Humanizm
AI w związkach. Jak budować relacje w świecie algorytmów
12 listopada 2025

Jedno wystąpienie, pięć słów i dziesiątki tysięcy dolarów straty. Nikt nie przypuszczał, że zwykła konferencja prezesa Coinbase przerodzi się w finansowy skandal. Brian Armstrong nie tylko poruszył branżę – pokazał, jak łatwo można manipulować tzw. zakładami o słowa, nowym i kontrowersyjnym trendem w świecie online.
Chcę tylko dodać tutaj słowa »Bitcoin«, »Ethereum«, »blockchain«, »staking« i »Web3« – żeby upewnić się, że znajdą się w rozmowie przed jej zakończeniem.
Te kilka zdań wypowiedział Brian Armstrong, szef amerykańskiej giełdy kryptowalut Coinbase, podczas rutynowej konferencji kwartalnej. Brzmiały niewinnie. A jednak uruchomiły lawinę, której efekt wyceniono na 84 tysiące dolarów.
Właśnie tyle były warte te słowa — dosłownie. Pochodziły z tzw. rynku predykcyjnego, czyli internetowej platformy, na której użytkownicy obstawiają przyszłe wydarzenia. W jego ramach funkcjonuje też nowa, bardziej kontrowersyjna odmiana – zakłady wzmiankowe. Tu nie chodzi o wyniki wyborów czy ceny kryptowalut, ale o… wypowiedziane słowa.
Uczestnicy stawiają pieniądze na to, czy ktoś powie określoną frazę w konkretnej sytuacji i czasie. Przykład? 6 października 2025 roku internauci obstawiali, czy Taylor Swift użyje słowa „wedding” („ślub”) w telewizyjnym wywiadzie. Powiedziała – a ci, którzy trafili, zarobili.
Proste prawda? Mimo to nie do końca uczciwe.
Platformy Kalshi i Polymarket — to tam internauci obstawiali słowa prezesa Coinbase i tam też wybuchł cały skandal. Właśnie te serwisy, umożliwiające zakłady predykcyjne, stały się ofiarą manipulacji i straciły pieniądze. Dlaczego?
Brian Armstrong, szef Coinbase, śledził zakłady na żywo podczas swojego wystąpienia. Wiedział, jakie słowa zostały wcześniej obstawione. Część z nich powiedział przypadkiem, ale resztę – celowo. Dodał je do przemówienia tylko po to, by pomóc wybranym osobom zarobić.
To jednoznacznie pokazuje, jak łatwo można sterować zakładami. I to przez osoby, które same są przedmiotem ich obserwacji.
Choć Brian Armstrong rzucił to w żartach, nie wszystkim było do śmiechu. W Coinbase zrobiło się nerwowo – pracownikom firmy nie wolno brać udziału w takich zakładach, nawet pośrednio. Mimo to rzecznik próbował łagodzić sprawę, tłumacząc, że prezes „żartował”.
Problem w tym, że żart już wymknął się spod kontroli. Rynek predykcyjny zareagował błyskawicznie, a temat zaczął żyć własnym życiem.
Zgodnie z wytycznymi Amerykańskiej Komisji ds. Handlu Kontraktami Terminowymi na Towary (CFTC) platformy nie mogą pozwalać na zakłady, którymi łatwo manipulować. A przewidywanie, co ktoś powie lub zrobi, właśnie do tej kategorii należy.
Mimo to granice wciąż są testowane – jedni twierdzą, że to forma wolności rynku, inni widzą w tym ryzyko nadużyć. Regulacje dopiero się kształtują, a każda taka sytuacja pokazuje, jak trudne będzie ich egzekwowanie w praktyce.
A rynek ten, mimo że mały, jest bardzo dynamiczny.
W październiku 2025 roku zakłady wzmiankowe stanowiły zaledwie 0,4 proc. wszystkich transakcji na platformie Kalshi. Dla porównania – sportowe typowania miały aż 91 proc. udziałów. Skala h niewielka, ale kontrowersje ogromne. Dlaczego tak mały fragment rynku budzi tak duże emocje?
W świecie zakładów predykcyjnych toczy się spór o… słowa. Dosłownie. Inwestorzy dyskutują, kiedy dane słowo można uznać za „zaliczone” i jak interpretować wypowiedzi. Czy liczy się dokładne brzmienie? A może także dłuższa, zmodyfikowana forma? Dla wielu to szczegół, ale w tym środowisku decyduje o prawdziwych pieniądzach.
„Wypowiedziane słowo” stało się nowym towarem giełdowym. Brzmi absurdalnie, ale to już rzeczywistość internetu. Przykład manipulacji Briana Armstronga, prezesa Coinbase, pokazał, jak łatwo można wpłynąć na rynek, nawet jednym komentarzem.
Szukasz więcej podobnych ciekawostek? Zajrzyj na nasz kanał na YouTube.
Warto przeczytać: Słowo, które zmieniło świat. Eco niejeden ma sens
Black Friday przez cały listopad! -20% na cały koszyk z kodem: BLACK20
Do zobaczenia!
Księgarnia Holistic News