Humanizm
Duże dzieci dużo wydają. Biznes zarabia na nostalgii dorosłych
17 grudnia 2024
Coraz więcej uczniów doświadcza złego traktowania ze strony rówieśników. Rzadko zdarza się ktoś, kto wystąpi w obronie gnębionych. Częściej spotyka się niezaangażowanych świadków, biernych (choć czasami też aktywnych) kibiców oraz osoby, które przyłączają się do bezpośrednich sprawców. Nierzadko – a to przypadek szczególnie trudny – pojawiają się tak zwani wrogojaciele. Sam na sam zachowują się niemal po przyjacielsku, ale w grupie ich postawa drastycznie się zmienia. Dlaczego tak się dzieje? I jak przygotować się na taką sytuację?
Coraz bardziej niepokojące statystyki informują o kondycji psychicznej i upadku poziomu dobrostanu dzieci oraz młodzieży szkolnej. Za ten stan rzeczy odpowiada między innymi skala zaburzeń relacji między uczniami. Młodym coraz trudniej zaznaczać swoją pozycję oraz identyfikować postawy i zachowania innych. Jedną z trudności jest odpowiedź na pytanie: czy ten drugi to wróg, czy przyjaciel?
Uczennica nie może zadomowić się w klasie, do której niedawno przyszła. Czuje się obca, wykluczona, pozbawiona możliwości zbudowania jakiejkolwiek relacji. W tej samej grupie dostrzega inną dziewczynę, która najwyraźniej też pozostaje gdzieś z boku. Przypadek sprawia, że nawiązują kontakt. Krok po kroku, łamiąc kolejne bariery wewnętrznego oporu, powoli zbliżają się do siebie. Do niedawna samotna i pozbawiona możliwości spełnienia naturalnej potrzeby posiadania kogoś bliskiego uczennica powierza nowej przyjaciółce swoją najważniejszą tajemnicę.
Następnego dnia wszystko się zmienia. Klasa zna jej sekret i nie waha się go użyć. „Przyjaciółka” drwi wraz z innymi. Już jest w ich grupie. Znalazła sposób, by wkupić się w ich łaski. W skrótowej formie opisaną historię obrazuje film przygotowany na Uniwersytecie SWPS. W katowickiej filii tej uczelni od kilku lat pod kierunkiem prof. Marii Deptuły pracuje zespół skupiony na analizie zjawiska przemocy rówieśniczej.
Już wiele lat temu badacze z różnych stron świata zwrócili uwagę na sytuację, w której dzieci, zamiast wspierać ofiary przemocy, przyłączają się do dręczenia i poniżania. Zjawisko określono mianem „efektu widza”. Dla wielu dzieci czy nastolatków sytuacja poniżania innych wydaje się wręcz atrakcyjna. Bawi ich to. Obserwują, a niekiedy przyłączają się do drwin czy nawet fizycznej agresji. Nie planują, nie próbują niczego udowodnić – po prostu chcą miło spędzić czas.
Warto przeczytać: Szkoły muszą mieć więcej swobody. Mają nauczyć dzieci przejść godnie przez życie
Zespół prof. Deptuły zwraca uwagę na szczególną hierarchię osób, które uczestniczą w tym procesie. Punktem wyjścia była nomenklatura Dana Olweusa, szwedzkiego psychologa i pedagoga, twórcy definicji przemocy rówieśniczej. Określił on siedem grup reakcji na przejaw agresji wobec równolatków:
Obrońcy nie lubią znęcania się nad innymi. Starają się aktywnie pomóc osobie prześladowanej. Potencjalni obrońcy uważają, że powinni pomóc, tyle że tego nie robią. Bierni widzowie obserwują, ale nie zajmują stanowiska. Bierni prześladowcy mogą nawet lubić znęcanie się nad kolegami czy koleżankami, ale raczej nie angażują się wprost w akt bezpośredniej przemocy. Zwolennicy popierają zastraszanie, ale nie biorą w nim udziału. Bezpośredni agresorzy są sprawcami aktu przemocy.
Polecamy wystąpienie Jarosława Kordzińskiego na naszym kanale: HOLISTIC TALK: Szkoła nie musi być po nic
Sytuacja ucznia w klasie wynika z dużej liczby zmiennych. Do jednej grupy należą: potencjał osobowościowy, predyspozycje intelektualne, poziom inteligencji emocjonalnej, a także kompetencje społeczne. Do drugiej – dziedzictwo domowe: pozycja rodziców, status materialny, historia życia, nierzadko rodzeństwo uczęszczające do tej samej szkoły. W ostateczności o tym, kim dziecko zostaje w klasie, decyduje to, jaką rolę w niej pełni (gra?). Rola przekłada się na jego pozycję, na to, jak jest postrzegane, co może i jakim rygorom grupy klasowej musi się podporządkować.
