Nauka
Na tropie życia w kosmosie. Nowe odkrycie astrofizyków
02 grudnia 2024
Sytuacja w Państwie Środka coraz mocniej przypomina sceny z dystopijnej wizji świata George’a Orwella
Chiny od dłuższego czasu przodują w rankingu państw łamiących prawa człowieka i obywatela. Tym razem Pekin poszedł o krok dalej i do machiny masowej inwigilacji włączył także turystów. Wspólne śledztwo dziennikarzy kilku wielkich redakcji potwierdziło najgorsze przypuszczenia – chińscy strażnicy graniczni instalują na telefonach podróżnych szpiegowskie aplikacje.
Autorzy śledztwa – brytyjski dziennik „The Guardian”, niemiecki nadawca publiczny NDR, amerykański dziennik „The New York Times” oraz niemiecki „Süddeutsche Zeitung”, opisują proces wyłudzania informacji z telefonów turystów i mieszkańców przekraczających zachodnią granicę Chin drogą lądową (z Kirgistanu do prowincji Sinciang).
To w tym miejscu przebiega trasa historycznego Jedwabnego Szlaku, która co roku przyciąga tysiące zwiedzających z całego świata. Na przejściu granicznym w Irkeshtam turyści proszeni są o odblokowanie swoich telefonów. Następnie urzędnik dokonujący kontroli zabiera je do innego pomieszczenia, nie informując sprawdzanych osób, jakie są motywy takich działań.
Tam sprawdza system operacyjny telefonu – jeśli jest nim Android, instaluje na smartfonie szpiegowską aplikację Fengcai. Samo tłumaczenie nazwy tego oprogramowania wystarcza za wyjaśnienie jej funkcji. Fengcai oznacza bowiem „Pszczołę zbieraczkę”. Jeśli turysta posiada iPhone’a, zostaje on podłączony do sieci specjalnym czytnikiem, który sprawdza jego zawartość.
Aplikacja w krótkim czasie łamie zabezpieczenia i skanuje tysiące plików. Zyskuje także dostęp do kontaktów, wpisów w kalendarzu, SMS-ów, e-maili, lokalizacji i spisu rozmów.
Redakcje dowiedziały się o sprawie dzięki – prawdopodobnie – błędom chińskich strażników granicznych, którzy po przeprowadzonej inwigilacji zapomnieli usunąć aplikację Fengcai z telefonów podróżnych. Nie oznacza to jednak, że „Pszczoła zbieraczka” pozostawała na telefonach zupełnie przypadkowo; programiści zaznaczają, że nieusunięta aplikacja zasysała dane na temat użytkowników w czasie rzeczywistym.
Według ustaleń śledztwa przeprowadzonego przez międzynarodowy zespół dziennikarzy aplikacja Fengcai przegląda zawartość smartfonów, poszukując informacji uznawanych za „podejrzane” przez Chińską Partię Komunistyczną (według listy liczącej ponad 73 tys. pozycji). W przypadku obecności niepoprawnych politycznie danych aplikacja wydaje dźwięk ostrzegający straż graniczną.
Treści oznaczone jako „niepożądane” to m.in. notatki o wyzwoleniu Tybetu, niepodległości Tajwanu, ale także treści religijne. Ten ostatni aspekt może mieć duże znacznie w związku z faktem, że prowincja Sinciang jest zamieszkiwana przez muzułmańską mniejszość. Jak zauważa „The New York Times”, chińskie władze mogą w ten sposób prowadzić własną „wojnę z terroryzmem”.
Dziennik „The Guardian” i Agencja Reutera już wcześniej informowały o przymusowej inwigilacji, jakiej poddawani są muzułmanie zamieszkujący Państwo Środka. Umożliwiają ją m.in. aplikacje szpiegowskie na telefonach wyznawców islamu oraz kamery z funkcją rozpoznawania twarzy w meczetach i na niektórych bazarach.
O ile zabezpieczenia dotyczące ochrony regionu dałoby się obronić, o tyle trudno wyjaśnić inwigilowanie turystów. Być może Chiny starają się wykryć w ten sposób działalność dziennikarzy nieprzychylnych propagandowej opowieści o potędze mocarstwa.
Źródła: Guardian, New York Times, Süddeutsche Zeitung