Nauka
Ziemia straciła siostrę. Badanie Wenus dowodzi, że nie jest podobna
17 grudnia 2024
Szkoła działa w systemowym zniewoleniu. Ograniczają ją przepisy, a w jeszcze większym stopniu tradycja i lęk przed podjęciem jakiejkolwiek zmiany. Istnieją dwie drogi wyjścia z powyższego impasu. Zwolnienie szkoły z presji rozwiązań systemowych albo wzmocnienie autonomii wewnętrznej. Autonomia wymaga jednak wolności. Przede wszystkim w obszarze postaw i decyzyjności oraz sprawczości osób. Nauczycieli, rodziców i uczniów.
Erich Maria Remarque w swojej książce „Trzej towarzysze” zapisał dwa zdania, które zdają się być zbudowane na szczególnym paradoksie: „Im mniej człowiek wie, tym łatwiej mu żyć. Wiedza daje wolność, ale unieszczęśliwia”. Klasyczna szkoła wyposaża uczniów w wiedzę. Czy więc jest przestrzenią wolności, czy zniewolenia? Jeśli wolności, to jak z niej korzysta? Jeżeli zniewolenia, to dlaczego i jak może się z niego wyrwać? Kto i co decyduje o autonomii szkoły? Dlaczego jest tak ważne, by szkoła i nauczyciele mieli większy wpływ na cele i formy działania, jakie oferują swoim podopiecznym?
Autonomia utożsamiana z samostanowieniem, autodecyzyjnością oraz sprawczością przez wielu utożsamiana jest z pojęciem wolności. Ta zaś stanowi kluczowe wyzwanie dla libertarian. Ci, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, wiążą edukację publiczną z nieuzasadnionym przymusem uczniów oraz ich rodzin. Przekonanie to nabrało szczególnego znaczenia w czasie lockdownów. Na tym założeniu krytykę oświaty publicznej spopularyzował Gary North. Z jednej strony podkreślał bezprawną opresyjność szkół utrzymywanych przez państwo, z drugiej zwracał uwagę na fenomen samodzielnego uczenia się dzięki edukacji zdalnej. Sugerował wdrożenie bezpłatnej nauki prowadzonej online. Choćby przy użyciu zasobów Khan Academy. W takim przypadku nikomu nie byliby potrzebni opłacani z pieniędzy podatników nauczyciele, a uczniowie mogliby się uczyć we własnym tempie i kończyć obowiązkową edukację w wieku nawet 16 czy 17 lat. Jedynym rozwiązaniem w obszarze edukacji jest zdaniem libertarian powszechna prywatyzacja. Dzięki niej dobre szkoły wypierałyby mniej wartościowe choćby z tego powodu, że zapisywałoby się do nich coraz więcej uczniów. Wszystkie, próbując sprostać konkurencji, koncentrowałyby swoje działania na ciągłym doskonaleniu nowych i atrakcyjnych programów oraz metod kształcenia. Państwo przestałoby narzucać swoje ograniczenia, a w oświacie zaczęłyby dominować rozwiązania cechujące się elastycznością, różnorodnością i orientacją na odbiorców.
Przeczytaj też:
Rozwiązaniom propagowanym przez libertarian przygląda się grupa osób, które chcą i których stać na to, żeby zapewnić swoim dzieciom edukację w innym niż ta powszechna wymiarze. Niestety, propozycje te mogą objąć tylko część populacji. Ograniczenia wynikają z braku należytej wiedzy, ambicji edukacyjnych czy choćby możliwości finansowych rodzin. Ponadto próbujący narzucić libertariańskie tezy ograniczając wpływ szkoły i nauczycieli, sami autorytarnie decydują o tym, czego i w jaki sposób ich potomstwo ma się uczyć. Co więcej, próbują nierzadko decydować również o życiu i możliwościach rozwoju dzieci innych rodziców, którzy ich zdaniem nie wiedzą szkód, do jakich może prowadzi oświata publiczna.
Przeciwieństwem autonomii jest posłuszeństwo. Wielu uważa, że szkoła jest właśnie po to, by je kształtować. W dysertacji „O pedagogice” pisał o tym przed blisko trzema wiekami Immanuel Kant: „Dyscyplinowanie nagina człowieka pod prawa ludzkości, daje mu odczuć ich przymus. Posyłamy więc np. dzieci do szkoły początkowo nie po to, by się tam czegoś nauczyły, lecz by przyzwyczajały się cicho w niej siedzieć i dokładnie wykonywać to, co im zadano”. Dalej Kant wskazuje, że posłuszeństwo w zasadniczy sposób zmienia życie człowieka. Zwalnia z refleksji i umożliwia podejmowanie łatwych decyzji nawet jeśli się z nimi nie zgadzamy. Dlaczego na przykład posługujemy w szkole programami, które uznajemy za wręcz głupie? Bo są. Dlaczego oceniamy uczniów z pomocą cyferek, które nic nie mówią? Bo tak stanowi szkolny system oceniania. Dlaczego zadajemy zadania domowe, które wykonują tylko nieliczni? Dlaczego skupiamy się głównie na wykładaniu tego, co uczniowie powinni zapamiętać? Dlaczego rezygnujemy z aktywizujących, włączających metod pracy z uczniami? Bo to tak po prostu działa. Podporządkowujemy się. Robimy, co nam każą. Dostosowujemy się do tego, czego wymaga od nas system.
