Zielone piwo, czyli Wielkanoc po czesku

Czesi to jedno z najbardziej zlaicyzowanych społeczeństw Europy. W związku z tym niektóre dawne tradycje ulegają modyfikacji

W Wielkanoc Polacy idą do kościoła, a Czesi do baru. Jak wyglądają wielkanocne tradycje w jednym z najbardziej zlaicyzowanych społeczeństw Europy?

„Wielkanoc w Pradze? Dzień, jak co dzień. Spędzam je jak wielu innych mieszkańców czeskiej stolicy. Jadę na jakąś wycieczkę, idę na spacer i tyle” – tłumaczy Holistic.news Joanna Głaz. Polka od ośmiu lat mieszka w Pradze, gdzie pracuje w branży IT.

Jednak nie wszyscy Polacy mieszkający w Pradze święta spędzą, tak jak Joanna. Spora część świętuje w polskim kościele, wielu odwiedza w tym czasie rodzinę w Polsce. „Ja nie jeżdżę na święta do Polski już od dawna, bo jeden dzień wolnego nie wystarcza, by dojechać do domu, a pracuję w Pradze według polskiego kalendarza” – tłumaczy Głaz.

W Wielki Piątek do pracy nie pójdziesz

Jak wygląda Wielkanoc w Pradze? Joanna uważa, że Czesi całkiem dobrze znają Biblię i katolickie święta, więc wiedzą, czym jest Wielkanoc, Wielki Tydzień itp. „Święta tutaj praktycznie nie różnią się od polskich. Szykowany jest uroczysty obiad, przygotowywane są dekoracje, obchodzone różne tradycje. Dlatego Wielki Piątek jest wolny, bo wiele osób wtedy wyjeżdża i mało kto pracuje. Tak samo jest w Wigilię. Poniedziałek też jest wolny, ale to już od dawna – wolne w piątek wprowadzono kilka lat temu” – wyjaśnia.

Wielkanocny jarmark na Rynku Starego Miasta w Pradze. Czechy, 17 kwietnia 2019 r. (MATEJ DIVIZNA / GETTY IMAGES)

Polka przyznaje, że nie wszyscy jej znajomi obchodzą Święta Wielkanocne. Niektórzy jadą do rodziny i zwykle wtedy świętują tradycyjnie, podczas gdy niektórzy zostają w Pradze, sporo osób też jedzie na urlop. Joanna Głaz zauważa, że w czeskich gazetach jest wiele artykułów o Wielkanocy, gdzie księża tłumaczą, jaki jest duchowy wymiar tego święta, bo – jej zdaniem – wiele osób kojarzy je tylko z kurczaczkami, pisankami i palemką.

Polka = katoliczka

„Mieszkańcy Pragi nie są zbyt religijni, ale wpływ na to ma też pewnie specyfika dużego miasta. Kiedyś mieszkałam też w małym miasteczku w Czechach i tam wyglądało to inaczej” – podkreśla Joanna. „Ksiądz w małych miejscowościach to często ktoś w rodzaju lokalnego autorytetu. Jedna pani raz w pociągu zapytała mnie, czy mogłabym skontaktować się z księdzem z jej wioski, bo on mówi tylko po polsku i mieszkańcy nie mogą się z nim porozumieć” – dodaje.

Jej zdaniem, Czesi zdecydowanie utożsamiają Polaków z katolikami. „Kiedyś poznałam Czecha, gorliwego katolika, który chciał się ze mną spotykać, bo skoro jestem Polką, to na pewno katoliczką. Musiałam go rozczarować. Sam opowiadał mi, że jego rodzinaw czasach komunizmu była poddawana różnym represjom za wiarę katolicką i wiele osób zaczęło się wtedy deklarować jako ateiści, żeby nie zostać wyrzuconym ze szkoły albo z pracy” – mówi.

W co wierzą Czesi?

„Pogląd na temat Czechów, jako najbardziej zlaicyzowanego społeczeństwa w Europie, opiera się na dość mocnych przesłankach. Są nimi np. statystyki, wedle których prawie 80 proc. mieszkańców tego kraju deklaruje się jako osoby niewierzące. Z obserwacji wynika, że tendencja ta rośnie, gdyż coraz więcej młodych ludzi określa siebie mianem ateistów” – mówi Holistic.news dr Anna Drożdż, etnolożka z Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie. Badaczka zwraca uwagę, że jest wprawdzie grupa Czechów, która twierdzi, że wierzy, ale nie potrafi wskazać, w co wierzy. W jej ocenie, także oni również sytuują się w kategorii ateistów.

W Wielki Piątek, by upamiętnić ukrzyżowanie Chrystusa, Czesi wkładają białe maski i dźwigają drewniane wózki w rytualnym pochodzie. Czeskie Budziejowice, 19 kwietnia 2019 r. (Michal CIZEK / AFP / EAST NEWS)

Dr Drożdż zwraca uwagę, że w Czechach obchodzone są największe święta chrześcijańskie, ale mają one charakter komercyjny, ludyczny i wiążą się ze świeckimi tradycjami rodzinnymi, jak np. Boże Narodzenie, lub tradycjami wiosennymi, jak Wielkanoc. W żadnym z tych przypadków nie ma mowy o przeżyciu religijnym.

