niezależne media – budzi liczne kontrowersje. Coraz więcej organizacji międzynarodowych, w tym Rada Europy i Amnesty International, apeluje o jego uwolnienie. Erdoğan jednak nie ustępuje: wykorzystuje sytuację do dalszego rozprawiania się z opozycją, sądami i mediami.
Gorący temat: UE już nie jest jedyna. Rośnie siła, której nie można lekceważyć
Erdoğan, który od 2002 roku konsoliduje władzę, zdaje się porzucać wszelkie pozory pluralizmu. Sądy, media i uniwersytety są pod jego kontrolą, a opozycja – systematycznie tłamszona. Freedom House klasyfikuje Turcję jako kraj „niewolny”, a aresztowania polityków CHP, kurdyjskiej Partii Równości i Demokracji Ludów (DEM) czy dziennikarzy, takich jak Yasin Akgul, wskazują na dalszy regres demokracji. W 2021 roku Parlament Europejski potępił represje wobec opozycyjnej Ludowej Partii Demokratycznej (HDP), a obecne wydarzenia tylko potwierdzają, że Turcja zmierza w stronę autorytarnego modelu, który eksperci porównują do „demokratury” w rosyjskim stylu.
Paradoksalnie, w czasie gdy demokracja turecka i jej PR chwieją się w posadach, rola Ankary w europejskim systemie bezpieczeństwa rośnie. Turcja, jako druga co do wielkości armia NATO, dysponuje strategicznym położeniem na styku Europy, Bliskiego Wschodu i Morza Czarnego.
Wojna na Ukrainie, konflikty w Syrii i na Kaukazie oraz napięcia w regionie Morza Śródziemnego czynią z Turcji kluczowego gracza. Jej bezzałogowce Bayraktar i zaawansowane systemy obrony powietrznej są cennym wkładem w zdolności Sojuszu, a kontrola nad cieśninami Bosfor i Dardanele daje Ankarze wpływ na ruch morski w regionie. Turcy wraz z rezerwistami mają pod bronią 800 tysięcy żołnierzy. W praktyce tylko oni w Europie (nie licząc Ukraińców) mogliby w razie konfliktu pełnoskalowego samodzielnie stawić opór Federacji Rosyjskiej.
O tym się mówi: Ignorujemy ten rejon świata. To może być kosztowny błąd Polski
Wizyta premiera Donalda Tuska w Turcji w marcu 2025 roku podkreśliła znaczenie Ankary dla stabilności regionu. Wiele wody upłynęło od 2021 roku, kiedy to posłanka Koalicji Obywatelskiej, Kamila Gasiuk-Pihowicz porównała prezydenta Turcji do Władimira Putina, czy Kim Dzong Una. Polski premier zwracał się niedawno do swojego tureckiego odpowiednika per „Drogi przyjacielu”.
Tusk wezwał Erdoğana do większej odpowiedzialności za bezpieczeństwo Europy, a rozmowy dotyczyły m.in. wsparcia dla Ukrainy i potencjalnych negocjacji pokojowych między Kijowem a Moskwą. Turcja, mimo flirtów z Rosją (np. zakup systemów S-400), pozostaje filarem NATO, a jej wielowektorowa polityka zagraniczna pozwala jej balansować między Zachodem a Wschodem.
Szukasz treści, które naprawdę dają do myślenia? Sięgnij po kwartalnik Holistic News
Co jeszcze trzeba wiedzieć o sytuacji w Turcji? Warto dodać, że Turcja jest strażnikiem Konwencji z Montreux z 1936 roku regulującej dostęp do Morza Czarnego dla żeglugi wojskowej i handlowej. Turcy podczas ataku Rosji na Ukrainę zamknęli Cieśniny Czarnomorskie dla okrętów wojennych. Są przy tym naturalną przeciwwagą dla rosyjskiej dominacji w basenie Morza Czarnego.
Sam Erdogan podczas rozmowy telefonicznej z Władimirem Putinem miał powiedzieć „Jesteśmy gotowi udzielić wszelkiego rodzaju wsparcia, w tym organizacji negocjacji pokojowych, aby zapewnić honorowy i trwały pokój”. Jak zauważyła Natalia Potera w analizie dla Defence24, „Rosnąca rola Turcji w NATO jest nie do zignorowania, ale jej autorytarne rządy komplikują relacje z UE”.
Unia Europejska stoi przed dylematem. Z jednej strony Turcja jest niezbędna w kwestiach bezpieczeństwa, migracji (umowa migracyjna z 2016 roku) i energetyki. Z drugiej – represje wobec opozycji i łamanie praw człowieka budzą sprzeciw. Wiele państw UE, w tym Polska, unika jednoznacznego potępienia Erdoğana, obawiając się destabilizacji regionu lub zerwania współpracy militarnej. Jednak milczenie Europy może być odczytane jako przyzwolenie na dalsze ograniczanie demokracji, co osłabia wiarygodność unijnych wartości.
Sytuacja w Turcji to zderzenie dwóch rzeczywistości: autorytarnych zapędów Erdoğana i strategicznej roli kraju w globalnej układance. Aresztowanie İmamoğlu i tłumienie protestów to nie tylko cios w opozycję, ale także w nadzieje młodych Turków na demokratyczną przyszłość. Jednocześnie Ankara umacnia swoją pozycję jako regionalna potęga, bez której Europa nie poradzi sobie z wyzwaniami bezpieczeństwa.
Turcy doskonale zdają sobie sprawę ze swej rosnącej pozycji w Europie w kontekście bezpieczeństwa i stabilności w regionie. Z tego powodu ostrożnie podchodzą do negocjacji pokojowych na linii Ukraina-USA-Rosja i akcentują potrzebę uwzględnienia stanowiska lokalnych graczy. Naturalnie Turcji. „Turcy wydają się poważnie zaniepokojeni nadmiernie koncyliacyjnym stanowiskiem Trumpa wobec Moskwy(…) stąd postulat Erdoğana organizacji rozmów czterostronnych w Turcji, co potwierdziłoby jej rolę jako kluczowego mediatora w konflikcie” – pisał na łamach Ośrodka Studiów Wschodnich kierownik Zespołu Turcji, Kaukazu i Azji Centralnej, Karol Wasilewski.
Pytanie brzmi: jak długo Zachód będzie przymykał oko na erozję demokracji w imię geopolitycznych interesów? Jeśli Erdoğan zdoła stłumić protesty i wyeliminować opozycję, Turcja może stać się bardziej nieprzewidywalnym partnerem. Na razie, wiele wskazuje na to, że prezydent Turcji jest silny, a jego pozycja niezachwiana. Europa, w tym Polska są wobec zmiennej, transakcyjnej polityki Stanów Zjednoczonych, póki co bezalternatywnie skazane na przychylność i wsparcie Turcji. Sam kraj pozostaje na rozdrożu, a świat patrzy, jak rozegra się ten niebezpieczny taniec między autokracją a koniecznością stabilności.
Przeczytaj inny tekst Autora: USA i Chiny lecą w przyszłość. Europa pisze regulacje