Dziecko potrzebuje czułości. Jej brak ma tragiczne konsekwencje

Czy można wyrastać samodzielnie, z dala od rozmów, czułości, aktywnego kontaktu z innymi? Teoretycznie rozstrzygnął to już w swoich czasach Arystoteles, ale jego zasadę w praktyce sprawdzili po nim inni. Istota ich badań była podobna, choć droga do wniosków brutalnie odmienna.

Język pierwotny cesarza. Dramatyczne skutki eksperymentu

W XIII w. cesarz Fryderyk II Hohenstauf, znany m.in. ze swojego zamiłowania do nauki, postanowił skonfrontować swoje przypuszczenia z realnymi dowodami. Cel jego eksperymentu miał wprawdzie odpowiedzieć na inne pytanie, natury, nazwijmy to, lingwistycznej, ale przekaz dla potomnych wynikający z tego doświadczenia utrwalił się w zupełnie innej dziedzinie nauki.

Władca kazał zabrać od matek grupkę niemowląt i umieścić je pod opieką piastunek. Zasady eksperymentu były brutalnie proste. Kobiety miały zapewnić dzieciom podstawowe warunki do życia, czyli wyżywienie, higienę i ubiór. Nie mogły jednak w ogóle odzywać się do swoich podopiecznych, ani rozmawiać między sobą. Jedną z cech eksperymentu był brak czułości. Aby zachować neutralne warunki doświadczenia, piastunkom nie wolno było też przytulać dzieci.

Brak czułości. Chłód w relacjach z opiekunami przyniósł opłakane skutki

Celem eksperymentu było dowiedzenie, jaki jest biologiczny język człowieka. Cesarz najwyraźniej doszedł do wniosku, że języki, jakimi z czasem każdy się posługuje są jedynie wyuczoną formą, nienaturalnym darem. Władca zastanawiał się zatem, który z języków jest mową pierwotną, łaciński, arabski, hebrajski, a może starogrecki. Postanowił więc „nie przeszkadzać” dzieciom w rozwoju ich „pierwotnego” języka. Efekt z obecnego punktu widzenia był oczywisty. Dzieci zaczęły generować swój system porozumiewania się, opierający się na nieartykułowanych dźwiękach i sobie znanych gestach.

Jednak eksperyment, nazwany później deprywacyjnym, nie udał się nie tylko z tego powodu. Dzieci, zgodnie z przekazem historycznym, zmarły. Jakie były przyczyny śmierci możemy się bardziej domyślać, bo ich zgonu nikt nie wliczył do zasobu badań.

Z dzisiejszego punktu widzenia wiadomo, że na ich kondycję fizyczną, nie mógł nie mieć wpływu stan psychiczny budowany na braku czułości, braku kontaktu werbalnego i dotyku. Nie zmienia tego również fakt, że zdarzały się przypadki dzieci dorastających w skrajnych warunkach poza społeczeństwem, które zdołały dotrwać do pełnoletności.

O tym się mówi: Operacje psychologiczne. Tak można uderzyć w państwo i w ludzi

Brak czułości wywołuje problemy w dorosłym życiu. Fot. Shannon Lawford/Pixabay
Fot. Shannon Lawford/Pixabay

Eksperyment wśród złodziejaszków

Jakie są zatem skutki braku bliskości, czułości i zainteresowania, a co za tym idzie przywiązania w relacji dziecka z opiekunem? Aby odpowiedzieć na to pytanie brytyjski psychiatra i psychoanalityk John Bowbly w 1944 r. rozpoczął obserwacje, przeprowadzając eksperyment z udziałem 88 dzieci.

Całość wyselekcjonowanej grupy podzielił na dwie równie części. W jednej było 44 małoletnich złodziei, w drugiej tyle samo innych dzieci, niezamieszanych w żaden przestępczy proceder. Wszyscy pochodzili z tego samego miasteczka. Po testach dr Bowbly podzielił ich z kolei na sześć grup, tym razem ze względu na typ charakteru. W poszczególnych grupach znalazły się dzieci zaliczane do normalnych, depresyjnych, przewrotnych, hipertymicznych, pozbawionych uczuć i schizoidalnych.

W efekcie okazało się, że siedemnaście spośród czterdziestu czterech złodziei-małolatów przed piątym rokiem życia musiało pogodzić się z przynajmniej półrocznym oddzieleniem od swoich rodziców. Natomiast z grupy dzieci, których nie ciągnęło do kradzieży, tylko dwójka miała doświadczenia z takimi problemami.

W grupie dzieci „pozbawionych uczuć”, w dwunastu na czternaście przypadków długotrwale lub czasowo również zabrakło rodziców we wczesnym dzieciństwie. Jednak najwięcej cech niepożądanych wystąpiło u dzieci, które zostały pozbawione rodziców przed ukończeniem pierwszego roku życia.

U wszystkich dzieci, które kradły występował co najmniej jeden z problemów w relacjach z rodzicami w okresie wczesnego dzieciństwa. Było to odseparowanie od rodziców, niejednoznaczny stosunek matki lub równie chwiejny, a nawet wrogi stosunek ojca.

Ciekawy temat: Przepis na szczęście. Jasne i ciemne strony psychologii pozytywnej

Bliskość dziecka. Jak przywiązuje się do rodziców

Kolejne badania Johna Bowbly’ego i Mary Ainsworth, amerykańsko-kanadyjskiej psycholog, pozwoliły sklasyfikować style przywiązania dziecka. Ma to zresztą ma często zasadnicze przełożenie na późniejsze relacje w dorosłym wieku.

Pierwszy z nich „bezpieczny styl przywiązania” budzi z miejsca dobre skojarzenia. Dzieci czują twardy grunt pod nogami, dzięki zrównoważonym bodźcom, jakie otrzymują od rodziców. W poczuciu bezpieczeństwa ruszają do poznawania świata, wiedząc, że w sytuacjach kryzysowych zawsze będą mogły szukać wsparcia w relacji z kimś innym.

Widać to było wyraźnie w badaniach Maty Ainsworth. Niemowlęta, które nawet ciężko znosiły chwilową rozłąkę z mamą, uspokajały się natychmiast, gdy ta wracała. Wówczas łapały psychiczną równowagę i wracały do zabawy. To efekt charakteru matki, wrażliwej na sygnały, jakie wysyła je dziecko. Matka w tym przypadku stawia na emocjonalną więź, niewygodny dystans.

Dziecko spokojne? To tylko pozory

Na krótkotrwałe wyjście matki inaczej reagują dzieci z tzw. unikatowym stylem przywiązania, co często jest efektem braku czułości we wczesnym dzieciństwie. Sprawiają one wrażenie obojętnych na pojawienie się matki, jak i jej zniknięcie. Ainsworth przestrzega, by nie mylić tego zachowania ze spokojem. To raczej uznanie przez dziecko porażki w walce o zainteresowanie matki i rodzaj przystosowania się do takiej sytuacji. W takim przypadku świadczyłoby to o chłodzie, braku czułości i zdystansowaniu się matki do dziecka lub wręcz karaniu go za próby nawiązania kontaktu.

Gorący temat: „Dobrze wiedziałem, że tak będzie”. Trudny rodzic z wizytą w szkole 

Patronite

Od złości do bierności

Styl przywiązania nazwany ambiwalentnym charakteryzuje dzieci o skrajnych reakcjach. Psycholog podzieliła je na dwie grupy: reagujących złością i biernością. Jak zaznacza Ainsworth, takie dzieci są zbyt zafrapowane obserwowaniem zachowania matki, by podejmować własne próby doświadczania świata. Chwila rozstania z matką może być dla nich na tyle wielkim dramatem, że (w zależności od przypisanej grupy zachowań) reagują zdecydowanie nazbyt emocjonalnie lub wydają bardzo ciche sygnały, prosząc o ukojenie. Brak stabilnej bliskości dziecka z matką pogłębia ich poczucie rozpaczy i beznadziejności.

Matki w takich relacjach są zwykle nieprzewidywalne, a ich dobry kontakt i bliskość z dzieckiem jest sporadyczny. Nie odrzucają one jawnie dziecka chłodem i dystansem. Jednak też nie zaszczepiają w nim bezpieczeństwa, a co za tym idzie pewności siebie, które pozwalają na nowe doświadczenia.

Brak czułości. Uzależnione i przerażone

Studentka Mary Ainsworth, Mary Main dołożyła do tej klasyfikacji jeszcze jeden styl. To przywiązanie zdezorganizowane. W tym przypadku dziecko dostaje kompletnie sprzeczne bodźce od opiekuna. W efekcie traktuje go jednocześnie jako bezpieczną bazę i zagrożenie. Są równie przerażone, co uzależnione od opieki przerażającej osoby. Rolę rodzica w takim przypadku może pełnić zarówno osoba siejąca strach, jak i notorycznie wystraszona.

Brak czułości, bliskości, relacji z innymi ludźmi. Jak żyć?

Co zatem łączy eksperyment cesarza Fryderyka z XIII wieku, wspomniany na początku, z badaniami psychiatrów i psychologów prowadzonymi 700 lat później? Wspólnym mianownikiem może być słowa Arystotelesa, że człowiek nie może żyć ani żyć bezpiecznie, jeśli nie posiada możliwości i umiejętności funkcjonowania w relacjach z innymi

Bowiem jak pisał starożytny mędrzec: „Kto zaś nie potrafi żyć we wspólnocie albo jej wcale nie potrzebuje, będąc samowystarczalnym, bynajmniej nie jest członkiem państwa, a zatem jest albo zwierzęciem, albo bogiem”.

Przeczytaj też inny tekst Autora: Te mechanizmy mają nas bronić przed krytyką. Mogą też nas zniszczyć

Opublikowano przez

Sławomir Cedzyński

Autor


Dziennikarz, publicysta, wydawca i komentator. Był m.in. redaktorem naczelnym informacji i publicystyki w Wirtualnej Polsce oraz wydawcą portalu i.pl. Współpracował tez z TVP, z tygodnikiem „Do Rzeczy”, serwisami superhistoria.pl oraz wprost.pl.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.