Humanizm
Najpierw intuicja, potem kultura
20 grudnia 2024
Stawianie pytań o najważniejsze sprawy: w tym prawdę i dobro jest obecne w życiu codziennym ludzi od wieków. A przecież to nic innego, niż filozofia! Praktycznie wszyscy zadajemy sobie istotne egzystencjalne pytania. Zatem z filozofią jest tak, jak z „mówieniem prozą” u Pana Jourdaina z komedii Moliera „Mieszczanin szlachcicem”, w której Francuz wyznaje: „Ja już przeszło 40 lat mówię prozą, nie mając o tem żywnego pojęcia!”.
W filozofii jesteśmy zanurzeni. Nurtują nas te same pytania, co starożytnych myślicieli – choćby Sokratesa – i wciąż na wiele z nich nie znajdujemy jednoznacznej odpowiedzi. Bo filozofowanie to nie jest – jak czasem potocznie się uważa – mądrzenie się. To uczciwe stawianie przed sobą samym ważnych kwestii i zmaganie się z nimi. Znajomość filozofii może pomóc w rozwiązaniu wielu problemów, może nadać życiu sens, może zastąpić modną w ostatnich latach psychoterapię.
Filozofia wzięła się ze zdziwienia. Ludzie, przyglądając się otaczającej ich rzeczywistości, dziwili się: dlaczego jest tak, a nie inaczej. W niepewnym świecie próbowali szukać prawidłowości, czyli reguł. Używając współczesnego języka, można powiedzieć, że filozofia zrodziła się z krytycznej obserwacji.
Grecki termin „filozofia” oznaczający „umiłowanie mądrości” przez wieki zmieniał znaczenie. Początkowo, na przełomie VII i VI w. p.n.e. obejmował całą wiedzę o rzeczywistości. Z czasem kolejne nauki oddzielały się od niej: najpierw matematyka (ok. IV w. p.n.e.), potem fizyka i nauki przyrodnicze aż do wyodrębnionych najpóźniej nauk społecznych z ekonomią i socjologią na czele. Z jednej strony przedmiot zainteresowań filozofii się zawężał. Z drugiej – przyjęte przez nią metody: empiryczne, racjonalistyczne i inne przenikały do nauk szczegółowych.
Wpływ filozofii na ludzkie dzieje był niezwykle szeroki. Oprócz nauki oddziaływała też na rozwój różnorodnych doktryn politycznych i ideologii. Znacząco zaważyła również na ewolucji religii i sztuki.
Współcześnie filozofia zajmuje się krytycznymi rozważaniami, nieopartymi na wierze religijnej i nienależącymi do jakiejkolwiek nauki formalnej czy empirycznej. Czasem stawiana jest w opozycji do nauk szczegółowych – przeciwnie do nich nie zajmuje się badaniem drobnych wycinków rzeczywistości, lecz próbuje objąć ją całościowo. Jedna z definicji określa filozofię jako systematyczną refleksję nad podstawowymi problemami i ideami, mającą na celu poznanie ich istoty i dogłębne, holistyczne zrozumienie świata (za „The Encyclopedia of Philosophy” pod red. Paula Edwardsa).
Przeczytaj też: Psychologia moralności. Skąd wiemy, co jest dobre?
Choć powyższa definicja może laików nieco zniechęcić, filozofia współczesna ma jak najbardziej swój wymiar praktyczny! Wróćmy do przykładu molierowskiego Pana Jourdaina, nieświadomego swoich umiejętności mówienia prozą.
Załóżmy, że jesteś zmęczony natłokiem informacji, dostrzegasz, że wiele z nich jest podszytych fałszem. Masz przekonanie, że politycy, naukowcy, pisarze czy twórcy filmowi chcą wciągnąć cię w nieczystą grę, w której jesteś pionkiem. Zewsząd widzisz chętnych do zawładnięcia twoim portfelem (agresywne reklamy), wyobraźnią (podrzucanie niektórych informacji i przemilczanie innych), a nawet zdrowiem (setki „ważnych” porad o nikłej użyteczności). Czujesz, że otaczający cię świat jest trudny do zrozumienia, a prawda pozostaje względna. Czy jest w tym morzu relatywizmu coś stałego, czego możesz się uczepić i potraktować jak busolę? Może to banalne, codzienne dobro, czynione drugiemu człowiekowi i właśnie owo dobro czyni cię szczęśliwszym? Jeśli tak uważasz – „myślisz” Sokratesem (choć możesz o tym nie wiedzieć). Masz powód do dumy: ten ateński mędrzec, żyjący w V w. p.n.e. uważany jest często za „ojca filozofii”.
