Humanizm
Najpierw intuicja, potem kultura
20 grudnia 2024
13 lutego, godzina 9 rano. Do szpitala w Afrinie wbiega zapłakany mężczyzna z półtoraroczną dziewczynką na rękach. Piesza podróż wydawała się jedyną szansą na uratowanie wyziębionej córki. Gdy mężczyzna dotarł na miejsce, było za późno. Mała Iman nie żyła od godziny. Zamarzła w drodze
W północno-zachodniej Syrii trwają ogromne przemieszczenia ludności cywilnej. W ciągu niecałych trzech miesięcy swoje domy opuściło ponad 800 tys. osób, z czego ponad 140 tys. w ciągu kilku ostatnich dni. Pół miliona z nich to dzieci. Przed bombardowaniami własnych domów, szpitali (83 ataki w 2019 r.) czy szkół (400 ataków od 2011 r.) uciekają od kilku lat. Teraz nie wiedzą już, gdzie mogliby pójść.
Wojska syryjskie prowadzą zmasowany ostrzał artyleryjski i przejmują kontrolę nad kolejnymi wsiami i miastami, zrównując wiele z nich z ziemią. Według ONZ w północno-zachodniej Syrii zginęło co najmniej 1,7 tys. cywilów, w tym 337 kobiet i 503 dzieci. „Na zajęte w połowie stycznia miasto Maarat an-Numan spadały nie tylko pociski artyleryjskie, ale i bomby paliwowo-powietrzne, uznawane za »konwencjonalne bomby atomowe«. Wiadomo, że każdy chce uciec przed takim ostrzałem” – podkreśla dr Wojciech Wilk, który przez ostatnie miesiące koordynował pomoc humanitarną w tej części Syrii.
W prowincji Idlib, będącej ostatnią enklawą rebeliantów, znajduje się teraz od 2,5 do 3 mln osób, z czego mniej więcej połowę stanowią uchodźcy z innych części Syrii, m.in. z Damaszku, Homs czy Hamy. Mark Cutts, zastępca regionalnego koordynatora humanitarnego ONZ ds. kryzysu w Syrii, określił masowe przemieszczenia ludności mianem exodusu.
„Widzieliśmy zdjęcia obrazujące kompletny chaos, ludzie szli w długich kolumnach, jeździli w każdym kierunku, szukając drogi ucieczki. To ludzie, którzy dopiero co się przenieśli i teraz znów nie mogą znaleźć bezpiecznego miejsca” – relacjonował Mark Lowcock, szef ONZ ds. pomocy humanitarnej.
Exodus będzie trwał, bo przed wojskami prezydenta Syrii Baszara al-Asada uciekają mieszkańcy wielu miast, głównie w kierunku granicy z Turcją. Granicy zamkniętej, oddzielonej murem, kontrolowanej przez wojsko. Syryjska armia rządowa, wspierana przez rosyjskie siły powietrzne, prowadzi w Idlibie operację wojskową, a Turcja, która od początku konfliktu przyjęła ponad 3,6 mln uchodźców z Syrii, nie zamierza wpuszczać kolejnych na swoje terytorium.
„Obozy uchodźców przy granicy z Turcją mogą bardzo szybko zamienić się w pola śmierci. Mnóstwo ludzi znalazło się w potrzasku na niewielkim obszarze pomiędzy nacierającą armią a granicznym płotem. Jeśli na namiotowe obozy spadną rakiety i bomby, wielu z nich zginie” – alarmuje dr Wilk.
Tymczasem bezpieczne terytorium w prowincji Idlib coraz bardziej się kurczy. Całe rodziny mieszkają w nieogrzewanych namiotach pośrodku pól, bez szpitali, szkół i kanalizacji. Wielu ludzi koczuje na ulicach. W mieście Dana na jednym kilometrze kwadratowym żyje ponad 3,3 tys. osób. Co gorsza, 40 proc. infrastruktury zostało zrównane z ziemią. „To Nowa Gaza”– wieszczy David Miliband, szef Międzynarodowego Komitetu Ratunkowego (International Rescue Committee, IRC). Jak dodaje, katastrofa humanitarna jest rezultatem niepowodzenia wysiłków dyplomatycznych i porzucenia syryjskich cywilów przez społeczność międzynarodową.
Sytuację drastycznie pogarsza pogoda – w ostatnim tygodniu zaobserwowano najchłodniejsze dni i noce w bieżącym sezonie zimowym. W nocy 10 lutego temperatura spadła do -7 stopni Celsjusza, wiał także silny wiatr. Według Międzynarodowego Komitetu Ratunkowego w ostatnich dniach co najmniej sześcioro dzieci zmarło z powodu wyziębienia, a w śniegu znaleziono ciała członków rodziny, która nie była w stanie znaleźć dla siebie schronienia.
