Nauka
Ziemia straciła siostrę. Badanie Wenus dowodzi, że nie jest podobna
17 grudnia 2024
Historia pamięta nieudane eksperymenty z centralnie planowaną gospodarką. Mimo to w niektórych środowiskach pojawiają się głosy, że największe firmy na świecie, takie jak Walmart i Amazon, od lat stosują ten model zarządzania.
Warto zastanowić się, czy planowany model gospodarki może uchronić nas przed negatywnymi skutkami rewolucji na rynku pracy, którą szykują giganci z Doliny Krzemowej.
W kapitalizmie, rozumianym przede wszystkim jako system ekonomiczny, dominują dwie charakterystyczne cechy:
„prywatna własność środków produkcji”,
„alokacja zasobów odbywająca się na wolnym rynku”.
Wynika z tego, że ceny towarów i usług kształtuje relacja popytu i podaży. Ten harmonijny taniec dwóch ekonomicznych zmiennych zapewnia ruch wielkiej maszyny, jaką jest gospodarka. W teorii to nie producent ustanawia cenę produktu, ale rynek wyznacza, ile dany towar może kosztować. Groźba utraty zainwestowanych środków jest siłą dyscyplinującą dla kapitału i jego menedżerów, tak samo dział bezrobocie dla pracowników. Dlatego warto pamiętać, że kapitalizm to nie tylko system dystrybucji dóbr i usług, ale przede wszystkim siła strukturyzująca społeczeństwo.
Wśród narodów postsowieckich wspomnienie gospodarki centralnie planowanej przywołuje traumatyczne obrazy pustych półek i ogromnych kolejek przed sklepami. Dziś każdy, kto kwestionuje dokonania wolnego rynku, jest natychmiast postrzegany jako apologeta Związku Radzieckiego i jego satelitów – upadłych autorytarnych reżimów. Czy ich upadek, po dekadach gospodarczej zapaści, nie pokazuje, że planowanie nie działa?
W swoim klasycznym eseju z 1920 roku „Kalkulacja ekonomiczna w socjalizmie” („Economic Calculation in the Socialist Commonwealth”) austriacki ekonomista Ludwig von Mises pytał: czy w jakiejkolwiek gospodarce bardziej skomplikowanej – powyżej poziomu rodziny – socjalistyczne rady planistyczne mogą działać sprawnie? Odpowiedź przedstawiciela austriackiej szkoły ekonomii jest jednoznaczna – planowanie spowodowałaby społeczne i ekonomiczne konsekwencje w postaci niedoborów, głodu, frustracji i chaosu. Mises pokładał bezgraniczne zaufanie w działaniu popytu i podaży zasobów.
Autorzy książki „The People’s Republic of Walmart”, Leigh Phillips i Michal Rozworski, przeciwstawiają się popularnym narracjom ekonomicznym. Kontrowersyjna hipoteza badaczy brzmi – dzisiejsza gospodarka jest już w dużym stopniu centralnie sterowana i zaplanowana, a nie spontaniczna jak chcieliby tego klasyczni ekonomiści. Na przykładzie zarządzania wewnętrznymi strukturami sieci sklepów Walmart oraz Amazon pokazują oni, że planowanie dystrybucji milionów produktów i usług, obejmujące nieskończoną ilość zmiennych w łańcuchach dostaw i informacji pozacenowych, jest nie tylko możliwe, ale działa niezwykle efektywnie. Jednak cofnijmy się na moment do lat 70. XX wieku, aby przypomnieć nieudaną próbę powołania do życia państwa zarządzanego sprzed ekranu komputera.
Po objęciu władzy w Chile w 1970 roku przez kandydata lewicowego Frontu Jedności Narodowej, Salvadora Allende, rozpoczął się proces reorganizacji gospodarki, który miał utorować „chilijską drogę do socjalizmu”. Postawiono na nacjonalizację najważniejszych sektorów przemysłu, obiecano udział pracowników w procesie decyzyjnym, a następnie powołano do życia projekt „CyberSyn” (Cybernetyczna Synergia).