Inna sytuacja: zastanawiasz się nad niedoskonałością swoich zmysłów. Patrzysz z dala na przedmioty, które przybierają dziwne kształty: groźne i tajemnicze. Tymczasem z bliska okazuje się, że to tylko nienaturalnie zgięte drzewo, stary dom, odbijająca się w szybie kałuża. Dochodzisz do wniosku, że wzrok, ale też inne zmysły, łatwo mogą wprowadzić cię w błąd. Zatem skąd czerpać wiedzę? Może z rozumu. A ten podpowiada, że być może to, co dostrzegasz wokoło, jest jedynie marnym cieniem prawdziwych przedmiotów czy postaci. Może jedyny, prawdziwy świat to świat realnych i wiecznych idei, których nie jesteśmy w stanie ogarnąć? Bo pozostajemy niczym widzowie w teatrze cieni. Nie mamy dostępu do prawdziwych kolorowych „kukiełek”, widzimy tylko ich odbicia. Zatem prawdziwy świat jest piękny, idealny, nieskończony, a my jesteśmy niedoskonali i udaje nam się dotrzeć jedynie do pozorów prawdy, jej marnych „cieni”. Jeśli tak kiedyś pomyślałeś – podążasz tropami Platona. Ten genialny idealista i racjonalista jest jednym z najbardziej szanowanych współcześnie filozofów, mimo że żył blisko 2,5 tysiąca lat temu. Szczególnym uznaniem cieszy się w gronie wybitnych matematyków – na najlepszych amerykańskich uczelniach można spotkać profesorów będących „wyznawcami” poglądów Platona, praktycznie w oryginalnej wersji.
A może nie masz przekonania co do istnienia świata idei, a idealizm kojarzy ci się np. z nadgorliwą religijnością. Ponadto sceptycznie podchodzisz do osiągnięć nauki – wszak podstawowe dogmaty tak często ulegają zmianie. Odrzucając zatem tradycję, dotychczasową wiedzę, religię szukasz czegoś, co niewątpliwie istnieje. Skoro twój umysł zdołał dokonać powyższych negacji, to… on bez wątpienia istnieje. Zatem nie możesz zaprzeczyć posiadaniu własnej świadomości (stąd: „cogito ergo sum”, czyli „myślę, więc jestem”). Twoje myślenie, jest jedyną pewną rzeczą na tym świecie. Dalsze wnioskowanie w sprawach nauki czy wiary jest jego pochodną. Inaczej mówiąc: to ty jesteś podmiotem rozważań filozoficznych (twój umysł), a nie przedmiotem, jak uważano w średniowieczu. Przedstawione meandry myślenia wskazują, że przebyłeś drogę Kartezjusza, czyli wnioskujesz podobnie, jak ten francuski filozof. Nie bez powodu uchodzi on za ojca nowożytnej filozofii i autora zmiany na miarę przewrotu kopernikańskiego w astronomii.
Istotnym działem filozofii jest etyka, która ma na celu odróżnienie moralnego dobra od zła. Wskazówek dotyczących zasad życia codziennego dostarczają religie (niektóre bardzo szczegółowo). Ale co w sytuacji, gdy jesteś sceptyczny wobec każdej z nich? Czym należy się kierować, jeśli Boga nie ma? Jaka jest „Złota Reguła”? Może należy uznać, że trzeba postępować według zasad, które powinny stać się prawem powszechnym. Innymi słowy: zachowuj się tak, jakbyś chciał, aby inni zachowywali się wobec ciebie. Brzmi zdroworozsądkowo? Tak. Ale w rzeczywistości tę zasadę wymyślił Immanuel Kant. To rozwinięcie słynnego zdania tego niemieckiego filozofa oświecenia: „Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie”.
