Nauka
Serce ma swój „mózg”. Naukowcy badają jego rolę i funkcje
20 grudnia 2024
Wielkie korporacje internetowe przechodzą właśnie rewolucję. Jeszcze nigdy nowe prawo tak znacząco nie wpłynęło na ich działalność. Facebook, Instagram, Snapchat, TikTok, wyszukiwarka Google, sklepy działające w sieci i nawet Wikipedia muszą wprowadzić zmiany w związku z wejściem w życie (25 sierpnia) przyjętego przez Unię Europejską Aktu o usługach cyfrowych (ang. Digital Services Act, DSA). Niektórzy obawiają się władzy, jaką otrzymali urzędnicy. Jedno jest pewne: sieć się zmieni.
Ustawa jest rygorystyczna i wiele firm sprzeciwiało się jej wprowadzeniu. Digital Services Act reguluje niemal wszystko: od moderowania treści, przez reklamę i ochronę prywatności, po walkę z kłamstwami i podrabianymi towarami. Według unijnych urzędników celem DSA jest ograniczenie dezinformacji i szkodliwych dla odbiorców treści. Jednocześnie nowe prawo obliguje korporacje do dzielenia się posiadanymi danymi z różnymi instytucjami.
Zdaniem wielu komentatorów Akt o usługach cyfrowych jest najambitniejszą tego typu ustawą na świecie. Jeśli właściciele portali nie dostosują się do regulacji, to grożą im ogromne kary finansowe w wysokości nawet sześciu procent ich światowego obrotu. Ustawa pozwala też na wydanie całkowitego zakazu prowadzenia działalności korporacji na terenie Unii Europejskiej.
DSA został uchwalony już w zeszłym roku. Korporacje miały więc sporo czasu, aby przygotować się na jego wejście w życie. I zrobiły to, czego efekty możemy obserwować już dziś. Przykłady znajdują się w dalszej części tekstu.
Nowe zasady objęły dziewiętnaście firm. Są wśród nich m.in. Amazon, Apple, Google, Meta, Microsoft, Snapchat, X i TikTok. Niektóre platformy, takie jak eBay, Airbnb, Netflix, a nawet PornHub, nie znajdują się na unijnej liście. Jednak niewiele to zmienia, bo od lutego 2024 roku przepisy zaczną obowiązywać wszystkie strony internetowe, niezależnie od ich wielkości.
W przyszłości UE planuje kolejne ustawy, w tym o rynkach cyfrowych i o sztucznej inteligencji. Możliwe, że niedługo inne kraje również wprowadzą podobne przepisy, wzorując się na doświadczeniach unijnych.
„Chcemy stworzyć równe warunki dla firm technologicznych. Naszym celem jest wspieranie innowacji i wzrost konkurencyjności”
– piszą brukselscy urzędnicy w uzasadnieniu do DSA.
Regulacje powstały w związku z tym, że kilkanaście największych korporacji zdominowało internet. Przez wiele lat gromadziły one dane o odbiorcach, publikowały i moderowały treści bez żadnej kontroli. Eksperci zwracają uwagę, że taka sytuacja zagraża prywatności i wolności słowa. Digital Services Act ma to zmienić.
Polecamy:
Pojawiają się głosy, że brukselscy urzędnicy będą stosować nowe prawo do ograniczania wolności słowa. W sieci toczą się dyskusje o tym, kto ma decydować o tym, co jest dezinformacją albo kłamstwem. Według DSA będzie to robić Komisja Europejska. Brak procedur może prowadzić do nadużyć.
„Prawdziwy test zaczyna się teraz. Będziemy egzekwować DSA z całą stanowczością i używać nowych uprawnień do prowadzenia dochodzeń i karania platform”
– mówi Europejski Komisarz ds. Rynku Wewnętrznego i Usług Thierry Breton.
Wątpliwości jednak nie znikają. Ustawa Digital Services Act daje szerokie uprawnienia unijnym instytucjom i nie jest konkretna. Rodzi to liczne obawy, nie tylko wśród firm, ale też internautów.
Nowe regulacje dotyczą m.in. sklepów internetowych Amazon i Zalando. Właściciele obu korporacji nie zgadzają się z umieszczeniem ich na unijnej liście. W lipcu Amazon (który ma 181 milionów użytkowników w UE) złożył skargę do sądu. Firma twierdzi, że została „niesprawiedliwie wyróżniona”, bo w sieci działają większe platformy, które mają jeszcze czas na przygotowania do lutego przyszłego roku.
Zalando twierdzi, ze względu na swój model biznesowy nie ma żadnego ryzyka, że na jej stronach pojawią się nielegalne treści. Dlatego Digital Services Act nie powinien ich obejmować już teraz.
