Edukacja
Kryzys gospodarczy. Polska może przeskoczyć najtrudniejszy moment
13 listopada 2024
Z korzeniami socjalizmu kojarzą się nam zwykle idee Marksa i Engelsa. Istnieje jednak także część tradycji, która została nieco zapomniana
Socjalizm to nie tylko Karol Marks, choć to on w mainstreamowej świadomości zagarnął niemal całą przestrzeń, która przypada filozoficznym korzeniom socjalizmu. Tymczasem nawet Lenin (O socjalizmie utopijnym i naukowym) dzielił nurt na skrzydło utopijne i naukowe. Za przodków drugiego rzeczywiście należy uznać Karola Marksa i Fryderyka Engelsa. Fundamenty intelektualne pierwszego są już jednak inne.
Socjaliści utopijni pojawili się nieco wcześniej niż światło dzienne ujrzały prace autorów Manifestu komunistycznego. Jeden z pierwszych przedstawicieli nurtu, Henri de Saint-Simon, zmarł w 1825 – Marks miał wtedy siedem lat. Przez pewien czas francuski filozof reprezentował wszystko, z czym walczą socjaliści – był spekulantem, handlował dobrami kościelnymi zagrabionymi przez rewolucję francuską – słowem, starał się zarabiać, nie wytwarzając żadnych dóbr. Później jednak zwrócił się ku nauce i pozostał jej wierny do ostatnich dni.
Myśl Saint-Simona była jeszcze bardzo mocno oświeceniowa – postęp technologiczny i naukowy miał jego zdaniem doprowadzić do poprawy warunków życia ogółu społeczeństwa. Nauka wymagała jednak jego zdaniem gruntownej reformy. Tym, co przede wszystkim należało zmienić, była partykularyzacja poszczególnych dziedzin.
W wizji Saint-Simona wszystkie nauki miały służyć jednemu celowi i składać się na jedną całość. Wynikało to z przekonania, że świat jest ciągiem powiązanych elementów, którymi – niezależnie od specyfiki przedmiotu – rządzi jedna zasada, a mianowicie prawo ciążenia. Na jego podstawie można było przewidzieć wszystkie zjawiska niezależnie od tego, czy dotyczą przeszłości, przyszłości czy teraźniejszości. Struktura zdarzeń społecznych nie różni się więc zasadniczo od fizjologicznych. Stąd rozwój historii można przewidzieć w sposób analogiczny do zachowania ciał w fizyce czy procesu dojrzewania człowieka.
Zdaniem Saint-Simona, historię można podzielić na cztery etapy. Podział ten doskonale pokazuje, jak bardzo antropocentryczne i europocentryczne są idee Francuza. Pierwszy etap to dzieciństwo, które odpowiada starożytnemu Egiptowi – ludzie skupiali się wtedy głównie na zaspokajaniu przyjemności. Drugi z kroków na drodze rozwoju historii to Grecja, „wiek młodzieńczy”, w którym rozwijają się sztuki piękne. Po nim następuje wiek dojrzały – okres rzymski. To wtedy człowiek zaczyna świadomie (przy pomocy militariów i nauki) podporządkowywać sobie rzeczywistość. Czwarty etap to starość, w której miejsce podbojów wojskowych zajmuje rozumowe ujarzmianie sił przyrody.
Poszczególne epoki cechują się różnym poziomem świadomości. W chwili, gdy Saint-Simon pisał swoje dzieło, historia miała znajdować się w końcówce etapu trzeciego, a więc odpowiadała człowiekowi 40-letniemu. W związku z tym filozof, choć widział, że sprawy zasadniczo zmierzają ku dobremu, dostrzegał zarazem wiele elementów, które wymagały gruntownej zmiany.
