Nauka
Nowe dane o tomografii. U najmłodszych rośnie ryzyko raka krwi
11 października 2025
Jeden z moich znajomych zapytał mnie, dlaczego milczę. Może dlatego, że dziś młodość kontra doświadczenie to nierówny pojedynek. A przecież doświadczenie życiowe to wartość większa niż wszystkie dyplomy razem.
Rodzi się pytanie, czy to, co ja mam do powiedzenia, ma jakiekolwiek znaczenie. Przecież żyjemy w świecie, gdzie starzy ludzie, a przecież do takich już się zaliczam, utracili prawo głosu.
Dzisiaj rządzi młodość. To widać i słychać na każdym kroku. Skończyły się chyba bezpowrotnie czasy, w których młodsi pytali o zdanie starszych, skończyła się cywilizacja, w której Rada Starszych decydowała o sprawach ważnych dla zgromadzonej wokół nich społeczności. Czasy, w których doświadczenie i tzw. mądrość życiowa były wielką wartością, minęły chyba bezpowrotnie.
Nastała cywilizacja młodości. Oczywiście, my, starsze pokolenie, nie potrafimy tak szybko, jak młodzi, pisać wszystkimi palcami na klawiaturze komputera, a tym bardziej smartfona, zdecydowana większość z nas nie potrafi pisać programów komputerowych, posługiwać się sprawnie sztuczną inteligencją, ale mamy coś, czego nikt nam nie zabierze i nikt z naszych dzieci, wnuków nie posiada – DOŚWIADCZENIE.
Czy można, otrzymując po kursie prawa jazdy, nawet zdając go za pierwszym razem z wynikiem bardzo dobrym, siąść za kierownicą bolidu i ścigać się na torze wyścigowym z szybkością 300 km/H. Nie! To można osiągnąć jedynie poprzez talent, pracę i doświadczenie.
Nawet dzisiaj wracamy do zasady, proponując w nowym kodeksie drogowym, iż początkujący kierowca musi minimum rok jeździć z osobą z doświadczeniem w kierowaniu pojazdami mechanicznymi, a ponadto musi nalepić na swój pojazd odpowiednie oznaczenie tzw. zielony klonowy liść.
Ale my dzisiaj powierzamy młodym, bez doświadczenia, losy narodu, nie tylko kilku osób, które, spotykając na drodze niedoświadczonego kierowcę, z nadmiarem rozsadzającej go energii, wiarą w swoje przeszacowane umiejętności w kierowaniu pojazdem, mogą pozbawić je życia.
Ale niestety tak wygląda współczesność. To pędzący bolid cywilizacji. Dlatego niedoświadczeni, wierzący w swą nieomylność i zdobytą teoretyczną wiedzę, tak często powtarzają stare błędy, narażając się na przykre niespodzianki, a nawet tragedie.
Przeglądając podręczniki do historii, z których młodzi ludzie mają czerpać wiedzę i uczyć się jak żyć, żeby mnie popełniać błędów z minionych epok i lat, praktycznie nie znajdują w nich opisów i prób analizy przyczyn naszych porażek, ale wyłącznie minione wydarzenia historyczne opisywane są w nich, jako wielkie krzywdy wyrządzone nam przez naszych wrogów, sąsiadów zza miedzy, pobratymców.
Nie zastanawiamy się nad przyczynami tych najczęściej tragicznych wydarzeń, ale uparcie opisujemy je jako sukces narodowy, a nawet gloryfikujemy skutki tych naszych złych i niemądrych decyzji, które wpływały tragicznie na nasz los.
A przecież, logicznie biorąc, to przyczyny rodzą skutki, a nie odwrotnie. Więcej czasu na lekcjach historii powinniśmy poświęcać na analizę przyczyn naszych porażek, niż na gloryfikowanie bohaterskich czynów wynikających z tych porażek.
Oczywiście, my starzyki, jak o nas mówią Ślązacy (swoją drogą bardzo piękne słowo), nie zawsze mamy rację, ale czasami warto nas posłuchać i zastanowić się, czy może nasze doświadczenie i nasza historia czegoś mądrego nie podpowiedzą.
Przecież dla każdego z nas to jasne i zrozumiałe. Nie zrywamy owoców z drzewa, krzewu, przed ich dojrzałością, czekamy, aż dojrzeją i nabiorą właściwego smaku, który ucieszy nasze podniebienie, a nie nabawimy się niestrawności, spożywając niedojrzały owoc.
Czasami, słuchając młodych posłanek, posłów sejmu, europosłów, wszechstronnie wykształconych, władających „obcymi” językami, szermujących kontrowersyjnymi poglądami, zastanawiam się, czy nie powinni jednak wykazać trochę pokory, porozmawiać, zapytać innych, bardziej doświadczonych życiowo, czy ich poglądy, wygłaszane tezy są zgodne z otaczającą nas historyczną rzeczywistością i nie prowadzą do tych samych błędów, które już popełniliśmy i które spowodowały więcej szkód niż pożytku.
Coraz więcej władzy powierzamy młodym, a coraz mniej zastanawiamy się nad skutkami ich decyzji, wynikających z niedoświadczenia i niedouczenia.
Owszem, młodość przenosi góry, lub jak napisał Mickiewicz w „Odzie do Młodości” – Młodość! Ty nad poziomy wylatuj, ale czy to czasami nie tylko poetycka przenośnia i rozbujała wyobraźnia poetycka.
To, co piszę, to nie skarga i narzekanie na swój wiek. Ja się po prostu cieszę, że nie muszę podejmować strategicznych decyzji życiowych, że nie muszę myśleć, co mnie czeka za chwilę, miesiąc, za rok, za kilka lat, bo ja to już wiem. Częstsze wizyty u lekarza, czasami ogarniające zniechęcenie. Jednocześnie cieszę się, że muzyka, z którą związałem swe życie, nadal mnie wciąga w swój nurt, jak przysłowiowy wir rzeczny, z którego nie można się już wydostać.
To nawet dla mnie fascynujące, jak pomimo moich lat podejmuję się pracy i zadań, które nawet dla młodych wydają się trudne, a nawet nieosiągalne. To chyba jednak właśnie doświadczenie życiowe nauczyło mnie, że wiara, upór i przekonanie, że to, co robisz, jeżeli będzie służyło innym, doda ci skrzydeł, jakbyś dopiero uczył się latać.
Zdecydowanie potrzebne jest jeszcze kilka bardzo ważnych czynników, jakimi są optymizm, grono przyjaciół, przyjaznych ci znajomych, partnerów życiowych i zawodowych, aby cię wspierali. Taki zestaw pozwoli pokonywać przeszkody, które wydają się nie do pokonania, a wtedy nawet drobne, niezauważalne dla innych sukcesy i porażki rozwijają twoje skrzydła, abyś mógł wznosić się jeszcze wyżej.
Cieszę się, gdy spotykam swoich uczniów, znajomych, którzy, widząc mnie, nie przechodzą na drugą stronę ulicy, że witają się ze mną radośnie i że czasami słuchają moich rad. Że mogę cieszyć się radością i martwić sprawami moich najbliższych. Analizuję — bo na to mam czas — jak mogłoby potoczyć się moje życie, gdybym miał teraz 18 lat.
I mogę czuć się szczęśliwy, że odpowiadając sobie na tak postawione pytanie, stwierdzam, że nie cofnąłbym czasu, że moje pierwsze kroki życiowe, które stawiałem w młodości miały sens, a droga, którą obrałem, pomimo że czasami potykałem się, nawet upadałem, była tą, którą chętnie poszedłbym powtórnie. Oczywiście unikając tych błędów, które powodowały, że czasami ta droga wydawała się ślepą uliczką.
Szukasz więcej ciekawych treści? Zajrzyj na nasz kanał YouTube
Ten felieton to prawie wyznanie, publiczna spowiedź, ale czasami tak trzeba. Szkoda tylko, że nowoczesność i błyskawiczny postęp techniczny i cywilizacyjny zabija w nas te chwile, w których możemy usiąść ze znajomymi, przyjaciółmi, a nawet z adwersarzami twarzą w twarz, porozmawiać, wymienić się poglądami, nie na Tik Toku, platformie X pisząc w pośpiechu kilka słów, z błędami, na smartfonie czy w komputerze. Dlatego pozwolę sobie wykorzystać stworzoną przez współczesną technikę sposobność i podzielić się z nieznajomymi swym doświadczeniem i swymi przemyśleniami.
Chyba nie, to jednak tylko próba rozmowy ze samym sobą. Spojrzenie w lustro życia, takie zwykłe, które nie poprawia mojego wyglądu, pozwala jednak dojrzeć w nim wszystko to, co było ważne, mniej ważne i całkowicie nieważne i zobaczyć wstecz, co miałem szanse przeżyć, czego dokonałem i kogo spotkałem na swym „szlaku” życia.
Przeczytaj również: Japończycy zakochali się w języku polskim. Wszystko przez Chopina
Do 31 października możesz skorzystać z darmowej dostawy paczkomatem.
Wpisz kod HNEWS0 finalizując zakupy w Księgarni Holistic News