„Zalando nie jest obarczone ryzykiem np. szerzenia dezinformacji, które dotyczy innych platform. Dlatego uważamy, że nie powinniśmy zostać objęci nowymi regulacjami. Mimo wszystko sądzimy, że DSA przyniesie mnóstwo pozytywnych zmian”
– komentuje Aurelie Caulier, jedna z dyrektorek firmy.
Komisja Europejska kilka miesięcy temu zaproponowała dziewiętnastu korporacjom z unijnej listy przeprowadzenie testów. Miały one dać odpowiedź na pytanie, czy platformy są w stanie wykrywać i odpowiednio reagować na zakazane treści. Facebook, Instagram, Twitter, TikTok i Snapchat przyjęły ofertę. Okazało się jednak, że nie spełniają wymogów stawianych przez nowe prawo.
Mimo niechęci firmy wprowadziły już liczne zmiany w świadczonych przez siebie usługach. Snapchat i TikTok zakazały kierowania reklam do dzieci na podstawie ich wcześniejszej aktywności w sieci (targetowanie). Google będzie informował odbiorców o materiałach marketingowych i dostarczał urzędnikom większą ilość gromadzonych danych.
Obywatele UE będą też mogli oznaczać nielegalne treści i sfałszowane (według nich) produkty dostępne w internecie, a platformy muszą reagować na podobne zawiadomienia.
Meta przekonuje, że zgłaszanie obraźliwych i zakazanych treści na Facebooku i Instagramie będzie teraz prostsze. Google deklaruje, że decyzje dotyczące moderacji będą lepiej uzasadnione i dostarczane bezpośrednio do użytkowników.
TikTok umożliwił oznaczanie nagrań, które szerzą nienawiść i agresję, lub są zwykłymi oszustwami. Decyzję o usunięciu podobnych materiałów z aplikacji ma podejmować specjalnie powołany zespół ekspertów.
Facebook, Instagram, TikTok i Snapchat udostępnią możliwość wyłączenia automatycznych systemów polecających filmy i posty. Nawet Wikipedia zacznie modyfikować warunki użytkowania i zapewni więcej informacji na temat „problematycznych użytkowników i treści”. Według organizacji non-profit Wikimedia Foundation, która prowadzi encyklopedię internetową, zmiany zostaną wprowadzone na całym świecie.
„Nasz algorytm cię pochłonie”, „Z nami nigdy nie zaśniesz” – tak reklamuje się Vlop!, nowe medium społecznościowe. Ciężarówka z informacjami o niej wyjechała w poniedziałek na ulice Warszawy. Strona nie istnieje a za całą akcją stoi fundacja Panoptykon, która chce przekonać Polaków, że giganci technologiczni nami manipulują. Celem celem tej organizacji pozarządowej jest ochrona podstawowych wolności wobec zagrożeń związanych z rozwojem technik nadzoru nad społeczeństwem. Organizatorzy wydarzenia przekonują, że algorytmy opracowywane w Dolinie Krzemowej mają jasno określone założenia (zwiększenie zaangażowania i zysków). Takie nastawienie może negatywnie wpływać na odbiorców.
„Chcą nam podrzucać coraz więcej rzeczy, które nas angażują i uzależniają od scrollowania. Korzystanie z takich feedów może u młodszych użytkowników i użytkowniczek wywoływać problemy psychiczne, prowadzić do depresji i innych zaburzeń”
– piszą organizatorzy akcji.
Panoptykon i inne organizacje broniące praw cyfrowych w całej Europie zapowiadają, że będą kontrolować, czy i jak platformy wdrażają nowe przepisy. Chcą też edukować o zagrożeniach związanych z mediami społecznościowymi i prawach, które przysługują każdemu internaucie.
Sieć zmienia się na naszych oczach. Nowe regulacje mają na celu ochronę obywateli Unii Europejskiej przed nadużyciami ze strony wielkich korporacji. Idea jest godna pochwały, jednak mechanizmy egzekwowania prawa pozostawiają wiele do życzenia. Ostatecznie decyzje dotyczące dezinformacji i kłamstw będą podejmowali politycy. Budzi to wiele kontrowersji i stwarza pole do korupcji i nadużyć.
Warto też pamiętać, że internet trudno jest kontrolować. Nie jestem pewien, czy urzędnicy dadzą sobie radę z tym zadaniem. Być może giganci technologiczni z obawy przed karami proponowanymi w Digital Services Act podporządkują się przepisom. Możliwe też, że będą szukać rozwiązań, które pozwolą im obejść prawo. Unia Europejska rozpoczęła batalię, której wyniku nikt nie jest w stanie przewidzieć. Pewne jest tylko to, że znacząco wpłynie ona na sieć.
Dowiedz się więcej:
Zobacz też:
Źródła: Komisja Europejska, The Epoch Times, Fundacja Panoptykon