Prawda i Dobro
Ogień, rakija i tajemniczy wędrowiec. Wieczór Badnjaka na Bałkanach
20 grudnia 2024
Korowód bohaterów wojennych i męczenników atakuje Bogu ducha winnych uczniów z kart podręczników
Z lektury podstawy programowej dla szkoły podstawowej dowiedzieć się można, że jednym z głównych celów nauczania historii jest rozbudzanie w młodych ludziach szacunku do tradycji oraz krzewienie patriotyzmu. Problem w tym, że patriotyzm i tradycja nie są gotowymi produktami jak twierdzenie Pitagorasa czy zasady dynamiki. By ich nauczać, trzeba najpierw zdecydować, czym tak naprawdę są.
Decyzja ta należy do twórców programu nauczania. To oni dokonują wyboru, jak to sami określają, „postaci i wydarzeń o doniosłym znaczeniu dla kształtowania polskiej tożsamości”.
Już pobieżna analiza pozwala stwierdzić, jakie osoby i postawy są promowane przez decydentów – w znaczącej większości są one związane z wojną, walką polityczną, a co za tym idzie z wizją patriotyzmu bohaterskiego. Wśród kilkudziesięciu wymienionych w rozporządzeniu „wydarzeń i postaci” jest tylko kilka niezwiązanych z wojną – w tym zaledwie trzy kobiety. Maria Curie-Skłodowska, Mikołaj Kopernik, Eugeniusz Kwiatkowski czy Jan Paweł II są zdecydowanie stłamszeni przez całe rzesze wodzów, bohaterów i męczenników. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że nasi przodkowie, jeśli już z rzadka chowali miecz do pochwy, to tylko po to, by dokonać przełomowego dla świata odkrycia.
Wybór, którego dokonują twórcy podstawy programowej, ma charakter głęboko ideologiczny, a jego konsekwencje mogą daleko wykraczać poza szkolną rzeczywistość. Decydując o tym, co było ważne kiedyś, formułujemy przecież także pewną wskazówkę dotyczącą tego, co ma być istotne dziś.
Skoro wizja patriotyzmu, którą proponuje się młodym ludziom, jest ściśle związana z działaniami zbrojnymi, a niewiele w niej miejsca dla społeczników, edukatorów itp., to być może nie mamy prawa dziwić się kryzysowi postaw obywatelskich, wspólnot i silnej polaryzacji społeczeństwa. Żyjemy wszak chwilowo w czasie pokoju, w którym trudno o wielkie poświęcenie czy męczeństwo.
Wychowani na kulcie bohaterów wojennych młodzi ludzie mogą się w związku z tym czuć cokolwiek zagubieni, a przede wszystkim odczuwać deficyt przestrzeni do działalności patriotycznej. Dezorientacja ta prowadzić może do gorączkowego wtłaczania bieżących wydarzeń w heroiczne szablony, a więc także do polaryzacji, wojna wszak karmi się opozycją swój – wróg, jak żadne inne wydarzenie.
Doskonałym miejscem dla symulacji działań wojennych, a także pielęgnowania kultu bohaterów, są stadiony piłkarskie. Co roku kibice dokonują selekcji wydarzeń podobnej do tej, którą proponują twórcy programu nauczania. Ich wybory są jeszcze bardzie uwikłane w kult wojny, niż ma to miejsce w przypadku polityków.
W trakcie meczu o mistrzostwo polskiej drugiej ligi piłkarskiej kibice Stali Rzeszów wywiesili niedawno transparent, który mógłby posłużyć za podsuwanie całej historycznej działalności „ultrasów”: „Nie chcecie, by historia umarła? Nie zapominajcie, jak walczyła polska husaria” – brzmi recepta szalikowców na dobrą politykę pamięci. Co roku stadiony upamiętniają powstanie warszawskie, wybuch II wojny światowej, życiorysy żołnierzy wyklętych itd.. w czym – powiedzmy wyraźnie – nie ma zwykle nic złego. Problemem jest brak alternatywy dla wojennej historii – całkiem zabawnie wypada próba wyobrażenia sobie opraw kibicowskich, których bohaterami byliby Maria Konopnicka, Bolesław Prus czy ktoś inny spoza romantycznego kręgu postaci.
Dlaczego jesteśmy tak bardzo przywiązani do postaci, wydarzeń i wartości związanych z wojną i – może przede wszystkim – dlaczego nas to w ogóle nie dziwi?
Być może dlatego, że działania wojenne są zwykle rzeczywiście bardzo istotne dla wspólnoty – kwestia dotyczy życia i śmierci, a nie tylko usprawnienia działania czy wyższego poziomu wiedzy obywateli. Budujemy więc – mniej lub bardziej dosłownie – raczej pomniki wodzów niż naukowców i działaczy, bo ci pierwsi są składnikiem bardziej intensywnych, konsolidujących społeczność doświadczeń.
Być może taka, cokolwiek atawistyczna wspólnotowość jest jednak drogą na skróty, a jednocześnie przeszkodą w budowaniu prawdziwej wspólnoty celów o charakterze pozytywnym? Wojna nie może się obyć bez opozycji swój – obcy (wróg), która rzeczywiście jest bardzo sprawnym narzędziem w czasie dużych kryzysów.
Zainteresował Cię artykuł? Ciąg dalszy znajdziesz w Magazynie Holistic dostępnym w Twoim salonie Empik i w punktach dystrybucji Ruch.
Magazyn możesz także zakupić online: https://holistic.news/produkt/magazyn-holistic-nr-1-2019-r/