Humanizm
Nie tylko broda, kapelusz i Biblia. Amisze w USA współcześnie
02 grudnia 2024
Stany lękowe, akty samookaleczenia czy zaburzenia odżywiania - oto z czym coraz częściej zmagają się uczniowie. Nie wszyscy jednak chcą skorzystać z pomocy, choć bardzo jej potrzebują
ANNA WILCZYŃSKA: Gabinet psychologa szkolnego to miejsce dla „uczniów z problemami”? Idzie się tam albo pod przymusem, albo wcale?
BEATA DORCZAK*: Gabinet psychologa szkolnego to miejsce otwarte dla każdego, kto czuje potrzebę rozmowy, wsparcia. Ale fakt, że pierwszy kontakt młodzieży z psychologiem najczęściej następuje nie tyle pod przymusem, ale na skutek zalecenia lub namowy ze strony innych osób. Zazwyczaj najpierw zgłaszają się do mnie nauczyciele lub rodzice, którzy zauważyli u młodej osoby konkretne objawy lub wiedzą, że w szkole lub w domu dzieją się jakieś niepokojące rzeczy.
Zdarza się, że uczniowie przychodzą sami?
Zdarza się i osobiście bardzo lubię, gdy uczniowie przychodzą z własnej inicjatywy. Najczęściej zgłaszają się wtedy z powodu konfliktów z rówieśnikami lub z nauczycielami. Rzadziej samodzielnie decydują się przyjść po to, aby podzielić się problemami w domu lub dlatego, że zauważyli u siebie jakieś niepokojące objawy.
Nie mają zaufania do psychologa szkolnego?
Szkoła bardzo często nie buduje zaufania do psychologa lub pedagoga. W przeszłości spotykałam się z tym, że nauczyciele szkół podstawowych używali gabinetu psychologa jako miejsca odbywania kar albo próbując uspokoić klasę, straszyli dzieci, że psycholog przyjdzie i zabierze kogoś na rozmowę. Więc jeśli budujemy w szkołach obraz gabinetu psychologa jako miejsca, gdzie otrzymuje się głównie reprymendy, to nie dziwmy się, że młodzi ludzie w potrzebie do niego nie zapukają. Dziś na szczęście rzadko straszy się psychologiem. Odkąd w oświacie zaczęły obowiązywać przepisy o pomocy psychologiczno-pedagogicznej, nauczyciele ściślej współpracują z psychologiem, wiedząc, że może on być i dla nich wsparciem.
Jak zachęcić młodzież, żeby odwiedzała szkolnego psychologa?
Warto przyzwyczajać uczniów, że dobrze jest przychodzić do psychologa nie tylko, gdy dzieje się coś złego, ale także żeby porozmawiać, odetchnąć, wyciszyć się w momencie stresu. Wiek dojrzewania jest trudny. Ale jest też po to, żeby człowiek nauczył się radzić sobie z trudnościami. W mojej szkole długo pracowałam nad tym, by psycholog był postrzegany jako ktoś przyjazny i godny zaufania. Nie chciałam, by odwiedziny u psychologa traktowano jak pójście na dywanik do dyrektora. I myślę, że to się udało.
Dlaczego w takim razie uczniowie wciąż rzadko sami przychodzą porozmawiać?
Problemy młodzieży zmieniły się diametralnie w stosunku do tego, co obserwowałam nawet kilka lat temu. Dziś znacznie częściej spotykam uczniów z objawami, które wskazują na zaburzenia lub choroby wymagające konsultacji psychiatrycznej i pomocy terapeutycznej. Pojawiają się stany lękowe, akty autoagresji, samookaleczenia, zaburzenia odżywiania, przeciągające się tygodniami unikanie szkoły.
Ponadto coraz więcej osób w młodym wieku jest bardzo zamkniętych, nie ma z kim dzielić się swoimi problemami. Również presja ze strony rówieśników i obawa przed wykluczeniem z grupy znajomych jest przyczyną, dla której młodzież stroni od gabinetu psychologa.
Szkoła to nie poradnia psychologiczna, gdzie pacjent może pozostać anonimowy dla osób postronnych. Osobę czekającą przed gabinetem psychologa widzi cała szkoła.
Tak, a uczniowie bardzo boją się odrzucenia, wyśmiania przez kolegów. Dlatego zapraszając ich do mojego gabinetu, muszę uważać, żeby nikogo nie naznaczać. Na przykład nigdy nie wyciągam młodego człowieka z klasy podczas lekcji. Z drugiej strony, czasem presja szkolnych kolegów jest tak silna, że uczeń nie ma innego wyjścia, jak tylko poprosić o pomoc w szkole.
Szczególnym przykładem takiej presji jest cyberbullying. W szkołach regularnie zdarzają się sytuacje, w których dochodzi do jakiejś formy cyberprzemocy. Na przykład dziewczyny robią sobie zdjęcia intymnych części ciała, które następnie wysyłają komuś bliskiemu. Zdarza się, że chłopiec, który otrzymał zdjęcie, nie dotrzymuje tajemnicy i pokazuje je innym uczniom. Takie zdarzenia mogą zakończyć się nawet próbami samobójczymi. Zdarzają się także inne przykłady przemocy lub agresji w sieci.
Wspomniała pani, że unikanie szkoły bywa wskazówką, że z uczniem dzieje się coś złego. Ale jak odróżnić nieobecności związane z problemami zdrowia psychicznego od zwykłego wagarowania?
Zależy od tego, co uczeń robi podczas nieobecności. Wagary, podczas których uczeń wychodzi z kolegami na miasto, są czymś innym niż nieobecność, podczas której uczeń leży w łóżku i godzinami patrzy w sufit. W swojej pracy obserwuję niepokojący wzrost liczby przypadków, w których młodzi ludzie nie przychodzą do szkoły, a nawet nie wychodzą ze swojego pokoju, bo żyją we własnym, zamkniętym świecie.
Rodzice nie reagują?
Rodzice najczęściej wiedzą, że dzieje się coś złego, ale nie są w stanie dotrzeć do dziecka. W przypadku zaburzeń depresyjnych, lęków społecznych czy daleko posuniętych lęków przed szkołą potrzebna jest pomoc specjalisty. Należy dodać, że kondycja psychiczna rodziców i opiekunów też bywa kiepska. Dziecko, widząc obciążenie rodzica, blokuje się przed podzieleniem się z nim swoimi problemami.
Z drugiej strony, chcąc chronić dziecko, rodzic ukrywa przed nim powód swoich zmartwień i tworzy dystans. Dlatego, by skuteczniej pomóc dziecku, czasem musimy doradzić opiekunowi, żeby również wybrał się na konsultację psychologiczną.
W związku z tym, że coraz więcej osób mierzy się ze stanami lękowymi, depresją i stresem, wzrasta świadomość rodziców i pracowników szkoły w zakresie zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży?
Zdecydowanie. Do niedawna w debacie publicznej w ogóle nie mówiło się o depresji i problemach psychicznych. Dziś świadomość i rozpoznawalność ich objawów jest znacznie większa. Również jeszcze kilka lat temu miałam duży problem z przekonaniem niektórych rodziców, że powinni udać się z nastoletnim dzieckiem do psychiatry. A nakłonienie rodzica pięcio- lub sześciolatka, by zgłosił się z dzieckiem do specjalisty, było niemal niemożliwe. Dziś nawet rodzice dzieci w wieku przedszkolnym w przypadku zalecenia kontaktu z psychiatrą bez problemu zgłaszają się do poradni. Rozumieją, że tego typu trudności dotyczą ludzi w każdym wieku i że najlepiej reagować od razu.
Jak ważne jest, by działać szybko?