Poza wymienionymi, słynnymi postaciami z historii filozofii, istnieją współczesne kierunki filozoficzne, w których można odnaleźć elementy własnych „życiowych” refleksji. Jeśli trapi cię poczucie samotności, zagubienia i zwątpienia w pełnym zagrożeń oraz pułapek świecie, a jednocześnie odczuwasz lęk przed śmiercią, która raczej nie jest przejściem do lepszego świata, to podążasz tropami egzystencjalistów. Ten niezwykle modny i wpływowy w XX wieku kierunek filozoficzny zapoczątkował duński filozof Søren Kirkegaard, rozwinęli Niemcy z Martinem Heideggerem i Karlem Jaspersem na czele, a wprowadzili na salony literackie Francuzi – Albert Camus i Jean-Paul Sartre. Ci ostatni zasłynęli z często powtarzanych sentencji, podkreślających daremny trud codziennej ludzkiej egzystencji. „Bogowie skazali człowieka na bezustanne poszukiwanie “ziemi obiecanej” i oddalają go od niej, ilekroć widzi ją na horyzoncie, ale samo wdzieranie się na szczyt starczy, by wypełnić serce człowieka” – pisał Camus, dając poczucie nadziei. „Dla mnie nie ma ani poniedziałku, ani niedzieli: są tylko dni popychające się w bezładzie” – pisał z kolei Sartre, jednocześnie nawołując do działań moralnych. „Aby czynić dobro, nie czekaj na okazje szczególne. Próbuj wykorzystać zwyczajne sytuacje” – apelował francuski egzystencjalista. Życie dopisało zaskakujący epilog do legendy Sartre’a, przeciwnika religii, wojującego ateisty: tuż przed śmiercią świadomie przystąpił do katolickiego sakramentu pokuty i pojednania. Podobno „na wszelki wypadek”.
Innym współczesnym kierunkiem filozoficznym, obecnym – zwykle nieświadomie – w myśleniu wielu ludzi jest fenomenologia. Jej przedstawiciele, np. Edmund Husserl zajmowali się badaniem fenomenów, czyli tego, co objawia się naszej świadomości, nie przesądzając przy tym o realności tych bytów. Stąd tytuł fundamentalnego dla tej szkoły dzieła: „Spór o istnienie świata” autorstwa polskiego filozofa Romana Ingardena (ucznia Husserla). Dla fenomenologów nie mniej istotne od naocznie rozpoznawalnych przedmiotów czy postaci np. żyjących obok nas ludzi były tzw. byty intencjonalne, obecne jedynie w naszej świadomości – np. postacie literackie (sienkiewiczowski Kmicic, Ania z Zielonego Wzgórza, Odyseusz i mnóstwo innych). Byty intencjonalne – wystarczy sobie wyobrazić mnogość fikcyjnych bohaterów naszej wyobraźni, zaczerpniętych z książek czy filmów – wpływały na naszą świadomość równie silnie, jak ludzie czy przedmioty, które widzimy (byty realne). Czyż nie jest to błyskotliwe wyjaśnienie otaczającego nas świata? Uświadomienie sobie, jak ważną rolę w naszym życiu odegrały postaci i sytuacje, które w rzeczywistości nie istniały, może pomóc w zrozumieniu motywacji do działania czy podejmowania decyzji. A na pewno wzbudzić głębszą refleksję na temat samoświadomości.