Role grupowe wiążą się z określonymi schematami zachowań. Wyznaczają zakres swoistych uprawnień i ograniczeń. Lider może więcej, nawet jeśli działa na pograniczu tego, co dopuszczalne. Outsider nie powinien się buntować, nawet jeśli traktowany jest na progu wykluczenia. Rzadko kiedy o własnej roli uczniowie decydują samodzielnie. Czasami, w mniej czy bardziej świadomy sposób, zabiegają o jej pozyskanie. Częściej jest im ona przypisana przez innych. Bywa, że są na nią skazani.
Pozornie opis poszczególnych ról przekłada się na ich przydatność dla danego zespołu. Każda grupa potrzebuje lidera. Dobrze, kiedy jest w niej ktoś, kto potrafi zrozumieć pozostałych członków. Nie zawadzi osoba, która rozśmiesza innych. Zdarza się jednak, że lider potrafi stać się głównym źródłem przemocy wobec jakiejś osoby należącej do grupy. Dusza zespołu, chcąc pomóc każdemu, próbuje bronić jednostkę poddaną przemocy, ale również agresora, bo przecież wobec większości zachowuje się on przyzwoicie. Klaun niby lubi wywoływać śmiech innych, ale czasami chciałby być potraktowany poważnie. Na ogół wywołuje w takiej sytuacji zdziwienie. Czasami również agresję.
Polecamy: Przemoc wobec dzieci. Koszmar, od którego chętnie odwracamy wzrok
Na wybór naszych postaw oraz zachowań istotny wpływ mają potrzeby uszeregowane przed laty przez amerykańskiego psychologa Abrahama Maslowa. W ustalonej przez niego hierarchii możemy wyróżnić potrzeby:
Każda z nich jest ważna. Skupmy się jednak na potrzebie przynależności. Tu bowiem pojawia nasz tytułowy się wrogojaciel (ang. frenemy). Międzynarodowe badania, prowadzone między innymi przez Uniwersytet SWPS, wykazały, że zgłaszanych jest tylko ok. 30 proc. przypadków przemocy występującej w szkole. Uczniowie boją się, że zostaną potraktowani jak donosiciele czy konfidenci. Grupy, w których dochodzi do różnych form przemocy wobec pojedynczych uczniów, charakteryzuje na ogół silna struktura hierarchiczna. Jej wierzchołek stanowi agresor, na dole znajduje się ofiara, a pośrodku występują mniej lub bardziej zwarte grupki – reprezentujące zgodnie z koncepcją Olweusa środowiska bardziej lub mniej jawnie sprzyjające przemocy. Przynależność do jakiejkolwiek grupy daje poczucie bezpieczeństwa. Tłumaczy reprezentowane postawy czy podejmowane decyzje.
Kiedy jestem z innymi, cieszę się poczuciem przynależności. Samotnie i w pojedynkę mogę lubić ofiarę, a nawet się z nią bawić, rozmawiać i dzielić te same poglądy. To się zmienia, kiedy muszę zająć stanowisko zgodne z postawą grupy lub jej przeciwne. Ta jest zdecydowanie ważniejsza. Z osoby bliskiej przeistaczam się we wrogojaciela. U niektórych osób pojawią się w związku z tym wyrzuty sumienia. Wielu będzie usprawiedliwiać swoje zachowanie koniecznością podążania za większością. Wszak gwarantuje ona nie tylko zaspokojenie kluczowej potrzeby, ale także cieszenie się szacunkiem grupy oraz możliwość rozwoju.
Ofiara bardzo często myśli, że to ona jest wszystkiemu winna. Co gorsza, tak też jest traktowana. Również przez dorosłych. Jak ktoś, kto sprawia tylko kłopoty. I to trzeba zmienić. Jednym z kluczy do ograniczenia przemocy rówieśniczej jest upowszechnianie wiedzy na temat jej przejawów i konsekwencji. Przygotowanie do wzięcia odpowiedzialności za pojawianie się sytuacji kryzysowych w grupie. Optymalny rezultat osiągnąć można, zapewniając uczniom możliwość pełnego i bezpiecznego dialogu, wspólnego rozważania różnych sytuacji krytycznych. Omawiania nieuświadomionych przez większość negatywnych konsekwencji niektórych ról. Stwarzania możliwości testowania takich, które do tej pory dla części uczniów były niedostępne. Ofiara nie musi pozostawać ofiarą raz na zawsze. Warto zdecydowanie i konsekwentnie stanąć po jej stronie.
Może Cię także zainteresować: „On by tego na pewno nie zrobił”. Dlaczego ludzie bronią przystojnych przestępców?