Nauka
Bezpieczna stymulacja mózgu. Rewolucja w neurologii
04 grudnia 2024
Napoleon Bonaparte powiedział kiedyś: „Zawsze triumfujcie. Nie ważne jak, a będziecie mieć zawsze rację”. Tymi słowami wyraził przekonanie, że w dysponowaniu władzą najważniejsza jest tylko wygrana. Nie ważny jest sposób wygrywania, liczy się tylko efekt końcowy. Nie on pierwszy w historii Europy uznał, że cel uświęca środki, a finalny sukces jest najwyższą wartością. Czy jednak rzeczywiście miał rację a my, ludzie, jako istoty zawsze zakorzenione w jakiejś sferze określonych wartości, możemy mu przyznać rację?
Nad udzieleniem odpowiedzi na pytanie sformułowane w powyższym tytule zastanawiali się już najwybitniejsi greccy filozofowie. Sokrates (zm. 399 p.n.e.), ojciec starożytnej etyki, twierdził prowokacyjnie, że tylko on sam jest jedynym człowiekiem, który wie, czym jest dobro właściwe państwu i obywatelom, i tylko on je urzeczywistnia. Tym samym tropem podążył jego uczeń – Platon (424–348 p.n.e.), twierdząc, że polityka i filozofia mają ten sam przedmiot badań – dobro, a konstruując swoją utopijną wizję państwa idealnego, był gotów powierzyć władzę jedynie filozofom. Trzeci z wielkiej trójki antycznych myślicieli – Arystoteles – dodał, że człowiek nie może w pełni się rozwinąć i zrealizować poza wspólnotą państwową, ponieważ z natury swojej jest on stworzony do współbycia z innymi ludźmi i jako zoon politikon (zwierzę polityczne) może się spełniać właśnie w sferze publicznej.
Ci trzej wielcy mędrcy greckiej filozofii w zdecydowany sposób opowiedzieli się za połączeniem sfery wartości z życiem publicznym, a co więcej: państwo i jego ustrój miały być skonstruowane w taki sposób, aby umożliwiać realizację tych wartości. Średniowieczna filozofia jedynie kontynuowała ten sposób myślenia, a św. Augustyn (354–430 n.e.) uzupełnił przekonaniem, które zakłada, że wspólnota ziemska ma stanowić odwzorowanie Królestwa Bożego, co jeszcze bardziej zacieśniło relację między polityką a etyką.
Myślicielem, który zrewolucjonizował przekonania panujące w poprzednich epokach, był włoski dyplomata, teoretyk społeczny i doradca na dworze słynnego księcia Borgii – Niccolò Machiavelli (1469-1527). To on jako pierwszy wyraźnie podważył idealistyczne przekonania wcześniejszych epok na temat związku między etyką a polityką, a poglądy, które przedstawił w swoim ponadczasowym traktacie „Książę”, do dzisiaj służą jako poradnik największym władcom współczesnego świata. Jakie treści zawarł on w swoim traktacie, które okazały się uniwersalnym podręcznikiem rządzenia dla kolejnych pokoleń polityków?
Machiavelli, służąc na dworze Cezara Borgii i obserwując jego sposoby władania Republiką Florencką, nie pozostawia złudzeń swoim czytelnikom. Celem polityki jest utrzymanie władzy. Żadna bowiem władza nie jest dana raz na zawsze, a raz zdobyta, może zostać w każdym momencie utracona. Zatem celem tytułowego księcia bynajmniej nie jest realizacja szczytnych ideałów ani wcielanie w życie pięknych wartości a jedynie umacnianie swojej pozycji, aby utrzymać pomyślność obywateli i bezpieczeństwo w kraju. Tym sposobem Machiavelli w wyraźny sposób oddziela politykę od etyki, twierdząc, że rolą państwa nie jest ani wychowywanie obywateli, ani przekazywanie im wzorców etycznych. Najważniejszą zaś cechą sprawnego polityka jest skuteczność.
Dobry władca, to skuteczny władca, a jakimi metodami realizuje tę skuteczność, to już nie jest istotne. Jeśli uznać za Machiavellim, że „cel uświęca środki”, to okazuje się, że każda metoda rządzenia – jeśli przynosi oczekiwane rezultaty – jest dopuszczalna i właściwa. Co to oznacza w praktyce? Jeśli sytuacja tego wymaga, to polityk może, a nawet powinien, naginać prawo i moralność, jeśli stanowią one przeszkodę do realizacji wyznaczonych celów.