Autorami scentralizowanego systemu informatycznego była grupa chilijskich i brytyjskich inżynierów. Ich celem było pogodzenie wymogów centralnie sterowanej gospodarki z demokratycznymi zasadami funkcjonowania państwa. Dlatego w każdej dużej fabryce zamontowano komputery i połączono je z innymi urządzeniami rozsianymi po całym Chile. Celem było stworzenie listy istotnych wskaźników (zapasów benzyny i niezbędnych surowców czy opóźnień w dostawach), które można monitorować, aby menedżerowie byli w stanie na wczesnym poziomie zapobiegać problemom.
Stafford Beer, jeden z głównych decydentów zaangażowanych w projekt, wierzył, że zdobycze techniki mogą pomóc włączyć nieformalną wiedzę pracowników do procesu planowania gospodarki narodowej, zmniejszając jednocześnie przeciążenie informacjami. Przewaga chilijskiego modelu nad sowieckim polegała na zdecentralizowaniu i dystrybuowaniu informacji zarówno w pionie, jak i w poziomie drabiny decyzyjnej. „Komputer sterujący powinien być sensorycznie sprzężony ze zdarzeniami w czasie rzeczywistym” – przekonywał Beer w wykładzie z 1964 roku. Swoim pomysłem zapowiadał nadejście inteligentnych, połączonych w ramach sieci urządzeń – systemu znanego dziś jako internet rzeczy.
Jak na lata 70. systemy CyberSyn charakteryzowały się wysokim poziomem zaawansowania. Niestety, na „chilijskiej drodze do socjalizmu”, oprócz wewnętrznej opozycji w kraju, stanął rząd Stanów Zjednoczonych, który aktywnie zaangażował się w podsycanie protestów w całym kraju. Wtedy też Allande zdał sobie sprawę, że CyberSyn może pomóc w tłumieniu strajków. Systemu użyto do pozyskiwania informacji o tym, gdzie panują największe niedobory, a gdzie wciąż pracują ludzie, którzy mogliby je uzupełnić. Ostatecznie strajk nie zdołał obalić Allende, ale zrobiły to chilijskie siły zbrojne w 1973 roku na wyraźne polecenie USA, co jednoznacznie potwierdził amerykański raport z 2000 roku.
Chilijski eksperyment udowodnił, jak wielka siła drzemie w big data i zdecentralizowanym systemie zarządzania. Pomimo swojego utopijnego charakteru i zafiksowania na świecie wykresów i liczb, Projekt CyberSyn miał swoje słuszne założenia: został wyprowadzony i oparty na potrzebach pracowników i obywateli. Problem z dzisiejszą cyfrową utopią polega na tym, że zazwyczaj zaczyna się od slajdu w PowerPoincie pokazanym na biznesowym spotkaniu, a jej słuszność oceniania jest poprzez czas zwrotu z inwestycji.
Już dziś rynki kapitałowe to areny, gdzie większość podmiotów to komputery handlujące między sobą akcjami. Algorytmy uczenia maszynowego są w stanie analizować niewyobrażalne ilości danych i na ich podstawie przewidywać potencjalne wydarzenia. Podobne podejście implementuje się w innych gałęziach gospodarki, m.in. w gastronomii, gdzie AI pomaga restauratorom przewidywać popyt na konkretne potrawy oraz automatyzuje proces składania zamówień u producentów. W efekcie narzędzia sztucznej inteligencji zwiększają marże i usprawniają proces zarządzania firmą.
Sztuczna inteligencja w perspektywie najbliższych lat z pewnością zrewolucjonizuje rynek pracy. Obawa, że komputery zajmą „ludzkie” miejsca, jest ogromna. Strach zajrzał w oczy nawet klasie wysoko wykwalifikowanych pracowników, kiedy firma OpenAI udostępniła swoje najnowsze dziecko – ChatGPT. Badacze zatrudnieni na Uniwersytecie Oksfordzkim szacują, że zagrożonych może być nawet 47 proc. wszystkich miejsc pracy w USA. Być może kadra wykwalifikowanych pracowników biurowych (tzw. białych kołnierzyków) podzieli los osób zatrudnionych w rolnictwie w przededniu drugiej rewolucji przemysłowej. W 1900 roku w Stanach Zjednoczonych ponad 40 proc. ludności w wieku produkcyjnym pracowało w rolnictwie. Dziś współczynnik ten wynosi jedynie dwa procent. Czy zarządzanie centralne może zminimalizować społeczne koszty nadchodzącej rewolucji?
