Straszyć, dzielić, rządzić. Tak działa najstarsza broń polityków

Sylwetka mówcy stojącego w świetle przed tłumem, symbolizująca zarządzanie strachem i manipulację emocjami władzy

Nie trzeba nikogo przekonywać. Wystarczy wzbudzić strach. Ten mechanizm działał w dyktaturach, działa w demokracjach i nadal kształtuje decyzje milionów ludzi. Ten schemat powtarza się częściej, niż chcielibyśmy przyznać.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Jak działa zarządzanie strachem w polityce

„Jedyną rzeczą, której musimy się bać, jest sam strach”

– mówił w swoim pierwszym prezydenckim przemówieniu Franklin D. Roosevelt. Za pomocą strachu manipulowani jesteśmy niemal codziennie, nie do końca zdając sobie z tego sprawę.

Strach jako narzędzie: od reklamy po władzę

Nieustannie atakują nas reklamy z namolnym przekazem, który w skondensowanej i uproszczonej formie brzmiałby: „kup ten produkt albo będziesz cierpiał i umrzesz w samotności”.  Zaczynamy się wówczas bać chorób, o których wcześniej czasem nawet nie słyszeliśmy. Albo obawiamy się, że domowe porządki mogłyby przeistoczyć się w koszmar, gdybyśmy odmówili sobie kupna magicznego mopa.

Oczywiście jest to zwykle lęk niezbyt intensywny, a nawet nieuświadomiony. Przyciąga jednak uwagę do nowej potrzeby. To właśnie zarządzanie strachem. 

Ten sam mechanizm, inne cele

Tę fazę zarządzania strachem stosują również politycy. Zgodnie z ich narracją wyborcy powinni zapomnieć przynajmniej na jakiś czas o rzeczach nurtujących ich na co dzień i zwrócić się ku serwowanym zagrożeniom. W drugiej fazie początkowo przyswajane podświadomie niebezpieczeństwo będzie nabierało coraz wyraźniejszych kształtów. Czasy mediów społecznościowych nadają się do tego wręcz idealnie. 

Najpierw zagrożenie, potem rozwiązanie

Ostatni etap polega na podsunięciu gotowego rozwiązania problemu. W filmiku reklamowym realizacja podobnej strategii przebiega w ciągu kilkudziesięciu sekund. W politycznym przedsięwzięciu wszystkie trzy fazy mogą następować po sobie lub trwać równolegle latami. 

Gotowa odpowiedź czeka w zanadrzu

Celem przedsięwzięcia może być odwrócenie uwagi od rzeczy ważniejszych, bardziej bulwersujących, ale niewygodnych dla „handlarzy” strachem. Jeśli na przykład dana grupa społeczna cierpi niedostatek, taniej jest przekierować jej gniew na opozycję niż naprawić swoje błędy. Poza tym można też zbić własny kapitał. Dyskredytuje się wtedy przeciwników politycznych, co jest również celem samym w sobie. 

Kolejnym dążeniem jest mobilizacja społeczeństwa wokół własnej polityki. Nie wyklucza to nawet usprawiedliwienia napaści na innych i uzyskania zgody na atak podyktowany rzekomym niepokojem o bezpieczeństwo obywateli. 

Strach jako fundament władzy i dyktatur

Strach wykorzystywany przy zarządzaniu całymi narodami świetnie sprawdza się w dyktaturach. Hitlerowskie Niemcy nieustannie znajdowały wrogów zewnętrznych, wzbudzając w obywatelach lęk i gotowość do walki o własne bezpieczeństwo, co w założeniu miało usprawiedliwiać każdą agresję.

Zdecydowana większość społeczeństwa Trzeciej Rzeszy uwierzyła również w propagandę o wewnętrznym zagrożeniu ze strony Żydów i gremialnie poparła ich prześladowania, a później zagładę.    

Wróg musi istnieć

Tym samym sposobem sprawowania rządów kierowały się dyktatury komunistyczne. Zewnętrznym wrogiem, zawsze gotowym do fizycznego ataku, pozostawali zachodni imperialiści, natomiast wewnątrz trwała walka z podstępnym wrogiem ustroju, którym mógł się okazać właściwie każdy. 

W ten sposób podtrzymywany stan permanentnego zagrożenia i czujności umacniał władzę otoczoną kultem nieomylności.  

Dezinformacja i zarządzanie strachem

Nieodłącznym atrybutem zarządzania strachem jest dezinformacja. Stąd propaganda komunistyczna w Polsce szukała wśród „zachodniej agentury i reakcyjnego podziemia” inicjatorów krwawo stłumionych zamieszek w czerwcu 1956 r. w Poznaniu, czy 14 lat później na Wybrzeżu.

Nie inaczej było w 1968 r., gdy żołnierze Ludowego Wojska Polskiego jechali na południe z przeświadczeniem, że ratują Czechosłowaków przed desantem z Niemiec. 

Bez dezinformacji strach nie działa

Działania imperialistycznego podziemia miały być również inspiracją do wydarzeń, będących zagrożeniem o znaczeniu gospodarczym. W czerwcu 1950 r. komuniści w Polsce rozpoczęli na wielką skalę kampanię propagandową związaną z plagą stonki ziemniaczanej. Zaczęło się od przekazów, które brzmiały niemal jak z pola bitwy, a nie z pola ziemniaków.  

