Nauka
Ziemia straciła siostrę. Badanie Wenus dowodzi, że nie jest podobna
17 grudnia 2024
Ostatnie lata to dynamiczny przyrost wiedzy naukowej, czas sukcesu współczesnej techno-nauki i cywilizacyjnego przyspieszenia. Możemy znacznie szybciej, łatwiej i dokładniej układać klocki rzeczywistości niż poprzednie pokolenia. Chociaż nasze zdolności są większe niż kiedykolwiek wcześniej, to jednak również ten kij ma dwa końce. Większy potencjał oznacza nie tylko możliwość zmieniania świata na lepsze, ale także daje więcej narzędzi destrukcyjnych. Z jednej strony zmieniamy wszystko wokół nas, a z drugiej pozostajemy takimi samymi przestraszonymi, nieufnymi i zagubionymi ludźmi.
Nigdy wcześniej człowiek nie poświęcał tyle uwagi swojemu zdrowiu i rozwojowi. Higiena, promocja zdrowego stylu życia oraz profilaktyka nigdy nie miały się lepiej. Współczesna kultura śmiało upomina się o konieczność zaakceptowania pełnego wymiaru biologiczności, seksualności, a także pozytywności ciała.
Demony przeszłości zostały przezwyciężone i cielesność nie jest już postrzegane negatywnie. Nie myślimy już o człowieczeństwie tak, jak średniowieczni filozofowie, mający wątpliwości choćby co do zmysłowości Adama i Ewy. Czas odwracania wzroku od ludzkiego ciała minął, zdaje się, bezpowrotnie.
Co więcej, oczy mamy szeroko otwarte! Jedno z najnowszych zastosowań technologii wykorzystującej sztuczną inteligencję, to aplikacja służąca do rozbierana kobiet na zdjęciach. Jak donoszą portale internetowe cieszy się ona ogromnym zainteresowaniem i wciąż zyskuje na popularności.
Przecież zawsze podziwialiśmy człowieka! „Dawid” Michała Anioła, „Olimpia” Edouarda Maneta czy „Zwycięstwo czasu nad miłością” Agnola Bronzina to tylko nieliczne przykłady artystycznego hołdu dla powabu ciała.
Współczesny człowiek ma największe możliwości upiększania swojego wyglądu. A to przecież ciężka i niełatwa praca. Siłownia, fitness, kosmetyczka, depilacja, masaże, dieta, suplementy i środki na odchudzanie, a jeśli trzeba to również chirurgia plastyczna. Wszystko to pozwla przemienić nawet brzydkie kaczątko w pięknego łabędzia.
Polecamy:
Nie zapominajmy o drugiej stronie medalu: otyłość, anoreksja, bulimia. To jeżeli chodzi o ciało. Dalej jest już równia pochyła: samotność, depresja, samobójstwo. Można powiedzieć, że to margines. Jednak co z ciałem brzydkim, okaleczonym, chorym i starym? W tym przypadku także możemy więcej.
Technika i nauka pozwalają utrzymywać starzejącego się homo sapiens bardzo długo w świetnej kondycji. Endoprotezy, sztuczne szczęki, implanty, rozruszniki serca, pompy insulinowe, środki farmakologiczne, współczesna diagnostyka medyczna itd. Wszystko to po to, aby żyć jak najdłużej i w jak najlepszej formie.
Jednak czy to zawsze oznacza, że żyjemy lepiej, pełniej i szczęśliwiej niż nasi przodkowie? Egzystujemy afirmując młodość, witalność, siłę, ale jednocześnie trwoży nas fakt przemijania, starość, choroby. Soma i psyche człowieka doświadczają wciąż tego samego bólu i cierpienia. Czy pod tym względem również możemy więcej niż poprzednie pokolenia?
Współcześni ludzie rozumieją znacznie więcej niż ich przodkowie żyjący 100, 500 czy 1000 lat temu. Oczywiście nie jest tak, że stan naszej wiedzy jest tylko dziełem człowieka w XX i XXI wieku. Jesteśmy ostatnim ogniwem długiego łańcucha gromadzenia wiedzy. Kolejne odkrycia poszerzały naszą świadomość i ukazywały złożoność rzeczywistości.
Starożytność w filozoficznym namyśle odkryła wartości, które sterują naszymi działaniami. Zrozumieliśmy, że „człowiek to brzmi dumnie”. Po wielu potknięciach zrozumieliśmy, jak istotna jest wolność, równość i braterstwo. Oświecony rozum, racjonalność świata i racjonalne fundamenty jego poznania to kolejne kamienie milowe tworzące naszą współczesną samoświadomość.
Opracowaliśmy system społeczeństwa obywatelskiego, który spaja dążenie do dobra wspólnego. Sprawa wydaje się pewna: więcej rozumiemy i jesteśmy bardziej świadomi niż kiedykolwiek wcześniej. Jednak w trybach ludzkiego myślenia coś zgrzyta.
