Prawda i Dobro
Ogień, rakija i tajemniczy wędrowiec. Wieczór Badnjaka na Bałkanach
20 grudnia 2024
Władze w Kairze przestały się patyczkować z terrorystami. Świadczą o tym zdecydowane działania prowadzone przez policję i służby specjalne
Największe egipskie telewizje pokazały ubiegłej nocy lądujący na lotnisku w Kairze wojskowy samolot, na pokładzie którego znajdował się Hisham al-Ashmawy. Ten były oficer służb specjalnych Egiptu to najbardziej poszukiwany dżihadysta z Afryki Północnej. Ashmawy jest odpowiedzialny za zamachy bombowe, w których zginęło ponad 50 osób, w tym minister spraw wewnętrznych Egiptu Mohammed Ibrahim.
W środową noc Ashmawy został przekazany władzom Egiptu. Czeka go śmierć przez powieszenie. Ashmawy został schwytany pod koniec 2018 r., ale przebywał do tej pory w więzieniu na terenie Libii. W Egipcie – zaocznie – został skazany na karę śmierci. Decyzja o jego deportacji zapadła po spotkaniu w Benghazi szefa egipskiego wywiadu Abbasa Kamela z dowódcą Libijskiej Armii Narodowej gen. Chalifem Haftarem.
Władze Egiptu sięgają po coraz bardziej radykalne środki w zwalczaniu terroryzmu. Zgodnie z prawem wprowadzonym w ubiegłym roku na karę śmierci można zostać skazanym za samo zatajanie wiedzy na temat działalności grup terrorystycznych. Pomoc i uczestnictwo w nich bezwzględnie karane są śmiercią. Egipt walczy z dżihadystami od 2013 r., gdy Bractwo Muzułmańskie zostało uznane za organizację terrorystyczną.
Do dziś na Synaju trwa klasyczna wojna z resztkami partyzantki Państwa Islamskiego, które przedostały się na teren Egiptu z Syrii i Iraku. W wojnie, „o której milczy świat”, zginęło już ponad tysiąc osób.
Po upadku egipskiego prezydenta Muhammada Mursiego na teren Libii uciekło wielu jego towarzyszy z Bractwa Muzułmańskiego. Wśród nich był właśnie Ashmawy, który znalazł schronienie w libijskiej Darnie. Nad Morzem Czerwonym próbował utworzyć tzw. Wolną Armię Egipską składającą się z radykalnych działaczy bractwa. Jego plany pokrzyżowały jednak nieporozumienia w gronie tej organizacji oraz gen. Haftar, który w tej chwili okupuje ze swoimi wojskami wschodnią część Libii i szykuje się do decydującego ataku na stolicę – Trypolis.
Działania Haftara jawnie popiera Egipt. W Trypolisie rządzą bowiem zwolennicy Bractwa Muzułmańskiego, jednocześnie zaciekli przeciwnicy obecnych władz w Kairze. Rządzący Egiptem zapowiedzieli, że zrobią wszystko, by zapobiec „szerzeniu się terroryzmu wokół granic oraz na terenie własnego kraju”.
W ostatnich dniach – na usprawiedliwienie przed międzynarodową opinią publiczną swoich radykalnych działań – służby bezpieczeństwa Egiptu dostały do ręki mocne argumenty. Dziesięć dni temu na autostradzie, tuż przed piramidami w Gizie, wybuchła bomba pod autokarem wiozącym 25 turystów z RPA. W wyniku zamachu rannych zostało 17 osób. Na szczęście nikt nie zginął. W odwecie służby specjalne Egiptu w niespełna 24 godziny później zastrzeliły 12 podejrzanych za ten zamach dżihadystów.
W tym samym czasie w dzielnicy Al-Shorouk w Kairze w trakcie wymiany ognia zginęło kolejnych pięć osób podejrzewanych o podłożenie bomby w Gizie. Jak poinformowało ministerstwo, w obu kryjówkach znaleziono broń, amunicję oraz materiały wybuchowe.
Wszyscy zabici, według egipskiego MSW, byli dżihadystami z organizacji Hasm – zbrojnego ramienia Bractwa Muzułmańskiego. Według nieoficjalnych informacji jej członkowie przygotowywali ataki bombowe, które miały nastąpić podczas rozpoczynającego się 21 czerwca w Egipcie Pucharu Narodów Afryki.
Piłkarski turniej, który potrwa 29 dni, rozgrywany będzie na pięciu stadionach: w Suezie, Ismailii, Aleksandrii i Kairze. To największa i najważniejsza impreza sportowa w Afryce w tym roku. Władze Egiptu podziewają się przyjazdu ponad 250 tys. kibiców z całego kontynentu oraz Europy.
Dla prezydenta Abd al-Fattaha as-Sisiego zapewnienie bezpieczeństwa w tym czasie to sprawa „o fundamentalnym znaczeniu, bez względu na podejmowane działania prewencyjne, liczbę zamykanych do więzień lub likwidowanych terrorystów”.