Czy istnieje droga między zaprzeczeniem dominacji indywidualnego prawa do wolności każdego z nas i wyzwoleniem ze zniewolenia obwarowanego kulturowym poczuciem posłuszeństwa wobec tych, którzy decydują o naszym życiu? Czy autonomia musi się kojarzyć z rewolucją i narzucaniem własnego zdania innym? Czy szkoła bez wyzwolenia uczniów i nauczycieli z okowów dominacji rozwiązań kształtujących oświatę publiczną ma w ogóle sens?
Zobacz również:
Kluczem do autonomii szkoły jest wolność, którą kierują się nauczyciele, a zwłaszcza uczniowie. Richard M. Ryan i Edward L. Deci z University of Rochester zidentyfikowali trzy kluczowe potrzeby, decydujące o pełnym rozwoju i dobrym funkcjonowaniu każdego człowieka. Są to potrzeba autonomii, kompetencji i przynależności. Autonomia daje poczucie sprawczości i pełni decyzyjności co do własnego rozwoju oraz podejmowanych przez siebie działań. Poczucie kompetencji to przekonanie, że jesteśmy skuteczni w wykonywaniu zadań. Przynależność to przekonanie, że należymy do grupy, która zapewnia nam bezpieczeństwo i jest gotowa do pomocy. Z kolei badania Rebeki Collie, Heleny Granziery oraz Andrew Martina przeprowadzone wśród 771 australijskich uczniów szkół średnich, wykazały, że brak autonomii (lub odczuwanie nadmiernej presji) pojawia się, gdy uczniowie:
To, oraz poczucie niekompetencji i braku przynależności powoduje, że uczniowie nie radzą sobie dobrze w szkole. Pojawia się wycofanie się i postawa określona przez badaczki jako autosabotaż (ang.: self-sabotage). Polega na tym, że uczniowie konsekwentnie ograniczają aktywność na rzecz nauki własnej, a z czasem w ogóle rezygnują z podejmowania jakiegokolwiek wysiłku. Równocześnie, wyniki pokazały, że zmniejszenie presji wpływa na zwiększenie zaangażowania i organicznie autosabotażu. Oznacza to, że stała kontrola uczniów przez nauczycieli sprzyja aktywacji lęku, poczucia winy i wstydu. Dzieje się tak również w przypadku rozczarowania wynikami czy wycofywania przez nauczycieli uwagi bądź wsparcia wobec uczniów, którzy nie radzą sobie tak dobrze, jak tego od nich oczekiwano. Dokładnie na odwrót dzieje się wtedy, kiedy uczący się doznają ze strony pedagogów wsparcia polegającego na stosowaniu zachęty i ułatwianiu samodzielnej inicjatywy.
Autonomiczna szkoła sprzyja budowaniu relacji. Dobrze kiedy uczniowie, ale też nauczyciele, znają się, lubią, rozumieją oraz szanują. Nie boją się siebie nawzajem, a raczej próbują zrozumieć. W efekcie każdy może być sobą. To ważne. David Henry Thoreau w swoich „Dziennikach” zapytał: „Jeśli nie będę sobą, kto mną będzie?”. To zdanie, które mówi o indywidualnej odpowiedzialności każdego za podejmowane decyzje. Bo kiedy mówimy „oni nam to robią”, „wszystkiemu winne są złe podstawy programowe” albo „to związki przegrały ten strajk” – rezygnujemy z prawa do wywierania wpływu na cokolwiek. Przypisujemy sobie jedynie przywilej oceniania tych, którzy są winni całemu złu, jakie nas dotyka. Dlatego w każdej szkole warto się wspólnie zastanowić nad tym, po co jesteśmy? Jaki jest cel naszego działania? I zgodnie z uzyskanymi odpowiedziami samemu zdecydować, do czego i w jaki sposób zachęcać i inspirować siebie i swoich uczniów.
Żeby pracować w poczuciu pełnej autonomii, najpierw należy pozbyć się lęku przed obezwładniającymi efektami kontroli sprawowanej przez innych. Autonomia w szkole powinna dotyczyć zarówno nauczycieli jak i uczniów oraz ich rodziców. Warto też ściśle przestrzegać zasady, że granice wyznaczają kompetencje poszczególnych podmiotów. Nauczyciele decydują czego i jak uczą. Bez obaw szukają oraz stosują różnorodne, możliwie najlepsze sposoby angażowania uczniów.
Rodzice rozmawiają ze sobą i z nauczycielami jak dorośli z dorosłymi. Bez oskarżeń, pouczania, ale też bez wysłuchiwania, że się na niczym nie znają i że nie mają do niczego prawa. Uczniowie decydują o tym, co jest dla nich interesujące, w jaki sposób chcą rozwijać swoje kompetencje i które pytania zadawać. Ponadto, jako społeczność mogą formułować opinie, petycje, proponować rozwiązania potrzebne im w ich szkole. Autonomia jest po to, by budować u uczniów, ich rodziców i nauczycieli poczucie osobistej oraz grupowej wartości. Powinna służyć wspólnej pracy dzieci oraz dorosłych w celu tworzenia przestrzeni zapewniającej możliwość rozpoznania, identyfikacji i przygotowania się do radzenia sobie z dotykającymi każdego z nas wyzwaniami. Warto więc z narzuconych zasad i obowiązujących dokumentów wykreślić to, co nie jest niezbędne i zmienić to, co może być zbyt trudne albo niezbyt atrakcyjne dla uczniów. W zamian warto mieć własne propozycje do pracy z dziećmi. Dobrze też jest mieć własne zdanie. Być sobą w pracy ze swoimi podopiecznymi. A może przede wszystkim być po prostu kimś!
Źródła:
Może cię również zainteresować: