Nauka
Serce ma swój „mózg”. Naukowcy badają jego rolę i funkcje
20 grudnia 2024
Naukowcy z Polski oraz Norwegii przeprowadzili badanie, którego wyniki mogą zaskoczyć ekologów. Okazuje się, że mieszkańcy Warszawy deklarujący się jako „proekologiczni” częściej wybierają samochód jako środek transportu. Czy badacze obnażyli hipokryzję ekologów?
Analizę przeprowadzili naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego, Politechniki Warszawskiej oraz Szkoły Głównej Handlowej. W badaniu wzięli udział również antropolodzy i fizycy z norweskiego instytutu badawczego NILU.
Zobacz też:
Uczeni podzielili mieszkańców stolicy na cztery grupy. Należą do nich: proekologiczni (33%), sympatycy samochodów (28%), indywidualiści (10%) oraz zwolennicy transportu publicznego (29%). Wyniki pokazały, że osoby deklarujące się jako „proekologiczne” chętniej wybierają jazdę samochodem po mieście niż transport zbiorowy. Tylko nieco ponad jedna trzecia z nich zadeklarowała, że woli poruszać się po mieście, korzystając z tramwajów, autobusów i metra.
Na podstawie wyników badań można wysunąć wniosek, że proekologiczni Warszawiacy są hipokrytami. Jednak z badania dowiemy się też, że mieszkańcy ci chętniej podróżowaliby transportem zbiorowym, gdyby ten był o 5 złotych tańszy lub gdyby podróż trwała o 15 minut krócej.
Dane przeanalizowane przez polskich i norweskich badaczy pokazują, że postawa sympatyków samochodów niewiele różni się od tej prezentowanej przez zwolenników ekologicznych rozwiązań. Jeśli chodzi o tych pierwszych, to 70 proc. wybrałoby transport publiczny, gdyby ten był o 10 złotych tańszy i bardziej efektywny (podróż krótsza o 20 minut). Znacząca różnica między tymi dwiema grupami leży w podejściu do transportu rowerowego. Proekologiczni mieszkańcy deklarują chęć poruszania się rowerem po mieście, natomiast zwolennicy samochodów nie wyobrażają sobie przesiadki na jednoślad.
Indywidualiści, stanowiący mniejszość, są gotowi przeznaczyć o 50 złotych więcej za przejazd samochodem, byle nie korzystać z transportu publicznego. Deklarują również, że mogą stać nawet pół godziny w korku, a i tak wybiorą własny pojazd. Co ciekawe, przesiądą się na rower, ale pod warunkiem, że miasto zapewni odpowiednią infrastrukturę w postaci dróg dla rowerów i miejsc do ich pozostawienia.
A co ze zwolennikami transportu zbiorowego? Stanowią oni ok. 30 proc. mieszkańców Warszawy. Jednakże 29 proc. z tej grupy wybiera jazdę samochodem jako główny środek transportu zamiast tramwaj, autobus czy metro. Osoby, które na co dzień jeżdżą komunikacją publiczną, są skłonne do poświęceń i zapewniają, że mogą dopłacić 5 złotych do każdej podróży, nawet jeśli będzie trwać ponad 20 minut. Transport zbiorowy jest dla nich bowiem sprawą kluczową.
Co ciekawe, badanie pokazało, że najbardziej proekologiczną grupą są rodziny z dziećmi. Aż 49 proc. dzieci mieszkających w Warszawie dociera do szkoły pieszo, 23 proc. rowerem, 14 proc. samochodem i 8 proc. komunikacją miejską.
I właśnie dlatego naukowcy włączyli najmłodszych w swoje badania. Grupa dzieci w wieku od 8 do 12 lat dokonała oceny przestrzeni publicznej w pobliżu szkół, uwzględniając zieleń, przyjazność, oświetlenie i bezpieczeństwo. Dzieci uczestniczyły w zbieraniu i przetwarzaniu informacji na temat ruchu drogowego oraz stanu środowiska. Pomagały między innymi poprzez umieszczanie czujników do mierzenia jakości powietrza w rejonie szkół.
Wnioski z badania przeprowadzonego wspólnie z dziećmi pokazują, że czas trwania zielonego światła na przejściu dla pieszych przed jedną ze szkół wynosi tylko 9 sekund, a czas oczekiwania na zmianę sygnalizacji na zielone światło to aż 3 minuty. Dzieci wskazały, że jest to główna przyczyna ryzykownych prób przechodzenia przez ulicę na czerwonym świetle. Z analizy szerokości chodników oraz przejść dla pieszych wynika również, że niemal połowa kierowców narusza przepisy, za co powinna zostać ukarana mandatem. Maluchy zauważyły również, że dorosłym brakuje uznania dla mikromobilności. Według młodych obserwatorów oprócz rowerów czy hulajnogi również rolki stanowią oczywisty środek transportu.
Wyniki badania są wskazówką dla władz stolicy. Jeśli urzędnicy chcą, aby mieszkańcy chętniej wybierali transport publiczny, muszą go zorganizować tak, aby odpowiadał potrzebom pasażerów. Wprowadzanie zakazu poruszania się samochodem po mieście bez jednoczesnego zapewnienia realnej i atrakcyjnej alternatywy nie ma sensu. Rygor nie doprowadzi do świadomej zamiany własnego auta na autobus czy transport szynowy.
To może cię również zainteresować: