Prawda i Dobro
Powrót z emigracji. Zazdrość, niechęć i trudne początki
20 listopada 2024
Czy żyjemy we wspaniałym okresie, czy mamy „piękną epokę”? A może każdy człowiek tak myślał o czasach, w których żyje? Już dawno temu przekroczyliśmy barierę dźwięku, nauczyliśmy się latać na Księżyc, wnikamy coraz głębiej w psychikę człowieka i poznajemy go. Czynimy cuda w medycynie, fizyce. Nasze zdobycze techniki są coraz doskonalsze. Żyjemy w stuleciu ogromnych możliwości, ale czy potrafimy z nich korzystać?
Czasy, kiedy miasta zamieniały się w popiół z powodu pożaru, a epidemie dziesiątkowały społeczności to wydarzenia, które kojarzą nam się jako ciemne karty historii. Trudno jest wyobrazić sobie jeszcze nie tak odległe w niektórych krajach lata, gdy nie wolno było decydować samemu o tym, gdzie się pracuje, mieszka, czy z kim żyje. Demokracja stała się standardem, a kapitalizm wzorem organizacji społeczności. A jednak człowiek w dalszym ciągu staje przed egzystencjalnym wyzwaniem: jak osiągnąć szczęście?
„Przekonanie, że możemy zarządzać Ziemią i poprawiać Naturę jest prawdopodobnie największym wyrazem ludzkiej pychy, ale ma ono głębokie korzenie w przeszłości i jest niemal powszechne”
stwierdził Rene Dubos, francuski mikrobiolog i ekolog.
Człowiek to jeden z gatunków, zamieszkujący planetę razem z milionami innych stworzeń. Za sprawą ewolucji zdominował całe życie na Ziemi i podporządkował je swoim potrzebom. Prawo silniejszego, można by rzec, a jednak tylko człowiek zabija z innych przyczyn niż głód czy zagrożenie. Z jakiegoś powodu ludzka cywilizacja upodobała sobie starotestamentowe słowa Księgi Rodzaju: „Wszelkie zaś zwierzę na ziemi i wszelkie ptactwo podniebne niechaj się was boi i lęka. Wszystko, co się porusza na ziemi i wszystkie ryby morskie zostały oddane wam we władanie. Wszystko, co się porusza i żyje, jest przeznaczone dla was na pokarm, tak jak rośliny zielone – daję wam wszystko”.
Nauczyliśmy się podporządkowywać to, co żyje, ale nie potrafimy sobie poradzić z tym co nieożywione, bo to, co nieuchwytne nie może być uwięzione. Potrafimy regulować bieg rzek, ale nie umiemy zapanować nad sztormem, czy śmiercionośnymi falami wdzierającymi się w głąb lądu. Ogień nie zagraża już naszym miastom, jednak strumienie lawy są nas zbyt dużym wyzwaniem. Dzięki wiatrowi produkujemy energię elektryczną, ale nie uchronimy się przed śmiercionośnymi huraganami.
Mimo iż wiemy, że natury nie będziemy w stanie sobie podporządkować, to często zachowujemy się tak jak dziecko, które chce rządzić swoją matką. Ta jednak jest bogatsza w mądrość płynącą z doświadczenia, bo była już, zanim się ono narodziło. Nieraz kierowana matczyną miłością, pozwala na błędy potomstwa, a te oznaczają często ból i łzy.
Natura wiele razy pokazała nam, dokąd prowadzi ludzka pycha. Kierując się fałszywym przeświadczeniem o swojej wielkości, zignorowaliśmy nieprzewidywalność przyrody. Za każdym razem, gdy korzystamy z jej zasobów, którymi nas obdarowała, a których stwórcami nie jesteśmy.
Pławimy się chwałą, że pokonaliśmy kolejny żywioł. Gdy nauczyliśmy się latać, co od zawsze było wielkim pragnieniem człowieka, „snem o wolności”, a co zgubiło Ikara, w niosącym gorzką naukę micie, skwitowaliśmy to słowami, że zapanowaliśmy nad powietrzem. Nie zauważyliśmy, że to dzięki niemu unieśliśmy się ponad chmury. Gdy zwodowaliśmy swoje okręty, ogarnęła nas duma, że wzięliśmy w posiadanie morze, a to ono łaskawie się nam poddaje, unosząc nasze statki na swojej powierzchni.
Rozum pozwolił nam osiągnąć bardzo wiele i otwiera nas na coraz to nowe możliwości. Chciwość jednak powoduje, że o kruchości naszego istnienia przypominamy sobie dopiero gdy zadrży ziemia.
Polecamy:
Jako ludzkość umiemy produkować żywność. Nie jesteśmy już całkowicie uzależnieni od pogody, nauczyliśmy się maksymalizować plony, pokonując znane do tej pory plagi czy choroby roślin. Ponosimy koszty manipulacji naturą, jednak wykorzystujemy swoją wiedzę, aby efektywnie hodować zwierzęta, w celu zmaksymalizowania ilości produkowanego mięsa. Potrafimy rozmnażać niezliczone gatunki ryb, warzyw, owoców. Opanowaliśmy tak wiele umiejętności, nie umiemy jednak zadbać o najważniejsze: o sprawiedliwy podział dóbr.
Trudno wyobrazić sobie, dlaczego przy nadmiarowej produkcji żywności tak wiele dzieci ginie z głodu. To tak, jakby ktoś umierał przy suto zastawionym stole.
Jednymi z najważniejszych czynników powodujących klęskę głodu są konflikty zbrojne, autorytarne sprawowanie władzy i zmiany klimatu. Taką spuściznę pozostawił po sobie na czarnym lądzie biały człowiek, szczycący się przynależnością do cywilizacji chrześcijańskiej. Kolonializm stał się bezpośrednią przyczyną plemiennych walk zaognionych z powodu sztucznego podziału Afryki na państwa. Kontynent w sercu Ziemi był przez setki lat plądrowany i ograbiany, a ludzie zmuszani do wykonywania pracy niezgodnej z ich dotychczasowym stylem życia. Prymitywny, ale zgodny z naturą ekosystem Afryki został zniszczony, a skutki rządów białego człowieka ponosi ona do dziś.
Tak też, jako ludzie Zachodu, nie musimy się martwić o pożywienie. Niektórzy mieszkańcy Ziemi jednak z tego powodu umierają.
W świecie kapitalizmu i demokracji wojna pozostaje w sferze wspomnień, już coraz mniej bolesnych, a lęk przed nią przysłania niedowierzanie, że ktokolwiek miałby odwagę zburzyć istniejący porządek rzeczy, opierający się na rosnącym dobrobycie i wielopłaszczyznowym rozwoju. Gospodarcze interesy poszczególnych państw, mimo iż często sprzeczne, a jednak tak mocno ze sobą powiązane, zdają się chronić przed jakimkolwiek ruchem powodującym paraliż dobrze naoliwionej maszyny do zarabiania pieniędzy. W USA, Niemczech, Francji czy Polsce, cieszymy się więc możliwościami płynącymi z pokoju, wkładając całe nasze wysiłki w rozwój osobisty i dążenie do doskonałości, będącego nieraz złudnym wyznacznikiem szczęścia.
Od Tanatosa, popędu niszczenia, zaszczepionego w naszej nieświadomości, jako gatunek, nie możemy uciec. Wśród ośmiu miliardów ludzi zawsze pojawi się ktoś, kogo serce skażone będzie zjadliwą nienawiścią.
Sami siebie wyposażyliśmy w narzędzia, którymi możemy zniszczyć całą ludzkość. Jeden z twórców bomby atomowej, Robert Oppenheimer, widząc efekty swojego dzieła, przeraził się, że człowiek jest w stanie stworzyć tak śmiercionośną broń. Ładunki zrzucone na Hiroszimę i Nagasaki, posiadały tylko ułamek mocy, którą mają obecne, nieustannie gotowe do wystrzelenia, głowice nuklearne. Pomysł wybuchy konfliktu jądrowego często jest trywializowany z powodu przeniknięcia tego chwytliwego tematu do popkultury. Jednak ludzka zdolność do samokontroli jest ograniczona, a głowami państw nierzadko bywają szaleńcy. Jako ludzie, mamy obecnie więcej możliwości niż kiedykolwiek, by zniszczyć świat.
Dowiedz się więcej:
Jak więc skorzystać z możliwości, które daje nam dzisiejszy świat? Nie wszystko to przecież dary, które spłynęły znikąd. Wiele dokonań, to efekt ciężkiej pracy naszych rąk, dorobek poprzednich pokoleń, rezultat ewolucji myśli i odwagi do realizacji pragnień. Czy wystarczy nam jednak sam humanizm, oparty na optyce „człowiek przede wszystkim”? Może sprawdzi się liberalizm, mówiący o tym, że wolność danej jednostki kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność innej? Czy pomoże nam demokracja opierająca się na pokładaniu nadziei w mądrość tłumu? A może kapitalizm, bazujący na ludzkiej chciwości, oddający sprawczość niewidzialnej ręce rynku?
Jak spełnić sen o moralności, o utopii, w której nie ma śmierci ani bólu?
Czy na Ziemi możemy osiągnąć raj? Mamy ku temu więcej możliwości niż kiedykolwiek. Ale…
Źródła: