Nauka
Roboty sprzątające AI i ChatGPT. Sztuczna inteligencja na co dzień
20 listopada 2024
Najmłodsze pokolenie ani myśli zostawać w pracy po godzinach. Na nowo definiują tradycyjne ścieżki kariery i starają się wykonywać pracę, którą uważają za znaczącą. Są mniej lojalni wobec pracodawców, częsta zmiana zajęcia to dla nich norma. To zjawisko dało początek nowemu terminowi, opisującemu nową erę pracowników i ich podejście do pracy na własnych warunkach: „wielkie negocjacje”.
Przedstawicielom pokolenia Z nie jest obca niepewność finansowa. Wielu z nich szuka możliwości uzyskania dodatkowego źródła dochodu i rozwijania swoich zainteresowań. Tym, co odróżnia ich od poprzednich pokoleń, jest otwarte wyrażanie niezadowolenia i gotowość na zmiany.
Termin „wielkie negocjacje” wymyślił Bradley Schurman, założyciel i dyrektor generalny firmy Human Change, specjalizującej się w analizach rynku pracy.
„Firmy będą musiały ponownie przemyśleć, jak budować lojalność pracowników, szczególnie teraz, kiedy praca od 9 do 17, sama w sobie, nie daje już takiego poczucia stabilności ekonomicznej, jak kiedyś”
– napisał w poście na LinkedIn.
Więc co dokładnie młodsze pokolenie chce wynegocjować ze swoimi pracodawcami? Podczas gdy podwyżki płac pozostają ważnym aspektem, młodzi skupiają się również na negocjowaniu warunków pracy i rozważają jej wpływ na życie prywatne.
„Tu zdecydowanie nie chodzi tylko o negocjowanie wynagrodzenia; chodzi o równowagę między życiem zawodowym a prywatnym, o elastyczność, możliwość pracy zdalnej”
– powiedział Robert Garcia, wiceprezes ds. coachingu w organizacji International Coaching Federation.
Zobacz też:
Pełnoetatowe prace są już nie tylko źle płatne, ale również niesatysfakcjonujące i bardziej wymagające niż kiedykolwiek.
„Nie bez powodu nie wróciliśmy do pracy biurowej w pełnym wymiarze godzin od 9 do 17. Nie zrobiliśmy tego, bo pracownicy mówią nam, że tego nie chcą i dodają, że nie otrzymują wystarczającego wynagrodzenia”
– stwierdził Schurman.
„Czas i elastyczność to jedne z najbardziej pożądanych rzeczy” – twierdzą eksperci. Dotyczy to nie tylko pokolenia Z, ale wszystkich roczników. Jak więc powinni zareagować pracodawcy?
Schurman twierdzi, że firmy mają dwie możliwości – albo utrzymać status quo, albo wsłuchać się w głos pracowników i próbować dostosować się do ich potrzeb. Uważa, że głównym czynnikiem zwiększającym napięcie jest pogłębiająca się przepaść między realiami ekonomicznymi osób zatrudnionych a oczekiwaniami pracodawców.
„Jeśli pracodawcy i pracownicy nie będą w stanie zniwelować tej przepaści, poprzez przyjęcie elastyczności w zakresie czasu i miejsca pracy, odbudowanie zaufania między menedżerami a ich pracownikami oraz rozproszenie utrzymujących się od dłuższego czasu obaw związanych z wynagrodzeniem i innymi warunkami pracy, wszyscy odczujemy konsekwencje ekonomiczne”
– napisał Schurman.
Według raportu Glassdoor w tym roku liczba pracowników z pokolenia Z przewyższy liczbę pracowników z pokolenia Baby Boomers zatrudnionych w pełnym wymiarze godzin. Ich siła jako kolektywu wzrośnie w nadchodzących latach.
Eksperci twierdzą, że pracodawcy będą musieli zaakceptować zmieniające się postawy i oczekiwania. Firmy powinny zwracać szczególną uwagę na możliwości rozwoju, które zapewniają swoim młodszym pracownikom, tak aby zwiększyć ich zaangażowanie i wspierać ich w zdobywaniu nowych umiejętności.
Może Cię także zainteresować:
Chcesz przejrzeć więcej podobnych artykułów? Wejdź na stronę Holistic News.