Nauka
Obserwacja galaktyk zmienia naukę. Webb bada początki kosmosu
05 grudnia 2024
Rynek mieszkaniowy w Wielkiej Brytanii jest specyficzny, jednak nie omijają go problemy związane z drożyzną i inflacją. Choć na horyzoncie widać pierwsze oznaki poprawy sytuacji, to wielu Wyspiarzy boi się, że wkrótce może stracić swoje domy. Rośnie bowiem grupa osób, które zarabiają zbyt dużo, aby liczyć na pomoc socjalną, ale zbyt mało, aby móc kupić lub wynajmować potrzebne im lokum.
Z opublikowanego przez brytyjski rząd raportu wynika, że pod koniec 2022 roku w kraju było 4,4 mln mieszkań socjalnych. Ich liczba w ciągu roku zwiększyła się o ok. 31 tys. To jednak wciąż o ponad milion mniej, niż 50 lat temu. Do tego dochodzi wysoka inflacja, która w kwietniu wyniosła 8,7 proc. i drogie kredyty hipoteczne.
Na sytuację mieszkaniową wpływają też zmiany kulturowe zachodzące w społeczeństwie, które staje się coraz mniej osiadłe i nie przywiązuje się do konkretnych miejsc.
Brak popytu na nieruchomości powoduje, że ceny mieszkań w Wielkiej Brytanii zaczynają powoli spadać. Przodująca agencja ratingowa Moody’s przewiduje, że w ciągu dwóch lat za mieszkanie na Wyspach będzie trzeba zapłacić nawet o 10 proc. mniej, niż obecnie. Nie rozwiąże to jednak wielu problemów, przed którymi ostrzegają eksperci.
„Od dłuższego już czasu obserwujemy trend spadkowy dotyczący cen nieruchomości na Wyspach (obecnie średnia cena domu w UK spadła o 7500 funtów do 286 500 funtów), a według danych banku Halifax mamy do czynienia z pierwszym rocznym spadkiem cen domów od ponad dekady”
– komentuje Paulina Markowska z Polishexpress.co.uk.
„Czynniki, które miały na wpływ na spadek cen mieszkań świadczą o kryzysie. Spadek ten jest bowiem konsekwencją rosnących stóp procentowych i zatrzymania się boomu mieszkaniowego w Wielkiej Brytanii. Ze względu na inflację i wspomniane wysokie stopy procentowe, a także coraz większe trudności z otrzymaniem kredytu hipotecznego, spada popyt na nieruchomości. Coraz mniej osób może sobie na ich kupno pozwolić. Niestety, ekonomiści twierdzą, że Bank Anglii ponownie podniesie stopy procentowe, co nie napawa optymizmem osób planujących zakup domu”
– dodaje Markowska w rozmowie z Holistic.news.
Budownictwo społeczne w Wielkiej Brytanii rozwijało się prężnie tuż po II wojnie światowej. Samorządy lokalne stawiały wtedy liczne mieszkania w dobrym standardzie, które miały być przeznaczone dla zwykłych obywateli. System działał dobrze do początku lat 80. XX w. Rząd Margaret Thatcher postanowił sprzedać mieszkania komunalne najemcom po bardzo atrakcyjnych cenach. Konserwatyści liczyli, że w ten sposób osłabią Partię Pracy.
Jednak niemal połowa wykupionych przez najemców mieszkań została szybko odsprzedana inwestorom. Prywatyzacja sektora doprowadziła do tego, że wielu obywateli było zagrożonych bezdomnością. Brytyjski rząd wprowadził więc dopłaty do czynszów, które miały rozwiązać problem. Po latach funkcjonowania systemu widać, że tak się nie stało.
Dopłaty, które według szacunków obejmują nawet 20–25 proc. Brytyjczyków, powodują dalszy wzrost cen najmu. Przed prywatyzacją sektora mieszkaniowego przeciętna rodzina w Wielkiej Brytanii wydawała na mieszkanie ok. 20 proc. swojego budżetu. Dziś koszty przekraczają już średnio 40 proc. Tymczasem według założeń Affordable Housing Commission, aby czynsz był „przystępny cenowo”, to nie powinien przekraczać 30 proc. dochodów przypadających na gospodarstwo domowe.
Czytaj też:
W znacznej części Wielkiej Brytanii ludzi zwyczajnie nie stać na zakup lub wynajęcie mieszkania. Najgorsza sytuacja jest w Londynie i na południu kraju.
Koszty najmu mieszkania w pierwszym kwartale tego roku osiągnęły historycznie wysokie poziomy. Okazuje się, że średnio zarabiający Brytyjczyk musi wydać nieproporcjonalną część swoich dochodów, aby kupić lub utrzymać własne lokum.
W położonym na północ od Londynu mieście Hemel Hempstead wynajem domu z trzema sypialniami to koszt około 1500 funtów miesięcznie. Małżeństwo uzyskujące średnie dochody musi wydać ponad 40 proc. swojego budżetu na mieszkanie.Sytuacja rodzi też problemy z zadłużeniem. Wiele osób decyduje się na kredyty, aby zapełnić lukę w domowych budżetach, co prowadzi do spirali zadłużenia.
Ceny rosną także w biedniejszych miejscowościach, jak np. w St Leonards-on-Sea w hrabstwie East Sussex. Do niedawna koszt najmu nieumeblowanego mieszkania z jedną sypialnią wynosił około 500 funtów miesięcznie. Dziś agencje nieruchomości wymagają, aby roczne dochody wynajmującego przekraczały 30-krotność miesięcznego czynszu.
„Teraz trzeba mieć 27 tys. funtów, aby wynająć mieszkanie w jednym z najbiedniejszych nadmorskich miast w kraju”
– mówi Tony, który od roku próbuje znaleźć mieszkanie na wynajem w St Leonards-on-Sea.
Sytuacja lokalowa w miasteczku zmieniła się, bo wiele obiektów przeznaczonych wcześniej na wynajem, wykupili bogaci mieszkańcy Londynu. Teraz wykorzystują je jako domki letniskowe.
Czytaj też: Duża liczba Brytyjczyków zmieniła swoją tożsamość seksualną. Nowe badania
Właściciele domów również zmagają się z rosnącymi kosztami, w niektórych przypadkach zbyt wysokimi do udźwignięcia. W 2017 r. mieszkanie w Chatham, w hrabstwie Kent kosztowało 227 tys. funtów. Raty kredytu hipotecznego i miesięczne opłaty miały zamykać się w kwocie 800 funtów, jednak poszybowały w górę.
„Mam stosunkowo dobry dochód w wysokości około 2300 funtów miesięcznie, ale teraz wydaję połowę mojej wypłaty na koszty mieszkaniowe. Opłaty eksploatacyjne poszybowały w górę, a raty kredytu hipotecznego wzrosną w marcu przyszłego roku. Nie stać mnie, aby płacić jeszcze więcej”
– mówi Barbara, która w 2017 r. kupiła dom w Chatham, a teraz planuje go sprzedać i wrócić do wynajmowanego lokum.
Coraz częściej zdarzają się też sytuacje, że ze względu na wysokie czynsze mieszkania pod wynajem stoją puste. Najgorsza sytuacja panuje na południu Wielkiej Brytanii, ale wzrost kosztów odczuwają też mieszkańcy północy kraju.
W Leeds za jednoosobowy pokój w domu z siedmioma współlokatorami trzeba zapłacić miesięcznie 535 funtów. Mieszkańcy tamtego regionu mówią, że w ciągu ostatnich sześciu lat opłaty się podwoiły. Przy średnich zarobkach wynoszących ok. 1600 funtów miesięcznie koszty mieszkaniowe stanowią ok. jednej trzeciej budżetu.
Polecamy:
Na początku tego roku Bloomberg informował, że bez interwencji rządu ceny mieszkań w Wielkiej Brytanii mogą spaść nawet o 40 proc. Wszystko przez to, że brak jest chętnych zarówno na sprzedaż, jak i na zakup nieruchomości.
Brytyjski rząd szacuje, że aby rozwiązać problemy mieszkaniowe na Wyspach powinno powstawać przynajmniej 300 tys. nowych mieszkań rocznie. Eksperci uważają, że nowych nieruchomości powinno być o kilkadziesiąt tysięcy więcej. Tymczasem ogłoszenie pandemii COVID-19 spowodowało wyhamowanie rynku. Sytuacja zaczęła się poprawiać dopiero w zeszłym roku, po zniesieniu restrykcji związanych z koronawirusem.
Na spadek cen nieruchomości mogą wpłynąć też zmiany kulturowe. Wiele osób świadomie nie decyduje się na zakup domu, ponieważ mogą wykonywać swoją pracę zdalnie i stawiają na mobilność, nie chcąc przywiązywać się na stałe do jednego miejsca. Jednak problem pozostaje, gdyż nie każdą pracę można wykonywać bez wychodzenia z domu. Inna jest także sytuacja osób wychowujących dzieci, które muszą uczęszczać do szkół.
Eksperci mają kilka pomysłów na to, jak rozwiązać problemy mieszkaniowe w Wielkiej Brytanii. Przede wszystkim wzywają władze lokalne i spółdzielnie mieszkaniowe do zwiększenia inwestycji w budownictwo socjalne. Potrzebne są też zmiany w prawie, które ułatwią i przyspieszą wykup publicznych gruntów pod zabudowę.
Polecamy: Światowe Forum Ekonomiczne domaga się ograniczenia liczby samochodów o 75 procent
Potrzebny jest też lepszy system planowania i realizacji inwestycji, który aktualnie przebiega powoli i jest kosztowny. Szczególnie jeśli mieszkania budują władze lokalne. Usprawnienia wymagają też inwestycje w infrastrukturę, która niezbędna jest dla nowych osiedli.
„W brytyjskiej prasie pojawiły się opinie, że rząd rozważa podobno przywrócenie programu Help to Buy, mimo opinii ekspertów, że dotychczas program zawyżał jedynie ceny i generował zyski dla firm budowlanych, ale nie podano jeszcze oficjalnych informacji na ten temat”
– komentuje Markowska.
Wprowadzenie powyższych pomysłów w życie wymaga jednak czasu, a Wielkiej Brytanii wciąż występuje problem z inflacją. Niezadowoleni pracownicy budżetówki na początku roku wyszli na ulice w największych od lat protestach, domagając się zwiększenia płac. Jednak eksperci ostrzegają, że „dosypanie” pieniędzy do budżetówki tylko nakręci spiralę inflacyjną.
Wciąż żywa jest pamięć o kryzysie finansowym z lat 2007–2009. Jego przyczyną było załamanie się rynku pożyczek hipotecznych wysokiego ryzyka. Obecnie podobna sytuacja raczej Brytyjczykom nie grozi, jednak inflacja i rosnące koszty życia mogą spowodować niewypłacalność wielu zadłużonych. Zrodzi to kolejne problemy, które w konsekwencji mogą wyhamować światową gospodarkę.
Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronach Holistic.news.
Dowiedz się więcej:
Źródła:
UK Goverment: Social housing sector stock and rents statistics for 2021/22
UK Parliament: Social rented housing (England): past trends and prospects