Nauka
Pierwszy satelita z drewna na orbicie. Japonia testuje nowy koncept
15 listopada 2024
Relacje z bliskimi odgrywają ogromną rolę w rozwoju uzależnień behawioralnych. Nasze badanie pokazało, że zachowania phubbingowe rodziców zwiększają ryzyko uzależnienia nastolatków od telefonów komórkowych. Bo jeżeli rodzic sam nie potrafi ograniczyć korzystania z technologii, to tym bardziej nie nauczy takich zasad swojego dziecka – mówi dr hab. Aneta Przepiórka, prof. KUL-u, w rozmowie z Katarzyną Sankowską-Nazarewicz.
Katarzyna Sankowska-Nazarewicz: Czym jest phubbing rodzicielski?
dr hab. Aneta Przepiórka*: „Phubbing” to połączenie dwóch słów: phone, czyli telefon, oraz snubbing, czyli lekceważenie. W praktyce może przyjmować różne formy: może to być pisanie SMS-ów, przeglądanie internetu czy odbieranie telefonów w czasie rozmowy z drugą osobą. To zjawisko coraz bardziej powszechne w naszych codziennych relacjach partnerskich czy towarzyskich, w których uważność ustępuje miejsca ciągłemu rozproszeniu. Natomiast „phubbing rodzicielski” odnosi się do konkretnych sytuacji rodzic-dziecko, w których dziecko potrzebuje uwagi „tu i teraz”, a rodzic lekceważy te potrzeby, bo jest skupiony na przykład na scrollowaniu internetu.
To dość powszechny widok na placach zabaw: dziecko na huśtawce, a opiekun z nosem w telefonie.
Właśnie takie sytuacje sprawiły, że mocniej zainteresowałam się tym tematem. Zresztą nie tylko ja – w ostatnich latach na świecie przeprowadza się coraz więcej badań dotyczących phubbingu rodzicielskiego, bo skala tego zjawiska jest coraz większa. Chcemy zrozumieć przede wszystkim, jak phubbing wpływa na dzieci, zarówno te kilkuletnie, jak i na nastolatków. I jak to się dzieje, że granica między uważnością a nieuwagą ze strony rodzica jest tak łatwo przekraczana. Dlaczego tak silnie szukamy dostępu do świata online i czujemy dyskomfort, gdy nie mamy przy sobie telefonów i nie możemy sprawdzać powiadomień?
Polecamy: Idole z ekranu smartfona. Tajemniczy fenomen, którego boją się dorośli
Emma Seppälä, autorka książki The Happiness Track, próbowała pokazać, że celem osoby, która stosuje phubbing, nie jest lekceważenie czy wykluczenie kogoś ze swojego życia, tylko raczej szukanie sposobów na włączenie siebie w jakąś alternatywną rzeczywistość.
Rozumiem tę perspektywę. Technologia stała się dziś tak nieodzownym elementem naszego życia, że właściwie jego część jest już zanurzona w świecie online. Ta tożsamość wirtualna staje się naszą integralną częścią i myślę, że to się nasila z każdym pokoleniem. Ale ma to niestety konkretne przełożenie na umiejętność budowania relacji w świecie offline, w tym na relacje z dziećmi.
Wróćmy więc na ten plac zabaw.
Badania nad phubbingiem rodzicielskim, przeprowadzone w różnych krajach, pokazywały jednoznacznie, że kiedy rodzice lekceważą potrzeby emocjonalne dzieci, te czują się sfrustrowane i rozczarowane. Mogą tę narastającą złość okazywać bardzo wyraźnie, ale mogą też wycofywać się z wszelkich prób komunikowania się z rodzicami.
Było też wiele obserwacji dotyczących konkretnych sytuacji. Na przykład na placu zabaw dzieci, które chciały się bawić, ale widziały rodziców pochłoniętych przeglądaniem telefonu, wykazywały mniejszą aktywność ruchową, częściej się potykały, wyraźnie brakowało im uwagi i zachęty ze strony opiekuna. Inne badania pokazywały, że na przykład w restauracji, kiedy rodzice sprawdzali powiadomienia na WhatsAppie, dzieci rozrzucały jedzenie, były bardziej rozdrażnione niż wtedy, gdy nikt nie korzystał z telefonu.
Zobacz film oparty na tekście: HOLISTIC NEWS: Z nosem w smartfonie. Uzależnienie rodziców odciska się na dzieciach #obserwacje
Pani zespół w swoich badaniach przyjrzał się starszej grupie – nastolatkom.
Tak, i to było pionierskie badanie w naszym kraju. Uczestniczyło w nim 180 nastolatków z całej Polski, w wieku od 14 do 20 lat. To były osoby z różnych szkół i różnych grup społecznych. Wybór tej grupy wiekowej nie był przypadkowy. Nastolatkowie niejako „od urodzenia” mają kontakt z telefonami komórkowymi; należą do pokolenia postmilenialnego lub pokolenia Z, które nie zna świata bez technologii. A my chcieliśmy sprawdzić, jak modelowanie, którego doświadczają w domu, wpływa na ich sposób korzystania z nowoczesnych technologii.
Przede wszystkim chcieliśmy jednak dowiedzieć się, jak phubbing rodzicielski oddziałuje na emocje i poczucie samotności wśród nastolatków. Powszechnie uważa się, że wiek „nastu” lat to czas, kiedy dziecko szuka niezależności od rodziców i jest pod coraz silniejszym wpływem grupy rówieśniczej, która staje się ważnym punktem odniesienia. To prawda. Ale trzeba też pamiętać, że potrzeba bliskości z rodzicami w dalszym ciągu jest bardzo silna. Dlatego określiłabym dojrzewanie przede wszystkim jako czas silnych emocji i wewnętrznych konfliktów.
Co pokazało wasze badanie?
Przede wszystkim potwierdziło, że relacje z bliskimi odgrywają ogromną rolę w rozwoju uzależnień behawioralnych. Zachowania phubbingowe rodziców zwiększają ryzyko uzależnienia nastolatków od telefonów komórkowych. Rodzic jest wzorcem dla nastolatka i jeżeli sam nie potrafi ograniczyć korzystania z technologii, to tym bardziej nie nauczy takich zasad swojego dziecka. To wspomniany już mechanizm modelowania społecznego, czyli uczenie nie tyle poprzez słowa, co poprzez swoje zachowanie.
Nastolatkowie wskazywali też, że im dłużej ich rodzic był „zanurzony” w telefonie, z tym większym poczuciem samotności, zagubienia i generalnie negatywnym bilansem emocjonalnym musieli się mierzyć na koniec dnia.
Wiele badań wskazuje też, że phubbing rodzicielski jest powiązany z depresją dzieci w późnym dzieciństwie i okresie dojrzewania. Mocno przekłada się na poczucie odrzucenia.
Przeczytaj także: Okruszki uwagi. Subtelna manipulacja, która może zniszczyć życie
Co bardziej boli: phubbing ze strony matki czy ojca?
Nie zadawałabym tego pytania w taki sposób. Powiedziałabym raczej, że phubbing ze strony matki i ojca oddziałuje inaczej. Nie dlatego, że lekceważenie z czyjejś strony jest bardziej dotkliwe, a raczej dlatego, że rodzice zaspokajają różne potrzeby u dziecka.
Phubbing ze strony matki zaburza klimat emocjonalny w rodzinie. Przekłada się na większy chaos w domu i mniejsze poczucie bezpieczeństwa. Z kolei ojciec powinien uczyć eksploracji świata, odwagi, umiejętności radzenia sobie z różnymi wyzwaniami. Jeżeli jest bardziej obecny w świecie online niż w realnym, ta sfera rozwoju dziecka będzie zaniedbana.
Dużo mówi się dziś o „quality time”. O czasie, gdy skupiamy uwagę na potrzebach dziecka, bez rozpraszaczy, bez pośpiechu. Może to jest podpowiedź, jak zadbać o relacje w realiach, gdy żyjemy coraz szybciej i borykamy się z nadmiarem obowiązków.
Czasem wystarczy 15 minut czy pół godziny, kiedy jesteśmy skupieni wyłącznie na dziecku. Ono czuje się wtedy ważne, potrzebne. To może być też spojrzenie w oczy czy dotyk, które sprawiają, że w danym momencie dziecko wie, że jest dostrzeżone.
Myślę, że takiego wspólnego czasu, ale też uważności, najbardziej brakuje dzisiejszym rodzinom. Dzieci często słyszą: „Poczekaj, porozmawiam za 15 minut, jak skończę czytać”, albo: „Skończymy rozmawiać później, bo właśnie ktoś dzwoni”. I nie wracamy już do przerwanego wątku. A może to była rozmowa, na którą dziecko czekało cały dzień? Gdy taka sytuacja powtórzy się kilka razy, nastolatek może nie szukać już więcej kontaktu z rodzicem.
Spotkałam się też jednak z opiniami, że phubbing rodzicielski to właściwie nic nowego, że to próba stworzenia kolejnego nośnego hasła. Ci, którzy tak uważają, mówią, że my też jako dzieci doświadczaliśmy zaniedbań ze strony rodziców. Podam pani przykład. Pamiętam, że kiedy miałam kilka lat, całe osiedle zachłysnęło się pierwszymi serialami, które pokazywała polska telewizja. Nie było wtedy mowy o żadnych rozmowach z rodzicami. Naszym zadaniem, jako dzieci, było po prostu nie przeszkadzać.
Ale z telewizorem trudno byłoby pójść na plac zabaw. A mówiąc poważnie, myślę, że to była jednak zupełnie inna sytuacja. Owszem, to był czas dla dorosłych, w którym dzieci nie uczestniczyły, ale oglądanie tych seriali miało jakieś ramy czasowe. I do takiej „własnej” przestrzeni każdy z nas ma prawo. Różnica polega na tym, że z telefonu korzystamy w sposób ciągły, w autobusie, w poczekalni, w sklepie. I to jest stały widok, do którego dziecko jest przyzwyczajone.
Od czego więc zacząć zmianę?
Od wprowadzenia higieny cyfrowej w domu. To może być dzień albo konkretna pora dnia bez telefonów. Albo umowa, że spacer czy wspólna kolacja są czasem dla rodziny i nie sprawdzamy wtedy przychodzących powiadomień. Takie małe kroki naprawdę potrafią sporo zmienić. Aby to się jednak udało – powinniśmy zacząć od siebie. Nie wymagajmy tylko od dzieci.
*dr hab. Aneta Przepiórka, prof. KUL-u – pracuje w Katedrze Psychologii Emocji i Motywacji KUL Jana Pawła II, kierownik zespołu badawczego, który zrealizował badanie „Problematyczne korzystanie ze smartfonu jako mediator pomiędzy phubbingiem rodziców a poczuciem samotności i funkcjonowaniem emocjonalnym. Badania dzienniczkowe adolescentów”. Autorka licznych publikacji z zakresu psychologii internetu i mediów społecznościowych. Aktualnie realizuje grant badawczy z problematyki zachowań świadków cyberprzemocy. Prywatnie szczęśliwa żona i mama. W wolnych chwilach odpoczywa przy książce i słucha muzyki klasycznej.
Może Cię także zainteresować: Wypaleni rodzice. Jak odzyskać radość bycia z dzieckiem?