Rewolucja Francuska zburzyła porządek feudalno-absolutystyczny, tworząc nowy porządek, w którym było jeszcze miejsce dla „legalistów i metafizyków”, a więc szlachty, duchowieństwa czy urzędników. Simon protestował przede wszystkim przeciw pozostałościom systemu feudalnego. Dzielił ludzkość na dwie części: do jednej zaliczał wspomnianych wcześniej „legalistów i metafizyków”, których określał mało zaszczytnym mianem pasożytów; w obrębie grupy drugiej znajdowali się ludzie, którzy – w przeciwieństwie do pierwszych – wytwarzali dobra, a nie tylko je konsumowali. Byli to kupcy, rzemieślnicy, ale też uczeni, którzy przyspieszali procesy produkcji.
Wizja, którą proponował Simon w zamian przedstawionej powyżej, miała być skrajnie racjonalna, tzn. oparta na rozumowych przesłankach. Przede wszystkim w nowej rzeczywistości zniknąć miał podział na pracujących i konsumentów. Pracować powinien każdy, a profesja i wynagrodzenie miały być dostosowywane do potrzeb i umiejętności poszczególnych jednostek. Taki podział obowiązków zapewnić miał wszystkim możliwość samorealizacji, a społeczeństwu dostarczyć szerokiego spektrum rozmaitych specjalistów.
Człowiek, według filozofa, powinien przede wszystkim oddziaływać na naturę i czynić ją sobie poddaną. Nad kierunkiem, w którym zmierza owo oddziaływanie, czuwać mieli naukowcy, a nadzór nad ich pracą sprawować miała Rada Newtona, której przewodniczyłby matematyk. Władza duchowna znajdowałaby się w obrębie nowego porządku w rękach naukowców, a władza świecka należałaby do kierowników – reprezentantów większości – którzy mieli zarządzać produkcją. Nadrzędną rolę pełnić miały jednak zasady, a nie ludzie sprawujący władzę.
W wizji Simona nie giną podział na klasy. Społeczeństwo składać się miało z trzech warstw: naukowców, producentów (którzy mieli finansować naukowców) i pracowników fizycznych. Wszyscy służyliby jednemu celowi (rozwojowi dobrobytu) oraz mieliby szanse na realizowanie swoich ambicji i potrzeb, co redukowałoby istotnie ilość konfliktów. Szczęście miało być zapewnione poprzez realizację wszystkich – od cielesnych po pragnienie samorealizacji – potrzeb ludzi.
Charles Fourier przyszedł na świat 12 lat po Saint-Simonie. Był zdecydowanym krytykiem współczesnej mu cywilizacji. „Według Fouriera istniejący ustrój społeczny to szczyt chaosu, nędzy i rozpusty” – pisał W.P. Wołgin w Poprzednikach naukowego socjalizmu. Filozof dostrzegał wyzysk i brak wpływu ciężkiej pracy najuboższych na poprawę ich warunków bytowych. Problemy społeczne zaczynały się jednak już u podstaw, a więc w obrębie rodziny i wpływu dotychczasowego systemu na jej kondycję.
Krytyka obowiązującego modelu rodziny wynika u Fouriera m.in. z jego przekonania o zgubnych rolach nacisku, presji czy rozmaitych form przemocy, będących częścią cywilizacji. Nakłada ona zgubne zakazy na naturalne potrzeby człowieka i nie pozwala mu osiągnąć szczęścia. „Jako następstwo zła tkwiącego w cywilizacji – piszą Michalina Kieca i Łukasz Kleska, autorzy Socjalizmu utopijnego – Fourier potępia wszelkie formy przymusu, poddaństwo, niewolnictwo”. Formą poddaństwa wobec cywilizacji jest też instytucja małżeństwa, która nakłada na seksualność cenzurę ekonomiczną, religijną etc.
Małżeństwa, jego zdaniem, przypominają raczej kontrakty handlowe, w wyniku których powstają zwykle związki mające niewiele wspólnego z miłością. Takie postępowanie deprawuje także dzieci, które przesiąkają złymi wzorcami. Rodzina cierpi też z powodu braku równouprawnienia płci. Fourier był więc nie tylko filozofem, który antycypował pewne elementy krytyki kultury w ujęciu Freuda (np. z Kultury jako źródła cierpień), lecz także jednym z pierwszych feministów. „Człowiek rodzi się wolny, a wszędzie jest w kajdanach” mógłby też powtórzyć za Rousseau. Szczególnie uciemiężeni są przedstawiciele najniższej warstwy społecznej, której rolą jest tylko wytwarzanie produktów, a która nie ma żadnego wpływu na zarządzanie wspólnotą.