Wróg nawet na polu ziemniaków

Według komunikatów publikowane w głównym organie partyjnym Trybunie Ludu „samoloty amerykańskie, naruszając ustalone strefy lotów, zrzuciły nocą ogromną ilość stonki ziemniaczanej w okolicach Zwickau, Werdau, Lichtentanne, Eisenstock i Berndorf”.

W kinach każdy widz przed seansem musiał zobaczyć Kronikę filmową. Dowiadywał się z niej, że „postępowa opinia całego świata należycie oceniła zbrodnie lotników amerykańskich, którzy zrzucili ogromne ilości stonki ziemniaczanej na pola Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Na skutek burz i wiatru stonka przedostała się do Polski”. 

Plaga rzeczywiście dawała się we znaki, ale pomysł, że była to akcja dywersyjna imperialistów z USA, był już dla władz wartością dodaną. W ten sposób, wydając grube miliony na propagandę, motywowali wszystkich do usuwania szkodników z upraw. I w ten sposób jednoczyli społeczeństwo we wspólnej sprawie. We wspólnym strachu przed groźną plagą, ale i gniewie przeciwko wspólnemu wrogowi, który posunie się do każdej „zbrodni” przeciwko obozowi bratnich państw.

Wkrótce znaleźli się kolejni wrogowie, tym razem wewnętrzni. Obwołano nimi księży i bogatych chłopów, bo ci nie przejawiali odpowiedniego entuzjazmu w walce ze szkodnikami. 

Gdy strach wygrywa z logiką

To jeden z najbardziej tragicznych przykładów tego, jak strach potrafi zabić logikę. Jest szybszy od logiki i racjonalnej myśli, a często nie ma z nimi nic wspólnego.  Wyższość emocji nad logiką w zarządzaniu znacznie większą masą ludzi niż w Polsce potwierdza chińska kampania „walki z czterema plagami” z przełomu lat 50. i 60. zeszłego wieku.

Wówczas władza pod przewodnictwem Mao Zedonga postanowiła polepszyć higienę w narodzie i wyeliminować zagrożenia chorobowe. Miało się to stać poprzez „wyeliminowanie w kraju wszystkich szczurów, much, komarów i wróbli”.

Cena tej decyzji przyszła później

Trzy pierwsze z listy miały być źródłem chorób, natomiast wróble wyjadały ziarno z pól, a więc niszczyły wysiłek ludzi pracy. Cały naród zapomniał o dotychczasowych kłopotach i rzucił się z zapałem na szkodniki. Wszyscy polowali na ucieleśnienie wszelkiego zła, jakim stały się gryzonie i owady. Podobnie ptaki ginęły ustrzelone z procy lub, płoszone z każdego miejsca, padały z wycieńczenia. 

Nikt nawet nie próbował logicznej argumentacji, że choć ziarno nie stanie się już łupem wróbli, to jednak uprawy pochłonie szarańcza, którą dotychczas zjadały te ptaki. Stąd w efekcie głód, który doprowadził do śmierci milionów ludzi.

Więcej o zarządzaniu emocjami możesz usłyszeć również na naszym kanale YouTube

Zarządzanie strachem we współczesnej polityce

Mimo upływu kilku dekad zasady i cele zarządzania strachem niewiele się zmieniły. W dalszym ciągu poczucie zagrożenia ze strony wrogów, zarówno zewnętrznych, jak i wewnętrznych, mają utrzymywać społeczeństwo w napięciu. Przykładu nie trzeba daleko szukać.

Znany schemat, nowe dekoracje

Białoruska dyktatura Łukaszenki konsoliduje swoje społeczeństwo, strasząc je „dzikim Zachodem” ze wzmacniającą swój potencjał obronny Polską na czele. Skutek, przedstawiony jako przyczyna, jest zarazem usprawiedliwieniem dla coraz śmielszego osadzania sił rosyjskich na Białorusi. 

Strach jako narzędzie także w demokracji

Nie znaczy to jednak, że zarządzanie strachem jest właściwe jedynie dyktaturom. W praktyce emocje w polityce wykorzystuje każda siła polityczna. Także w krajach demokratycznych. Czyni to poprzez utrzymywanie swojego elektoratu w napięciu i niepewności przed posunięciami siły opozycyjnej.

Strach nie potrzebuje faktów

To emocje, niebezstronne i racjonalne obliczenia czy logika, są najczęściej przesłaniem polityków motywującym wyborców do określonej postawy. A poprzez umiejętnie wykorzystanie strachu i gniewu, jako emocji najbardziej powszechnych i stosunkowo najłatwiejszych do wywołania, można kształtować społeczeństwo z dala od zdrowego rozsądku. Bo strach nie musi mieć racji. Wystarczy, że działa.

Przeczytaj również: Asteroida zbliża się do Ziemi. Jak zachowałbyś się w chwili apokalipsy?


GRUDNIOWA PROMOCJA W KSIĘGARNI?

Oczywiście!
Oto kod na DARMOWĄ dostawę– wpisz w koszyku: MIKOLAJ
Udanych zakupów!
Księgarnia Holistic News

Opublikowano przez

Sławomir Cedzyński

Autor


Dziennikarz, publicysta, wydawca i komentator. Był m.in. redaktorem naczelnym informacji i publicystyki w Wirtualnej Polsce oraz wydawcą portalu i.pl. Współpracował także z TVP, z tygodnikiem „Do Rzeczy”, serwisami superhistoria.pl oraz wprost.pl.

Nasze filmy na YouTube:

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.