Zobacz też: Co to jest humanizm? Czyli o tym, jak trudno jest być dziś człowiekiem
Naszym światem zarządzają nadal irracjonalne lęki. Nie chodzi tylko o nasze demony, które męczą indywidualne umysły. Bardziej trwożą zbiorowe fobie. Potrzeba szukania wroga realnego albo wyimaginowanego. Logika patrzenia na świat w myśl linii demarkacyjnej „my” i „oni”. Gdzie „my” to ci, którzy zawsze mają rację, są lepsi, sprawiedliwsi, piękniejsi. Za to „oni” z samej definicji są gorsi, niebezpieczni, chcą nas zniszczyć, odebrać to, co nasze i nam należne. Innymi słowy doprowadzają nasz świat do zagłady.
Przykład choroby świadomości współczesnego człowieka to wiara w istnienie spisku totalnego, który jest złożoną siatką zarządzaną przez wielkie moce: politykę, naukę, biznes, tajemne stowarzyszenia, a czasem nawet przez reptilian. Co więcej, spoglądając w naszą przeszłość łatwo zauważyć, że te obsesje są z człowiekiem od bardzo dawna.
Nauka, filozofia, kultura pracują na ugorze ludzkiego, ograniczonego sposobu patrzenia na świat. Odnotowujemy w podręcznikach stały progres wyzwalania nas z oparów absurdu i irracjonalnych przekonań.
Jednak dalej mamy swoje „królicze łapki”, negujemy wartość szczepień przeciwko chorobom, słuchamy negacjonistów klimatycznych i innej maści denialistów racjonalnego świata. W takim razie albo nauka poszła w las, albo nasze podejście i rozumienie świata nie wyrasta ponad to, którym dysponowali nasi przodkowie. Czy w związku z tym mamy dzisiaj większe możliwości?
Człowiek to dziecko natury, które pozornie wyalienowało się ze swojego pierwotnego środowiska. Stworzyliśmy nowy, już dziś tak można go nazwać, postindustrialny świat, który jest naszpikowany technologiami. Nasze możliwości do kreowania, zarządzania, zmieniania i podporządkowywania sobie wszystkiego, co nas otacza, są ogromne.
Za sprawą osiągnięć nauki ingerujemy w otoczenie coraz mocniej. Nigdy wcześniej nie mieliśmy do dyspozycji takich możliwości eksploatowania naszej planety, a ostatnimi czasy coraz śmielej myślimy o drenowaniu kosmosu.
Są oczywiście efekty uboczne naszego triumfu nad przyrodą. Kryzys klimatyczny to coś, o czym się mówi w mediach, ale codzienny wielkomiejski smog to już sprawa, której doświadczamy na własnej skórze. Optymista wierzy, że poradzimy sobie ze wszystkimi planetarnymi ograniczeniami. Dzięki rozsądnej polityce przezwyciężymy problemy środowiskowe, gdyż nasze możliwości kolosalnie przewyższają potencjał, który był dostępny minionym pokoleniom. Wierzymy, że postęp naukowy zapewni człowiekowi bezpieczną przyszłość, a postapokaliptyczne scenariusze to materiał na kolejne filmy sensacyjne.
Jednak gdy w różnych częściach świata dochodzi do klęski żywiołowej: huraganu, suszy, powodzi czy ogromnych pożarów, jesteśmy podobnie przerażeni potęgą natury, jak byli nasi przodkowie. Może w mniejszym stopniu przypisujemy magiczną moc siłom przyrody i nie wierzymy w to, że powódź to gniew bogów, ale dalej czujemy się jak „zagubione w lesie dziecko”. Wciąż jesteśmy „nagą małpą”, która żyje dziś w środowisku mniej nieprzewidywalnym niż w przyszłości, ale w dalszym ciągu wyznaczającym nam granice naszych możliwości.
Bez dwóch zdań współczesny człowiek ma większe możliwości, niż jego przodkowie. Jednak ten potencjał może być wykorzystywany tylko przez część ludzkiej populacji. Głównie tam, gdzie docierają osiągnięcia techniczne i naukowe, gdzie panuje liberalna demokracja.
Z drugiej strony w człowieku w dalszym ciągu mieszkają wszystkie demony, lęki i trwogi, które znamy dobrze z dziejów ludzkości. Pod tym względem nie ma zasadniczej różnicy między nami dzisiaj, a nami wczoraj.
Od początku naszego istnienia jesteśmy w drodze do – wyobrażonej albo realnej – doskonałości. Bez względu na czas i miejsce zawsze mamy możliwość stawać się lepszym, albo cofać się w rozwoju. Te możliwości są zawsze takie same.
Może Cię zainteresować: