Życie pod kloszem, czyli kiedy jesteś w bańce informacyjnej

Świat zalewa ogrom informacji i naprawdę trudno jest dokonywać świadomej ich selekcji. Ale jest duże prawdopodobieństwo, że ktoś, lub raczej coś, robi to za nas i żyjemy w tzw. informacyjnej bańce. Czy zawsze z korzyścią dla nas? Niekoniecznie.   

Ilości danych, jakie są obecnie wytwarzane i zbierane na świecie, jest mierzalna, ale właściwie trudne do wyobrażenia. Jak szacują eksperci, w tym roku ilość danych na świecie sięgnie 100 zettabajtów, czyli  100 bilionów gigabajtów (100 x 1021). Tylko w ciągu minuty internauci wpisują w wyszukiwarkę Google ponad 4 miliony haseł.

Dane to dziś jedno z głównych bogactw. Są równie ważne jak te naturalne, jeśli nie ważniejsze.

„Są czynnikiem produkcji, wpływającym na efektywność prowadzenia działalności gospodarczej, ale też determinują rozwój nowych modeli, rozwiązań i relacji gospodarczych”

– piszą w swojej książce „Gospodarka cyfrowa. Jak nowe technologie zmieniają świat” Katarzyna Śledziewska i Renata Włoch.

Przeciętny Kowalski nie zdaje sobie sprawy, jak wiele danych wytwarza (cyfrowe zdjęcia, maile, wiadomości, korzystanie z aplikacji). Dla niego dużo bardziej interesujące jest wykorzystanie z nich, głównie oczywiście za pomocą internetu.

Midjourney / chatGPT

Jak korzystamy z internetu

W styczniu 2023 roku na świecie było 8,1 miliarda ludzi, z czego 5,16 miliarda (64,4 proc.) korzystało z internetu. To o 1,9 proc. więcej niż rok wcześniej. Średnio każdy z nich korzystał z sieci przez 6 godzin 37 min dziennie.

Najczęstszymi powodami, dla których użytkownicy korzystali z  internetu, było:

  • znajdowanie informacji – 57,8 proc.;
  •  pozostawanie w kontakcie z przyjaciółmi i rodziną – 53,7 proc.;
  •  śledzenie wiadomości i wydarzeń – 50,9 proc.;
  • oglądanie wideo, filmów, seriali – 49,7 proc.;
  • szukanie treści typu „how to do” – 47,6 proc.;
  •  szukanie pomysłów i inspiracji – 44,3 proc.

Na początku tego roku zanotowano 4,76 miliarda użytkowników mediów społecznościowych. Oznacza to, że dziś użytkownikami social mediów jest 59,4 proc. światowej populacji i prawie 93  proc. wszystkich osób korzystających z internetu.

Najwięcej internautów korzysta z chatów i wiadomości, mediów społecznościowych, wyszukiwarek i stron www.

Jak wiadomo, jedyną osobą na świecie, która przeczytała wszystko w internecie, jest Chuck Norris. Tobie na pewno się to nie uda, co nie znaczy, że nie korzystasz z tego, co sieć ma dla ciebie do zaoferowania. Przecież najczęstszym powodem korzystania z internetu jest znajdowanie informacji. No właśnie – ty je znajdujesz, czy konsumujesz to, co zostaje ci podane na ekranowej tacy? Być może żyjesz w informacyjnej bańce.

Zobacz też:

Co jest bańka informacyjna

Mianem bańki informacyjnej lub filtrującej określa się zjawisko personalizowania pokazywanych w internecie treści oraz dopasowywania ich do profilu konkretnego użytkownika. Nazwa została zaproponowana przez Eliego Parisela, który użył jej w książce „The filter bubble: what the internet is hiding from you” (2011).

Algorytmy personalizujące są oczywiście bardzo skomplikowane, ale mówiąc najprościej, wykorzystują aktywność użytkownika internecie do zbudowania jak najdokładniejszego obrazu jego zainteresowań, zachowań czy potrzeb. Śledzą lajki, komentarze, zaangażowanie, czas spędzony na konkretnej stronie, wyszukiwania, uwagę poświęconą danym treściom. Algorytmy te działają w wyszukiwarkach internetowych, w tym w tej najpopularniejszej – Google, w mediach społecznościowych, a nawet sklepach internetowych. W efekcie użytkownik dostaje to, co system rekomendujący zaproponuje, nie pokazując wyników, które może nie pasują idealnie do jego profilu użytkownika, ale za to mogłyby poszerzyć widziany przez niego obraz rzeczywistości.  

Midjourney / chatGPT

Po co są systemy polecające treści

Chodzi o to, by nie tylko rekomendować internaucie produkty, których szuka albo które do niego pasują i je sprzedać. Chodzi też o to, by zatrzymać go w sieci jak najdłużej, bo to przekłada się na pieniądze. Firmy mają szansę na pokazanie większej liczby reklam, zaproponowanie większej liczby produktów itp. Jak bardzo cenne są dla firm takie profile niech świadczy historia Louisa Barclaya, który zaprojektował Unfollow Everything, wtyczkę umożliwiającą automatyczne czyszczenie na Facebooku danych zbieranych w news feedzie. Takie sprzątanie utrudnia budowanie naszego profilu i rekomendowanie treści. Można oczywiście dokonać takiej operacji ręcznie, ale to wymaga już zaangażowania i czasu. Barclay tak opisał działanie swojej wtyczki w wywiadzie dla portalu Slate: „Wciąż pamiętam to uczucie, gdy po raz pierwszy przestałem wszystko obserwować. Nic nie straciłem, ponieważ nadal mogłem śledzić moich ulubionych przyjaciół i grupy, przechodząc do nich bezpośrednio. Ale zyskałem oszałamiającą ilość kontroli. Czas spędzany na Facebooku drastycznie się skrócił.” 

Pierwsze systemy rekomendacyjne opierały się jedynie na tym, co dany internauta lubił. Wiadomo jednak, że taki zbiór treści może być jednak ograniczony. W związku z tym dodano kolejny algorytm dywersyfikujący, który proponuje nam treści, których może jeszcze nie ma w naszym profilu, ale wybierali je  internauci o podobnych zachowaniach do naszego. Trzecim elementem, który jest czynnikiem warunkującym proponowanie treści, jest popularność danej treści. W końcu jeśli tysiące ludzi przekazuje sobie artykuł, mema czy link dalej, to coś w tym musi być, prawda? Problem w tym, że przez to dołączamy do tłumu będącego w owczym pędzie, przez co tracimy szansę na osobistą, własną ocenę rzeczywistości. Przyjmujemy po prostu za prawdę to, co przekazuje nam algorytm rekomendacji treści, a nie to, co tą prawdą jest.

To trochę tak jakby na pytanie: ile jest 2+x? odpowiadać: 5. Dlaczego 5? Bo tak odpowiadają wszystkie źródła, do których mamy dostęp. Ale przecież prawidłową odpowiedź w tym pytaniu możemy podać dopiero wtedy, gdy wiemy, ile wynosi x. A ten składnik, czyli np. opinia drugiej strony sporu, w którym bierzemy udział, jest często poza naszą bańką informacyjną. Bo przecież docierają do nas tylko te informacje, które algorytmy dopasowały do naszego światopoglądu. Notabene światopoglądu, który określiliśmy nie my sami, ale algorytm na podstawie naszych internetowych działań.

Ale problem nie polega na tym, że algorytmy określają ten światopogląd źle. Wręcz przeciwnie – są w tym coraz lepsze. Problem polega na tym, że świat rzeczywisty nie jest filtrowany.  Kiedy się z nim zderza osoba będąca w bańce, która jest dla niej jedynym źródłem informacji o tym świecie, to taka konfrontacja często jest po prostu dla internauty szokiem. Przykładem na to są np. sytuacje po wyborach, kiedy to zwolennicy partii, która ponosi porażkę, nie rozumieją tego, jak ona była możliwa. „Jak to, przecież wszyscy myślą tak jak ja”.

Kolejnym problemem, jaki kreuje informacyjna bańka, jest coraz mniejsza umiejętność prowadzenia normalnej, merytorycznej dyskusji przez różniące się strony. Po prostu dlatego, że w bańkach informacyjnych nie ma z kim dyskutować – wszyscy wokół ciebie myślą podobnie, a druga strona, której właściwie nie słychać, nie może przecież mieć racji. Pewnie większość z nas zna to z doświadczenia, kiedy np. na rodzinnym spotkaniu dochodzi do rozmów o polityce zwolenników obozu rządzącego i opozycji. Oczywiście popadanie w skrajne oceny, czy wiara w spiskowe teorie to  nic nowego, jednak internet i media społecznościowe sprawiły, że zjawiska te mocno się nasilają.

Życie w bańce, czy poza nią?

Aby przebić się przez bańkę, trzeba zmienić swoje internetowe przyzwyczajenia. Nie musisz mieć wcale kilku osobowości, by obraz świata, jaki kreuje dla ciebie internet, był bliższy temu realnemu.

Rozwiązania są naprawdę proste. Czyszczenie cookies, korzystanie z przeglądarek w trybie incognito (nie do końca skuteczne, by tutaj Google też zbiera informacje),  korzystanie z innych przeglądarek, które przy każdym twoim zapytaniu nie zbierają o tobie danych np. DuckDuckGo, czy wyszukiwanie za pomocą holenderskiej Startpage, która przesyła zapytanie internauty do Google’a, po wyczyszczeniu tego zapytania z danych przydatnych dla algorytmów rekomendacji treści. Ale najważniejsze rozwiązanie problemu leży w świadomości internauty.

Algorytmy personalizujące nie są złe. To tylko narzędzie, z którego trzeba nauczyć się korzystać. Aby to zrobić dobrze trzeba mieć przede wszystkim świadomość ich istnienia i tego, że być może żyjesz w informacyjnej bańce. Aby się od niej uwolnić, nie trzeba wcale odcinać się od internetu. Najważniejsze to, by jak przy innych uzależnieniach, mieć świadomość tego, że jest się wewnątrz takiej bańki. No i trzeba chcieć z niej wyjść, co przecież nie musi każdemu odpowiadać – życie w strefie informacyjnego komfortu jest przecież przyjemne. Tylko czy prawdziwe?


Źródła:

Simion Kemp, DataReportal’s chief analyst, and CEO of Kepios. Digital 2023

„Gospodarka cyfrowa. Jak nowe technologie zmieniają świat”, Katarzyna Śledziewska i Renata Włoch, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2020

Opublikowano przez

Marek Dudziński

Autor


Dziennikarz i wykładowca. Autor artykułów propagujących zdrowy tryb życia. Zainteresowany socjologią sportu. Wierzy, że prawda nie leży pośrodku, tylko tam, gdzie leży. Kocha siatkówkę i góry.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.