W metafizyce Fouriera – nieco podobnie jak u Saint-Simona – wszystko łączy się ze wszystkim. Poznanie praw, według których kształtują się społeczeństwa, umożliwia rozumienia natury, kosmosu itd. Wszystko zaś regulować ma „atrakcja”, czyli – jak piszą Kieca i Kleska – „prawo wzajemnego przyciągania, które odnosi się zarówno do zwierząt i ludzi, przejawów życia duchowego, jak i do gwiazd i planet, przejawów życia materialnego”.
Jak zaznaczają, według Fouriera cały porządek społeczny, harmonia i jedność wszechświata mają podstawę w prawie serii i atrakcji. Ludzie powinni organizować się w takie społeczności, które pozwalałyby im w pełni realizować tzw. atrakcje namiętnościowe. W obrębie nowych wspólnot prawo ciążenia, przyciągania ku ludziom i innym bytom nie będą blokowane tak jak miało to miejsce dotychczas. Rozpoznanie własnych namiętności, według filozofa, ma prowadzić nie tylko do ziemskiego szczęścia, lecz także do… poznania natury Boga. Tylko studiując własne potrzeby, możemy odkryć zadania, które postawił przed nami Absolut. To oczywiście idee bardzo odległe od ascetycznego nurtu chrześcijaństwa.
Fourier zajmuje się też zagadnieniem pracy, którą uznaje za naturalną ludzką aktywność. Dzieli ją na kilka rodzajów: domową, rękodzielniczą, handlową, rolniczą, nauczanie, stosowanie wiedzy i jej zdobywanie oraz działalność artystyczną. Praca nie ma być przymusem, lecz wynikać z naturalnych skłonności – ze wspomnianego wcześniej „pociągu” danej osoby do przedmiotu.
Przyjemność z wykonywanej pracy oraz zadowolenie z życia rodzinnego mają być lepszym katalizatorem postępu niż kapitalistyczny wyzysk. Ciekawy jest też pomysł filozofa na rozwiązanie kwestii wynagrodzenia: „Dywidendy będą dzielone według trzech generalnych zasad: wynagrodzenie za pracę otrzymuje każdy w zależności od świadczonych usług, stopnia ich użyteczności i jakości oraz atrakcyjności. Wynagrodzenie za talent będzie rozdzielane, w drodze powszechnego głosowania przez zrzeszenie, każdy może je uzyskać, jeśli tylko będzie wybitny w tym, co robi” – tłumaczą Kieca i Kleska.
Fourier prowadził też „rachunek namiętności”, według którego idealne społeczeństwo powinno się składać z falang, w których znajdowałoby się po dwu przedstawicieli każdego z 810 charakterów. W skład falangi wchodzić miało więc 1620 osób (80 rodzin – 415 mężczyzn, 395 kobiet oraz dzieci). Zrzeszeni w falandze zamieszkiwać mieli Falanestry – specjalnie zaprojektowane obszary, w których architektura miała sprzyjać rozwojowi stosunków społecznych, nauki i realizacji namiętności.
Świat poprawiać – zuchwałe rzemiosło – brzmi tytuł antologii polskiej powieści oświeceniowej. Tym samym tytułem można by opatrzyć projekty pozostających jeszcze pod wpływem oświecenia utopijnych socjalistów. Zuchwałym, trudnym i niewdzięcznym rzemiosłem było tworzenie idei, których celem było wywrócenie dotychczasowego porządku.
Ile możemy z nich dziś zaczerpnąć? To zależy już pewnie od indywidualnych potrzeb i stopnia życzliwości, którą obdarzymy miejscami bardzo odważne pomysły poprzedników Marksa.