Zobacz też:
Nietrudno się domyślić, że taki pragmatyzm w spojrzeniu na władzę, wzbudził wówczas i wzbudza dzisiaj ogromne emocje u odbiorców dzieł włoskiego myśliciela. Padają pytania o granice naginania prawa i moralności dla potrzeb politycznych. Kto miałby te granice ustanawiać i ile można poświęcić dla celów czysto politycznych? Czy tak radykalne rozdzielenie sfery wartości od sfery rządzenia może jeszcze zapewnić obywatelom szeroko rozumiany dobrobyt? Wreszcie: czy poglądy Machiavellego nie otwierają prostej drogi do relatywizmu moralnego i etyki czysto sytuacyjnej, bez możliwości odnalezienia oparcia w jakimś trwałym i stałym punkcie bezwzględnie obiektywnym?
Wśród porad udzielonych przez włoskiego filozofa znajdujemy takie, w których autor uznaje m.in. wyższość strachu nad sympatią jako właściwą metodę zarządzania ludźmi oraz słynną dewizę, że rządzący musi łączyć w sobie naturę lisa i lwa, aby móc skutecznie władać nad swoim ludem. Te i wiele innych porad, które znajdziemy na kartach jego traktatów, inspirowały przez wieki kolejnych znanych władców, przywódców i polityków. Już w XVII w. królowa Szkocji – Krystyna, była jedną z pierwszych, która z uznaniem komentowała poglądy Machiavellego. Jednym z entuzjastów „Księcia” był Benito Mussolini, który uznawał przywołany traktat za vademecum prawdziwych mężów stanu. Przynajmniej dwóch amerykańskich prezydentów Stanów Zjednoczonych: John Adams i Bill Clinton przyznawało się do podziwu dla twórczości florenckiego dyplomaty. A sam Napoleon Bonaparte był prawdopodobnie najwierniejszym czytelnikiem i uczniem nauk Machiavellego i podobno zawsze nosił przy sobie egzemplarz „Księcia” z odręcznymi notatkami. Patrząc na współczesną politykę, można odnieść wrażenie, że poglądy Machiavellego nadal inspirują kolejne pokolenia polityków, a jego duch ciągle jest żywy w wielu instytucjach publicznych. Przyczyna takiego stanu rzeczy wydaje się oczywista: być może Machiavelli odsłonił przed nami mechanizmy władzy, które same w sobie są niezmienne i dlatego – pomimo upływu lat – nadal aktualne.
Pytanie jednak, które warto postawić, to czy założenia, z których Machiavelli wychodził, formułując swoją wizję rządzących, pozbawionych jakichkolwiek skrupułów moralnych, są trafne? Warto bowiem zauważyć, że włoski myśliciel opiera swoje przekonania na bardzo pesymistycznej wizji ludzkiej natury. Sam pisze: „Można bowiem o ludziach w ogóle powiedzieć, że są niewdzięczni, zmienni, kłamliwi, unikający niebezpieczeństw i chciwi zysku; gdy im czynisz dobrze, wszyscy są oddani, ofiarują ci swą krew i mienie, życie i dzieci, kiedy potrzeba jest daleko, lecz ociągają się, gdy zbliży się do ciebie”. Czy rzeczywiście wszyscy ludzie są tacy, jak to opisuje Machiavelli? Czy być może uogólnienie, którego dokonuje, jest niesprawiedliwe i krzywdzące, bo obok wielu takich, jak opisał, znajdą się zawsze tacy, którzy prezentują zupełnie inne priorytety i postawy życiowe?
Przeczytaj także:
Niepokój budzi także przekonanie Machiavellego, że „człowiek bowiem, który pragnie zawsze i wszędzie wytrwać w dobrym, paść koniecznie musi między tylu ludzi, którzy nie są dobrymi”. Konsekwencją takiego przekonania jest udzielona rada, aby „nauczyć się potrafić nie być dobrym i zależnie od potrzeby posługiwać się lub nie posługiwać się dobrocią”. Warto znowu zapytać: czy człowiek rzeczywiście jest aż tak słabą moralnie istotą, która nie potrafi bronić swoich zasad i przekonań moralnych? Czy każdy z nas zawsze dostosowuje się do większości i upada moralnie kiedy natrafia na przeszkody i trudności ze strony innych ludzi? Wreszcie: czy umiejętność manipulowania swoją dobrocią i sympatią względem innych, jest właściwą wskazówką dla człowieka jako istoty zawsze zakorzenionej w pewnej sferze wartości?
