Prawda i Dobro
Powrót z emigracji. Zazdrość, niechęć i trudne początki
20 listopada 2024
Sprawująca władzę w Danii koalicja pod przewodnictwem partii Socialdemokraterne planuje zmiany w sposobie wypłacania zasiłku dla bezrobotnych imigrantów spoza krajów Zachodu. O podobnych zmianach dyskutuje się na forum Zgromadzenia Narodowego we Francji. Swój protest zapowiedziały już związki zawodowe i partie lewicowe.
Zgodnie z nową zasadą migranci będą musieli przepracować 37 godzin tygodniowo w pracach społecznych, aby otrzymać podstawową formę zasiłku dla bezrobotnych, kontanthjælp, przeznaczoną dla osób, które nie kwalifikują się do innych rodzajów wsparcia finansowego ze strony państwa.
Rząd Mette Frederiksen już od 2021 roku starał się przeprowadzić kontrowersyjną reformę, jednak dopiero w tym roku zawarł porozumienie w tej sprawie z Duńskimi Demokratami i Duńską Partią Ludową. Obowiązek pracy, lub „godziny aktywizacji” jak reformę nazywają socjaldemokraci, ma obowiązywać wyłącznie imigrantów spoza Zachodu, którzy dotychczas korzystali z pomocy społecznej. Pracę mają wyznaczać i organizować gminy, a w zakres prac obejmuje takie czynności jak: sprzątanie ulic, przyrządzanie posiłków, opieka nad osobami starszymi lub praca w schroniskach dla zwierząt. Choć ministerstwo pracy nie podaje, ile osób ma dotyczyć nowe prawo, jednak media przypuszczają, że będzie to ok. 20 tys.
Motywacją dla podjęcia takich działań są niekorzystne statystyki bezrobocia wśród migrantów: odsetek osób pochodzących ze środowisk imigrantów spoza Zachodu, które nie są związane z rynkiem pracy, jest wyższy w porównaniu z innymi grupami. Jest on również wyższy wśród kobiet niż wśród mężczyzn. Dlatego duńska minister pracy, Ane Halsboe-Jørgensen, podkreśla, że to właśnie kobiety są docelową grupą projektu, który ma pomóc im w wejściu na rynek pracy i lepszym zaadaptowaniu się do duńskiego społeczeństwa.
„Chcemy wysłać bardzo wyraźny sygnał, że po przyjeździe do Danii, oczekujemy od imigrantów podjęcia pracy i zaangażowania według indywidualnych możliwości. To źle, że jest tyle osób biernych zawodowo, od których niczego się nie oczekuje. W tym przypadku mamy do czynienia z grupą, która jest nadreprezentowana w systemie pomocy społecznej i dlatego chcemy podjąć dodatkowe działania” – stwierdziła Ane Halsboe-Jørgensen.
Ustawowemu obowiązkowi pracy podlegać będą osoby, które mieszkają w Dani krócej niż dziesięć lat i przez ten czas nie podjęły pracy na pełen etat dłużej niż dwa i pół roku.
Przeciwnicy projektu podnoszą, że zmiana ustawy może przynieść negatywne skutki, czyli zawieszenie wypłat świadczeń dla tych, którzy odmówią zastosowania się do obowiązku pracy, co będzie równoznaczne z pogrążeniem dziesiątek tysięcy gospodarstw domowych w skrajnym ubóstwie.
Na początku października posłowie Zgromadzenia Narodowego przyjęli pierwszy projekt ustawy dotyczący „pełnego zatrudnienia”. W ciągu najbliższych sesji trwać będą pracę nad ujednoliceniem ustawy, tak aby mogła ona zostać przyjęta przez izbę wyższą w lipcu 2024 roku. Rząd Macrona zamierza w ciągu najbliższych trzech lat zmniejszyć bezrobocie do pięciu procent, a także przeforsować projekt uzależniający wypłaty RSA (Revenu de Solidarité Active, czyli zasiłku dla bezrobotnych w wysokości dochodu minimalnego) od obowiązkowej pracy. Według ustawy Frence Travail bezrobotni będą zobowiązani nieodpłatnie przepracować 15 godzin w tygodniu, a w zamian mają otrzymać większe wsparcie ze strony państwa.
Projekt już teraz budzi we Francji ogromne kontrowersje. Liderzy związków zawodowych zarzucili rządowi, że ten stara się wymusić na najsłabszych obowiązek darmowej pracy i już teraz zapowiedzieli zorganizowaną walkę z ustawą France Travail, w której będą domagać się lepszych warunków pracy i podwyżek płac.
Rzecznik Praw Człowieka, Claire Hédon, zakwestionowała prawomocność ustawy France Travail pisząc, że „wzmocnienie obowiązków integracji społeczno-zawodowej prowadzi do nieproporcjonalnych lub dyskryminujących naruszeń praw i wolności beneficjentów RSA”. Z kolei lewicowi posłowie wskazują, że projekt może przyczynić się do wzrostu konfliktów społecznych i jeszcze bardziej podkopać i tak niepewną sytuację osób najuboższych. Zdaniem przeciwników projektu jest to również sposób na utorowanie drogi do masowego wyrejestrowywania migrantów z systemu socjalnego. A w konsekwencji przymuszenia najsłabszych do zaakceptowania najtrudniejszych prac bez możliwości negocjowania warunków.
Warto przeczytać: Populizm jako narzędzie manipulacji: jak podziały społeczne kształtują politykę
Jednym z głównych argumentów za rzecz wprowadzenia, a następnie utrzymywania państwa opiekuńczego, było wyrównywanie standardów życia między klasą najuboższą a średnią. Ubóstwo dotyka szczególnie najmłodszych i silnie odciska się na ich późniejszym życiu, dlatego obowiązkiem odpowiedzialnej wspólnoty powinno być zapewnienie możliwie równych szans na godne wejście w dorosłość wszystkim obywatelom.
Konserwatywna strona politycznej debaty lubi bezrefleksyjnie przyjmować pogląd, że pomoc społeczna rozleniwia. Jednak zdaniem ekonomistów takie podejście jest błędne, bowiem mądrze zaprojektowane programy walki z ubóstwem w rzeczywistości zwiększają aktywność zawodową. Badanie z 2015 roku przeprowadzone w siedmiu krajach: Meksyku, Nikaragui, Hondurasie, Filipinach, Indonezji i Maroku wykazało, że programy socjalne oparte na prostym transferze gotówkowym w żaden sposób nie zniechęcają do podjęcia pracy.
W krajach takich jak Dania oraz Francja bezrobocie wśród migrantów to poważne wyzwanie dla polityki socjalnej. Bieda i wykluczenie społeczne znacząco przyczynia się do radykalizacji nastrojów, co w dłuższej perspektywie przekłada się na problemy z asymilacją. W tym momencie nie można ocenić, czy projekt zmian w wypłacie zasiłków dla bezrobotnych przyniesie oczekiwane skutki, jednak próby reform podejmowane przez bogate kraje Zachodu wyraźnie wskazują na zmianę paradygmatu w podejściu do idei państwa opiekuńczego.
Może Cię zainteresować: Jak spędzimy starość? Przyszłość systemu emerytalnego