Dzięki temu problemy zdrowia psychicznego dziecka mogą ustąpić znacznie prędzej i nie rzutować na jego dorosłe życie. Dlatego nie lekceważmy objawów, które zauważamy u naszych uczniów i dzieci. Jeśli widzimy, że przez więcej niż dwa tygodnie młody człowiek unika szkoły, nie pojawia się na lekcjach, zachowuje się niepokojąco, czuje się przygnębiony lub ma długotrwałe problemy z odnalezieniem się w grupie rówieśniczej, należy wspólnie z nim zastanowić się, co jest tego przyczyną. Nie pozwólmy, żeby problem miał czas się rozwinąć, bo zignorowane trudności będą się nawarstwiać.
Ale z perspektywy dorosłego ciężko nie bagatelizować z pozoru zwykłych szkolnych konfliktów czy szkolnego stresu nastolatka.
To, co dla nas wydaje się być błahą szkolną sytuacją, dla człowieka w młodym wieku może mieć duże znaczenie i być przyczyną przewlekłego stresu. Spotykałam się z młodzieżą tak obciążoną szkolnym stresem, że mimo, iż wychodzili z domu gotowi na zajęcia, ostatecznie nie docierali do klasy. Rodzice myśleli, że wszystko było w porządku, bo dziecko co dzień wychodziło do szkoły. Tymczasem była w nim ogromna blokada przed przekroczeniem szkolnej bramy. Często spotykam się z dziewczynami, które mają problem z samookaleczeniem, a ich problem zaczął się od tego, że czuły się lekceważone, nieważne, niezrozumiane. Przy pierwszej wizycie w moim gabinecie prosiły, żeby nie mówić o tym rodzicom, bo oni zbagatelizują ich problem, nie zrozumieją ich sytuacji.
Ale w przypadku osoby niepełnoletniej nie ma możliwości, by zachować takie problemy w tajemnicy przed opiekunami.
Muszę poinformować rodziców. Jeśli istnieje konieczność konsultacji psychiatrycznej, w przypadku osób niepełnoletnich to rodzic musi wyrazić zgodę. Nie mogę też wchodzić w koalicję z dzieckiem przeciw jego opiekunom ani zastępować dorosłego, który odpowiada za dziecko. Jednocześnie zawsze staram się utrzymać relację zaufania z młodym człowiekiem.
Tłumaczę mu, że nie poradzi sobie z tym sam i że jest to problem, którego najpewniej nie rozwiążemy na terenie szkoły. Szkoła nie jest miejscem terapii. Nawet jeśli uczniowi wydaje się, że rodzic nie jest po jego stronie, to zawsze negocjuję z nim, żeby włączyć mamę lub tatę w nasze rozmowy. Chcę, by uczeń sam wyraził na to zgodę, a dopiero potem kontaktuję się z opiekunami. To ważne także dlatego, że wspierający i zaangażowani w pomoc rodzice mogą stać się bardzo ważnym czynnikiem terapeutycznym dla dziecka.
A co w przypadku, gdy to rodzice są źródłem problemu?
Wtedy bywa, że młodzież szybciej daje mi zielone światło na rozmowę z nimi. W przypadkach braku zaangażowania w życie dziecka, nadopiekuńczości rodzica lub przemocy w domu młody człowiek najczęściej zdaje sobie sprawę z tego, że moja rozmowa z rodzicami może być początkiem zmiany.
Jakiś czas temu poprosiłam o rozmowę na temat samookaleczającej się dziewczynki jej tatę, który ciągle tłumaczył się, że nie ma czasu. Ojciec był tak zapracowany, że przyjechał dopiero po kilku próbach spotkania i z zastrzeżeniem, że ma tylko 15 minut. Ostatecznie nasze spotkanie trwało ponad trzy godziny. Ojciec bardzo się zaangażował i stał się ogromnym wsparciem dla dziewczynki. Nie oceniajmy rodziców za szybko i dajmy im szansę, by mogli pomóc swoim dzieciom.
Ale czasem można odnieść wrażenie, że szkoła boi się rodziców, a rodzice szkoły.
Jestem daleka od osądzania rodziców. Ja również jako rodzic popełniam błędy. Zawsze staram się służyć pomocą rodzicom, oni również są zawsze mile widziani w moim gabinecie. Z drugiej strony nauczyciele w szkole, którym narzucono pracę obserwatorów psychologicznych i pomocy psychologiczno-pedagogicznej, są w stanie wiele zauważyć. Często to oni dają pierwszy sygnał, że z dzieckiem może dziać się coś niepokojącego. Obie strony – rodzice i szkoła – muszą uczyć się współdziałać, a nie przerzucać się odpowiedzialnością lub obawiać się siebie nawzajem.
Mimo tego, że są otoczeni sztabem pedagogów, opieką rodziców i rówieśnikami, młodzi ludzie są samotni?
Ciężko mi stawiać daleko idące diagnozy, bo nie prowadziłam żadnych badań na ten temat. Ale moje wieloletnie doświadczenie pracy w szkole potwierdza, że im więcej młody człowiek ma znajomych na Facebooku – a są takie osoby, które mają po kilka tysięcy – tym mniej ma przyjaciół wokół siebie. Nie dotyczy to wszystkich, ale w przypadku wielu osób znajomości nawiązane przez Instagrama zastępują relacje z osobami z otoczenia.
W młodych ludziach jest ogromna potrzeba bliskości. Dlatego nastolatkowie na poważnie żyją życiem osób poznanych w sieci. Zdarzyło mi się, że licealistka przyszła do mnie poradzić się w sprawie osoby, którą poznała w internecie, a która pisze jej o swoich myślach samobójczych. Pogratulowałam jej empatii, ale wytłumaczyłam, że ta osoba sama musi zgłosić się po pomoc w miejscu, gdzie mieszka.
Czy jest jakiś prosty sposób na zatroszczenie się o zdrowie psychiczne młodzieży, który mogłaby pani doradzić rodzicom i nauczycielom?
Przede wszystkim starajmy się utrzymywać więź, nie izolujmy się od młodego człowieka i nie dajmy mu izolować się od świata. Pomóżmy mu rozwinąć w sobie jakąś pasję, hobby, w którym będzie się dobrze czuł, które pozwoli przekierować jego energię na coś twórczego, rozwijającego. Zapewni to także młodemu człowiekowi więcej poczucia własnej wartości, bo będzie miał coś, w czym jest świetny, w czym może zabłysnąć. Dla młodego człowieka odnoszenie sukcesów jest bardzo ważne.
A co możemy zrobić w szkole?
Bardzo ważne, by nauczyciele i pracownicy szkoły potrafili zaprzyjaźnić się z uczniami. Nie chodzi o to, by nauczyciela traktować jak kumpla, ale by pojawiła się przestrzeń na relację. Taka więź często jest najlepszą strategią prewencyjną. Ponadto nie możemy oszczędzać na działaniach profilaktycznych. W naszej szkole staramy się zapobiegać problemom, o których wiemy, że mogą się pojawiać. Dbamy o prowadzenie preorientacji zawodowej i doradztwa zawodowego, bo lęk przed przyszłością, przed dokonywaniem wyborów, przed tym, że nie uczeń nie poradzi sobie w dorosłym życiu, w młodzieży również narasta.
A wizja tego, kim człowiek może być za 10 lat, jakie wspaniałe rzeczy ma szansę zrobić, może być dobrą motywacją w pokonywaniu trudności. Pomóżmy dziecku stawiać sobie dobre, ciekawe cele. W naszej szkole organizujemy zajęcia z dietetykiem, zapraszamy specjalistów od uzależnień internetowych, od dopalaczy, uczymy, jak radzić sobie ze stresem i jak być asertywnym. I nade wszystko rozmawiamy. Nigdy nie możemy przestać rozmawiać.
*Beata Dorczak – psycholog dziecięca od 28 lat pracująca z dziećmi i młodzieżą. Obecnie pracuje w XVIII Liceum Ogólnokształcącym przy Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 8 im. prof. Akademii Krakowskiej św. Jana Kantego w Krakowie oraz w Samorządowym Przedszkolu nr 38 w Krakowie.