W określaniu relacji między polityką a etyką duże wątpliwości wzbudza także założenie, na którym Machiavelli opiera całość swoich poglądów, uznając za cel władzy – władzę samą w sobie. Przypominają się słowa Georga Orwella (1903–1950), który także stwierdził, że „celem władzy jest władza”, ale należy pamiętać, że to sformułowanie pada w dziele „Rok 1984”, które stanowiło opis państwa totalitarnego. Akceptując więc takie stanowisko, rzeczywiście można usunąć szeroko rozumianą moralność ze sfery rządzenia. Być może jednak warto jednak wskazać możliwość innych celów dla polityki, np. służbę innym ludziom a co za tym idzie: odpowiedzialność za wspólnotę, której się przewodzi. Jeżeli bowiem odrzucić przyjęte przez Machiavellego założenie, że władza służy jedynie utrzymaniu się przy niej, a przyjąć inny punkt widzenia: władza służy pomnażaniu wspólnego dobra, to przestrzeń dla realizacji wartości zostaje otwarta. Odpowiedzialność bowiem nosi w sobie nie tylko wymiar prawny, ale właśnie moralny. Odpowiedzialna władza jest więc swego rodzaju zobowiązaniem polityków względem swoich wyborców, a tym samym względem społeczeństwa.
Przyjmując taki punkt widzenia, trzeba uznać, że dobre rządzenia, a więc na postawie jasno ustalone zasady i wartości, jest obowiązkiem, który podejmują rządzący w momencie przyjęcia na siebie władzy. Można odnieść wrażenie, że Machiavelli utrwala stereotypowe myślenie o moralności w polityce, ponieważ skupia się jedynie na tym, co w niej negatywne: nieuczciwość ludzi, wzajemna niechęć, zazdrość i zawiść, korupcja czy nepotyzm. Jeśli wziąć pod uwagę realia czasów i kontekst historyczny, w jakim formułował swoje poglądy, to można zrozumieć jego stanowisko. Pytanie jednak fundamentalne: czy właśnie tamte okoliczności, które ukształtowały w taki, a nie inny sposób jego myślenie o władzy, polityce i etyce, nie wypaczyły obiektywizmu jego stanowiska? Być może nie wszyscy ludzie są tacy nikczemni i podli jak to widział Machiavelli. Być może polityka i etyka nie muszą się wykluczać, a to właśnie od człowieka, jego wyborów i decyzji zależy, jakie miejsce w polityce dla siebie znajdzie i w jakim stylu będzie realizował powierzoną mu władzę.
Jako ciekawostkę, ale także przestrogę przed zbytnim uwielbieniem dla pragmatycznego podejścia włoskiego filozofa, warto na koniec przywołać pojęcie „makiawelizmu”, które w XX wieku znalazło swoje miejsce w psychologii. Typ osobowości albo zespół cech określany tym mianem, oznacza postawę charakteryzującą się cynizmem i brakiem skrupułów w dążeniu do osiągnięcia swojego celu. Postawę makiaweliczną cechuje brak uczuć wyższych, manipulowanie innymi ludźmi dla własnych celów, instrumentalne traktowanie drugiego człowieka i chłodne relacje interpersonalne. Ludzie określani tym typem osobowości nie liczą się z potrzebami innych, są w relacjach z nimi nieufni i lekceważący. Na koniec niech wybrzmią słowa wybitnego rosyjskiego pisarza i noblisty Aleksandra Sołżenicyna (1918–2008), który napisał (jako przestrogę przed kumulacją władzy dla samej władzy): „Nieograniczona władza w rękach ograniczonych ludzi zawsze prowadzi do wybuchów okrucieństwa”.
Źródła:
Niccolò Machiavelli, Książę, 1993
George Orwell, Rok 1984, 2022
Aleksander Sołżenicyn, Archipelag GUŁag 1918–1956, tom 1, 2008
Może cię również zainteresować: