Humanizm
Najpierw intuicja, potem kultura
20 grudnia 2024
Milionerzy, samorządy, chrześcijanie, obojętni religijnie obywatele Republiki i francuscy muzułmanie – wszyscy pomogą w odbudowie katedry Notre-Dame
„W poniedziałek w nocy zdarzyła się międzynarodowa tragedia” – zawyrokował „Le Figaro”. Bo przecież Notre-Dame jest symbolem, który wychodzi daleko poza Francję. I rzeczywiście, paryżanie są wzruszeni wyrazami współczucia i solidarności płynącymi z całego świata.
Z kolei „Le Monde” pisze, że pożar Notre-Dame „ugodził Francję w samo serce”. Choć gotycka katedra jest symbolem religijnym, to w zlaicyzowanym kraju stanowi niewątpliwie coś więcej. Symboliczny wymiar ma choćby to, że Notre-Dame od 1924 roku służy na mapach samochodowych jako punkt zerowy do obliczania odległości z Paryża, ale podobne znaczenie dla kartografów miała jeszcze przed erą motoryzacji – od czasów Ludwika XV, który ustanowił taką regułę w 1786 roku.
A więc jest to prawdziwe serce Paryża, a nawet serce Francji; budynek opisany w wielu dziełach sztuki, przedstawiany na obrazach. Należy nie tylko do katolików, ale do wszystkich Francuzów, jest symbolem kultury i cywilizacji.
Nawet ci spośród moich znajomych, którzy nie są wierzący, byli wstrząśnięci. Nie używają innych słów niż „dramat”, „tragedia”. A wielu z nich w ogóle nie chodzi do kościoła.
Z kolei francuscy chrześcijanie wykazują się daleko posuniętą dyskrecją i nie wykorzystują pożaru do swoich celów. Z paryskiej perspektywy bardzo dziwnie, wręcz kuriozalnie, brzmi komentarz kardynała Stanisława Dziwisza: „Ta płonąca katedra to symbol płonącej Europy. Oby ten
ogień przyczynił się do odnowy Europy i chrześcijaństwa w Europie”
Trwają poszukiwania przyczyn pożaru. Na szczęście ogień pojawił się pięć minut po zamknięciu katedry dla zwiedzających. Dzięki temu nie było ofiar – z wyjątkiem rannych uczestników akcji ratunkowej.
Prezydent Emmanuel Macron, który ma bardzo niskie poparcie, będzie chciał zrobić wszystko, by zjednoczyć ludzi wokół idei wspólnej odbudowy katedry. To zreszą już prawie się udało.
Niektórzy z miejscowych bogaczy już zapowiedzieli datki na odbudowę świątyni. Deklaracje można liczyć w setkach milionów euro. Merostwo Paryża także zaplanowało hojną pomoc finansową, podobnie region Île-de-France, w którym znajduje się stolica. Została też uruchomiona zbiórka publiczna na cel odbudowy Notre-Dame.
Rektor meczetu w Lyonie Kamel Kabtane wezwał francuskich muzułmanów do „okazania solidarności” i do włączenia się w kampanię na rzecz odbudowy katedry. „Notre-Dame to nie tylko miejsce kultu, jest także duszą naszego kraju. To tu Francuzi świętowali najbardziej szczęśliwe momenty w ich historii” – stwierdził.
Tak więc mobilizacja jest ogromna, także po stronie administracji państwowej. W dobie podziałów ktoś mógłby pomyśleć, że „żółte kamizelki”, czyli prekariusze protestujący przeciwko nierównościom i rosnącym kosztom życia, stwierdzą, że skoro są pieniądze na odbudowę świątyni, to czemu brakuje na spełnienie ich postulatów. Wydaje mi się jednak, że Notre-Dame jest tak ważna dla wszystkich Francuzów, że nawet „żółte kamizelki” się dorzucą.