Nauka
Ewolucja to nie przypadek. To odkrycie zmieni postrzeganie życia
08 listopada 2024
Jeszcze dwie dekady temu większość migrującej do miast młodzieży borykała się z kompleksem wiejskości. Ten wstyd mija. Dziś młode pokolenie wychowane na wsi coraz częściej jest z tego dumne.
Dla Marceliny Gwincińskiej dzieciństwo w podbydgoskiej wsi Olimpin to przede wszystkim beztroska i nieustanne obcowanie z naturą. W nastoletnim wieku zetknęła się jednak ze światem nieprzychylnych etykiet i uprzedzeń. W efekcie przez wiele lat unikała przyznawania się otwarcie do tego, skąd pochodzi. Czuła wstyd za wieś.
Zmieniłam środowisko ze stricte wiejskiego na podmiejskie i tam pojawiał się stereotyp, że jak mieszkasz na wsi, to jesteś głupek i biedak. W szkole obawiałam się, że rówieśnicy przykleją do mnie taką łatkę i stanę się obiektem kpin, jak niektórzy z kolegów. A strach był silny, bo dzieci bywają bezwzględne. Nie utożsamiałam się z wyobrażeniem o wsi zacofanej. W szkole krążyła plotka o rzekomym braku bieżącej wody w moim domu, choć prawdziwe realia życia na wsi były o wiele łagodniejsze. Były książki, był komputer, dostęp do internetu, nie czułam się w żaden sposób wykluczona
– mówi 30-letnia dziś Marcelina Gwincińska.
Dorastanie na wsi to ciągła praca przy domu i różne utrudnienia. Autobus do szkoły kursuje tylko dwa razy dziennie. Już dotarcie do niej stanowi więc codzienne, żmudne wyzwanie, a po szkole zawsze jest coś do zrobienia.
Najważniejsze co wyniosłam z domu, to wychowanie w szacunku do pracy. Jako nastolatka nie mogłam mieć jednak tej świadomości, liczne obowiązki niespecjalnie mnie wtedy cieszyły. Z mojej perspektywy sielanką było życie młodzieży w miastach. Przez moment miałam więc jakiś żal, że przez dzieciństwo na wsi coś ważnego mnie ominęło
– mówi Marcelina.
Kajetan Pochroń pochodzi z malutkiej wioski Kaniów w województwie opolskim. Dla okolicznych dzieci placem zabaw był ogromny las, gdzie znikali na całe dnie. Wiejska społeczność stanowiła rodzinę, w której każdy mógł poczuć się bezpiecznie i wzajemnie o siebie dbał.
Mieszkając w niewielkiej miejscowości, twój świat jest niczym planeta z Małego Księcia. Gdy poszedłem do szkoły w mieście, miałem poczucie, że z powodu tego zamknięcia coś tracę, jestem zacofany, nie jestem wystarczająco cool. Te dzieciaki z miasta bardzo szybko przejęły perspektywę zakompleksionych dorosłych. Przejmowały się tym, jak się ubierają, ile kasy mają ich rodzice. Jako nastolatek chciałem się do nich dopasować – mieć te najfajniejsze buty, co je wszyscy mają. Kłamałem wtedy, że jestem z Opola
– opowiada 37-letni programista.
Może Cię także zainteresować: Pokolenie Z zawstydza własnych rodziców. Cztery kluczowe porady
Dr Krzysztof Wasielewski – socjolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, który badał między innymi młodzież wiejską na uniwersytetach – twierdzi, że stereotypy dotyczące wiejskości powoli wymierają. Głównie za sprawą lepszej sytuacji ekonomicznej samych mieszkańców obszarów peryferyjnych, ale też dzięki przemianom kulturowym.
Obecnie wieś jawi nam się jako pewna idylla, w porównaniu do hałaśliwych, zatłoczonych, często brudnych i zanieczyszczonych dużych miast. Współczesny człowiek ceni sobie ciszę, spokój, kontakt z naturą. Ludzie uciekają z wielkich aglomeracji pod miasto, czyli de facto – na wieś. Od 2000 roku obserwujemy tam dodatni bilans migracyjny. Kiedyś z miast wyprowadzały się freaki, albo była to konieczność. Teraz to wybór. Wieś zaczyna być odczarowywana
– diagnozuje dr Krzysztof Wasielewski.
W miejskich szkołach spotykają się dziś zarówno „mieszczuchy”, dzieci z rodzin inteligenckich ze wsi podmiejskiej, jak i mieszkańcy tradycyjnych wsi. To powoduje większą egalitaryzację wśród młodych i naturalnie rozpuszcza wstyd prowincji. Do niedawna duże znaczenie dla kompleksów odgrywały również pewne naleciałości językowe, jak lokalizmy czy gwara wiejska. Współcześnie utraciły one na znaczeniu.
Polecamy: Rozumienie i przezwyciężanie wstydu: wgląd w psychologię emocji
Dzieciaki, poprzez oglądanie YouTube’a, są obyte z „wielkomiejskim” językiem. Media społecznościowe przyczyniły się do tego, że kapitał językowy się wyrównuje. Na zajęciach z socjologii edukacji robię eksperymenty, próbując odtworzyć pewne mechanizmy różnicowania, na przykład – czy biedniejszy wygląd wpływa na słabsze oceny w szkole. Obecnie studenci nie dostrzegają tego typu zależności, co pokazuje, że te stereotypy zanikają
– opowiada dr Wasielewski.
Z opublikowanych w 2022 roku badań The impact of system contraction on the rural youth access to higher education in Poland wynika też, że w ostatnich latach wyrównują się szanse edukacyjne polskich dzieci. Głównym powodem zjawiska deelitaryzacji klas (a nawet całych szkół i uczelni) jest niż demograficzny. Przykładowo: Uniwersytet Warszawski przyjmuje obecnie dwa razy więcej studentów ze wsi niż dwie dekady temu.
W myśleniu samej młodzieży wiejskiej też nastąpiła przemiana. Wcześniej byli tak zakompleksieni, że nawet nie przyszłyby im do głowy tego typu uczelnie. Pokutowało myślenie: „Gdzie ja się tam ze wsi będę się pchał do stolicy”. Dziś młodzież nie boi się już rekrutować na najlepsze polskie uniwersytety
– tłumaczy socjolog.
Polecamy:
W miarę dojrzewania Kajetan przestał się mierzyć z poczuciem gorszości. Dziś jest wręcz dumny ze swojego pochodzenia. Do największych plusów wychowywania się na wsi zalicza naukę technicznych umiejętności oraz rozwijanie takich wartości jak zaradność czy pracowitość.
Gdy coś się zepsuje, moim pierwszym odruchem jest złapanie za narzędzia i próba samodzielnej naprawy. Potrafię zabić i poporcjować większość zwierząt, obsługiwać elektronarzędzia. Nie mam problemu z tym, żeby przerzucić łopatą kilka ton węgla. Mam świadomość, że czasem trzeba zakasać rękawy i zrobić coś trudnego, bo tym przyczyniamy się do wspólnego dobra. W mieście częściej zdarza mi się spotykać mężczyzn, którzy nie mają odwagi podjąć technicznych czy fizycznych prac
– opowiada Kajetan.
Z badań socjolog dr Ilony Matysiak Młodzi i wykształceni w procesie przemian polskiej wsi wynika, że młodzież wiejska, która społecznie awansowała (ukończyła studia), posiada wysoki poziom sprawczości. Wyniesiona z domu pracowitość, codzienne dojazdy czy wczesne mieszkanie w internatach zmuszają młodych ludzi do szybszego usamodzielnienia się.
Co ciekawe, młodzież wiejska – pomimo swojej sprawczości – podejmuje bardziej ostrożne decyzje życiowe, nigdy nie gra va banque. Ta miejska jest bardziej „bezczelna” – przeświadczona o tym, że wszystko może. W związku z tym bardzo dużo ryzykuje i często dużo traci. Student ze wsi niekoniecznie będzie ryzykował rekrutację na studia, gdzie jest 50 osób na jedno miejsce. Wychodzi z założenia, że lepiej podjąć bezpieczną decyzję, niż zostać na lodzie. To bardzo dojrzałe podejście
– mówi dr Wasielewski.
Polecamy: Ekologiczni oszuści i protezowanie natury. Nieoczywiste problemy
Kajetan mieszkał już w różnych miastach (nawet w Londynie). Określa je „ulem, w którym wiecznie szumi”. Nigdy nie zamieniłby swojego dzieciństwa na to „na blokach”. I mimo że obecnie kocha swoje miejskie życie, w przyszłości chciałby wychowywać swoje dzieci w beztroskiej, wspólnotowej atmosferze, wśród ciszy i zdrowego jedzenia.
Marcelina dostrzega, że jej kompleksy stopniowo rozpuszczały się wraz z falą przeprowadzek ludzi z miast na tereny wiejskie. Polską wieś zaczęto wtedy postrzegać pozytywnie, wręcz romantyzować. To pozwoliło Marcelinie zauważać więcej zalet małych miejscowości.
Świadomie wyprowadziłam się do miasta i tu buduję swoje życie. Jednak im dłużej mieszkam w bloku, tym większą mam tęsknotę do natury. Do żurawi podchodzących pod okno, do hord komarów i much, a przede wszystkim do ciszy
– opowiada.
W najnowszych badaniach CBOS-u widać, że tendencja się odwróciła. Coraz więcej młodych ludzi pragnie wrócić do małej wioski, jak tylko skończą edukację i nacieszą się miastem.
Urodzeni na wsi cenią sobie spokój, kontakt z naturą, wolniejsze tempo życia. Ich nie interesuje ten wielkomiejski wyścig szczurów. Miasto to też anonimowość – oni czują, że są tam obcymi jednostkami i brakuje im tej integracji w tradycyjnej wspólnocie wiejskiej, gdzie wszyscy wszystkich znają
– podsumowuje socjolog.
Renesans wsi sprawił, że młode pokolenie nie musi już mierzyć się z poczuciem gorszości w związku ze swoim pochodzeniem. Wstyd za wieś to przeszłość. Jednak nie oznacza to, że pejoratywne określenie „wieśniak” całkowicie zniknęło z przestrzeni publicznej.
Głównym czynnikiem polaryzującym polską młodzież jest dziś organizacja nauczania w szkołach, a konkretniej – podział klas na „dojazdowe” i „miejskie”. To oczywiście przynosi funkcjonalne korzyści, ale nieuchronnie kształtuje też pewną dysproporcję – rozróżnienie na „lepszą” i „gorszą” klasę. Naturalna dla młodych ludzi stereotypizacja nie zniknie całkowicie dopóty, dopóki sam system będzie wytwarzał dychotomiczne podziały.