Wśród współczesnych filozofów nie brakowało też takich, którzy jeszcze bardziej chcieliby ograniczyć pole zainteresowań tej nauki. Zyskujący na znaczeniu w dwudziestoleciu międzywojennym neopozytywiści chcieli zredukować filozofię do „analizy języka nauki” (postulat Rudolfa Carnapa). Austriacki logik Ludwig Wittgenstein ogłosił, że „Granice mojego języka wyznaczają granice mojego świata”, dopowiadając, że „To, co w ogóle można powiedzieć, można powiedzieć wyraźnie; a to, o czym nie możemy mówić, musimy pominąć milczeniem”. Czy to credo filozofii analitycznej nie jest obecne w myśleniu osób, o których zwykliśmy mówić, że „twardo stąpają po ziemi”? Czy chcąc być pewnym wyzbycia się w swoim rozumowaniu wszelkich naleciałości religijnych, obyczajowych czy kulturowych nie doszlibyśmy do podobnych wniosków? Wszak wszystko, co potrafimy wyrazić, da się opisać jedynie słowami. No właśnie: czy rzeczywiście wszystko, łącznie z porywami uczuć, niedopowiedzeniami, niewytłumaczalnymi zjawiskami? „Ale to już nie jest nauka” – odpowiedzieliby na taki zarzut zwolennicy filozofii analitycznej.
Aby świadomie na co dzień korzystać z filozofii, ubogacając tym swoje życie, należy zaznaczyć, że nie mówimy o historii tej nauki, wkuwanej przez studentów wielu specjalności. Nie chodzi wszak o przyswojenie poglądów setek różnorakich szkół filozoficznych, jakie pojawiały się przez wieki w różnych kontekstach kulturowych (poza Europą także w Indiach, Chinach i innych zakątkach świata). Chodzi o codzienne, krytyczne myślenie, spokojny, wolny namysł. Można ten proces porównać do… gotowania. Przyrządzając np. zupę, wrzucamy do garnka różne składniki – można je potraktować jako różne szkoły (poglądy) filozoficzne. Nie damy rady zmieścić całej filozofii (wszystkich możliwych składników) w jednym garnku – zatem naszym zadaniem jest takie dopasowanie użytych elementów, aby… uzyskać najlepszy efekt. Podobnie, jak różne zupy są odpowiednie do różnych pór roku, tak różne szkoły filozoficzne mogą nam towarzyszyć na różnych etapach życia. Wydaje się, że egzystencjalizm chętniej chłoną ludzie młodzi, natomiast zrozumienie dla platonizmu przychodzi w wieku dojrzałym.
Sprowadzenie korzystania z bogactwa filozofii do prostych, codziennych porad byłoby nadmiernym uproszczeniem. Z drugiej jednak strony można wymienić kilka czynników, które ułatwiają filozoficzne refleksje. Przede wszystkim należy wyjść z kokonu oczywistości: po dziecięcemu dziwić się temu, co nas otacza, zadawać sobie „życiowe” pytania. Nie można przyjmować na wiarę gotowych dogmatów i odpowiedzi. Przy czym trzeba pamiętać, że filozofia często przynosi więcej pytań, niż odpowiedzi i znalezienie jednej uniwersalnej recepty na wszelkie wątpliwości jest niemożliwe.
Pytania powinny być śmiałe, dotyczyć spraw najważniejszych: sensu życia, Boga, miłości, śmierci, przyrody, zła, zbrodni i wielu innych. Najlepiej zgłębiać określone tematy po kolei, choć nie ma tu jednej metody. Rozważania mogą zbliżyć nas do medytacji, co daje wewnętrzny spokój i uczy kontrolowania emocji (co nie znaczy wyzbycia się ich). Współcześnie postawa taka może oznaczać ograniczenie aktywności w mediach społecznościowych, swego rodzaju wyciszenie się i uspokojenie. Pozwoli to na zrozumienie różnych punktów widzenia i zdystansowanie się (co nie oznacza braku udziału w życiu społecznym).
Filozofia może usystematyzować nasze życie, nadać mu głębszy sens, uwolnić od kompulsywnych myśli związanych z megabajtami informacji, które na co dzień atakują nasz umysł. Filozofia pozwala żyć lepiej i pełniej. Ale jaka konkretnie filozofia? Tu wybór jest ogromny. Chociaż – czy na pewno? Jak stwierdził współczesny angielski matematyk, fizyk i logik Alfred Whitehead „w gruncie rzeczy cała filozofia to tylko przypisy do Platona”.
Może cię również zainteresować: