IEA: sztuczna inteligencja dobija energetykę. Zapłacimy wyższymi rachunkami

Linie wysokiego napięcia przy zachodzie słońca symbolizują rosnące zużycie prądu przez sztuczną inteligencję

Według Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA) świat jest o krok od tego, by AI wywołała globalny kryzys energetyczny. Centra danych pożerają już tyle prądu, co całe państwa. Jeśli ten trend się utrzyma — za kilka lat nasze rachunki za energię mogą eksplodować.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

„Księżyc się przesunął”. A teraz pytanie: kto za to zapłaci?

Pod koniec 2024 roku centra danych — serce sztucznej inteligencji — żarły już 1,5 proc. całej energii elektrycznej świata. IEA szacuje, że do końca dekady ten udział może skoczyć nawet x2. To nie jest abstrakcja z laboratoriów. Zużycie prądu przez AI ma dojść do poziomu… Japonii. Właśnie tu zaczyna się prawdziwy kryzys energetyczny.

Jak AI generuje kryzys energetyczny

Jeszcze kilka lat temu energetyczni giganci przysięgali, że era paliw kopalnych jest policzona, a pełna „zielona” rewolucja jest tylko kwestią tempa inwestycji. 2030 miał być datą przełomu. Brad Smith z Microsoftu mówił wtedy o „moonshocie”. Dziś przyznaje: „księżyc się przesunął” — bo wzrost mocy potrzebnych do obsługi AI zmiotł wszystkie dawne plany stabilnego przejścia na OZE.

Sztuczna inteligencja stała się największym konsumentem energii, jakiego nikt kilka lat temu nie przewidział. I to my — zwykli odbiorcy — możemy za tę niespodziewaną zmianę zapłacić na rachunkach

Moc małego miasta w jednej szafie serwerowej

Centra danych to miejsca, w których AI naprawdę „pracuje”. Tu powstają odpowiedzi, tu modele liczą — w tle odbywają się setki tysięcy operacji na sekundę, niewidzialnych dla użytkownika. Problem zaczyna się wtedy, gdy te obliczenia przeliczamy na realną moc.

Zwykła szafa serwerowa potrzebuje około 6–8 kW — czyli tyle, ile cały przeciętny polski dom. Ale sprzęt przygotowany specjalnie do pracy z najnowszymi modelami to już 100 kW na jedną jednostkę. I to jest dopiero punkt wejściowy, bo każda kolejna generacja AI ma być jeszcze bardziej wymagająca pod względem mocy.

To dlatego inżynierowie energetyczni zaczynają mówić wprost: przy takim tempie rozwoju nie da się „po prostu” dokładać kolejnych serwerów. Skala tego zjawiska przestała być ciekawostką techniczną — zaczyna być problemem systemowym.

Rosnące zużycie prądu — po to, żeby odpowiadał chatbot

Między styczniem 2023 a styczniem 2025 — dokładnie w okresie, gdy generatywna AI weszła w fazę szalonego przyspieszenia — liczba nowych projektów elektrowni gazowych w USA skoczyła o 70 procent. Gdyby te inwestycje zrealizować, amerykańska flota elektrowni gazowych urosłaby o kolejne jedną trzecią. I to głównie po to, by nakarmić prądem centra danych.

Tyle że w tym obrazku zaczyna brakować realizmu. Na rynku pojawili się gracze, którzy „rezerwują” moce w sieci zanim mają jakikolwiek kapitał, klientów czy nawet realne biznesplany.

W efekcie coraz częściej mówi się, że wokół AI powstała typowa inwestycyjna bańka — która może pęknąć z hukiem. A wtedy koszt całej tej gorączki przeniesie się z bilansów spekulantów… na zwykłe rachunki za energię.

System już się gubi. A my będziemy płacić za jego błędy

W południowo-wschodnich stanach USA — tam, gdzie powstaje dziś najwięcej centrów danych — prognozy są najbardziej brutalne. Firmy szturmują operatorów prądu, ale często robią to równolegle: wysyłają zapytania o moce do kilku dostawców naraz.

Efekt jest absurdalny — to samo zapotrzebowanie bywa liczone podwójnie albo potrójnie. I nikt już nie potrafi precyzyjnie ocenić, ile energii naprawdę potrzeba. Utrzymanie stabilnej sieci w takich warunkach staje się zadaniem z pogranicza wróżenia. A konsekwencje mogą być bardzo proste: droższe stawki i ryzyko regionalnych blackoutów.

Atom szansą na ratunek? Polska wciąż go nie ma

Ratunkiem ma być atom. Microsoft w ubiegłym roku postanowił przywrócić do życia zamkniętą od 1979 roku elektrownię Three Mile Island. Google planuje zakup kilku małych reaktorów modułowych.

Tyle że to rozwiązania szyte na miarę gigantów, którzy mogą wysypać miliardy dolarów tylko po to, by zasilić własne serwerownie. Mniejszych firm na taki luksus nie stać. A czas też działa przeciwko nim — budowa nowych reaktorów trwa latami.

Jeśli ta historia ma morał, to taki, że AI wcale nie żywi się danymi — tylko rosnącym zużyciem prądu. A rachunek, wcześniej czy później, i tak przyjdzie do ludzi.

Odkryj sekrety energetyki na naszym kanale na YouTube:

Dlaczego rozwój AI wzbudza kontrowersje? Sprawdź artykuł: Burza w USA. Branża filmowa protestuje przeciwko aktorce AI

Opublikowano przez

Maciej Bartusik

Dziennikarz


Dziennikarz, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego. Doświadczenie zdobywał w radiu i mediach internetowych. Na koncie ma dziesiątki publikacji na temat nowych technologii i eksploracji kosmosu. Zainteresowany współczesną energetyką. Wielbiciel włoskiej kuchni, szczególnie makaronu w każdej postaci.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.