Walmart to największa firma na świecie, wielkością zatrudnienia ustępuje jedynie podmiotom państwowym: Departamentowi Obrony USA oraz Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. Gdyby była krajem, jej gospodarka dorównywałaby wielkością Szwajcarii. Mimo swojej silnej pozycji ekonomicznej Walmart dopuszcza się wielu nadużyć względem swoich pracowników, a jej walka przeciwko zawiązywaniu się związków zawodowych od lat jest szeroko opisywana w mediach.
Istotna jest tu jednak strategia zarządzania łańcuchem dostaw, która opiera się na współdzieleniu danych w czasie rzeczywistym między wszystkimi uczestniczącymi stronami (producentami produktów, dostawcami i sprzedającym), aby każda z nich mogła dokonywać natychmiastowych korekt. Walmart proponuje dostawcom przyłączenie się do ogromnej sieci dystrybucyjnej, która oferuje długoterminowe i wysokonakładowe partnerstwo. Przejrzystość zasad w planowaniu łańcucha dostaw zmniejsza wydatki na zapasy, logistykę i transport dla wszystkich uczestników. Choć w teorii sieć składa się z tysięcy mniejszych dostawców, to w praktyce działają oni jak jedna firma lub spółdzielnia.
Walmart był również pierwszą firmą, która wdrożyła uniwersalne kody kreskowe na produktach. Jego gigantyczna baza danych Retail Link łączy prognozy popytu z dostawcami i dystrybuuje w czasie rzeczywistym dane o sprzedaży z kas fiskalnych na całej długości łańcucha dostaw. Wszystko to pokazuje, jak centralne planowanie na masową skalę jest dziś skutecznie praktykowane.
Jeden z głównych konkurentów Walmartu, 130-letni Sears, popadł w ogromne problemy finansowe po przyjęciu dokładnie odwrotnej strategii zarządzania. Sears Holdings Corporation odnotowała od 2011 roku łączne straty na poziomie 10,4 mld dolarów. Ostatecznie w 2018 roku złożyła wniosek o upadłości. Kluczowa okazała się decyzja dyrektora generalnego firmy, Edwarda Lamperta, o podzieleniu poszczególnych oddziałów na konkurujące ze sobą jednostki i stworzeniu rynku wewnętrznego. Jeśli przyjmiemy wolnorynkową perspektywę, takie posunięcia miało wytworzyć zdrową rywalizację między poszczególnymi działami i niezależnymi dostawcami. Jednak, zamiast współpracować, każdy dział dążył do osiągnięcia jak najlepszych wyników kosztem innych współpracowników.
Historia rywalizacji dwóch wielkich amerykańskich sieci pokazuje, że ambitne projekty oparte na współpracy mogą być realizowane bez nacjonalizacji. Jedynym warunkiem jest zmiana panującego modelu ekonomicznego, który wymusza na uczestnikach niezdrową rywalizację. Podobne warunku panują dziś na rynku pracy, a wraz z wejściem do firm narzędzi opartych na AI, może radykalnie zmienić swoje oblicze. Dlatego tak istotne jest redukowanie społecznych szkód, które nieuchronnie towarzyszą zmianom. Jak przekonują autorzy „The People’s Republic of Walmart”: „Planowanie działa już dziś w zasadzie wszędzie, ale zamiast funkcjonować w ramach racjonalnej gospodarki opartej na potrzebach, jest ono wplecione w irracjonalny system sił rynkowych, który napędza jedynie zysk największych graczy […] Planowanie już działa, tylko jeszcze nie dla nas”.
Źródła: