Nauka
Pierwszy satelita z drewna na orbicie. Japonia testuje nowy koncept
15 listopada 2024
Czy Sokrates, Platon i Arystoteles mogli przewidzieć, że człowiek w XXI wieku uczyni własny rozwój celem samym w sobie i pod sztandarem ambicji będzie gotów ryzykować swoim zdrowiem, żeby tylko osiągnąć postawione przed sobą cele? Wielu współczesnych psychologów, jak i filozofów bije na alarm w kwestii przebodźcowania współczesnego człowieka, który dysponuje swoimi siłami w sposób absolutnie nieracjonalny.
Syndrom „wypalenia” zawodowego dotyka już 40-latków a lawina nerwic, narastających lęków oraz problemów z koordynacją własnych emocji – wzrasta w katastrofalnym tempie. Coraz młodsi obywatele nie wytrzymują presji otoczenia, a co za tym idzie: także własnych ambicji, a efekt jest taki, że już psychiatria dzieci i młodzieży jest na skraju przepaści, bo nie nadąża z niesieniem pomocy.
Związek pomiędzy rozwojem intelektualnym a rozwojem moralnym stanowi poważny problem dla człowieka w XXI wieku. Przez długi czas, dla wielu intelektualistów, niepodważalnym faktem było przekonanie o nierozdzielności tych dwóch aktywności. Inwestycja w rozwój swojej wiedzy i realizację potencjału myślowego miała gwarantować (albo przynajmniej iść w parze) z postępem moralnym i coraz głębszym przeżywaniem wartości wyższych.
Dla starożytnych myślicieli (Sokratesa, Platona, Arystotelesa) to współbrzmienie było sprawą oczywistą. Sokrates, który bronił stanowiska intelektualizmu etycznego, głosił, że jeśli człowiek wie, co jest dobre, zawsze będzie według tego postępował. Mówiąc inaczej: odrzucał on możliwość sytuacji, w której człowiek, dysponując wystarczającą wiedzą, odstąpi od jej przesłanek i wybierze zachowanie niemoralne.
Kajdaniarze wychodzący z mroków jaskini platońskiej na świat zewnętrzny symbolizowali nie tylko trudną drogę doskonalenia siebie poprzez poszerzanie pola wiedzy, ale także drogę wzrastania moralnego. Słońce, które przyzywało ich ze świata pozostającego ponad mrokami jaskini, symbolizowało ideę Dobra, a więc oświetlało drogę do nawrócenia etycznego. W końcu Platon sam użył tego określenia pisząc w Państwie:
Więc tego właśnie dotyczyłaby umiejętność pewna: nawracania się; w jaki sposób najłatwiej i najskuteczniej zawrócić w inną stronę – nie o to chodzi, żeby człowiekowi wszczepiać wzrok – on go ma, tylko w złą stronę obrócił i nie patrzy tam, gdzie trzeba – o to chodzi, żeby to zrobić najlepiej.
Wreszcie Arystoteles, formułując swoją teorię cnót intelektualnych (dianoetycznych), które były skutkiem wiedzy zdobytej na drodze doświadczenia, połączył je z cnotami etycznymi (moralnymi), które były efektem przyzwyczajenia. Krótko mówiąc: w klasycznym modelu pojmowania kondycji ludzkiej, która od czasów antyku wyznaczała wzorce jeszcze wielu kolejnym epokom i trendom myślenia, nie było miejsca na rozdział wiedzy i działania.
Jeśli trzymać się klasycznych wyznaczników trzeba uznać, że realizacja ludzkich ambicji, rozumiana jako aktywność intelektualna, zawsze wspiera, motywuje i kształtuje moralny rozwój człowieka. Mówiąc inaczej: ambicja powinna być zawsze czynnikiem pozytywnie działającym na naszą osobowość, nakazującym rozwój, podejmowanie nowych wyzwań, stawianie sobie kolejnych celów, dzięki którym współczesny człowiek coraz lepiej realizuje samego siebie. Jednakże patrząc z perspektywy obecnych czasów takie podejście może budzić wątpliwości.
Polecamy: Edukacja seksualna w szkołach. Fundacje celebrytów wspierają seksbiznes kosztem dzieci
O tym, że nie koniecznie realizacja własnych (a tym bardziej: cudzych) ambicji jest w życiu najważniejsza, świadczy jeden z ostatnich filmów, które można obecnie zobaczyć w kinach. Film Bękart – w reżyserii Nicolai Arcela – będący produkcją duńsko-szwedzko-niemiecką jest ambitną propozycją, która nie pozostawia widza obojętnym.
Główny bohater Ludvig Kahlen (znakomity w tej roli Mads Mikkelsen), jako były żołnierz, pochodzący z nieprawego łoża, stawia sobie za cel zdobyć tytuł szlachecki. Drogą do realizacji tej ambicji będzie zagospodarowanie przez niego fragmentu jutlandzkiego wrzosowiska w taki sposób, aby jałowa ziemia zaczęła przynosić oczekiwane plony.
Dumny, niezwykle pracowity i jeszcze bardziej wytrzymały człowiek, chce osiągnąć coś potencjalnie niemożliwego, za co czeka go nagroda w postaci awansu społecznego. Jak się łatwo domyśleć, na drodze staną mu ludzie nieprzychylni. Zrobią wszystko, żeby uniemożliwić Ludvigowi realizację obranego celu i utrudnić mu życie w maksymalnie możliwy sposób.
Mimo tego, że akcja filmu rozgrywa się w XVIII wieku, widz siedzący w kinie nabiera z każdą sceną coraz większego przekonania, że ta produkcja niesie konkretne przesłanie właśnie dla współczesnego człowieka. Główny bohater będzie musiał zmierzyć swoje ego i uparte dążenie do realizacji zadania, z krzywdą innych ludzi, którzy będą płacić cenę za jego ambicje. Reżyser stawia przed widzem niezwykle aktualne i ponadczasowe pytania.
Ile jesteśmy w stanie poświęcić w imię realizacji swojego ego? Gdzie są granice upartego trwania przy swoim jeśli po drodze cierpią ludzie, którzy mi zaufali, oddali swoje życie w moje ręce, i być może oni wcale nie są gotowi do płacenia tak wysokiej ceny? Czy rzeczywiście uprawa ziemniaków, którą zaplanował sobie Ludvig i jest gotów zapłacić za to wszystkimi dobrami, którymi dysponuje, jest tym, co w efekcie daje mu szczęście, satysfakcję i wystarczy do tego, żeby dalej wieść spokojne życie z wypracowanym tytułem szlacheckim?
Polecamy: Moralność: czego możemy nauczyć się od… dzieci
Franceso Alberoni (1929–2023), włoski dziennikarz i profesor socjologii, w swoim dziele pt. O przyjaźni napisał, że:
Szczęście zjawia się nie tam, gdzie było poszukiwane, gdzie zasadzano się na nie. Gdy je niespokojnie łowimy, gdy go pragniemy, spotyka nas najczęściej zawód.
Historia głównego bohatera z filmu „Bękart” w pełni potwierdza tę intuicję: nie zawsze to, do czego dążymy, jest tym, czego naprawdę chcemy. Można bowiem osiągnąć zamierzony cel, a nadal czuć pustkę, niepełność, wyraźny brak czegoś, co mogłoby jednak być ważniejsze niż realizacja samego siebie. Co ważne dla fabuły filmu, ale także dla szerszej perspektywy myślenia o naszym życiu: dopiero wtedy kiedy zostajemy sami, bo inni odeszli, tudzież: opuścili nas, z takich czy innych względów, dociera do nas jak bardzo ich potrzebujemy.
W duchu nietzscheańskiej koncepcji życia jako chaosu, w którym nigdy do końca nie można wszystkiego zaplanować, bo życie i tak nas zaskoczy, dowiadujemy się także o sile obecności drugiego człowieka. Władysław Tatarkiewicz (1886–1980), słynny polski historyk filozofii, napisał w swoim traktacie pt. O szczęściu, że: „Z całego zewnętrznego świata najniewątpliwszy udział w szczęściu człowieka mają inni ludzie”. Patrząc na współczesnego człowieka zanurzonego w pogoni za realizacją kolejnych celów, skupionego na swoich ambicjach, obserwator historii Ludviga zaczyna nabierać dystansu do dzisiejszych wzorców i wymagań a coraz bardziej przychylać się do słów filozofa.
„Bękart” nie tylko pokazuje uzdrowieńczą moc relacji z innymi ludźmi, jak i zmusza do namysłu nad własnymi priorytetami. Cóż byłoby warte moje zabieganie za kolejnymi sukcesami zawodowymi, intelektualnymi, wszystkie podjęte działania i kolejne plany, gdyby nie było przy mnie ludzi bliskich mi, wspierających, towarzyszących mi na dobre i na złe? Ile warty jest każdy sukces jeśli smakuje się go w pojedynkę? Być może więc chłodna kalkulacja wynikająca z racjonalnych przesłanek odnośnie nieustającej pracy nad sobą, w postaci osiągania kolejnych szczebli samorozwoju, wcale nie musi iść w parze z moralną realizacją siebie jako człowieka?
„Bękart” pokazuje bowiem, że istota człowieczeństwa nie tkwi w realizacji własnych ambicji, ale w sposobie traktowania innych ludzi oraz w relacjach, które udaje się nam w życiu obronić. Historia Ludviga stanowi bowiem ponadczasowe ostrzeżenie dla ludzi ambitnych: uważaj, do czego dążysz i z czego po drodze rezygnujesz, bo na finale twoich ambicji może się okazać, że po drodze zgubiłeś to, co najważniejsze…
Polecamy: Wola i motywacja. Dlaczego tak trudno trzymać się postanowień?
Polecamy:
Źródła
Platon, Państwo, tłum. W. Witwicki, Warszawa 1994, tom II, s. 63.
W. Tatarkiewicz, O szczęściu, Warszawa 1985, s. 225.
F. Alberoni, O przyjaźni, tłum. M. Czerwiński, Warszawa 1994, s. 26.