Nauka
Ziemia straciła siostrę. Badanie Wenus dowodzi, że nie jest podobna
17 grudnia 2024
Ludzkość ściga się z czasem. Jeśli nie zmienimy sposobów pozyskiwania energii, czeka nas globalna katastrofa – dalsze topnienie lodowców, a z drugiej strony pustynnienie znacznych obszarów świata i klęski żywiołowe
EWA DRYJAŃSKA: Czy ludzkość ma nadal szansę na uniknięcie klimatycznej katastrofy?
PROF. MARK Z. JACOBSON*: Tak, ale tylko jeśli wyeliminujemy co najmniej 80 proc. emisji w skali globalnej do 2030 r. i 100 proc. emisji nie później niż do 2050 r., a najlepiej jeszcze wcześniej.
Ogłosił pan rezultaty swoich badań nad różnymi źródłami energii w 2009 r., przekonując, że cały świat powinien przerzucić się w 100 proc. na odnawialne źródła energii, zarówno z powodów ekonomicznych, jak i ekologicznych. Dlaczego pana pomysły nie zostały wcielone w życie?
Są wcielane w życie, ale niedostatecznie szybko. Już 61 krajów na całym świecie postawiło sobie za cel przestawienie gospodarek na w 100 proc. odnawialne źródła energii. Jest też 230 miast i 195 firm międzynarodowych, które zobowiązały się do tej transformacji. W Stanach Zjednoczonych osiem stanów, Dystrykt Kolumbia oraz terytorium Portoryko, postanowiły przejść w 100 proc. na OZE. Zarówno prawie wszyscy kandydaci na prezydenta z ramienia Partii Demokratycznej, jak i Krajowy Komitet Partii Demokratycznej (już od 2016 r.) mają 100 proc. energii ze źródeł odnawialnych w swoim programie. Zmiany już następują, ale nie w takim tempie, jakiego potrzebujemy.
Bogate i biedne kraje mają inne społeczne, ekonomiczne i materialne uwarunkowania, mierząc się z wyzwaniem klimatycznym. Jak by pan to skomentował?
Przejście na odnawialne źródła energii będzie najbardziej korzystne dla najbiedniejszych, ponieważ oni właśnie najbardziej cierpią zarówno z powodu zmian w środowisku, jak i kosztów stanowiących duży odsetek ich dochodów. Przejście na OZE znacznie zmniejszy zanieczyszczenie powietrza, globalne ocieplenie i zredukuje koszty.
A co z negatywnymi aspektami oddziaływania odnawialnych źródeł energii na środowisko?
Przejście na odnawialne źródła energii oczywiście będzie oddziaływać na środowisko, ale w znacznie mniejszym stopniu (w aspekcie klimatu, zanieczyszczenia powietrza, gleby, wody i zmniejszenia bioróżnorodności) niż paliwa kopalne. Nadal potrzebowalibyśmy wykorzystać 0,8 proc. powierzchni Ziemi na niezbędną infrastrukturę, ale jest to redukcja w porównaniu z 1,3 proc. powierzchni, którą obecnie zajmuje infrastruktura związana z paliwami kopalnymi.
Jednym z pomysłów na walkę ze zmianami klimatu jest też rozpylanie pewnych substancji na niebie, by ich cząsteczki odbijały światło słoneczne. To tzw. geoinżynieria. Jaka jest pana opinia na temat zastosowania takiej metody do walki ze zmianami klimatu? Czy ona ma również negatywne oddziaływanie?
Główny problem z geoinżynierią polega na tym, że nie zmniejsza ona zużycia paliw kopalnych ani emisji cząsteczek gazów, które powodują globalne ocieplenie i są przyczyną 7,1 mln zgonów rocznie na świecie. Wręcz przeciwnie, geoinżynieria sprawia, że opinia publiczna i politycy są zadowoleni, nie czując potrzeby podjęcia natychmiastowych działań, by obniżyć globalne temperatury czy emisje z paliw kopalnych. To znaczy, że gazy cieplarniane w dalszym ciągu negatywnie oddziałują na środowisko, a ich szkodliwe działanie jest jeszcze większe na skutek samozadowolenia ludzi.
