Nauka
Pierwszy satelita z drewna na orbicie. Japonia testuje nowy koncept
15 listopada 2024
Filozofowie od wieków zmagali się z pytaniem, czy jesteśmy naprawdę wolni w podejmowaniu decyzji o naszych działaniach. Obecnie spostrzeżenia z genetyki, neuronauki i biologii ewolucyjnej rzucają nowe światło na to, czy wolna wola istnieje.
Wyobraź sobie, że podchodzisz do miski pełnej idealnie dojrzałych owoców. Po namyśle wybierasz pomarańczę. A może lepiej wybrać banana lub jabłko? Wiele osób twierdzi, że twój wybór jest pozorny, ponieważ w każdym możliwym scenariuszu i tak wybierzesz pomarańczę. Twój mózg jest zbudowany w taki sposób.
Jeśli powyższe twierdzenie jest prawdziwe, zmusza nas to do zastanowienia się nad wolną wolą. Konsekwencje mogą być niebezpieczne dla społeczeństwa. Jeśli nasze wybory są w jakiś sposób z góry ustalone, nie ma sensu zadręczać się dylematami moralnymi. Nie ma też uzasadnienia dla karania ludzi za ich przestępstwa. A co, jeśli to nie nasza jaźń jest kapitanem statku zwanego „ja”?
To pytanie od dawna było domeną fizyków, filozofów i teologów. Obecnie zajmuje się nim coraz większa liczba biologów. Debata przeniosła się więc na nowe terytorium. Czy jednak możemy w końcu raz na zawsze ustalić, czy mamy wolną wolę?
Polecamy: Czy ktoś nami kieruje? Przekleństwo determinizmu
Pytanie o wolną wolę fascynuje ludzi od czasów starożytnych Greków. Debatowali oni nad tym, jak można pogodzić wolną wolę z deterministycznym wszechświatem. Według Greków wszystko, co się dzieje, ma konkretne przyczyny. Późniejszy rozwój nauki wspierał ten pogląd.
Dla wielu osób wolna wola jest wykluczona przez fizykę klasyczną. Zakłada ona, że wszystko, co dzieje się w świecie fizycznym, ma swoją przyczynę, czy to w przypadku kul bilardowych krążących po stole, czy planet wirujących wokół Słońca. Wydarzenia te są przewidywalne zgodnie z prawami fizyki.
Gdybyśmy mieli wystarczająco potężny skaner mózgu, który mógłby odczytać położenie każdego neuronu, każdej synapsy, każdej cząsteczki, to nasze decyzje można by przewidzieć, zanim je podejmiemy.
Argumentem dla zwolenników wolnej woli jest fizyka kwantowa, która pojawiła się na początku XX wieku. Mówi ona, że cząstki subatomowe mogą zajmować wiele różnych stanów jednocześnie. Innymi słowy, wszechświat w swoim najbardziej fundamentalnym wymiarze jest niedeterministyczny. Drugi argument pochodzi z teorii chaosu. Opisuje ona, dlaczego złożone systemy, bardzo wrażliwe na niewielkie zmiany, zachowują się w nieprzewidywalny sposób. Nawet dysponując wszystkimi dostępnymi informacjami, nie moglibyśmy przewidzieć wszystkiego, co się wydarzy we wszechświecie.
Żaden z tych argumentów nie jest jednak do końca przekonujący. Nasze mózgi mogą zawierać pewne elementy losowości. Możemy więc być więźniami własnych umysłów, co nie jest zbyt miłą perspektywą. Rodzi to jednak pytanie: czy naprawdę powinniśmy myśleć o wolnej woli na poziomie fizyki fundamentalnej? Niektórzy twierdzą, że nasza zdolność do wolnej woli, jeśli w ogóle istnieje, działa na poziomie złożonych sieci komórek mózgowych, a nie cząstek i atomów. Podejmowanie decyzji jest zjawiskiem biologicznym, a neurobiologia ma tu kluczowe znaczenie.
W latach 80. XX wieku neurofizjolog Benjamin Libet z Uniwersytetu Kalifornijskiego przeprowadził proste doświadczenie. Poprosił ochotników, by naciskali przycisk w losowo wybranym czasie. Badanych poproszono, aby zanotowali moment, w którym zdecydowali się na ruch. Jednocześnie monitorowano ich aktywność mózgu za pomocą EEG.
Eksperyment wykazał, że ludzie byli świadomi swojej decyzji na ułamek sekundy przed naciśnięciem przycisku. Zaskakujące było to, że aktywność w mózgu, kontrolująca ruchy dłoni, zaczęła wzrastać, zanim osoba była świadoma swojej decyzji. To sugeruje, że nasze decyzje nie są wynikiem świadomego doświadczenia – nie jesteśmy kapitanami własnych umysłów.
Zjawisko to potwierdzają badania psychologiczne, które pokazują, że łatwo możemy się pomylić co do naszych procesów decyzyjnych. Na przykład, gdy ludzi oszukano, że dokonali wyboru, którego nie dokonali, potrafili przekonująco wyjaśnić swój rzekomy wybór. Zjawisko to, zwane konfabulacją, sugeruje, że to, iż czujemy się, jakbyśmy świadomie podjęli decyzję, nie oznacza, że rzeczywiście tak było.
„Z pewnością istnieją przypadki, w których można oszukać ludzi, by myśleli, że zrobili coś, czego nie zrobili. Jednak to nie oznacza, że przez cały czas, gdy myślimy, że podjęliśmy decyzję, jej nie podjęliśmy” – mówi Adina Roskies, filozof z Dartmouth College w New Hampshire.
Polecamy: HOLISTIC TALK: dlaczego ludzie tracą poczucie sensu i ulegają melancholii? (Przemysław Staciwa)
Wynik eksperymentu Libeta został również zakwestionowany. Niektórzy krytycy twierdzą, że jest to artefakt wynikający z instrukcji. Pacjentom kazano pozwolić, by „chęć działania pojawiła się w dowolnym momencie, bez wcześniejszego planowania”. W rzeczywistości aktywność mózgu wykazuje losowe wahania. Jak mówi Kevin Mitchell, genetyk i neuronaukowiec z Trinity College w Dublinie, ludzie działający pod wpływem kaprysu mogą interpretować wzrost aktywności jako sygnał do działania.
Najbardziej przekonującą krytyką jest jednak badanie z 2019 roku, które zmodyfikowało eksperyment Libeta. Badanych poproszono o podjęcie ważniejszej decyzji: który z dwóch funduszy charytatywnych otrzyma 1000 USD. Badanie to nie wykazało wzrostu aktywności mózgu przed podjęciem decyzji. Sugeruje więc, że odkrycie Libeta dotyczy jedynie arbitralnych decyzji.
„Powiedzmy, że mogę przewidzieć, kiedy naciśniesz przycisk, ale kogo to obchodzi? Jeśli jednak płonie samochód z dzieckiem w środku, czy zamierzasz je uratować? To są decyzje, które naprawdę się liczą” – mówi Uri Maoz z Chapman Uniwersytetu Kalifornijskiego.
Gdzie więc jest nasza wolna wola? Wydaje się, że liczne eksperymenty pokazują, że po części faktycznie jej nie mamy. Jednak nie można założyć, że wszystkie decyzje, zwłaszcza te ważne, podejmujemy nieświadomie. Z pewnością potrzebne są dalsze badania na ten temat.