Prawda i Dobro
Boże Narodzenie w XXI w. Nigdy nie jest za późno, by być dobrym
24 grudnia 2024
Biografie są jednym z najbardziej poczytnych gatunków literatury faktu. Współczesnych czytelników fascynują zarówno życiorysy aktualnych celebrytów, znanych postaci historycznych, jak i bohaterów wypartych z dominujących dyskursów „wielkiej historii”. Popularność tego typu pisarstwa wiąże się bez wątpienia z przemijającą modą na reportaż i dominującym dziś kultem autentyczności. Czy jest jednak coś jeszcze, co sprawia, że lubimy zagłębiać się w opowieści o życiu innych?
Biografia jest gatunkiem o długiej tradycji. Jej korzenie sięgają czasów antycznych, zaś za pierwszego autora tego typu dzieła uznaje się Plutarcha, który w swoich Żywotach równoległych (I wiek n. e.) utrwalił życiorysy wybitnych postaci świata starożytnego. W kolejnych epokach bohaterami piśmiennictwa biograficznego były najczęściej postacie uznawane za autorytety, jak protagoniści średniowiecznych i nowożytnych żywotów świętych, uczeni czy politycy. Współcześnie do tego grona coraz częściej dołączają także drugoplanowi bohaterowie tak zwanej wielkiej historii.
Choć lekturze biografii towarzyszy najczęściej pragnienie poznania prawdy o innym człowieku, opowieści tego typu są naznaczone w równym stopniu przez fakty, co przez zmyślenie. Książkowe czy filmowe życiorysy są bowiem zawsze opowiadane przy użyciu określonych środków narracyjnych i retorycznych oraz przedstawiane z punktu widzenia ich twórcy, który dokonuje selekcji faktów. Przez długie lata książkowe biografie nie znajdowały uznania w oczach literaturoznawców, którzy – szczególnie w okresie dominacji strukturalizmu – postrzegali je jako mniej poważny gatunek literacki. Z perspektywy dwudziestowiecznych strukturalistów najważniejszy był bowiem tekst i umiejętność poprawnego zdekodowania zawartych w nim sensów. Sceptycznego podejścia uczonych do biografii nie zmieniły znacząco narodziny myśli poststrukturalistycznej w drugiej połowie XX wieku. Przedstawiciele tego nurtu – tacy jak Jacques Derrida czy Hayden White – dowodzili w swoich pracach, że rzeczywistość ma przede wszystkim narracyjny charakter. Innymi słowy: wszystko jest tekstem, a nikt z nas nie ma dostępu do faktów w ich ścisłym znaczeniu.
Od lat 80. XX wieku przedstawiciele nauk humanistycznych coraz częściej odchodzą od takiego sposobu myślenia, wskazując, że biografie są w równej mierze produktem faktów i gry wyobraźni twórcy (oraz czytelnika/widza/słuchacza). Współcześnie mamy zazwyczaj świadomość tego, że książkowe bądź filmowe życiorysy są często ubarwiane, a na idealne wizerunki internetowych celebrytów, których życia z uwagą śledzimy na portalach społecznościowych, składają się jedynie wyselekcjonowane fakty. Czy wobec tego można uznać, że w biografiach poszukujemy czegoś innego niż klasycznie rozumianej prawdy?
Jak dowodzi Anita Całek – literaturoznawczyni z Uniwersytetu Jagiellońskiego – jednym z głównych powodów, dla których czytamy biografie, jest chęć spotkania z innym człowiekiem w przestrzeni tekstu, wyobraźniowego wczucia się w historię jego życia. Choć powyższe rozpoznanie można odnieść także do fikcji, badaczka przekonuje, że biografie rządzą się odmiennymi prawami niż powieści i filmy fabularne. Powołując się na rozważania holenderskiego filozofa Franka Ankersmita, Całek dowodzi, że w odróżnieniu od fikcji podstawą biografii są fakty. Choć podlegają one literackiej „obróbce” i są obarczone poznawczymi ograniczeniami biografa, układają się w obraz realnie istniejącej rzeczywistości. Nie są jej wiernym odbiciem, ale twórczym przetworzeniem, reprezentacją.
Inaczej niż w przypadku fikcji lektura biografii wywołuje w nas zwykle wrażenie obcowania z prawdą o życiu innej osoby. Philippe Lejeune – francuski literaturoznawca – określił to zjawisko mianem paktu referencyjnego, na mocy którego czytelnik uznaje, że narracja biograficzna odnosi się do ludzi i wydarzeń mających swoje odpowiedniki w rzeczywistości. Czytając biografie znanych (lub mniej znanych) osób, pragniemy jednak czegoś więcej niż tylko informacji o życiu ich bohaterów. Historie te są dla nas także rodzajem lustra, w którym – poprzez skonfrontowanie się z innym i wyobraźniowe przeżycie jego historii – jesteśmy w stanie spojrzeć wnikliwiej na naszą własną egzystencję.
Tym samym biografie mają nie tylko funkcję poznawczą, ale również eskapistyczną. Ich lektura pozwala nam na chwilowe zawieszenie naszej własnej egzystencji i przeżycie historii innego tak, jakby była ona opowieścią o naszym życiu. Podobna motywacja może kojarzyć się z uciekaniem przed problemami dnia codziennego w świat fantazji. Tak rozumiane spotkanie z życiem innego człowieka ma jednak również wymiar terapeutyczny. Otwiera nas na empatię i pozwala zrekompensować fakt, iż nasze własne losy zostały do pewnego stopnia zdeterminowane przez podjęte w przeszłości wybory.
Polecamy:
Jak stwierdza Umberto Eco w książce Sześć przechadzek po lesie fikcji:
Ponieważ fikcja wydaje nam się środowiskiem znacznie bardziej przyjaznym niż życie, próbujemy czytać życie, jakby było dziełem fikcji.
Rozpoznania uczonego korespondują z doświadczeniem wielu z nas. Usiłujemy postrzegać nasze życie jako uporządkowaną strukturę, w której każda decyzja i doświadczenie – zarówno dobre, jak i złe – miały swój obiektywny bądź subiektywny sens. Ów sens nadajemy zaś poprzez tworzenie opowieści, porządkowanie naszej egzystencji w narracyjną całość. W kontrze do słów włoskiego semiologa warto przywołać ponure słowa protagonisty powieści Śledztwo (1959) Stanisława Lema:
Jeżeli świat nie jest rozsypaną przed nami łamigłówką, tylko zupą, w której pływają bez ładu i składu kawałki, od czasu do czasu zlepiające się przez przypadek w jakąś całość? Jeżeli wszystko, co istnieje, jest fragmentaryczne, nie donoszone, poronne, zdarzenia mają koniec bez początku albo tylko środek, sam przód i tył, a my wciąż segregujemy, wyławiamy i rekonstruujemy […] chociaż naprawdę jesteśmy cząstkowi, byle jacy.
W oczach bohatera rzeczywistość rozpada się wówczas, gdy nie jest on jej w stanie opowiedzieć. Rezultaty tytułowego śledztwa w sprawie zwłok znikających z podmiejskich kostnic Południowej Anglii wymykają się racjonalnemu poznaniu, a przez to nie dają się ująć w ramy sensownej historii. W swoim filozoficzno-gotyckim kryminale Lem dowodzi, że człowiek jest istotą narracyjną. Umiejętność tworzenia opowieści jest zaś fundamentem naszych zdolności poznawczych i zarazem jedynym środkiem pozwalającym na usensowienie chaotycznej egzystencji. W podobnym tonie wypowiada się Anita Całek w artykule Narracja w biografiach fikcyjnych. Badaczka przekonuje w nim, że współczesna fascynacja pisarstwem biograficznym ma nierozerwalny związek z egzystencją w świecie pozbawionym metafizyki i absolutu. Zdaniem Całek zagłębianie się w biografie innych ludzi pozwala nam oswoić lęk przed śmiertelnością oraz stawić czoło prawdzie o skończoności naszego życia. Popularność biografii pozwala na postawienie hipotezy, że narracja stała się dziś naszym lekiem na metafizyczną pustkę.
Polecamy: Frankenstein stworzył potwora. Czy nauka musi przegrać z prawami natury?
Biograficzne zainteresowania współczesnych czytelników są dziś bardzo szerokie. Wśród bestsellerów znajdują się zarówno książki poświęcone celebrytom, politykom, jak również znanym postaciom kultury i sztuki. Równolegle na współczesnym rynku wydawniczym można dostrzec wzmożoną produkcję książek poświęconych drugoplanowym bohaterom „wielkiej historii” – postaciom, które nie zapisały się na stałe w naszej zbiorowej wyobraźni, ale funkcjonują raczej na jej obrzeżach. Do tak rozumianych „postaci z cienia” można zaliczyć przede wszystkim te, które przez lata były pozbawione swojego głosu, a – co za tym idzie – reprezentacji w głównym nurcie kultury. Za przykład mogą tu posłużyć książki o historii chłopów i chłopek opublikowane w ostatnich latach w Polsce na fali tak zwanego zwrotu ludowego – jak Chłopki. Opowieść o naszych babkach Joanny Kuciel-Frydryszak – oraz pozycje poświęcone mniej popularnym „aktorom i aktorkom” historii wielkich artystów (na przykład Panny z Wesela Moniki Śliwińskiej).
Z podobnym zjawiskiem możemy zetknąć się także w fikcji. Współcześni powieściopisarze coraz chętniej sięgają po historie takich postaci jak Makryna Mieczysławska (zapomniana bohaterka polskiego romantyzmu) czy Jakub Szela, którego czarną legendę znamy z podręczników szkolnych. Odkrywaniu mniej znanych biografii bardzo często towarzyszą próby zreinterpretowania zbiorowego wyobrażenia o przeszłości, którą staramy się dziś odkrywać na nowo. Powyższe przykłady pokazują, że lekturowe spotkanie z innym może być kluczem zarówno do intelektualnego, jak i empatycznego poznania historii, a – tym samym – również naszych czasów.
Może Cię też zainteresować:
Prawda i Dobro
24 grudnia 2024
Zmień tryb na ciemny