Po drugie, geoinżynieria tylko czasowo „pudruje” szkody wyrządzane przez globalne ocieplenie, ale ponieważ długo utrzymujące się gazy cieplarniane zwiększają swoją objętość, ich przyrost wymaga dalszego zwiększenia inwestycji w geoinżynierię, by nadążyć za rosnącymi emisjami. Jakiekolwiek zakłócenia lub przerwa w zastosowaniu geoinżynierii skutkują natychmiastowym pogłębieniem problemu klimatycznego, w porównaniu do stanu sprzed jej użycia, na skutek wzrastającej akumulacji dwutlenku węgla w czasie jej stosowania.
Po trzecie, geoinżynieria w żaden sposób nie przeciwdziała zanieczyszczeniu powietrza. Liczba zgonów i chorób wywoływanych przez nie nadal rośnie. Negatywne skutki zdrowotne pogłębiają się, jeśli samozadowolenie umożliwia zużywanie większej ilości paliw kopalnych.
Po czwarte, ponieważ geoinżynieria nie powoduje ograniczenia zużycia paliw kopalnych ani energetyki jądrowej, to w żaden sposób nie przyczynia się do ograniczenia ryzyka związanego z tymi źródłami energii.
Po piąte, gdyby sumy przeznaczone na geoinżynierię wydać na OZE, nie tylko wyeliminowane zostałyby emisje CO2, ale także zanieczyszczenie powietrza i powodowane przez nie zgony i choroby, jak również wydobycie paliw kopalnych i uranu oraz zagrożenia energetyczne. Jako taka geoinżynieria jest więc kosztem utraconych korzyści w porównaniu z OZE.
Po szóste, problemem są niezamierzone konsekwencje jej zastosowania, takie jak zmniejszenie promieniowania słonecznego, które powoduje też zmniejszenie plonów, co może wywołać klęskę głodu w niektórych regionach świata. Wstrzykiwanie cząsteczek aerozoli do stratosfery przyspiesza ubytek powłoki ozonowej razem ze znajdującymi się tam już substancjami z grupy fluorowców. Wpuszczanie cząsteczek do stratosfery lub do powietrza nad powierzchnią oceanu powoduje zmiany we wzorcach pogodowych. Wpuszczanie ich do morskiego powietrza zwiększa także koncentrację cząsteczek w masach powietrza dostających się do ludnych miast nadmorskich, zwiększając liczbę zgonów i zachorowań związanych z zanieczyszczeniem powietrza. Cząsteczki wpuszczone do stratosfery ostatecznie osiądą na ziemi, zwiększając skażenie, problemy epidemiologiczne i zakwaszenia.
Podczas gdy media zaczęły coraz częściej pisać o zmianach klimatu, zwolennicy energetyki jądrowej również zaczęli jeszcze intensywniej promować ją jako niezbędne rozwiązanie problemu globalnego ocieplenia. Fundacja Leonardo DiCaprio opublikowała pana tekst, w którym argumentuje pan, że są to płonne nadzieje.
Wydawanie pieniędzy na nowe reaktory również jest kosztem utraconych możliwości i spowoduje więcej szkód epidemiologicznych i klimatycznych, niż gdyby te pieniądze zostały wydane na czystą energię odnawialną.
Problemy związane z energetyką jądrową można podzielić na dwie grupy: ryzyko związane z ograniczeniem globalnego ocieplenia i zanieczyszczeniem powietrza oraz ryzyko związane z możliwością dostarczenia energii i bezpieczeństwem dla środowiska. W tej pierwszej grupie są opóźnienia związane z elektrownią w fazie planowania i jej faktycznym oddaniem do użytku, co oznacza ryzyko opóźnienia budowy i związane z nim dalsze emisje i zanieczyszczenia, a także rosnące koszty. Ryzyko z grupy drugiej to niebezpieczeństwo proliferacji broni jądrowej, ryzyko stopienia rdzenia reaktora, zagrożenia związane z odpadami jądrowymi, choroby wywoływane wydobyciem uranu i degradacja terenu wydobycia.
