Nauka
Serce ma swój „mózg”. Naukowcy badają jego rolę i funkcje
20 grudnia 2024
„Nie chowaj nienawiści po wieczne czasy, ty, który sam nie jesteś wieczny” – przestrzegał grecki filozof Arystoteles (384‒322 p.n.e.). W jego słowach kryje się ponadczasowa prawda etyczna: ponieważ człowiek – sam w sobie – jest istotą przemijającą, tak samo powinno być z nienawiścią żywioną wobec kogoś. Nie warto pielęgnować w sobie negatywnych emocji, bo one potrafią jedynie pożerać człowieka od środka. Jakie więc znaleźć lekarstwo na przezwyciężenie w sobie złości, gniewu, chęci zemsty? Co zrobić, żeby uwolnić się od wszystkich emocji przesyconych nienawiścią? Może wybaczenie jest odpowiednim antidotum.
Wybaczenie to piękny i szlachetny akt. Słownik Języka Polskiego podaje, że wybaczyć to znaczy „przestać gniewać się na kogoś za to, co zrobił złego, i odstąpić od zamiaru ukarania go”. W praktyce oznacza to zatem umiejętność wyciszenia, a nawet wyzbycia się negatywnych emocji oraz zaniechanie odwetu za doznaną krzywdę.
To dla wielu z nas bardzo trudna umiejętność, a nawet – nie bójmy się użyć tego słowa – niezwykle wymagająca sztuka. Kiedy zostaliśmy przez kogoś zranieni, w sposób nieumyślny i nieświadomy, a nasz winowajca przyznaje się do błędu, żałuje i wykazuje skruchę, wybaczenie wydaje się jeszcze wykonalne i łatwe do okazania.
Problem pojawia się wtedy, kiedy ktoś celowo, świadomie i z pełną premedytacją wyrządził nam zło, które w nas pozostaje niczym otwarta rana. Właśnie wtedy najtrudniej wybaczyć. Jak więc rozwiązać ten problem?
Z pomocą przychodzi współczesny francuski filozof, pisarz, muzykolog i syn rosyjskich emigrantów z Odessy Vladimir Jankélévitch (1903‒1985). Poświęcił on interesującej nas kwestii książkę Wybaczenie, w której podpowiada kilka cennych tropów, którymi warto podążać.
Po pierwsze, wykazuje on duże zrozumienie względem naszego bólu, wściekłości i buntu wobec zaistniałej sytuacji. Dla Jankélévitcha:
wybaczenie w ścisłym tego słowa znaczeniu jest przypadkiem granicznym. Takim, jakim mogą być wyrzut sumienia, poświęcenie czy odruch miłosierdzia.
Myśliciel jasno daje do zrozumienia, że nasze opory i trudności są naturalną reakcją, a samo wybaczenie jest aktem niezwykle trudnym i wymagającym. Może warto w takim razie uświadomić sobie, że wybaczenie wymaga czasu i nie jest ono jednorazowym czynem, a procesem, do którego człowiek dojrzewa.
Drugą cenną uwagę Jankélévitcha można by zamknąć w stwierdzeniu, że „wybaczyć znaczy zrozumieć”. On sam tłumaczy to w następujący sposób:
Nie ma innego wybaczenia niż wiedza; zrozumienie jest jedynym sposobem wybaczenia […] to nie pojmowanie pochłania wybaczenie, ale to wybaczenie wynika z pojmowania.
Krzywda, której doznaliśmy ze strony drugiego człowieka, często wydaje się nam nie do wytłumaczenia, ponieważ ból, który pozostawiła, nie pozwala nam myśleć w sposób racjonalny. Upływający czas tonuje jednak emocje, a wówczas otwiera się przestrzeń dla zrozumienia.
Dlaczego ten ktoś tak się zachował względem mnie? Co go do tego skłoniło? Czym się kierował? Co chciał przez to osiągnąć? Dlaczego wybrał taką drogę? To tylko przykładowe pytania, które mogą (choć nie muszą) nakłonić nas do spojrzenia na oprawcę z różnych perspektyw.
