Nauka
Zaburzenia snu mogą skracać życie. Niebezpieczne światło w nocy
13 listopada 2024
Wysokość wynagrodzenia pojawi się w każdej ofercie pracy – taką zmianę zakłada poselski projekt nowelizacji, który poparło Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. W taki sposób o zarobkach mówi się już w krajach skandynawskich i Stanach Zjednoczonych W myśl proponowanej nowelizacji pracodawca będzie musiał uwzględnić w ofercie zatrudnienia – także tej internetowej – proponowane wynagrodzenie zasadnicze brutto. Kwota może być podana w formie widełek, czyli najniższej […]
W myśl proponowanej nowelizacji pracodawca będzie musiał uwzględnić w ofercie zatrudnienia – także tej internetowej – proponowane wynagrodzenie zasadnicze brutto. Kwota może być podana w formie widełek, czyli najniższej i najwyższej stawki, jeśli w ogłoszeniu pojawi się wzmianka, że ostateczna wysokość płacy podlega negocjacjom. Wartość najniższego oferowanego wynagrodzenia nie może być niższa od płacy minimalnej. Jeśli nowelizacja wejdzie w życie, a pracodawca się do niej nie dostosuje, grozi mu kara od 1 tys. zł do 30 tys. zł.
Autorzy poselskiego projektu z partii Nowoczesna podkreślają, że wysokość wynagrodzenia w Polsce to temat tabu, co prowadzi do absurdalnych sytuacji, na przykład takich, w których rekruterzy pytają kandydatów, za jaką najniższą kwotę byliby gotowi podjąć pracę. Jawność wynagrodzeń ma wpłynąć na oferowanie przez pracodawców bardziej konkurencyjnych stawek, ograniczyć szarą strefę dopłat do pensji „pod stołem” i przeciwdziałać nierównościom w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn.
„Jawność wynagrodzeń w ofertach pomoże kandydatowi w dużym mieście zorientować się, jaka jest sytuacja w branży, ale argumenty o walce z niskimi zarobkami i nierównościami są raczej bezpodstawne. Jeśli pracodawca będzie chciał zapłacić więcej lub mniej, to i tak to zrobi” – mówi w rozmowie z Holistic.news Grzegorz Sikora z Forum Związków Zawodowych.
„Dopasowanie jednej stawki do oczekiwań pracodawcy i poszczególnych kandydatów jest niemożliwe, więc podawanie widełek traci sens. Tym bardziej że kwota zasadnicza nie jest definiowana żadnym aktem prawnym” – zaznacza.
Zdaniem Sikory jawność proponowanych zarobków powinna być egzekwowana przede wszystkim w sektorze publicznym. „Według danych Głównego Urzędu Statystycznego średnia zarobków w Polsce jest coraz lepsza, ale nie obejmuje budżetówki. A to właśnie zarobki nauczycieli, pracowników socjalnych, prokuratorów są za niskie względem ich pracy. Jeśli chcemy walczyć z nierównościami i niskimi pensjami, powinniśmy najpierw zacząć działać w tym obszarze” – podkreśla.
Pracodawcy podnoszą również głos, że nowelizacja dyskryminuje firmy oferujące rozbudowane systemy premiowania oraz podważa ich wolność do utajniania stawek w obszarze tzw. pozycji strategicznych, czyli np. stanowisk prezesów i dyrektorów.
W Szwecji, Norwegii czy Finlandii wysokość płac nie jest już tematem tabu, ale w Polsce taka praktyka dotyczy tylko niektórych stanowisk. „W branży IT rozmowa z kandydatem zaczyna się od podania widełek płacowych. Tę praktykę zaczyna stosować coraz więcej firm, biorąc przykład z krajów skandynawskich, bo im się to opłaca: wpływa to na wiarygodność pracodawcy, budzi zaufanie, pokazuje jasne i klarowne zasady” – komentuje dla Holistic.news Ewa Iżykowska, konsultant w budowaniu marki pracodawcy w Absolvent Consulting, od 12 lat związana z branżą HR.
Transparentność proponowanych stawek może pomóc także rekruterom. „Szacuje się, że aż 65 proc. kandydatów odrzuca finalną ofertę zatrudnienia ze względu na zbyt niskie oferowane zarobki. Brak informacji o widełkach przedłuża proces rekrutacyjny, kosztuje czas i nerwy po obu stronach. Jawność wynagrodzeń nie przyczyni się do tego, że pracowników będą mieć tylko ci, którzy dadzą najwięcej, ale ci, którzy wyróżnią się i będą dobrze komunikować swoje unikalne wartości” – przekonuje.
Problem w tym, że nie wszystkie firmy są do tego przygotowane. Teoretycznie może dochodzić do sytuacji, w której pracodawca ujawni wynagrodzenie i znajdzie odpowiednich kandydatów do pracy, ale jednocześnie straci długoletnich pracowników, którzy z powodu różnicy w zarobkach mogą poczuć się niedocenieni lub wręcz oszukani.
W Finlandii o zarobkach mówi się nie tylko w trakcie rekrutacji. Każdego roku 1 listopada Finowie mogą dowiedzieć się, ile zarabiają sąsiad, koleżanka czy szef, bo rząd publikuje opodatkowany dochód wszystkich obywateli. Narodowy Dzień Zazdrości – jak to określił dziennik „The New York Times” – urósł do rangi narodowego wydarzenia. Fińscy dziennikarze już od rana stoją w kolejce przed urzędem skarbowym, oczekując na opublikowanie danych.
Według rządu w Helsinkach przejrzystość na rynku pracy ma zmusić pracodawców do zrównoważenia płac. Taka praktyka jednak niekoniecznie musi mieć pozytywne skutki, co pokazuje eksperyment na Uniwersytecie Kalifornijskim przeprowadzony w 2008 r. Po uruchomieniu internetowej wyszukiwarki wynagrodzeń pracowników badania wykazały, że osoby o niższych zarobkach były mniej zadowolone ze swojej pracy, gdy wiedziały, ile zarabiają ich koledzy.
Bez względu na ostateczny kształt nowelizacji kodeksu pracy Forum Związków Zawodowych docenia, że pojawił się w polskiej debacie publicznej temat, o którym chcą rozmawiać wszyscy, bez względu na opcję polityczną.
„To chyba najbardziej cenna wypadkowa tego projektu. W Kanadzie trwa ostatnio dyskusja dotycząca dochodu gwarantowanego i widać, jak tamtejsze partie potrafią ją toczyć bez względu na spór polityczny. Największą bolączką w polskiej debacie publicznej w tematyce społecznej są emerytury i kolejki w ochronie zdrowia. Jeszcze nie potrafimy o tym spokojnie rozmawiać, więc może trzeba zacząć od jawności zarobków w ofertach wynagrodzenia” – podkreśla Grzegorz Sikora.