Nauka
Ziemia straciła siostrę. Badanie Wenus dowodzi, że nie jest podobna
17 grudnia 2024
Kryzys mieszkaniowy w Nowej Zelandii zmusza ludzi do przenoszenia się do kontenerów i przyczep zaparkowanych na trawnikach rodziny i znajomych. Kłopoty napędzają za to rozwój rynku przenośnych struktur mieszkaniowych Według globalnej ankiety przeprowadzonej przez organizację Demographia ceny mieszkań w Nowej Zelandii należą do najbardziej wygórowanych na świecie. Trzy największe miasta w kraju są oceniane jako „zbyt drogie”, a Auckland – jak się okazuje – to siódme najdroższe miasto na naszej planecie. Kryzys na rynku […]
Według globalnej ankiety przeprowadzonej przez organizację Demographia ceny mieszkań w Nowej Zelandii należą do najbardziej wygórowanych na świecie. Trzy największe miasta w kraju są oceniane jako „zbyt drogie”, a Auckland – jak się okazuje – to siódme najdroższe miasto na naszej planecie.
Kryzys na rynku nieruchomości jest poważny – brakuje mieszkań w przystępnej cenie, wielu Nowozelandczyków nie może sobie pozwolić na kupno czy wynajęcie domu. Ci, którzy zarabiają mniej, są zmuszeni do szukania innych rozwiązań. „Śpią w kontenerach, namiotach i samochodach, często postawionych na posesji przyjaciół lub rodziny” – relacjonuje dziennik „The Guardian” .
Załamanie rynku mieszkaniowego w Nowej Zelandii to problem znany od lat. Tamtejsza Partia Pracy już w 2012 r. ogłosiła swój sztandarowy program „KiwiBuild”, którego celem było rozwinięcie programu taniego budownictwa.
Po wygranych wyborach w 2018 r. rząd przystąpił do realizacji obietnicy zbudowania w ciągu 10 lat 100 tys. domów w przystępnych cenach. W styczniu władze przyznały jednak, że prace nie idą w takim tempie, jakie planowano – z tego powodu do lipca uda się oddać tylko 300 z zapowiadanego 1000 nieruchomości.
„Domy powstaną, ale niestety w pierwszym roku realizacji programu nie będziemy w stanie zbudować ich tak dużo, jak planowaliśmy” – powiedział Phil Twyford, minister ds. mieszkaniowych, rozwoju miast i transportu. Według ministra problemów nastręcza przekonanie prywatnych deweloperów do rezygnacji z kosztownych projektów na rzecz budowania mniejszych i tańszych domów.
Rozkwita za to rynek łatwych do przenoszenia struktur – domków letniskowych, przyczep czy kontenerów. Ich producenci twierdzą, że w ciągu ostatnich kilku lat ich sprzedaż wzrosła nawet czterokrotnie. Shane Savill, dyrektor firmy DreamTime Cabins z Auckland zajmującej się sprzedażą i wynajmem przenośnych domków letniskowych, stwierdził, że obecnie większość jego klientów stanowią ludzie, którzy nie mogą sobie pozwolić na zakup tradycyjnych mieszkań.
W sierpniu 2018 r. Nowa Zelandia wprowadziła zakaz sprzedaży nieruchomości obcokrajowcom, spod którego zostali wyjęci tylko obywatele Australii i Singapuru oraz ci, którzy posiadają status rezydenta. Rząd tłumaczył wtedy, że nie chce, by ceny na rynku nieruchomości były kształtowane przez „zagraniczne naciski”.
Według raportów koszt mieszkań ciągle rośnie, podczas gdy odsetek właścicieli wśród obywateli Nowej Zelandii maleje. Dziennik „Business Insider” podkreśla, że jednocześnie bogaci, zagraniczni inwestorzy, głównie z Australii i Chin, kupują ziemię w Nowej Zelandii, bo uważają, że to idealne miejsce do zamieszkania w czasie ewentualnego konfliktu międzynarodowego.
Źródła: The Guardian, Business Insider