Jeszcze więcej możemy zrozumieć, jeśli spróbujemy spojrzeć na krzywdziciela jak na człowieka, a więc spróbować uświadomić sobie, jakie wzorce wyniósł z domu, w jakim środowisku się wychowywał, kto był dla niego przykładem, autorytetem i jakie wartości mu przekazywał. Każdy z nas ma swoją historię, na którą składają się różne doświadczenia i przeżycia. Jesteśmy poddawani oddziaływaniu rozmaitych czynników. Im więcej z tego widzimy, tym więcej możemy zrozumieć. W ten sposób wiedza otwiera nas na możliwość przebaczenia.
Polecamy: Przebaczenie jest jak odcięcie kawałka siebie
Autor Wybaczenia daje nam jeszcze trzecią cenną wskazówkę, a właściwie mówi nam o pewnej korzyści płynącej z wybaczenia.
Zrozumienie jest nie tylko rozumowe, ono też uspokaja: zrozumienie sprawia, że gniew opada, tak jak gorączka spada po zażyciu aspiryny, czy to będzie oburzenie, czy irytacja, uraza czy wstyd, przenikliwe zrozumienie we wszystkich przypadkach jest znakomitym środkiem kojącym; uśmierza ból, łagodzi zaciekły żal, likwiduje stan zapalny gniewu, „rozluźnia” człowieka spiętego ze złości.
– przekonuje Jankélévitch.
Zazwyczaj naturalną reakcją na doznaną krzywdę jest chęć zemsty. Wydaje się ona zadośćuczynieniem za cierpienie, którego doznaliśmy, i sprawiedliwą zapłatą za zło w nas wymierzone.
W wielu wypadkach – być może – zemsta pomaga rozładować wewnętrzne napięcie, jednakże sprowadza nas ona na ten sam poziom w czynieniu zła, na którym jest nasz oprawca. Potępiamy w myślach i emocjach krzywdziciela, ale sami stajemy się tacy sami jak on. Między innymi z tego właśnie względu Jankélévitch zachęca do dania sobie czasu i po opadnięciu pierwszych, najmocniejszych emocji, nakłania do próby zrozumienia, a nie instynktownego odwetu.
Warto także mieć świadomość, że nikt z nas nie jest idealny. My sami także popełniamy błędy, często (świadomie lub nieświadomie) również krzywdzimy innych ludzi. Żałujemy lub nie. Jesteśmy wszak tylko ludźmi, a więc istotami ułomnymi. Jeśli ja sam zdam sobie z tego sprawę, to łatwiej mi spojrzeć na drugiego człowieka bardziej przychylnie, a przynajmniej obiektywnie.
Albert Schweitzer (1875‒1965), francusko-niemiecki filozof, teolog, lekarz, pisał o tym w Etyce czci dla życia:
Muszę ćwiczyć się w bezgranicznym przebaczaniu, gdyż odmawiając go, byłbym nieszczery wobec siebie, postępowałbym bowiem tak, jak gdybym ja nie był tak samo winny jak ktoś inny, kto zawinił wobec mnie.
Nikt z nas nie jest bez winy. Trzeba uświadomić sobie, że jeśli ja sam nie zdobędę się na przebaczenie, to ktoś naśladujący moje postępowanie też kiedyś mnie nie przebaczy (wtedy, gdy będę tego przebaczenia potrzebować). Przyroda nie znosi próżni. Wyrządzone zło często wraca do swojego nadawcy, podobnie jak dobro – raz okazane, powraca do nas nawet po wielu latach z najmniej spodziewanego kierunku.
Ale czy warto w ogóle przebaczać? I po co to robić? Oczywiście, że przebaczenie nie cofnie czasu. Co się stało, to się nie odstanie. W tym sensie przebaczyć nie znaczy zapomnieć. Być może nawet lepiej pamiętać, aby na przyszłość mieć wiedzę, która może mnie uchronić przed powtórzeniem tego doświadczenia.
Polecamy: Nie potrafimy doceniać dobra? Humanistyczna natura człowieka kontra współczesny świat
Rodzi się więc ważne pytanie o granice przebaczania. Wszystko, o czym pisze Jankélévitch, jest ważne i pomocne, ale co zrobić, gdy zachowania raniące nas powtarzają się? Ile razy ofiara alkoholika może wybaczać krzywdy doznane w trakcie kolejnej już traumatycznej sytuacji? Ile razy okłamywany może wybaczać temu, kto go znowu okłamuje (i obiecuje za każdym razem, że ten był ostatni)?
Pojawia się tu bowiem zagrożenie zastąpienia zrozumienia i wybaczania łatwowiernością i czystą naiwnością lub zwykłym trwaniem w iluzji. Nie ma oczywiście złotego środka, który mógłby tutaj rozwiać nasze wątpliwości i wskazać jedyną słuszną metodę postępowania. Kluczowa wydaje się tu jednak umiejętność stawiania granic przy jednoczesnym dbaniu o swój komfort (można to także zinterpretować jako zdrowy instynkt samozachowawczy).
Polski filozof Józef Tischner (1931‒2000) zauważał w Pomocy w rachunku sumienia:
Trzeba pamiętać, że przebaczenie nie oznacza uniewinnienia. Gdy przebaczam, to wcale nie twierdzę, że nie było zła.
Wręcz przeciwnie, wybaczam, ale jestem czujna i obserwuję, co będzie dalej – czy sytuacja się powtórzy, i ile jeszcze razy.
Przebaczenie oczyszcza mnie, a nie mojego winowajcę – oczyszcza z pragnienia odwetu
– dodaje Tischner.
Oczyszcza, ale nie z poczucia godności, przyzwoitości i uczciwości międzyludzkiej. Każde doznane zło powinno zatem pozostać w naszej pamięci jako przestroga na przyszłość. Przebaczanie w nieskończoność tych samych, powtarzających się krzywd daje bowiem naszemu oprawcy ciche przyzwolenie na kontynuowanie raz wyrządzonego zła. Jeśli w którymś momencie nie powiem stop, to ból i cierpienie będą mi wymierzone ponownie. Co bowiem miałoby je powstrzymać, jeśli nie jasny i wyraźny sprzeciw z mojej strony?
Polecamy: Zapomniana emocja czy przereklamowana cnota? Zaskakujące oblicza wdzięczności
I na koniec warto też postawić pytanie, które dla wielu może być najtrudniejsze: czy umiem przebaczać samemu sobie? Świadomość popełnionych błędów, krzywd wyrządzonych innym ludziom, własnej naiwności i bezmyślności często dociera do nas dopiero po czasie. Niekiedy potrzebujemy miesięcy, a nawet lat, żeby zobaczyć i zrozumieć coś, z czego wcześniej nie zdawaliśmy sobie sprawy.
Wyrzuty sumienia, poczucie winy, złość wymierzona w samego siebie potrafią nas wtedy ogarnąć w sposób totalny, odbierając jasność spojrzenia. Są bowiem sytuacje, w których łatwiej wybaczyć innemu niż samemu sobie. Warto wtedy spróbować zrozumieć samego siebie sprzed lat, spojrzeć na siebie oczami tej osoby, którą wtedy byliśmy – z jej poziomem wiedzy, doświadczenia, ówczesną konstrukcją emocjonalną i psychiczną – a nie patrzeć z perspektywy ja tu i teraz, mądrzejszego o te kolejne lata.
Wtedy okaże się, że skoro warto wybaczać innym, to warto także wybaczyć samemu sobie.
Dowiedz się więcej:
Źródła
Arystoteles, Myślę, więc jestem: aforyzmy, maksymy, sentencje, zebrali i oprac. C. i J. Glenskowie, Opole 1986
V. Jankélévitch, Wybaczenie, tłum. G. Majcher, Warszawa 2023
J. Tischner, Pomoc w rachunku sumienia, Kraków 2009
A. Schweitzer, Etyka czci dla życia, [w]: I. Lazari-Pawłowska, Schweitzer, Warszawa 1976