Razem z Johnem E. Ten Hoeve opracował pan studium zdrowotnych skutków katastrofy jądrowej w Fukushimie. Jeden z fizyków jądrowych w Polsce odniósł się kiedyś w mediach do skutków zdrowotnych, twierdząc, że mieszkanie blisko zniszczonej elektrowni Fukushima I jest równie nieszkodliwe, co zjedzenie polskiej, tradycyjnej zupy grzybowej w Wigilię.
Fukushima była przyczyną zgonu 2,2 tys. ludzi na skutek samej tylko ewakuacji.
Obliczyliśmy, że radiacja może przyczynić się do dodatkowych 15–1,3 tys. zgonów. Koszt oczyszczenia skażonych terenów z substancji radioaktywnych to 500 mld dolarów. Polskie grzyby nie wywołują takich szkód ani zgonów.
Wiele krajów na świecie, zarówno z powodów politycznych, jak i kulturowych stara się naśladować Stany Zjednoczone także w sferze energetyki. Wydaje się, że USA stają twardo na stanowisku, żeby utrzymać pozyskiwanie energii z paliw kopalnych i atomu, jak długo będzie to możliwe. Czy zbudują nowe reaktory?
Jest mało prawdopodobne, by Stany Zjednoczone rozpoczęły budowę nowego reaktora w najbliższych 10 latach, jeśli kiedykolwiek. W tej chwili trwa budowa dwóch reaktorów, ale opóźnia się już o kilka lat, jak w przypadku wszystkich innych, i nie zostanie ukończona przed upływem ok. 14 lat od wstępnej daty ich uruchomienia planowanej na 2008 r.
Obecny rząd Polski chce wprowadzenia energetyki jądrowej do krajowego miksu energetycznego. Prezydenci Polski i USA rozmawiali o możliwości nabycia reaktorów przez nasz kraj. Czy to realistyczna perspektywa? Kiedy możemy spodziewać się realizacji tych planów?
Pomijając wszystkie problemy związane z atomem, jest mało prawdopodobne, by taki projekt został zrealizowany z powodu wysokich kosztów i opóźnień w porównaniu z nakładami na czyste, odnawialne źródła energii.
Przeciwnicy OZE w Polsce przekonują, że nasz kraj nie posiada wystarczających zasobów energii odnawialnej, aby stanowiła ona znaczący odsetek w naszym miksie energetycznym. Jakie byłyby pana rekomendacje dla naszego kraju?
Opracowaliśmy plan przejścia na w 100 proc. czyste, odnawialne źródła energii dla Polski, więc moim zdaniem Polska jest w stanie w pełni przestawić się na te źródła.
Czy pojedynczy człowiek także może swoimi działaniami przyczyniać się do zmniejszenia efektu cieplarnianego?
Tak. Ludzie są w stanie przestawić się zarówno poprzez użytkowanie elektrycznych sprzętów, takich jak kuchenki indukcyjne, elektryczne pompy ciepła do ogrzewania powietrza i wody oraz chłodzenia powietrza, elektryczne samochody, jak i instalacje solarne na dachach czy ocieplenie domu, by powstrzymać straty ciepła. Można też używać wydajniejszych sprzętów i ograniczać zużycia energii poprzez telepracę, jazdę na rowerze, korzystanie z transportu publicznego itp.
*Mark Z. Jacobson – profesor inżynierii środowiska i dyrektor Programu Energii na Uniwersytecie Stanforda. W 2009 r. razem z Markiem Delucchim opublikował wyniki swoich badań, w których dowodził, że cały świat mógłby w 100 proc. przestawić się na odnawialne źródła energii, co wywołało polemikę części środowiska naukowego. Jest także jednym z założycieli organizacji Solutions Project zrzeszającej osoby publiczne, której celem jest promowanie tranzycji na OZE w USA. Opracował komputerowy model GATOR-GCMOM symulujący zanieczyszczenia klimatu, pogodę i klimat w skali lokalnej i globalnej.