Nauka
Przełomowe odkrycie Japończyków. Pomogły im w tym żarłoczne larwy
23 czerwca 2025
W wiedeńskim Belwederze jeden obraz przykuwa uwagę niemal wszystkich. To „Pocałunek” Gustava Klimta. Turyści zatrzymują się, fotografują, wzdychają z zachwytu. Inne, równie wybitne dzieła tego samego artysty, mijane są często bez emocji. Dlaczego tak się dzieje? Co sprawia, że to właśnie „Pocałunek” ma tę magnetyczną siłę? Czy sztuka działa na nas sama z siebie – tak po prostu, swoją formą i treścią? Czy może dopiero wtedy, gdy jakaś instytucja, krytyk lub influencer z Instagrama powie nam, że „to jest sztuka warta uwagi”?
Aby zgłębić ten temat, poprosiłem o komentarz dr. Ingo Seuferta, historyka sztuki i kuratora w nowo otwieranej galerii Cavatina Art Concept w Monachium. Dr Seufert, czerpiąc z rodzinnego doświadczenia architektów i kolekcjonerów sztuki, patrzy na dzieło sztuki jako na coś znacznie więcej niż tylko estetyczny obiekt.
– Sztuka to wielowarstwowe medium, przez które wyrażana jest ludzkość, historia i społeczeństwo. Każde dzieło, od renesansowych fresków po współczesne instalacje, jest świadectwem swojej epoki, lustrem odbijającym myśli i uczucia twórców i ich czasów. Kluczowe jest zrozumienie, że dzieło staje się sztuką nie z samej swojej natury, lecz w wyniku procesu nacechowanego interpretacją, kontekstualizacją i uznaniem instytucjonalnym – tłumaczy dr Seufert.
Dzieło sztuki nie istnieje bowiem w próżni. To, co uznajemy za „sztukę”, to efekt złożonej gry kontekstów: interpretacji teoretyków, decyzji kuratorów, opinii krytyków i reakcji publiczności. Dopiero w tej sieci znaczeń obraz, rzeźba czy instalacja zyskuje swoje miejsce i wartość. Przykład Fontanny Marcela Duchampa z 1917 roku, czyli zwykłego pisuaru wystawionego w galerii, dobitnie pokazuje, jak zmiana ram percepcyjnych zmienia status obiektu. To instytucje – takie jak galerie, muzea, akademie – określają, co uznajemy za sztukę.
– Przedmiot wystawiony w białej sali muzeum lub w eleganckiej galerii miasta liczącego milion mieszkańców jest postrzegany inaczej niż ten sam przedmiot w codziennym kontekście – dodaje rozmówca Holistic News.
Polecamy: Polska sztuka współczesna w Monachium. Takiej galerii dotąd nie było
Przyjrzyjmy się zatem fenomenowi Klimta. Pocałunek to przykład dzieła, które zyskało status ikony kultury – ale dlaczego właśnie ono?
Nauka wskazuje na kilka kluczowych mechanizmów, które sprawiają, że to właśnie ten obraz zajmuje poczesne miejsce w naszej zbiorowej wyobraźni. To oczywiście przykład szerszego zjawiska. Analogicznie moglibyśmy wszak postąpić z Dziewczyną z perłą Jana Vermeera, Narodzinami Wenus Sandra Botticellego, Słonecznikami Vincenta van Gogha, Mona Lisą Leonarda da Vinciego lub Krzykiem Edvarda Muncha.
Psychologowie Rolf Reber, Norbert Schwarz i Piotr Winkielman postawili tezę, że im łatwiej nasz mózg przetwarza wizualny bodziec, tym bardziej go lubimy. Pocałunek z jego dominującymi złotymi tonami, bogatymi, ale powtarzalnymi wzorami i klarowną kompozycją, jest percepcyjnie „przyjazny”. Symetria, kontrast i czytelność ułatwiają pracę mózgu, a to przekłada się na podświadome odczucie przyjemności estetycznej.
Badania Jamesa E. Cuttinga potwierdzają, że częste spotykanie się z danym dziełem zwiększa naszą sympatię do niego. Pocałunek jest wszechobecny: na reprodukcjach, pocztówkach, w przewodnikach. Ta nieustanna ekspozycja sprawia, że staje się on dla nas znajomy – a znajomość przekłada się na przychylny stosunek, niezależnie od obiektywnych cech obrazu.
Na to, jak postrzegamy dzieło, wpływają również otoczenie i informacje, które do nas docierają. Hannah Kaube i Rashy Abdel Rahman wskazują, że nawet negatywne informacje o artyście mogą zmienić odbiór jego pracy. W przypadku Pocałunku aura wiedeńskiej secesji i nieco ekscentryczny wizerunek Klimta mogły dodatkowo potęgować atrakcyjność oglądanego obrazu. Co więcej, social media i opinie innych osób również kształtują nasze preferencje, prowadząc do zjawiska konformizmu estetycznego. Jeśli inni coś podziwiają, my również jesteśmy skłonni to robić.
Obraz przedstawia temat miłości, intymności i zespolenia, który jest zrozumiały i emocjonalnie rezonuje z ludźmi na całym świecie. Symboliczne ujęcie pary w objęciu, otoczonej złotym blaskiem i abstrakcyjnymi ornamentami, nadaje scenie wymiar uniwersalny i niemal duchowy, trafiając w fundamentalne ludzkie tęsknoty.
Neuroestetyka bada, jak mózg reaguje na sztukę. Okazuje się, że doświadczenie estetyczne aktywuje obszary związane z emocjami i układem nagrody. Oglądanie dzieł, które nas poruszają, może prowadzić do zwiększonego uwalniania dopaminy, neuroprzekaźnika odpowiedzialnego za przyjemność.
To tłumaczy, dlaczego niektóre obrazy wywołują w nas tak silne, emocjonalne reakcje. Niczym… pocałunek.
Przeczytaj także: Kto płaci za sztukę dla elit? Jacek Piekara stawia trudne pytania
Nasz odbiór dzieła sztuki to nie tylko kwestia indywidualnych odczuć. Presja konformizmu naprawdę działa. Jeśli wcześniejsi oceniający uznali dzieło za słabe, my również, statystycznie, jesteśmy skłonni obniżyć swoją ocenę. Efekt ten działa jednak asymetrycznie – presja w dół jest silniejsza niż presja w górę. Jakbyśmy byli bardziej skłonni do krytyki, gdy inni krytykują, niż do bezkrytycznego zachwytu.
Ludzie oceniają sztukę inaczej, gdy czują się obserwowani – zazwyczaj gorzej. Naukowcy sugerują, że widok „oczu” wywołuje lekkie negatywne emocje, które sprawiają, że oceniamy dzieła mniej pozytywnie. To pokazuje, że odbiór sztuki nie jest tylko sprawą indywidualnego gustu, ale zależy też od bezpośrednich wpływów społecznych i otoczenia.
W tym złożonym świecie percepcji i kontekstów rolą kuratorów i promotorów dzieł sztuki jest nie tylko prezentacja, ale i kształtowanie odbioru prac artystów.
– Często ważne dzieła pozostają niezauważone przez długi czas. Dopóki zmieniony dyskurs albo nowa interpretacja kuratorska ich nie odkryje – opowiada dr Seufert. Innymi słowy, widoczność dzieła sztuki to często nie kwestia jego wewnętrznej wartości, ale kontekstu, w którym zostanie zaprezentowane.
Polecamy wystąpienie Jacka Piekary na drugiej edycji Holistic Talk:
Fenomen Pocałunku Klimta to fascynująca lekcja o tym, jak wiele czynników – od biologii po społeczne normy – wpływa na to, co i jak podziwiamy w sztuce. Popularność obrazu wynika z połączenia łatwej percepcji, szerokiej ekspozycji, uniwersalnej symboliki i reakcji mózgu, a także z kontekstu społecznego i roli instytucji.
Zrozumienie tych mechanizmów to nie koniec przygody ze sztuką, lecz jej początek. To zaproszenie do bardziej świadomego doświadczenia. Warto zadać sobie pytanie: czy to, co podziwiam, naprawdę rezonuje z moim wnętrzem? Czy to mój własny, autentyczny zachwyt, czy też ulegam zbiorowemu wrażeniu? Może warto czasem odejść od tłumu przed Pocałunkiem i poszukać innych dzieł, które jeszcze nie zdobią pocztówek? Dać szansę tym, które czekają na to, żeby je odkryć. Być może gdzieś poza utartymi szlakami czekają na nas eksponaty, które najsilniej się na nas odcisną. Choćby mniej popularne obrazy w wiedeńskim Belwederze, również te Klimta.
Warto przeczytać: Polska sztuka współczesna w Monachium. Takiej galerii dotąd nie było
Bez dobrego PR-u i wsparcia instytucji nawet dobra sztuka pozostanie niezauważona.
– Często obserwuję to zjawisko w swojej pracy. Niektóre dzieła z dorobku artysty cieszą się nieproporcjonalnie dużym zainteresowaniem mediów i publiczności, podczas gdy inne, często równie wysokiej jakości, nie są doceniane – przyznaje dr Seufert.
Powodem nie jest zawsze wartość samego dzieła, lecz kontekst, w jakim zostaje pokazane – a także to, jak dobrze reprodukuje się w kulturze mediów społecznościowych. Obrazy, które dobrze wyglądają na ekranie telefonu, łatwiej zyskują popularność. Ale czy to oznacza, że są ważniejsze? Niekoniecznie.
Monachijska galeria Cavatina Art Concept ma być miejscem, gdzie artyści znajdą bezpieczną przystań, nawet jeśli ich dzieła dotąd nie zdobyły wiralem mediów społecznościowych.
– Naszą misją jest sprawić, by nawet te ciche, nieoczywiste, często pomijane dzieła mogły zaistnieć poza blaskiem reflektorów – mówi dr Seufert. – Chcemy, by Cavatina Art Concept było miejscem, w którym sztuka spotyka się z ideą, a forma z treścią. Gdzie odbiorcy mogą zatrzymać się, zanurzyć w dziele i zastanowić, co naprawdę widzą i czują.
Może Cię także zainteresować: To miał być cud. A stał się faktem w polskim mieście