Dziesiątki tysięcy Syryjczyków i Syryjek tłoczą się w szkołach, meczetach i niedokończonych budynkach. Rodziny, które zdołały zabrać część swoich rzeczy podczas ucieczki z domu, palą wszystko, co mają, by choć przez chwilę było ciepło. Według raportu UNHCR tylko 11 lutego zmarło pięć osób, bo do ogrzewania budynku użyto zawierających toksyny materiałów.
„Większość ludzi, oprócz drewna opałowego, do ogrzewania budynków używa proszku pyrin ekstrahowanego z resztek nasion oliwek” – opowiada M., mieszkaniec Idlibu. Mężczyzna, pytany o najpilniejsze potrzeby, na pierwszym miejscu wymienia właśnie materiały grzewcze i dach nad głową.
Wielu ludzi utknęło w namiotach rozstawionych na zabłoconych grzęzawiskach, gdzie zmagają się z uciążliwym wiatrem, deszczem i mrozem. Na wolnym powietrzu śpi ponad 80 tys. osób, kolejne 20 tys. – pod drzewami. Dla ludzi w północno-zachodniej Syrii to najgorszy kryzys od początku trwającej dziewięć lat wojny.
W wyniku działań wojennych i masowych przesiedleń udzielanie pomocy humanitarnej jest poważnie utrudnione. W ubiegłym tygodniu z powodu niestabilnej sytuacji swoją działalność zawiesiły co najmniej 72 ośrodki opieki zdrowotnej, m.in. szpitale położnicze i opiekuńcze w miastach Atareb i Idlib. Trzy inne ośrodki podstawowej opieki zdrowotnej – w miejscowościach Iss, Zarbah i Sarmin – także zostały zamknięte, a szpital w Maaret Tamsrin zawiesił działalność z wyjątkiem służb ratunkowych.
ONZ i organizacje humanitarne robią wszystko, co możliwe, by zaspokoić potrzeby milionów ludzi w północno-zachodniej Syrii. W styczniu przez przejścia graniczne Bab al-Hawa i Bab al-Salam wysłano 1227 ciężarówek z pomocą humanitarną. Około 900 ciężarówek transportowało pomoc żywnościową dla 1,4 mln ludzi. W lutym na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ Lowcock ogłosił przekazanie 30 mln dolarów z Centralnego Funduszu Reagowania Kryzysowego (CERF) na poprawę sytuacji w tej części kraju. Pomimo wysiłków pomoc jest niewystarczająca, a potrzeby gwałtownie rosną.
To, jak poważny stanie się kryzys, będzie zależeć od tego, czy uda się znaleźć rozwiązanie dla ludzi, którzy nadal znajdują się w niebezpieczeństwie. Lowcock podkreślił, że pierwszym krokiem powinno być zawieszenie broni oraz wdrożenie zobowiązań wynikających z międzynarodowego prawa humanitarnego w celu ochrony ludności cywilnej i infrastruktury.
Miliony ludzi zepchniętych przez ofensywę wojskową na granicę turecką stoją przed dramatycznymi wyborami – próbą nielegalnej ucieczki do Turcji (choć jest to praktycznie niemożliwe) lub oddaniem się w ręce syryjskiego rządu, z powodu działań którego de facto uciekają.
„Planowaliśmy udać się do Afrin lub Azaz, ale drogi są odcięte” – mówi mieszkaniec Idlibu Loranowi*, lokalnemu tłumaczowi współpracującemu z organizacjami humanitarnymi. „Czy świat widzi, co się tutaj dzieje?” – pyta go. Jeśli tak, musi położyć kres zabijaniu, zniszczeniu i wszystkim ohydnym czynom przeciwko ludzkości, które mają tu miejsce.
Skala potrzeb jest przytłaczająca. Ratowanie ludzi w północno-zachodniej Syrii poprzez zapewnienie im bezpiecznego schronienia oraz ochrony przed zimą musi rozpocząć się natychmiast, a do tego potrzebne są większe zasoby i większe fundusze.
Rodzinie zmarłej z zimna półtorarocznej Iman – jej rodzicom i trójce rodzeństwa – pomagają dziś sąsiedzi z obozu. Montują w ich tymczasowym schronieniu drzwi i okna.
***
*Jestem wdzięczna Loranowi za pomoc, jakiej udzielił mi przy pisaniu artykułu. Loran, jestem wdzięczna za Twój wkład i poświęcony czas.
*I would like to express my sincere gratitude to Loran, who has helped me with the article. Loran, I am very grateful for your input and time invested.
***
Sytuacja w północno-zachodniej Syrii jest dramatyczna. Tylko w ciągu ostatnich trzech miesięcy z powodu ofensywy sił rządowych swoje domu musiało opuścić ponad 800 tys. ludzi. Pomóż nam w zapewnieniu Syryjczykom bezpiecznego schronienia: pcpm.org.pl/pomoc lub mBank: 61 1140 1010 0000 5228 6800 1003.
Dziękujemy!