Poproszę zielone piwo

Niektóre dawne tradycje nie zanikają zupełnie, ale nabierają nowych znaczeń. Wielki Czwartek w tradycji czeskiej zwany był „zielonym czwartkiem”. Wierzono, że w tym dniu należy zjeść coś zielonego, co miało gwarantować zdrowie. Od kilku lat na Morawach, w lokalnych gospodach, z okazji Wielkiego Tygodnia, podaje się gościom zielone piwo. Jak się można domyślać, cieszy się ono niezwykłą popularnością właśnie w „zielony czwartek”.

„Inny przykład dotyczy Wielkiego Piątku, który również od kilku lat w Republice Czeskiej jest dniem ustawowo wolnym. Dzień ten w kulturze tradycyjnej miał szczególne znaczenie: poważne, podniosłe, pełne zadumy. Powszechnie wierzono, że w tym dniu nie wolno wykonywać żadnych prac związanych z ziemią. Jeszcze współcześnie przekonanie to jest dość żywe” – tłumaczy dr Drożdż.

Według etnolożki, genezy takiego stosunku Czechów do religii i instytucji kościelnych trzeba szukać głęboko w historii. „Nie jest to zjawisko, które rozegrało się w przeciągu kilku czy nawet kilkudziesięciu lat. Niektórzy cofają się nawet do roku 1620, gdy Czesi ponieśli klęskę pod Białą Górą. W konsekwencji katoliccy Habsburgowie rozpoczęli krwawą kontrreformację. Dla Czechów była to prawdziwa klęska – siłowe nawracanie na katolicyzm, konfiskata majątków protestantów, zabójstwa i przymusowe ucieczki innowierców” – wylicza dr Drożdż.

„Warto też dodać, że katoliccy dostojnicy wspierali monarchię austro-węgierską, czego nigdy naród czeski im nie zapomniał. Na początku XX w., za czasów republiki, nastroje antyklerykalne, w szczególności antykatolickie, przybierały na sile. Ludzie masowo występowali z Kościoła katolickiego. Prezydent Czechosłowacji Tomáš Masaryk również nie darzył go sympatią. System socjalistyczny, który nastał po II wojnie światowej, sytuację tę już tylko pogłębił” – dodaje.

Czech Czechowi nierówny

Należy pamiętać, że Republika Czeska pod względem religijności nie jest jednorodna. Doktor Anna Drożdż zaznacza, że 20 proc. osób, które deklarują się jako osoby wierzące, w większości zamieszkują wschodnie regiony kraju, a więc południowe i północne Morawy oraz Śląsk Cieszyński. Na tych obszarach jest najwyższa frekwencja podczas nabożeństw. W pozostałych regionach kościoły stoją puste, a najważniejsze święta kościelne mają charakter komercyjny.

W ocenie dr Drożdż, wiele czeskich i polskich tradycji jest zbieżnych. Podobnie jak w przypadku Polski stanowiły one konglomerat wierzeń chrześcijańskich i pogańskich. Do takich zwyczajów pielęgnowanych w Republice Czeskiej należy zaliczyć wyplatane gałązki – pomlazki. To cienkie, długie gałązki, którym w Poniedziałek Wielkanocny chłopcy biją dziewczęta po nogach, co ma im gwarantować zdrowie i pomyślność.

„Maluje się też jajka – kraslice – i robi świąteczne wypieki. W tych przypadkach symbolami świąt są jajka, baranki i zajączki. Co ciekawe, w przeciwieństwie do polskich zwyczajów Czesi nie polewają się wodą w Poniedziałek Wielkanocny. Polski zwyczaj zastępuje pomlazka. Chłopcy chodzili z nimi od domu do domu, uderzali dziewczęta, za co otrzymywali w darze kraslice, starszych częstowano zaś gorzałką” – wyjaśnia etnolożka.

Na Zaolziu świętują po czesku i po polsku

Na Zaolziu, tuż przy granicą z Polską, żyje polska mniejszość narodowa. Według spisu powszechnego z 2011 r. liczy ona ponad 40 tys. osób. Polacy mieszkający na Zaolziu mają polskojęzyczną prasę i szkoły z językiem polskim. Kultywują także tradycje religijne. 

Grupa prawie 50 aktorów-amatorów wykonuje inscenizację ukrzyżowania Chrystusa w Czeskiej Lipie. Czechy, 19 kwietnia 2019 r. (MATEJ DIVIZNA / GETTY IMAGES)

Polacy mogą wybierać zarówno z tradycji charakterystycznych dla kultury polskiej, jak i czeskiej. „Mogą więc polewać się wodą w lany poniedziałek, ale również mogą kolędować z pomlazką. Mogą zdobić jajka, święcić pokarmy czy palmy wielkanocne. Ale nie muszą, gdyż czeska kultura nie kładzie tak dużego nacisku na celebrowanie świąt. Na Zaolziu niewątpliwie dużą rolę odgrywają autorytet i charyzma księży. To od nich w dużej mierze zależy, czy ludzie będą odczuwali potrzebę wielkanocnych zwyczajów świątecznych” – podkreśla dr Dróżdż.

Opublikowano przez

Łukasz Grzesiczak


Dziennikarz i politolog. Interesuje się Europą Środkową. Lubi absynt, książki Milana Kundery i bramki Erica Cantony.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.