Zatrudniać uchodźców? To się opłaca

Wszystkie kraje, które przyjmują uchodźców, powinny dopuścić uciekinierów do legalnej pracy, a ich dzieci - do szkół

Parlament Etiopii w styczniu dał uchodźcom prawa, jakich jeszcze nigdy nie mieli. Wśród nich prawo do pracy, edukacji i przemieszczania się poza obozami. Nic dziwnego, że UNHCR, agenda ONZ pomagająca uchodźcom, pochwalił Etiopczyków za „jedną z najbardziej postępowych polityk wobec uchodźców w całej Afryce”. Taką, która mogłaby służyć innym za wzór

Wszystkie kraje, które przyjmują uchodźców, powinny – właśnie jak Etiopia czy Uganda – dopuścić uciekinierów do legalnej pracy, ich dzieci do szkół, a do tego osiedlać ich nie w obozach, a wśród miejscowych. Poczuliby się częścią lokalnych społeczności, mogliby sami się utrzymywać, a kraje przyjmujące tylko by na tym skorzystały.

Bez pracy, konta, wykształcenia

Roboty jest huk. UNHCR szacuje, że po świecie tuła się dziś rekordowe 68,5 mln ludzi, z których 25,4 mln to uchodźcy. Uciekli przed wojną, prześladowaniem, przemocą i większość nigdy nie wróci do domu. Dlatego muszą tak się urządzić w swoich nowych ojczyznach, żeby móc utrzymać siebie i swoje rodziny. Niestety, rzadko dostają taką szansę, a efektem są całe pokolenia ludzi niedouczonych i zatrudnianych grubo poniżej kwalifikacji.

Dziś uchodźcom przeważnie nie wolno pracować, kupić domu czy założyć firmy. Nie mogą otworzyć konta w banku ani ruszać się z obozu. Mniej niż 25 proc. z nich zdobywa średnie wykształcenie, a zaledwie 1 proc. idzie na studia. Zresztą nawet ci, którzy studiują, często nie mają potwierdzających wykształcenie dokumentów.

Pewnie, że przyjmowanie uchodźców, szczególnie wielu, nie jest łatwe. Ale dziś, kiedy coraz więcej krajów zaczyna się otwierać, coraz wyraźniej widać, że z gościnności płyną też gospodarcze korzyści.

Sąsiad zamiast zagrożenia

I tak ugandyjski akt o uchodźcach z 2006 r. daje im prawo do pracy i kupowania ziemi, dostęp do szkół i szpitali, pozwalając jednocześnie przemieszczać się bez ograniczeń. Rząd pilnuje przy tym, żeby na wszystkich programach pomocowych korzystali też miejscowi, którzy zawsze dostają 30 proc. środków. Efekt? Powstają małe biznesy i całe nowe rynki, które służą wszystkim, bo napędzają wzrost gospodarczy. W ten sposób uchodźcy lepiej się integrują i są uznawani za wartościowych sąsiadów, a nie zagrożenie.

Badania pokazują, że takie podejście zwyczajnie się opłaca. Według ekspertów z Centrum Globalnego Rozwoju dopuszczenie uchodźców na rynek pracy przyspiesza rozwój, zwiększa wpływy z podatków, uniezależnia uchodźców od pomocy, a miejscowym daje z czasem nowe miejsca pracy. Z kolei Międzynarodowy Fundusz Walutowy wylicza, że każde euro sensownie zainwestowane w przyjmowanie uchodźców w ciągu pięciu lat zwraca się miejscowym w dwójnasób.

Także z najnowszego raportu UNESCO o edukacji na świecie wynika, że imigranci i uchodźcy są w stanie – dzięki swoim umiejętnościom – zmieniać na lepsze gospodarki i społeczeństwa zarówno tam, gdzie się osiedlili, jak i w krajach, z których pochodzą.

Żeby jednak mogli się integrować w nowym miejscu, muszą być samowystarczalni. Czyli nie tylko legalnie pracować, ale mieć też dostęp do szkół, bo bez edukacji nie będą w stanie przysłużyć się miejscowej gospodarce. Dopiero kiedy dostaną takie samo wykształcenie jak miejscowi, lepiej zrozumieją ich kulturę i łatwiej znajdą pracę.

Uchodźcy w IKEI i w Starbucksie

Władze mogą im też pomóc, organizując kursy przedsiębiorczości, pozwalając uczyć innych, finansując programy pomostowe ułatwiające studentom znalezienie pracy. Albo przyznając więcej stypendiów i inwestując w szkoły w obozach i poza nimi. Także wspieranie uchodźców choćby skromnym kapitałem początkowym na pewno bardzo ułatwiałoby im ruszanie z własnym biznesem.

Na razie niektóre firmy i organizacje, jak WeWork, IKEA czy Starbucks, zaczynają nowatorsko podchodzić do zatrudniania przybyszów. Wyszukują tych bardziej łebskich technologicznie i zatrudniają ich do pracy przez internet. Inne, jak choćby Tent, zachęcają do zatrudniania uchodźców i włączania ich w łańcuch dostaw w miejscu, gdzie mieszkają. Słyszy się nawet o firmach, które dają uciekinierom stypendia albo zatrudniają ich na umowy śmieciowe, płacąc jak za etat.

Rządy wielu krajów już dziś na serio walczą z przekonaniem, że uchodźcy to ciężar dla tych, którzy ich przyjmują. Uganda i Etiopia pokazały, że gościnność opłaca się nie tylko przybyszom, ale też gospodarzom. Świat powinien brać z nich przykład.

© Project Syndicate, 2019. www.project-syndicate.org

Opublikowano przez

Karen Meyer Peter Materu


Karen Meyer jest menadżerem programów regionalnych, a Peter Materu – dyrektorem ds. programów w Mastercard Foundation.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.