Nauka
Technologia wodorowa na morzach. Yamaha tworzy silniki przyszłości
20 listopada 2024
Współczesne uzależnienia to już nie tylko alkohol, narkotyki czy hazard, ale także obsesja „bycia fit”.
Psychologowie ostrzegają, że nadmierne kładzenie nacisku na „bycie fit” może doprowadzić do poważnych zaburzeń odżywiania. Nie chodzi tylko o anoreksję czy bulimię, ale także o choroby takie jak ortoreksja (kompulsywna potrzeba jedzenia zdrowo), permareksja (uzależnienie od bycia na diecie), bigoreksja (obsesja umięśnionego ciała) czy pregoreksja (obsesyjna obawa przed nadmiernym przybraniem na wadze przez kobiety w ciąży).
Ewa Galus-Raczyńska nie ma wątpliwości, że każde z tych zaburzeń stanowi rodzaj uzależnienia, dla którego podłożem są zdrowe odżywianie i moda na aktywny tryb życia. „Jest to swego rodzaju piętno kultury zachodniej, kultu idealnego ciała i życia w stylu fit, które są napędzane przez media, kluby fitness, dietetyków, trenerów personalnych. Wszystko zaczyna się zazwyczaj niewinnie – od pierwszej diety i pójścia na siłownię, ale z czasem zamienia się w obsesję, której podporządkowujemy całe nasze życie” – dodaje.
Moment, w którym zdrowy tryb życia przestaje być zdrowy, a staje się chorobą, jest często trudny do wychwycenia. Osoby uzależnione często mówią, że to nawyk czy część codziennej rutyny. „To jest tak jak z alkoholem. Jeżeli do wieczornej kolacji wypijamy lampkę wina od czasu do czasu, to nie ma w tym nic złego. Natomiast jeżeli robimy to codziennie, a wina potrzebujemy coraz więcej, to powinniśmy zacząć się zastanawiać” – radzi założycielka Fundacji Światło dla Życia.
Zaburzenia odżywiania są bardzo ciężkimi chorobami, których leczenie często wymaga długofalowej terapii. Podobnie jak w przypadku uzależnienia od alkoholu nie można się z nich do końca wyleczyć. Przejście terapii nie oznacza wcale, że problem nie powróci – w tej czy w innej postaci. Eksperci Fundacji Światło dla Życia zaznaczają, że nieraz się zdarza, iż osoby po przejściu leczenia w ośrodku wracają do swoich nawyków.
„Nie ćwiczą już potem same, na własną rękę, lecz oddają się w ręce trenerów personalnych, uznając, że to oni będą ich kontrolować. To jest przerażające, ale wchodząc na siłownię, możemy często gołym okiem ocenić, kto ćwiczy dla siebie, a kto robi to, bo jest uzależniony” – tłumaczy Galus-Raczyńska.
Jak dodaje, podobnie jest również z dietami. „Mieliśmy kiedyś pacjentkę, która przyjechała do nas z całą walizką książek o odchudzaniu. Chciała pokazać, że te wszystkie publikacje, które zazwyczaj poparte są różnymi badaniami i dowodami na skuteczność i nieszkodliwość, doprowadziły ją prawie do samobójstwa” – wspomina.
Uzależnienia nie są tylko problemem dla osoby chorej. Dotykają też jej najbliższych, znajomych, rodzinę. Chory powoli wycofuje się z życia społecznego, gdyż jego nawyki stają się coraz bardziej widoczne i zabierają coraz więcej czasu. Osoba uzależniona zaczyna się izolować, co może stanowić pierwszy krok do początków depresji. Na wzmocnienie, jak też na sam nawrót nawyków, może wpływać cały szereg czynników – od nagłej sytuacji kryzysowej po niepowodzenia w pracy czy słabą samoocenę.
Nie da się określić, które grupy są najbardziej narażone na takie zaburzenia. „One dotyczą wszystkich: kobiet i mężczyzn, starszych i młodszych, tych mocniejszych i tych słabszych psychicznie. Z doświadczenia wiem, że po pomoc częściej zgłaszają się kobiety. W przypadku mężczyzn o pomoc proszą ich żony, córki, matki” – mówi Ewa Galus-Raczyńska. „Umiar jest ważny z każdym aspekcie naszego życia” – podkreśla.